Skocz do zawartości

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

WebCM

Przygotowanie do sezonu - jaki plan treningowy?

Rekomendowane odpowiedzi

Potrzebuję planu treningowego na kolejny sezon. Na forach rowerowych jest pełno trolli i dla nich jazda na rowerze jest sakramentem. Z powodzeniem mogliby zasilić reprezentację San Marino w piłce nożnej ze względu na fakt, że w tej populacji przeważają przedstawiciele handlowi, magazynierzy, kelnerzy, sprzedawcy lub bezrobotni. Co mają robić po pracy? Wsiadają na rower i trenują. Może tutaj znajdę osoby uprawiające ten sport o podobnym profilu - studiują, pracują w korpo, klepią własne projekty po godzinach, uczą się nowych technologii, a nawet mają żonę i dzieci.

 

Zacznę od historii. Mój kontakt z rowerem skończył się w szkole podstawowej. W sierpniu 2013 w wakacje wydobyłem z piwnicy komunistycznego rometa i pojechałem na masę krytyczną. Potem zaliczyłem 2 wypady 30 km z kolegą, odstawiłem pojazd na półkę i wróciłem na studia na kolejny semestr. W następnym sezonie na regularne weekendowe jazdy namówił mnie inny znajomy. Początkowo po mieście. Później po okolicznych wioskach, zanim jeszcze wybudowano Green Velo. Średnie tempo jazdy 15 km/h, dystans od 10 do 30 km. Brak amorków utrudniał jazdę po lesie, a po godzinie jazdy bolała d... Sytuacja uległa zmianie w 2015 roku. Poszedłem do sklepu po Unibike za 1500 zł, a wyszedłem z czeskim authorem za 3500 zł. Zdarza się. Zaliczyłem kilka morderczych jazd ze współlokatorem. Ja na crossie, on komunistyczną kolarzówką. Tempo 30 km/h lub wyższe. Na zakrętach go gubiłem. Do dziś zwalniam i boję się wejść w zakręt przy dużej prędkości. Drugi współlokator z MTB też mi nie odpuścił. Poczułem moc. Taka jazda zaczęła mi się podobać. Potem kilka samotnych wypadów. Tak minął kolejny sezon. W 2016 roku pojechałem na pierwszy wyścig bez przygotowania (studia, praca zawodowa, praca dyplomowa, inne projekty, brak rowerowni w aka). Wtedy zrozumiałem, że muszę ćwiczyć intensywnie, poćwiczyć technikę, a przede wszystkim przygotować plan. Wszystkiego nie zrealizuję z kolegą. On krzywi się na dłuższe jazdy, nie jest w stanie jechać 20 km/h przez cały czas, a o interwałach zapomnijcie. Przyspiesza tylko na podjazdach. Namówiłem go na 44 km, potem 50 km do celu, co uważam za duży sukces. Raz już wybrałem się sam na dłuższą przejażdżkę - nie miałem siły pedałować, a w taki upał kask mi tylko przeszkadzał. Zawróciłem. Zapadł zmrok. Pomimo mocnego oświetlenia miałem wypadek na DDR. Wakacje spędziłem na delegacji i mogłem poszaleć jedynie rowerem miejskim. Nadrobiłem po powrocie. Poczyniłem duży postęp, ale obecnie moja forma spadła do 0.

 

Myślę o nowym sezonie. Mam kilka postanowień noworocznych:

 

1. Trening wytrzymałościowy

2. Regularna jazda na rowerze

3. Pojechać na maraton i nie skończyć na dnie

4. Przejechać rowerem trasę 120 km

5. Poćwiczyć technikę

 

Chcę zacząć intensywne treningi najpóźniej w marcu. Mógłbym jeździć nawet w zimie, ale nie mam stroju na taką pogodę. Zwykła odzież i kurtka nie nadają się na dłuższe wypady w szybszym tempie. Kiedy w październiku pójdziecie do galerii, wejdziecie do sklepu sportowego i zapytacie o odzież rowerową na jesień i zimę, sprzedawca zrobi tak :o albo tak :lol2:. Zostaje Internet, ale wolę przymierzyć, czy w ogóle dobrze się w niej czuję.

 

Czym zastąpić jazdę na rowerze? Można chodzić do pracy pieszo, czasami pobiegać, ale to za mało. Nie będę w mieszkaniu instalował trenażera. I tak polega tylko na pedałowaniu. Lodowisko jest opcją pośrednią. Tak samo rowerki i bieżnie w klubach. Basen? Jak najbardziej. Poszedłem raz i zachorowałem. Woda była wyjątkowo zimna. Nic w 100% nie zastąpi jazdy na rowerze, ale na pewno pomoże utrzymać kondycję. Czym zastępujecie jazdę na rowerze w zimie?

 

Znacie jakieś książki lub artykuły o technice jazdy i treningach? Jest ich dużo, ale zależy mi na sprawdzonych.

 

Kolejna kwestia, czy pchać się na maraton w SPD. Mój rower ma autorskie pedały jednostronne zatrzaskowe. Kupiłem buty Shimano w galerii. Niestety mają sznurówki i duże luzy. Nie było dużego wyboru. To kolejna rzecz, jakiej nie kupiłbym przez Internet. Buty trzeba zmierzyć. Z regulacją pedałów też mam problem. Gdy poluzuję sprężynę, but ledwo się trzyma (lata góra-dół). Zawsze się boję, że w lesie na piachu lub na podjeździe powinie mi się noga, nie zdążę się wypiąć i dojdzie do groźnej gleby. Kolejna kwestia sporna, czy ścigać się rowerem krosowym po lesie, gdzie pełno piachu. Mam też MTB ze średniej półki, ale nie jechałbym nim na zawody.

 

Dojazd rowerem do pracy to też słaby pomysł. W zakładzie nie ma rowerowni, tylko stojak typu cewka na zewnątrz. Gdybym wniósł pojazd do budynku, kierownik wyrzuciłby mnie z pracy. Tam 90% przyjeżdża samochodem - wiosna, lato, jesień, zima. Poza tym wolę jeździć rekreacyjnie niż „po bułki do sklepu”.

 

Co mnie jeszcze wkurza, to psy puszczone wolno po wioskach i ich bezmyślni właściciele. Na szczęście nie gonił mnie żaden wilczur, ale wielu rowerzystów napotkało całe watahy psów w lesie. Wyobraźcie sobie sytuację - jedziecie sami, a goni was kilka dużych psów. Jedyne wyjście to uciekać 50 km/h i modlić się, aby łańcuch nie spadł. To też mnie zniechęca do samotnych wypraw gdzieś dalej.

 

TL;DR

 

Pracuję w korpo, po godzinach klepię własne projekty, amatorsko jeżdżę na rowerze krosowym. Chcę osiągnąć coś więcej. Szukam odpowiedniego dla mnie planu treningowego. Może warto na początek przeczytać dobrą książkę o technice jazdy, może warto znaleźć trenera, ale doświadczenia wiem, że najlepiej uczę się samodzielnie. W skrócie, czego szukam:

 

1. Technika jazdy - książki, artykuły, praktyczne porady

2. Odpowiedni plan treningowy dla korposzczura

3. Czym zastąpić jazdę na rowerze w zimie, aby nie budować formy od nowa

4. Odzież na zimę, lesień/lato, może jakieś sklepy stacjonarne, gdzie doradzą

5. Wasze doświadczenia z treningami i maratonami

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też jestem "busy", też siedzę po nocach. Nie jeżdżę dużo (trochę ponad 4K km w 2016 to malutko przy niektórych), ale staram się intensywnie, do tego dochodzi kilka razy w tygodniu rower stacjonarny, czasami odrobinę biegania itp.

 

1. Nie wiem, nie pomogę. Jeżdżę szosówką :E..no dobra, ale z racji tego, że jeżdżę w zimie (a dzisiaj przykładowo parę kilometrów po roztapiającym się lodzie było) to może tehnyka jakaś jeest?

Kilka sugestii:

- walcz o optymalizację kadencji do wartości około 90+. Chyba większość początkujących ma mniejszą.

- olej mit kilometrów. Co z tego, że ktoś przejechał XXX km? Nic. Takie jazdy nie przygotowują do zawodów, nie budują siły, itd, itp. To jedynie klepanie trybu "endurance". Organizm nie wie ile jest km na liczniku. Co najwyżej wie, jaki czas trwał wysiłek i jaki to był wysiłek. Czyli zamiast ilości jakość - zwłaszcza że nie masz czasu.

- chcesz się przygotować do zawodów X? Ile czasu będzie trwał przejazd dający rozsądny wynik? Upadlaj się pod kątem trzymania formy przez taki właśnie czas.

- żadne zawody, oprócz może TT, nie polegają na jednostajnym kręceniu z maksymalną prędkością przelotową. Zawody na pewno będą oznaczały jakieś podjazdy, urwania się z grupy, wymijanie maruderów, itd - okresy, kiedy będziesz dawać z siebie wszystko...a potem nie będzie jednak dużego odpoczynku.

- interwały, katuj się seriami krótkich hardkorów

- może się przydać kupić czujnik tętna (czujnik mocy to duża kasiora) oraz poczytanie o strefach wysiłku (w kontekście tętna), wyznaczenie własnego maksa, swoich stref itp.

- masz jakieś górki w okolicy? Wspaniale. To idealne metody na skatowanie się.

- załóż sobie konto na Stravie, jeźdź po powtarzalnych trasach przez te same segmenty, analizuj postępy (lub ich brak). Możesz sobie założyć własne segmenty, prywatnie tylko dla twojego treningu. Strava jest fajna, bo budujesz sobie historię swoich aktywności z precyzyjnymi danymi.

2. Jutub -> interwały, może być nawet jakiś trening z GCN.

3. Rower stacjonarny, spinningowy (?).

4. Szeroki temat. Olej sklepy "sportowe" - pracownicy tam zatrudnieni wczoraj pracowali w AGD. Nie mieści im się w głowach, że ktoś może się katować w deszczu, zimnie na rowerze. Pójdź do sklepu (dobrego) rowerowego.

Sugestie:

Ciuchy tanie i na lato: aliexpress, ale jakość na pewno nie na poziomie topowym;

Ciuchy na wiosnę/jesień (suchą): mogą być takie same, ale dokładasz bieliznę termoaktywną oraz genialne i tanie rozwiązanie: rękawki + osobne nogawki. Na szyję bandana, pod kask czapka.

Wiosna/jesień mokra: już nie może być tak tanio. Dokładasz przynajmniej jakąś kurtkę p/deszczową - taką, która będzie jedynie chroniła przed deszczem i wiatrem, ale nie ocieplała - to jeszcze będzie tanie. Ciuchy full wypas to już full wypas cena. Na rower błotniki, w wersji minimum chociaż ass saver.

Zima: w zależności od temperatur możesz co najwyżej dołożyć coś do powyższego, albo przejść na ciuchy zimowe. Nie będzie tanio. Ale nie przeginaj z oszczędzaniem na ciuchach jak jest zimno - nie chcesz żałować tego na emeryturze jęcząc z bólu stawów, nie? U mnie lokalnie temperatury krążą obecnie wokół 0-4 st.C i mimo to dalej spotykam ludzi jeżdżących na rowerze z odkrytymi np. łydkami. Absurd.

Zakładam oczywiście, że nie masz nagle kilku+ tysiaków na zestaw ciuchów dobrych, markowych :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam wątpliwości, czy pchać się w kolarstwo górskie. Widzę potencjał, ale mam pewne obawy. W końcu MTB to jazda po trudnym terenie. Jeśli chodzi o zdrowie, to skomplikowane. Kondycja, wydolność oddechowa i przewodnictwo istotnie wpływają na wydajność zawodnika. Encyklopedia PWN podaje następującą definicję kondycji:

 

kondycja [łac.], aktualny stan morfofizjol. organizmu;

w sporcie oceniana pod kątem ogólnej sprawności fiz. oraz sprawności w określonej dyscyplinie lub w grupie dyscyplin — zależy od stanu zdrowia sportowca oraz jego wytrenowania.

Wikipedia określa kondycję sportową jako zdolność do pochłaniania tlenu przez organizm, czyli pułap tlenowy. Z tego artykułu wynika, że najlepszy czas na uprawianie sportu i zwiększenie kondycji u mnie już minął. Zbliżam się do 30, a największe sukcesy w tej dziedzinie osiągają rowerzyści, którzy zaczęli trenować długo przed osiemnastką. Za dużo teoretyzuję. Muszę poważnie podejść do treningu i sam się przekonać.

 

- olej mit kilometrów. Co z tego, że ktoś przejechał XXX km? Nic. Takie jazdy nie przygotowują do zawodów, nie budują siły, itd, itp. To jedynie klepanie trybu "endurance". Organizm nie wie ile jest km na liczniku. Co najwyżej wie, jaki czas trwał wysiłek i jaki to był wysiłek. Czyli zamiast ilości jakość - zwłaszcza że nie masz czasu.

Zacząłem czytać „Biblię treningu kolarza górskiego” i autor ma taką samą opinię. Największe efekty przynoszą krótkie, a porządne treningi. Należy trzymać się planu i dużo odpoczywać. To moja obowiązkowa lektura, ale wcześniej chciałbym przeczytać książkę o technice jazdy. Na pewno dowiem się wiele nowych rzeczy i poprawić dotychczas popełniane błędy. Wracając do liczby km, to taka jazda na dystans bardziej mnie kręci i zastanawiam się, czy da się połączyć przyjemne z przygotowaniem do zawodów, kiedy ustalimy sobie grafik i będziemy go bezwzględnie przestrzegać. Kto nie chciałby w ciepły letni dzień pojechać gdzieś rowerem rekreacyjnie, dotlenić się na świeżym powietrzu i wypocząć? Takie wypady zazwyczaj odbywają się w tempie rekreacyjnym 20 km/h.

 

- chcesz się przygotować do zawodów X? Ile czasu będzie trwał przejazd dający rozsądny wynik? Upadlaj się pod kątem trzymania formy przez taki właśnie czas.

Poprzedni maraton liczył 30 km po lesie, a najlepsi pokonali go w godzinę. Nie wiem, czy w tym roku trasa się nie zmieni. Inny wyścig nie wypalił (policja nie pozwoliła) i zamienił się w niedzielną przejażdżkę. Częściej są organizowane wycieczki (rajdy). Ten ostatni na 60 km po pogórzu to był konkret - 1/3 trasy to podjazd.

 

- żadne zawody, oprócz może TT, nie polegają na jednostajnym kręceniu z maksymalną prędkością przelotową. Zawody na pewno będą oznaczały jakieś podjazdy, urwania się z grupy, wymijanie maruderów, itd - okresy, kiedy będziesz dawać z siebie wszystko...a potem nie będzie jednak dużego odpoczynku.

Dokładnie tak. Na zawodach nie ma przystanków. Trzeba przejechać te 30 km na pełnej mocy.

 

- może się przydać kupić czujnik tętna (czujnik mocy to duża kasiora) oraz poczytanie o strefach wysiłku (w kontekście tętna), wyznaczenie własnego maksa, swoich stref itp.

Najtańszy miernik mocy kosztuje blisko 2000 zł. Póki co nie będę kupował takich zabawek. Pulsometr może się przydać.

 

Podsumowując, w zimie postawię na basen (raz w tygodniu), długie spacery, czasami bieg, a może zapiszę się na rower stacjonarny. Przeczytam książki o technice jazdy, treningu i diecie sportowca. Na wiosnę ułożę plan i zacznę ćwiczyć. Przygotowanie do sezonu zaboli moje konto, ale jeśli mam poważnie podejść do tematu, to muszę zakupić: odzież termoaktywną na wiosnę i zimę, licznik, okulary, opcjonalnie pulsometr, ochraniacze i porządne buty/pedały SPD.

 

Chociaż tu mam wątpliwości, czy nie wrócić do platform.

 

Czy ktoś czytał książkę B. Lopes, L. McCormack „Jazda rowerem górskim”? Oczywiście w Internecie są setki artykułów i filmików o technice jazdy, ale wolę coś do poczytania w pociągu. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, za dużo analizujesz :>

Tak, VO2 max jest istotnym i jednym z "pierwotnych" parametrów wydajnościowych, ale nie przejmuj się tym na początku.

To, co wybrać (szosa czy mtb? chociaż piszesz potem o maratonach...), powinno być zależne od tego, co ci sprawia większą przyjemność i co chciałbyś robić. Chcesz to robić (jeździć) dla zdrowia i zabawy, nie? Nie myśl o największych sukcesach. Prawdopodobieństwo że dojdziesz do takiego poziomu jest bardzo, bardzo małe. Nie myśl o tak wyżyłowanym poziomie, myśl o zdrowiu, szczęściu z ruchu, oglądaniu krajobrazów, kontakcie z przyrodą, kontakcie z innymi rowerzystami.

 

30`tka jako wiek zbyt duży? Heh, parę dni temu 105-latek osiągnął wynik w jeździe godzinnej na czas na poziomie wyższym od tego, co by zaprezentowało wielu zaniedbanych 20-latków. Ludzie po 40`tce wygrywali etapy TdF (które by zabiły śmiertelnika) - chyba nawet i cały wyścig.

Jak będziesz sprawny, będziesz kopał tyłki 20-latkom w wieku 50 lat. Serio.

 

Rekreacyjne jazdy jak najbardziej wchodzą w grafiki planów treningowych, kwestia tego, co kto uważa za rekreacyjny wysiłek :)

 

Jeżeli maraton o wszystko-jedno-jakim dystansie został pokonany w godzinę, to się przygotowuj na porządny wycisk np. 1.5-godzinny. Coś realistycznego. Pamiętaj tylko, że nie dystans stanowi przeszkodę. To trudność trasy (od profilu do pogody) wyznacza potrzebny poziom.

 

Miernika nie kupuj na początku. Nawet jakby była na niego kasiora. Na początku to jest to tylko dodatkowa, bez realnej wartości, zabawka. Dostajesz z niej jedynie (no, z niektórych więcej, ale to inna sprawa) aktualną moc (na pedałach/korbie/piaście). Z tej mocy bez ustalania planów treningowych, progów, czasu jaki jesteś daną moc w stanie utrzymać, itd nic nie wynika. A szczerze mówiąc, to nie wiem czy w ogóle to łatwo się używa w typowym mtb. To nie szosa, w mtb zmienne są inne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Takie jazdy nie przygotowują do zawodów, nie budują siły, itd, itp. To jedynie klepanie trybu "endurance"

Ale bez podstawy nie ma co się brać za budowanie siły, jak po pierwszym solidniejszym podjeździe będzie trzeba na noszach zbierać ;)

Nie mam praktyki treningowej ale zawsze słyszałem najpierw baza, potem interwały.

 

30`tka jako wiek zbyt duży? Heh, parę dni temu 105-latek osiągnął wynik w jeździe godzinnej na czas na poziomie wyższym od tego, co by zaprezentowało wielu zaniedbanych 20-latków. Ludzie po 40`tce wygrywali etapy TdF (które by zabiły śmiertelnika) - chyba nawet i cały wyścig.

Zaniedbanego człowieka myknie każdy w miarę sprawny niezależnie od wieku.

Ci po 40 w TdF, nie jeździli od wczoraj.

 

Fizjologii nie przeskoczysz i im później się zacznie, tym trudniej dojść na bardzo wysoki poziom, czy wręcz trafi się na ściankę. Inna sprawa to utrzymanie formy, to można na prawdę długo mieć, tyle że nie na poziomie trenującego od małego 25 latka.

Mnie znajomi po 50 spokojnie wyprzedzali, dopiero z tymi po 60 mogłem konkurować. Tyle że jeżdżą zdecydowanie więcej niż ja. W lepszych okresach nie mieli szans.

 

 

Obecny rok przeznaczyłbym na wkręcenie się w temat, wejście w regularny tryb treningu i budowanie podstaw wydolności i techniki. Nie należy nastawiać się na jakieś oszałamiające wyniki i walkę o podium, bo formy nie robi się w miesiąc (niektórzy powiedzą, że obecnie jest już za późno na formę na początku sezonu), tym bardziej techniki. Zobacz jak w praktyce wygląda takie przygotowanie i na koniec lata układaj konkretny plan na 2018 mając na uwadze kalendarz startów.

 

4. Odzież termiczną kupuję w sklepie turystycznym. Typowe rowerowe rzeczy lepiej w rowerowych, bo krój i funkcjonalność będą lepiej pasowały. Oczywiście nie należy skreślać ciuchów turystycznych z jazdy na rowerze, bo można trafić na pasujące rzeczy (np. softshell, różnego rodzaju chusty).

Spodnie, spodenki, koszulki, rękawki, nogawki, ocieplacze, buty, czapki membranowe to domena sklepów rowerowych.

Bielizna termo, chusty to domena turystycznych.

Ciuchy przeciwdeszczowe, cieplejsze bluzy/kurtki, ciepłe rękawiczki, rozglądać się tu i tu, bo raz lepiej się trafi w jednym, raz w drugim.

 

Kompletacja ciuchów, to nie jest jeden sezon, zwłaszcza jeżeli chodzi o zimniejszy okres roku. Każdy ma inne potrzeby docieplenia się, inne warunki fizjologiczne (głównie potliwość, szybkość marznięcia). Trzeba też nauczyć się dobierać właściwe ciuchy do pogody i intensywności wysiłku (np. suchy wyścig XC przy temperaturze w okolicach 10C przejechałem w krótkich spodenkach, krótki rękaw koszulka termo i kolarska, ostatnie RJnO przy okolicach 8C z mżawką robiłem w długie termo, krótkie spodenki i koszulka, rękawki i nogawki, z kolei przy podobnych warunkach po mieście to już idzie na górę kurtka nieprzewiewna, a na nogi długie spodnie i ocieplacze na kolana).

 

Na pewno warto mieć rękawki i nogawki (dla mnie sprawdza się grubsza lycra na ręce i cienka na nogi), mało miejsca zajmują, a na prawdę dają wiele. Bardzo uniwersalne są też chusty typu buff, można je założyć na jedną warstwę, złożyć i mieć cieplej na dwóch, zrobić cienką kominiarkę, czy użyć jako pierwsza warstwa pod nieprzewiewną czapkę lub kominiarkę.

Bobra bielizna termo dużo zmienia i mocno poprawia komfort termiczny, na tyle że przy mżawce można się obejść bez typowych ciuchów nieprzemakalnych.

 

Oczywiście w Internecie są setki artykułów i filmików o technice jazdy, ale wolę coś do poczytania w pociągu

Czytać można długo i przeciągle ale bez praktyki nic z tego nie będzie. Nie jeden raz na forach były wielkie dysputy o technice jazdy (ostatnio jest jeden temat w kontekście zimy), tylko co ci po wiedzy jak hamować na śliskim (część twierdzi, że przedni hamulec to śmierć, inni dumają na % siły) jak pierwszym problemem jest jazda na wprost. Można czytać i oglądać do upadłego ale jak staniesz przed ścianką do zjazdu, to i tak wszystko ze strachu zapomnisz ;)

Trening czynie mistrza, oklepane ale prawdziwe. Jak uczyłeś się chodzić, jeździć na rowerze, prowadzić samochód (ktoś wykłada na kursach teorię kierowania?), tak samo trzeba przez praktykę opanować jazdę w terenie, czucia i panowania nad rowerem, równowagi i balansu ciałem, kontroli hamulców. Z książki nie doświadczysz jak się jedzie po błocie czy piasku, nie nauczysz się jak opanować podrywanie koła na podjazdach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No tak, ja po prostu powątpiewam w przydatność np. wielogodzinnych jazd z niewiele większym od spoczynkowego tętnem do zawodów, na których nie będzie się schodzić poniżej 85-90Hr max.

Jestem zwolennikiem pójścia od razu w stronę terroru, ocierania się o swój maks...i oczywiście obserwowania jak ten maks idzie w górę ;)

 

Doświadczenie na 100% jest potrzebne i na 100% nie dostanie się go po lekturze teorii. Nawet jak się człowiek wyposaży w książki, gadżety, czujniki itd, to dostanie jedynie jakieś schematy postępowania, numerki, wykresy. Co z nich jak każdy jest inny? Trzeba to dopasować do swoich realiów (które też się zmieniają przecież). Nie mówiąc o wspomnianej technice, zwłaszcza w przypadkach awaryjnych, kiedy działa chyba bardziej pamięć mięśniowa (?) niż coś, co przeczytano w książce.

 

Co do wieku jeszcze: niedawno przeczytałem jakiegoś arta w którym autor twierdził (popierając się badaniami), że tracimy około 7% maks mocy na każdą dekadę życia, przy czym zdolność do trzymania X% tej mocy pozostaje podobna. To oczywiście założenia dla trenującego, wysportowanego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z niewiele większym od spoczynkowego ciężko jechać ale mieszcząc się w tlenie można już się nieco zmachać i budować podstawową wytrzymałość. Na bardzo amatorskie starty dla zabawy to wystarcza.

Np. w weekendy można robić dłuższe dystanse w ramach regeneracji lub ćwiczenia kondycji, a w tygodniu zająć się intensywniejszym treningiem, na który można przeznaczyć mniej czasu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
To, co wybrać (szosa czy mtb? chociaż piszesz potem o maratonach...), powinno być zależne od tego, co ci sprawia większą przyjemność i co chciałbyś robić.

Rower szosowy odpada. Może kiedyś się przekonam. Teoretycznie po asfalcie szybciej pojadę, ale muszę trzymać się asfaltu tudzież innej stabilnej nawierzchni. Rowerzyści szosowi skarżą się na ścieżki rowerowe z kostki i zjeżdżają na ulicę, łamiąc przepisy.

 

Długo zastanawiałem się między MTB a crossem. Wtedy jeździłem rekreacyjnie komunistycznym trekkingiem głównie po asfalcie i bruku, ale wypad do lasu to był koszmar. Ostatecznie wybór padł na rower crossowy. Nawet dobrze sobie radzi w terenie. Niestety ma wiele wad. Szybko gubi prędkość (nie jest to wina ciśnienia w oponach). Po przeglądzie zerowym jazda po lesie to koszmar - tak trzęsie. Widelec powietrzny 60 mm. Jest odblokowany, widać skok. To wygląda na sabotaż. Sporadycznie spada łańcuch.

 

Jeśli mam poważnie myśleć o zawodach MTB, muszę zainwestować w wysokiej klasy rower górski. Ostatecznie przed wypadem w trudniejszy teren można zmienić opony w crossie. Chętnie poznam wasze opinie. Póki co popracuję nad techniką i wezmę udział w łatwych wyścigach jak w poprzednim roku. Wciąż waham się odnośnie zakładania butów SPD do lasu, gdzie jest dużo piachu, zjazd po korzeniach i pełno podjazdów, w tym kilka wąskich objazdów w celu ominięcia piachu. Jeśli popełnię błąd, konsekwencje mogą być poważne.

 

Kiedy zakupiłem SPD, pojechałem na przejażdżkę. Nie umiałem się wpiąć i buty wskoczyły dopiero na krawężniku. Przejechałem 25 km bez wypinania, a po drodze kilka świateł, zmian stron (taka specyfika Green Velo) i skrzyżowań. Gleby nie było. Jednak wypad mógł się źle skończyć z innego powodu - o mało nie zgubiłem przedniego koła. Puściła klamka.

 

Analizuję wypady z kolegą. Nasze tempo oscyluje wokół 18 km/h. Kiedy jadę sam, osiągam większe prędkości, ale przez dłuższy czas nie jestem w stanie jechać 30 km/h. Kiedy wrzucę zapis do analizy, otrzymuję wykres piłokształtny. Średnia ok. 20 km/h, miejscami nawet 40 km/h, amplituda najczęściej w przedziale 15-40 km/h. To nie jest tempo ani styl na wyścig, dlatego muszę popracować.

 

Kiedyś wrzucę filmiki z tej imprezy, ale dziś skupmy się na treningu.

 

Nie mam praktyki treningowej ale zawsze słyszałem najpierw baza, potem interwały.

To zależy, co chcemy osiągnąć. Aby poprawić tempo i kondycję, ćwiczymy interwały. Krótkie, a wymagające treningi jak w książce. Tylko czy taki plan treningowy nadaje się na dystans? Czy będziemy w stanie przejechać 60 km w szybkim tempie, czy staniemy się szybkimi krótkodystansowcami? Na to pytanie aktualnie nie znam odpowiedzi. Przypuszczam, że nie i powinniśmy też ćwiczyć dystans.

 

Czytać można długo i przeciągle ale bez praktyki nic z tego nie będzie.

Zgadzam się, aczkolwiek trzeba poznać teorię. Książki nie zastąpią trenera, ale być może popełnialiśmy wiele błędów, może mamy złe nawyki i przynajmniej dowiemy się, jak prawidłowo jeździć i zachować się w określonych sytuacjach. Oczywiście to wszystko należy wyćwiczyć, bo w sytuacjach stresowych działa pamięć mięśniowa.

 

Np. w weekendy można robić dłuższe dystanse w ramach regeneracji lub ćwiczenia kondycji, a w tygodniu zająć się intensywniejszym treningiem, na który można przeznaczyć mniej czasu.

I to jest dla mnie optymalny plan. W weekendy jazda rekreacyjna, w tygodniu interwały i technika. Jeszcze przeczytam, co na ten temat pisze trener w swojej książce.

 

Poruszę jeszcze jeden temat - psy. Pełno ich na wsiach i zazwyczaj są mało groźne, natomiast w lasach czyhają całe watahy. Trzeba uciekać 50 km/h lub po nas. Spotkaliście się z taką sytuacją? Jakie macie sposoby?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hmm, jeżeli jadę z dziewczyną spacerowym tempem w okolicy ~25km/h, to moje tętno nie odbiega zbytnio od tętna, które mam stojąc i kontem plując na przyrodę przykładowo :)

 

Rzeczywiście, przepis o obowiązku korzystania z dróg rowerowych (zgodnych z naszym kierunkiem jazdy) bywa "nieco" absurdalny. Ciekawe, co jest bezpieczniejsze: poruszanie się szosówką ~50km/h pomiędzy rowerzystami jadącymi 15km/h i pieszymi (a jakże przecież) idącymi po ścieżce, czy pomiędzy samochodami jadącymi z nieco większą (przynajmniej teoretycznie :>) prędkością.

 

SPD vs platformy - jak się noga poślizgnie na pedale w złym momencie, to też konsekwencje mogą być poważne - i jedno i drugie rozwiązanie ma wady. Pewnie w cięższym terenie, albo na rowerze na którym się więcej skacze, SPD`ki będą jednak nienajlepsze.

 

Dystans? Ciało nie wie, co to dystans. Możesz mdleć w rowie po przejechaniu 700 metrów, możesz strzelić 150km z uśmiechem na ustach (i zdrętwiałą pupką, ale cicho).

 

Miałem fuksa może, ale w życiu tylko raz miałem problem z goniącym psem - i to nie w Polsce, a w Hiszpanii - duży pies się zerwał właścicielce (?) i zaczął gonić moją dziewczynę. Niestety, było to na lekkim podjeździe, przez co samochody z naprzeciwka (wjeżdżające na górkę) by nie widziały do ostatniej chwili, że dziewczyna walcząc z psem zjechała na przeciwległy pas ruchu. Na szczęście pies zrezygnował a samochód żaden w tym momencie nie jechał. Sposoby? A co, poza omijaniem miejsc, w których grasują, możesz zrobić? Co najwyżej zgłosić do jakiegoś leśniczego, czy coś w tym rodzaju...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Po przeglądzie zerowym jazda po lesie to koszmar - tak trzęsie. Widelec powietrzny 60 mm. Jest odblokowany, widać skok.

Mogli dopompować i nie pasuje pod twoją wagę. Ewentualnie coś sknocili ze smarowaniem goleni (o ile w ogóle rozbierali amortyzator). Tak czy inaczej nie spodziewałbym się cudów w tej klasie sprzętu.

Co tam masz wstawione RST Vogue? Blokada na goleni, czy z manetką?

 

Jeśli mam poważnie myśleć o zawodach MTB, muszę zainwestować w wysokiej klasy rower górski. Ostatecznie przed wypadem w trudniejszy teren można zmienić opony w crossie. Chętnie poznam wasze opinie.

Generalnie przy poważnym podejściu do ścigania się trzeba trochę kasy w sprzęt włożyć, żeby wytrzymywał katowanie, a zarazem nie ważył tony.

Trochę na crossie (z uginaczem, nie amortyzatorem) się ścigałem w lokalnych XC (trójmiejskie lasy, czyli błoto, piach i korzenie) i po przesiadce na 29er-a główna różnica jest na zjazdach. Po prostu mniej człowieka telepie (działający amortyzator, grube opony), rower na szerokich oponach jest stabilniejszy i można jechać szybciej. Rower zwrotniejszy, na podjazdach wydaje mi się mniej stabilny ale to już szczegóły poszczególnych geometrii i między dwoma XC może być większa różnica niż do crossa.

 

Czy dzięki zmianie byłem szybszy i mam lepsze wyniki? Pierwsze nie wiem bo nigdy nie mierzyłem porządnie i nie porównywałem. Drugie zdecydowanie nie ale głównym czynnikiem na pewno nie był rower, a po prostu zgnuśnienie (niestety ale trzeba było pójść do roboty ;) ) mimo zwiększenia dystansu rocznego.

 

Jeżeli chodzi o szlifowanie opanowania roweru, to imo cross da lepszą szkołę, jest bardziej wymagający w trudnym terenie - po prostu cienkie opony tak dobrze nie trzymają i częściej koła myszkują, zagrzebują się w piachu ale w błocie (nie każdym) mogą się lepiej sprawować, bo dadzą radę dogrzebać się do dna zamiast pływać po wierzchu. Trzeba bardziej uważać jak się wybiera drogę, żeby ominąć większe korzenie czy kamienie, a MTB potrafi rozleniwić jak pewnych przeszkód nawet się nie poczuje ;)

 

Wciąż waham się odnośnie zakładania butów SPD do lasu, gdzie jest dużo piachu, zjazd po korzeniach i pełno podjazdów, w tym kilka wąskich objazdów w celu ominięcia piachu. Jeśli popełnię błąd, konsekwencje mogą być poważne.

Praktyka i stopniowe dokręcanie siły trzymania buta. Przy przesiadce z platform na zatrzaski i tak jest pół biedy, bo odruch jest mniej więcej zgodny z kierunkiem wypięcia. Ja przesiadałem się z nosków, gdzie nogę wyjmuje się do tyłu, więc początki miałem trudne. Na tyle ciężko było, że zmieniłem bloki na wielokierunkowe, żeby było łatwiej się wypiąć (praktycznie wystarczy solidnie szarpnąć, a nie tylko w jednej płaszczyźnie przekręcić stopę).

Bariera psychiczna jest ale do przezwyciężenia praktyką. Po jakimś czasie wypięcie jest automatyczne.

 

Ryzyko upadku przy jeździe w terenie jest zawsze, są sytuacje gdzie faktycznie można się wyratować podpierając nogą, są też takie że skulić się nie ma czasu i lecisz jak kłoda. To część tego sportu i z kontuzjami trzeba się liczyć. Na ile zatrzaski są elementem ryzyka bardzo trudno szacować, w iluś przypadkach przeszkodzą czy nawet będą przyczyną kontuzji, w innych pomogą bo noga się nie ześliźnie lub zmobilizujemy się do wyjścia z trudnej sytuacji zamiast odpuścić.

 

Analizuję wypady z kolegą. Nasze tempo oscyluje wokół 18 km/h. Kiedy jadę sam, osiągam większe prędkości, ale przez dłuższy czas nie jestem w stanie jechać 30 km/h. Kiedy wrzucę zapis do analizy, otrzymuję wykres piłokształtny. Średnia ok. 20 km/h, miejscami nawet 40 km/h, amplituda najczęściej w przedziale 15-40 km/h. To nie jest tempo ani styl na wyścig, dlatego muszę popracować.

Płaski wykres prędkości, to można zrobić na płaskim terenie bez skrzyżowań jadąc ze średnio intensywnym wysiłkiem. Przy jeździe w terenie zapomnij o jakimś sensownym wyglądzie wykresu. Zakładając równość drogi, to na typowym XC będziesz miał na podjeździe 15km/h, a za chwilę na zjeździe 50km/h, po czym hamowanie przed ostrym skrętem i znowu pod górę. Jedyne co można z niego czasem wyczytać to trend na okrążeniach, a i tak ciężko bo raz przejedziesz płynnie, innym razem ktoś cię przytrzyma lub warunki się zmieniły.

Bardziej z sensem jest analiza danego odcinka i też nie po prędkości chwilowej, a średniej.

 

Poruszę jeszcze jeden temat - psy. Pełno ich na wsiach i zazwyczaj są mało groźne, natomiast w lasach czyhają całe watahy. Trzeba uciekać 50 km/h lub po nas. Spotkaliście się z taką sytuacją? Jakie macie sposoby?

Pojedyncze burki się zdarzają ale tam gdzie jeżdżę z watahami nie miałem do czynienia.

Można wyposażyć się w gaz lub straszak akustyczny (ultradźwiękowy) ale ciężko mi określić na ile to będzie skuteczne na stado.

 

Dystans? Ciało nie wie, co to dystans. Możesz mdleć w rowie po przejechaniu 700 metrów, możesz strzelić 150km z uśmiechem na ustach (i zdrętwiałą pupką, ale cicho).

Dystans nie ale czas wysiłku zdecydowanie tak. Zupełnie inaczej się czuje zdychanie na górce i szczycie, a inaczej pod koniec jazdy (np. po 7 godzinach). Po pierwszym pozbierasz się po 5, 10, 15 minutach, po drugim możesz potrzebować kilku dni na regeneracje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Co tam masz wstawione RST Vogue? Blokada na goleni, czy z manetką?

RST Vogue Air (60 mm) powietrzny, blokada skoku na goleni.

 

Jeśli to coś ułatwi, aktualnie mam 2 rowery:

1) Author Codex 2015

2) Bottecchia 107

 

W tym roku postawię na technikę, zwiększenie kondycji i dystans. Dłuższe wycieczki w weekend, interwały w tygodniu. Jeszcze to przemyślę po przeczytaniu książek. Rower crossowy (1) to mój podstawowy, natomiast rower (2) to prezent. Oba są w różnych miastach. Jednym będę jeździł w tygodniu, drugim w weekendy. Przygotuję się do majowego wyścigu XC.

 

Edytowano: W zimie co tydzień chodzimy na lodowisko. Na pewno pomaga utrzymać kondycję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
' date='19 Styczeń 2017 - 16:02' timestamp='1484841750' post='14480801']

Dystans nie ale czas wysiłku zdecydowanie tak. Zupełnie inaczej się czuje zdychanie na górce i szczycie, a inaczej pod koniec jazdy (np. po 7 godzinach). Po pierwszym pozbierasz się po 5, 10, 15 minutach, po drugim możesz potrzebować kilku dni na regeneracje.

Ale o tym właśnie pisałem: ciało rozpoznaje jedynie czas trwania wysiłku i jego intensywność.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W pobliżu jest klub fitness. Prowadzą zajęcia. Co o tym myślicie? Rowerkom stacjonarnym daleko do prawdziwych rowerów, bieżnia może pomóc, a siłownia to potężne narzędzie wymagające podstawowej wiedzy. Inaczej sobie zaszkodzimy.

 

Wychodzi na to, że trzeba wrócić na basen. Ostatnio przyoszczędzili na temperaturze wody i zachorowałem. Basen z ciepłą wodą jest w remoncie. Trzeba obczaić inne. Do tego raz w tygodniu dojdzie lodowisko, ale to raczej w celach rekreacyjnych niż wydajnościowych. Intensywny trening na rowerze zacznę początkiem marca lub końcem lutego.

 

Znalazłem to: http://mathmed.blox.pl/2011/02/Cz-2-Bieganie-i-rower-Czy-plywanie-pomaga.html

 

Ten sam bloger krytykował SPD.

 

A może trzeba wsiąść w zimie na rower? Na słabo odśnieżonych ścieżkach rowerowych nie obejdzie się bez gleb.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Krytyka SPD? Jeżeli ogólnie na nie, to heheszki.

Nie obraź się, ale mam wrażenie że zamiast zacząć jeździć rowerem, to wchodzisz w kolejne warstwy analiz, wzorów na coś, fizykę, chemię, biomechanikę i to zanim tak naprawdę zacząłeś.

Chcesz sprawnie jeździć rowerem, czy być w stanie długo opowiadać na imprezach o biochemicznych aspektach jazdy na rowerze?

Gleby? Nawet profesjonaliści, z mistrzowską techniką, refleksem i doświadczeniem ich nie unikają do końca, mimo że każda może potencjalnie zniszczyć ich karierę i zabrać im źródło dochodu.

Jedyna metoda na nauczenie się minimalizowania ilości upadków to praktyka, zwłaszcza w cięższych warunkach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Krytyka SPD raczej w kontekście, że nie ma większego wpływu na osiągi pod względem biomechaniki. Ciągnięcie za pedał odrywa uwagę od naciskania, do tego przy dłuższym używaniu negatywnie wpływa na siłę nogi i może powodować kontuzje.

 

IMO za dużo pseudonaukowego blablania i wciskania gdzie się da 30% placebo ;)

Jakieś racje się kryją za tym co pisze ale nie zdobył u mnie wiarygodności, chyba głównie przez tekst o braku wiary w fizjoterapię (student medycyny w 2011).

 

Wychodzi na to, że trzeba wrócić na basen. Ostatnio przyoszczędzili na temperaturze wody i zachorowałem.

Jeżeli chodzi o wodę w basenie, to ciężko mi to sobie wyobrazić jako przyczynę zachorowania. Musiałbyś chyba stać bez ruchu, żeby w wodzie o temp w okolicach 20C się wychłodzić. Owszem nieprzyjemnie się do takiej wchodzi ale trochę ruchu i robi się za ciepło (stare doświadczenia z basenu w liceum, gdzie bywało 21C i woda wydawała się lodowata, jak czasami dali 25C to wchodziło się ok ale łatwo było się zgrzać).

Gorzej wyjść wilgotnym z basenu na zimno, nie raz na jesieni się załatwiłem na rowerze przez zbyt ciepłe ubranie i przepocenie. Poza tym trzeba się hartować :cool:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Siedzę w pracy to aż sobie zajrzałem, co tam ten kolo wypłodził n/t pedałów zatrzaskowych.

Megaheheszki.

Okazało się, że

- nigdy nie jeździł w pedałach zatrzaskowych. No tak...

- zrobił "test" polegający na przejechaniu się na platformach i w noskach. Naukowe podejście, nie ma co.

- wymyślił sobie jakieś procenty. Bardzo naukowo.

- założył że pedały zatrzaskowe służą kolarzom do katowania nóg podciąganiem pedałów nogami. Niesamowite...

Ot bloger, Internet wszystko przyjmie na klatę ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Napiszę kilka słów o książce. Na początku wydaje się, że skupia się na aspektach psychologicznych i ma motywować, ale wcale tak nie jest. W dalszych rozdziałach autor definiuje pojęcia używane w treningu (objętość, intensywność, strefy, progi i znacznie więcej). Wyjaśnia, jak trenować, aby osiągnąć najlepsze wyniki. Te wszystkie pojęcia są wyjaśnione w Internecie nawet lepiej, ale żeby w pełni je zrozumieć, trzeba znać podstawy biologii. Przeczytałem dopiero początek (czytam w drodze do pracy). Nawet mnie wciąga.

 

Według autora początkujący powinien jeździć często na długie przejażdżki, ale intensywnie wcale nie oznacza szybko. Zgadzacie się? Czyli krótkie intensywne treningi dla zaawansowanych. A gdzie tu czas na interwały? Może dowiem się w dalszych rozdziałach.

 

Czytam przykładowy plan dnia i nie wierzę. Jest tak oderwany od rzeczywistości. Rano trening, prysznic, śniadanie i praca, a gdzie dojazd do pracy? W trakcie pracy 2 posiłki i drzemka. Po pracy drugi trening. Sztywny plan dnia u nas się nie zda egzaminu. Autor twierdzi, że powinniśmy słuchać swojego organizmu. Jeśli czujemy się zmęczeni poprzednią jazdą, to kolejną zaplanujmy na następny dzień. Jeśli się przetrenujemy, będziemy regenerować mięśnie (jeśli dobrze pamiętam) nawet 2 tygodnie. Oczywiste oczywistości.

 

Jeśli chodzi o spadek kondycji, 2 tygodnie bez treningu to duża strata. Zatem nie pomyliłem się. Kto nie jeździ w zimie, musi na wiosnę zbudować formę od nowa. Czym zastąpić rower? Wg autora nie da się. Bieganiem (tudzież podobnymi dyscyplinami) utrzymamy wydolność, serce, ale nie mięśnie odpowiedzialne za jazdę na rowerze (o tym, jakie mięśnie pracują, też jest w książce).

 

Zatem plan na zimę to zdobywanie wiedzy i przygotowanie do sezonu:

- skończyć „Biblię”

- przeczytać książkę o technice

- stroje rowerowe na każdą porę roku i niezbędne akcesoria

- utrzymanie kondycji basenem/lodowiskiem/biegiem/czymkolwiek

- do rozważenia zakup porządnych pedałów SPD

- jazdę w zimie odpuszczę - chodniki i ścieżki tak odśnieżone, że nawet biegać strach

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A co to znaczy szybko?

Czy 20km/h to szybko?

Po dobrej drodze raczej nie ale po leśnych ścieżkach to już można mieć śmierć w oczach, a na podjeździe nie dać rady tak szybko ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No to co w rozumieniu autora oznacza "szybko" i "intensywnie"?

 

Być może autor po prostu proponuje, żeby początkujący nie skupiał się na wyciskaniu rekordów życiowych na początku, tylko uczył się jeździć bezpiecznie, płynnie, zaznajamiał co się dzieje z rowerem na mokrym, przy zbyt dużej prędkości na zakręcie, itd. Nie wiadomo. To już pytania do autora.

 

Nie widzę problemu w planie dnia autora. No, może poza drzemką w pracy :E

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
A co to znaczy szybko?

Czy 20 km/h to szybko?

Na wyścigu to stanowczo za mało. Zobacz, jak wygląda przykładowy wyścig XC. Tam się nie jedzie na wycieczkę. Tam się zasuwa nawet 45 km/h leśnymi ścieżkami.

 

https://www.youtube.com/watch?v=gtf1UHN0hxA

 

No to co w rozumieniu autora oznacza "szybko" i "intensywnie"?
Intensywność to subiektywne odczucie wysiłku w skali Borga. Czy trening był intensywny, trzeba samemu ocenić. W książce jest dużo pojęć, definicji, tabelek, wykresów, ankiet, a więc nie da się czytać jej szybko podczas dojazdu do pracy. Niektóre rozdziały trzeba przeczytać kilka razy, notować cenne informacje, odpowiadać na zadane przez autora pytania i wkuć pojęcia, aby zrozumieć, o czym mowa w kolejnych akapitach. Książka pomoże lepiej zorganizować trening i zrozumieć zachodzące procesy, ale teoria nie zastąpi praktyki.

 

Przemyślałem sobie temat. Nie ma możliwości przygotować się do majowego wyścigu nawet kondycyjnie. Zostały 3 miesiące, zima się przedłuża i wg aktualnych prognoz nie odpuści nawet w marcu. Pchanie się na wyścig XC/MTB rowerem crossowym to rosyjska ruletka. Kolejna kwestia to częstotliwość ćwiczeń. Wyścig w innym mieście, można w sobotę przejechać się pociągiem i poćwiczyć, aczkolwiek nie da się codziennie. W lecie będą inne łatwe wyścigi, zatem nie odpuszczam przygotowań. Tu jednak muszę postawić sobie pytanie, czy chcę być rowerzystą rekreacyjnym, czy celuję wyżej. Po wyborze pierwszej opcji nie trzeba za wiele - jeździmy na wycieczki, tempo 20 km/h, a na ewentualnych wyścigach „masówkach” wybieramy trasę rodzinną. Opcja nr 2 to większe wymagania i wydatki. Jeśli mam poważnie myśleć o XC/MTB, zakup roweru MTB z wyższej półki jest koniecznością. Nie musi to być rower za 25000. Na początek aluminium wystarczy. Ważne są pozostałe komponenty. Ale to na przyszłość. Ten rok zweryfikuje moje możliwości. Kolejna kwestia to motywacja. Jest większa, jeśli jest z kim jeździć. Kiedyś chodziłem na basen nawet kilka razy w tygodniu. W liceum sam, na studiach ze znajomymi, obecnie znów nie mam z kim chodzić, ale po kilku latach stagnacji ogień zgasł. Każda sesja wygląda tak samo, nie odczuwam już przyjemności. Może zabrakło trenera, kto wskazałby dalszą drogę, wskazał błędy, nauczył nowych stylów. Podobnie jest z jazdą na rowerze. Jeżdżę ze znajomym rekreacyjnie, ale kiedy docisnę mu śrubę, postawi opór. Ale nawet autor „Biblii” zaleca samotne jazdy. Wszak to ma być trening, a nie wypad na piwo. A w kwestii przygotowań do wyścigów trener by bardzo pomógł. Problem tylko znaleźć takiego. Tyle filozofii. Czas na konkrety.

 

Jakie sklepy z odzieżą rowerową na wiosnę/zimę polecacie? Warunek konieczny - musi być lekka (np. ciężkie softshelle odpadają), musi chronić przed chłodem i zapewniać odprowadzanie potu.

 

Co do planu treningowego - „Biblia” początkującym zaleca długie przejażdżki. Zastanawiam się, czy nie olać tej zasady i po prostu ćwiczyć interwały, aby przygotować się lepiej do pierwszego wyścigu - w zimie na basenie, potem na rowerze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

21km/h to średnia okrążenia jechanego siłowo przez mistrzynię świata na mistrzostwach świata w CX :)

Prędkość to zmienna drugoplanowa. Czasami 50km/h to cienizna, czasami 15km/h to jakiś medal.

 

Myślę że idziesz w spiralę naukowo-technicznego podejścia do czegoś, co jest oparte zdecydowanie na wiedzy i umiejętnościach praktycznych.

Żadna tabelka nie pomoże przejechać śliskiego podjazdu z kamolami. Wykres nie pokaże co zrobić przy awaryjnym hamowaniu.

 

Nie mówiąc już o tym, że żeby miało to jakakolwiek wartość, musisz mieć odniesienie do konkretnych swoich możliwości. Na początku nie wiesz jakie one są.

Nie wyznaczysz żadnego trendu na podstawie np.3 przejazdów, zaś ewentualne trendy nie będą stabilne (wykres mocy dzisiaj będzie zupełnie inny po miesiącu ostrego treningu).

Do analizy musisz mieć bazę wiarygodnych danych. Jeszcze dłuuugo jej nie zbudujesz.

 

Po prostu dużo jeźdź. Ucz się w praktyce, obserwuj swoje ciało, znajdź swoje praktyczne ograniczenia...no i ciesz się tym wszystkim.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale ta trasa z filmu, to jest skala trudności rodzinnej wycieczki :E

Jeżeli nic nie zostało pominięte w filmie, to jest płasko i równo. Wygląda jakby z blatu szło pociągnąć całą trasę, ba do zrobienia na szosie (jak opony wytrzymają ;) ).

 

IMO rower spokojnie wytrzyma, zmieniłbym jednak opony na agresywniejszy bieżnik i ewentualnie szersze (nie wiem ile masz zapasu).

 

Przed pierwszym startem chyba zawsze są wątpliwości. To że czołówka na zjazdach osiąga 40, 50, 60... nie znaczy, że trzeba tak samo szybko jechać jak się nie czuje na siłach, nie ufa sprzętowi lub ma problemy z opanowaniem go. Poza tym na zjazdach wyścigu nie wygrasz, a możesz przegrać.

Owszem corss ze względu na opony (głównie opony) i amortyzator jest delikatniejszy ale bez przesady. To pierwszy rok startów więc nie ma sensu się spinać, a trzeba się uczyć siebie, roweru, zachowania w tłumie, więc i tak nie będziesz miał kondycji i techniki do walki o czołówkę, więc nie ma sensu niepotrzebnie ryzykować. Inna sprawa, że jak atmosfera się udziela, to człowiek jest zdolny na trochę więcej niż normalnie, łatwiej przełamać bariery.

 

http://rowery.pomorze.pl/www/2008/06/mtb-bike-tour-gdansk-relacja-z-drugiej-edycji/

Potem poszukam jakichś fotek roweru i trasy, żeby było co porównać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A kto szuka wrażeń, musi jechać na trudniejszy maraton. Oglądałem niedawno u szajbajka zapis z takiego wyścigu. To już był hardkor. Na moim etapie celuję w łatwe wyścigi. Na szosie raczej ciężko będzie pokonać taki teren - jak widać na filmie, jest dużo piachu, są podjazdy, a nawet zjazd po korzeniach. Tak więc trzeba też ćwiczyć technikę. Mam wątpliwości co do zakładania butów zatrzaskowych na taki teren. Oczywiście to nie problem, kto umie się wypiąć błyskawicznie w sytuacji awaryjnej, ale to lata praktyki. Stąd pytanie do forumowiczów o 2 kwestie - jazda rowerem crossowym po takim terenie i SPD.

Tak jak wspomniałem, najważniejsza jest praktyka, ale poznanie teorii pozwoli lepiej ułożyć trening. Oczywiście nie należy uznawać twierdzeń podanych w książce za prawdę objawioną. Sądząc po wstępie, autor napisał ją lata temu, bo kto jeszcze korzysta z faksu? ;) Nie należy też pomijać aspektów zdrowotnych. Sam nie wiem, na ile mogę sobie pozwolić, gdzie są granice i o ile mogę je zwiększyć. Oczywiście to można zbadać (u lekarza i samemu).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

MS9Ilce_Xusol-zVjpsU4l7B9liLBUUiX-hJ4ZPzwFxQroKJXkOU-s6wYHxLWJwyaho4C6EfOqAssQ=w2560-h1440-no-tmp.jpg

Powiedziałbym że rower dwie klasy niżej niż twój.

 

Dobrych zdjęć trasy nie mam, ale może trochę na filmach widać:

(podjazd to ma być podjazd, a nie zmarszczka)

 

W piachu na cienkich oponach łatwo się zagrzebać ale z tego co widzę większość idzie objechać bokiem po twardym. Dobór ciśnienia i szersze opony pomogą (między 38mm ze zdjęcia, a SmartSam 1,75" była spora różnica).

SPD kwestia jak się czujesz na siłach, myślę że przez kilka miesięcy można podgonić odruchy i nie będzie problemu. Jak się boisz, to bierz platformy. Główny problem to pewnie będzie piach i tłum.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rower klasyk, ja zawsze zdejmowałem jednak osłonę z blatu korby :P

Na filmikach ciężko pokazać nachylenie. Łojesu, ile tam narzekania i "dobrych rad wujka Staszka stojącego na poboczu" :E

Sam nie wiem, na ile mogę sobie pozwolić, gdzie są granice i o ile mogę je zwiększyć. Oczywiście to można zbadać (u lekarza i samemu).

Lekarz? Wsiadasz na rower i jedziesz pod górę aż masz dość.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

  • Tematy

  • Odpowiedzi

    • pewnie że wole niestety kosmici w komputroniku tylko pracują a na to nie mam wpływu tak jak i na to że zasilacz 1600 w jest niedostępny więc bedzie musiał wystarczyć 1300 w tak dokładnie wydaje po to 26 tys by "chapnąć" 2600 i kupic najtańszy tv 55 cali cholera trafił mi sie myśliciel i wizjoner a jak pomógł swoim mądrym postem cholera od teraz moje życie sie zmieni
    • @up Skill to w moim przypadku za dużo powiedziane. RL1 to w dużym stopniu przedsięwzięcie strategiczno-logistyczne, a nie tylko poznawanie movesetu przeciwników. Kluczem do walki z Malenią było ogarnięcie właściwego buildu i taktyki, bo jak chciałem po prostu wszystko wydodge'ować, to miałem poważne problemy z przejściem nawet pierwszej fazy. Dla zainteresowanych:
    • Chce pan tanio i szybko? To ma pan tanio, szybko i ekologicznie   To wyżej to taka robota na boku bo zmieniałem ram z 16 GB na 32 GB i eksmitowałem 5800x3d i na powrót dałem 5700G. Koszt zmiany ramu to jakieś 70 - 80 złotych o ile poprzednie g.skille pójdą za 120  - 130 zł. Tak, te klevvy kupiłem nówki za 101 zł za komplet  Fajnie, że mają czujnik temperatury.   
    • Pewny jesteś nazwy płyty? Według Google to MSI. Co do pytania to raczej nie warto bo praktycznie nic to nie zmieni. Chyba, że o ile dobrze rozumiem, to pamięci z i5 działają na 2666 MHz a z i7 oraz i9 na 2933 MHz. Wtedy za około 200 zł dojdą 4 wątki, trochę szybszy zegar i szybciej działające pamięci.  https://allegro.pl/oferta/procesor-intel-core-i7-10700f-2-90ghz-lga1200-15372094649?utm_medium=afiliacja&utm_source=ctr_2&utm_campaign=a87648d1-a282-4a5a-bbdf-1f1e1cd28cc4&utm_content=4ac103486af9#  
    • kupiłem se kołpaki (ze wzgledow praktycznych - psy mi sikaja na tarcze) i tak, wiem ze bieda, ale oryginały były w tej samej cenie a te mi sie podobaja bardziej - i TAK, wiem ze jestem w mniejszosci bo wiekszosci sie nie podobaja
  • Aktywni użytkownicy

×
×
  • Dodaj nową pozycję...