Skocz do zawartości

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

daerragh

Wyciek dokumentów ukazuje, że firmy tworzą AI, które będzie na bieżąco modyfikowało grę, aby zwiększyć dochody z mikropłatności

Rekomendowane odpowiedzi

Ok. Nie używajmy analogii. Wiele krajów ma opracowanych planów masowej eksterminacji innych krajów. Ba, byłem w wojsku (ochotnik! :P) i uczestniczyłem w procesie przenoszenia instrukcji NATO na warunki i język polski - instrukcji dotyczących wojny nuklearnej na terenie Europy Środkowej. Uwierz mi na słowo, na pewno byłyby kontrowersyjne dla wielu.

 

Co do pomysłów, idei, prezentacji przyszłych rozwiązań: tego jest mnóstwo. Ludzie na świecie rozmyślają nad różnymi pomysłami, także bardzo, bardzo kontrowersyjnymi.

 

Zią, nie uciekaj w analogie, przypuszczenia, interpretacje, wymysły. Albo coś jest, albo czegoś nie ma.

 

Moje zdanie jest takie: poczytałeś jakiegoś click-baita i spanikowałeś, a teraz bronisz swojego uczucia. Już, już mają sparszywić najlepszą czynność pod słońcem, czyli gierkowanie bo ktoś opublikował parę slajdów?

Jeszcze nie. Do tego nie wiadomo, czy prezentacja pomysłu przejdzie w fazę prototypowania, a potem w fazę produkcji. Nie wiadomo co się uda wdrożyć. Wiadomo jedynie, że koncerny chcą więcej zysków, produkcja kosztuje więcej, akcjonariusze chcą więcej. Wszyscy chcą więcej. Jakoś trzeba ich oczekiwania nakarmić.

 

Miałbyś rację, jeśli rzeczywiśćie dokument traktowałby tylko o jakichś pomysłach. Jednak po przeczytaniu dokumentów stwierdzam, że system jest już w jakimś stopniu gotowy. Czym innym jest planowanie strategii na wypadek wojny a czym innym testowanie produktu wycelowanego w konsumentów. Chodzi o to, że to nie jest niesprawdzony pomysł. To jest ewolucja mikrotranzakcji, które wiemy, że działaja i przynoszą krocie. Oni po prostu rozbudowują ten pomysł w oparciu o nowe, dużo bardziej zaawansowane techniki i dane. To jest wersja v2 mikrotranzakcji. Dziwne by było, gdyby tego nie tworzyli, bo v1 sprawdza się znakomicie.

 

Zaczyna działać od maja. Nawet tego nie sprawdziłeś...

 

Chce ci się zrobić krótkie TL;DR z tego?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

:rotfl:

 

Nie masz pojęcia o czym piszesz. Absolutnie żadnego.

Wiesz, że UE niedawno przyjęła przepisy dotyczące właśnie takiego przetwarzania danych osobowych i profilowania?

 

Oczywiście, że nie wiesz. Nie masz pojęcia o co chodzi.

 

Rozumiem że mówisz o GDPR. I zastanawiam się jakie jest Twoje nastawienie. Analizowałem podejścia wielu firm do tego tematu i jeszcze nie nigdy nie widziałem tylu interpretacji jednego dokumentu. Ale prawda jest niestety taka, że informacje płynące z EU na temat GDPR są bardzo chaotyczne i zmieniały się w czasie (nawet w grudniu 2017 - czyli pół roku przed wprowadzeniem). Przez prawie rok nikt nie raczył precyzyjnie wyjaśnic co to znaczy "personal data".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość Gordon Lameman

Rozumiem że mówisz o GDPR. I zastanawiam się jakie jest Twoje nastawienie. Analizowałem podejścia wielu firm do tego tematu i jeszcze nie nigdy nie widziałem tylu interpretacji jednego dokumentu. Ale prawda jest niestety taka, że informacje płynące z EU na temat GDPR są bardzo chaotyczne i zmieniały się w czasie (nawet w grudniu 2017 - czyli pół roku przed wprowadzeniem). Przez prawie rok nikt nie raczył precyzyjnie wyjaśnic co to znaczy "personal data".

O to chodzi w tym akcie prawnym.

Rzeczywistość się dziś szybko zmienia.

Dzięki syntetycznej definicji danych osobowych można będzie łatwo reagować na zmiany. Dziś np. daną osobową jest Ator, bo można go zidentyfikować, ale już twój nick daną osobową nie jest.

 

Wytyczne grupy roboczej art. 29 są bardzo cennymi wskazówkami, ja teraz ciągle robię z tego szkolenia i audyty. Dla prawników gdpr to prezent od św. Mikołaja :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dla prawników gdpr to prezent od św. Mikołaja :P

 

Niestety to prawda. Ja nie jestem prawnikiem tylko Architektem Danych. Co czyni GDPR moim największym koszmarem :/

 

O to chodzi w tym akcie prawnym. Rzeczywistość się dziś szybko zmienia.

Dzięki syntetycznej definicji danych osobowych można będzie łatwo reagować na zmiany. Dziś np. daną osobową jest Ator, bo można go zidentyfikować, ale już twój nick daną osobową nie jest.

 

Moim największym problemem z GDPR jest to, że napisany został przez prawników nie mających pojęcia o IT. Celowany był w googla i inne facebooki (co popieram), ale rykoszetem obrywają inne duże firmy posiadające tysiące systemów i dla których koszt implementacji jest kosmiczny, a zysk dla statystycznego obywatela - żaden.

 

 

Zresztą GDPR jest przecież "zastępnikiem" poprzedniej dyrektywy (nie tak mocnej), która teoretycznie miała chronić dane osobowe. Ale jak to dzisiaj wygląda w internecie to chyba wszyscy wiemy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

widzę, że ktoś tu ma jakąś straszną spinę w temacie "AI będzie mnie do mikropłatności namawialo" więc mam pytanie: zaloguje ci się na konto i przelew też samo robi ?

a może przyjedzie ci do domu i cię zmuszać będzie ?

a ktoś cię zmusza do grania w grę która używa tego systemu ?

no litości lol2.gif

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miałbyś rację, jeśli rzeczywiśćie dokument traktowałby tylko o jakichś pomysłach. Jednak po przeczytaniu dokumentów stwierdzam, że system jest już w jakimś stopniu gotowy. Czym innym jest planowanie strategii na wypadek wojny a czym innym testowanie produktu wycelowanego w konsumentów. Chodzi o to, że to nie jest niesprawdzony pomysł. To jest ewolucja mikrotranzakcji, które wiemy, że działaja i przynoszą krocie. Oni po prostu rozbudowują ten pomysł w oparciu o nowe, dużo bardziej zaawansowane techniki i dane. To jest wersja v2 mikrotranzakcji. Dziwne by było, gdyby tego nie tworzyli, bo v1 sprawdza się znakomicie.

Stwierdzasz?

W jakimś stopniu?

Testowanie produktu? Jakiego produktu? Co kontretnie?

 

To jest bardzo fajny pomysł i chcę go po prostu podeprzeć finansowo. Dlatego potrzebuję żebyś mi podał namiary na ten produkt.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To jest bardzo fajny pomysł i chcę go po prostu podeprzeć finansowo. Dlatego potrzebuję żebyś mi podał namiary na ten produkt.

 

Nie przeczytałeś ale już masz wyrobioną opinię. Dane personalne zostały z dokumentów usnięte przed publikacją.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Póki to istnieje w grach to można się śmiać, bo to nie produkt pierwszej potrzeby. Gorzej, że to będzie wchodzić do innych dziedzin. Już teraz jest np. w biletach lotniczych, ale jak np. przy zapisach do lekarza jakiś system będzie oceniał jak bardzo jesteś zdesperowany i ile możesz wydać to będzie mniej śmieszne. Ciekawe czy w którymś momencie nie wkroczy państwo z ustawą regulującą takie praktyki. W pewnym sensie w przypadku sklepów stacjonarnych już nas chroni, bo ceny muszą być publicznie wywieszone, ale te z zastanawiam się czy nie będzie się tego obchodzić jakimiś rabatami itp.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ale jak np. przy zapisach do lekarza jakiś system będzie oceniał jak bardzo jesteś zdesperowany i ile możesz wydać to będzie mniej śmieszne.

ekhm: ja chciałem tylko zauważyć, że w polsce ten system już działa i nazywa się "nie będę czekał na wizytę 4 lata, idę prywatnie" :E

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Istnieje jeszcze coś takiego, jak regulacja wolnym rynkiem. Myślę też, że taki "czysty, drapieżny kapitalizm ekonomiczny XXI" (czy jak to nazwać) będzie miał wielkie problemy z popularyzacją w każdym aspekcie życia.

Nie oznacza to że manipulacji się nie próbuje, jedynie że manipulacja wchodzi opornie.

Nie przeczytałeś ale już masz wyrobioną opinię. Dane personalne zostały z dokumentów usnięte przed publikacją.

Skąd wiesz, że nie przeczytałem?

Wydajesz się pewien swojego więc proszę jeszcze raz o podanie informacji: jak się nazywa ten produkt, kto go wyprodukował, w jakich grach i na kim to było testowane. Odpowiedzi powinny być łatwe, przecież jesteś pewien swojego ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość Gordon Lameman

Póki to istnieje w grach to można się śmiać, bo to nie produkt pierwszej potrzeby. Gorzej, że to będzie wchodzić do innych dziedzin. Już teraz jest np. w biletach lotniczych, ale jak np. przy zapisach do lekarza jakiś system będzie oceniał jak bardzo jesteś zdesperowany i ile możesz wydać to będzie mniej śmieszne. Ciekawe czy w którymś momencie nie wkroczy państwo z ustawą regulującą takie praktyki. W pewnym sensie w przypadku sklepów stacjonarnych już nas chroni, bo ceny muszą być publicznie wywieszone, ale te z zastanawiam się czy nie będzie się tego obchodzić jakimiś rabatami itp.

Art. 21 I 22 RODO / GDPR

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Proponuję obudzić się ze snu analogowego i uświadomić sobie, że żyjemy w świecie cyfrowym. SI robi profile klientów i dostosowuje reklamy już od wielu lat. Pewnie nie znajdę źródła ale kiedyś w stanach była sprawa, że sklep zaczął przysyłać reklamówki produktów dla ciężarnych, niemowlaków itp. Matka oburzona jak to tak, przecież córka na pewno nie jest w ciąży - tyle że profil trafił idealnie, bo córeczka jednak była.

 

Głównymi graczami SI na świecie są Amazon i Google, chyba nie trzeba tłumaczyć dlaczego. EA (czy każdy inny wydawca) przy nich to raczkujący dzieciak bez znaczenia - nie ten budżet, nie ten zasięg.

 

W aptece w oparciu o twoje prawdziwe dane zaczerpnięte ze wszelkich możliwych źródeł np. będą namawiać cię na dodatkowy zakup jakiejś kompletnie nie działającej maści lub bezużytecznych suplementów diety.

I bez tej wiedzy o kliencie próbują wciskać. Czy z SI czy bez jak ktoś ma tendencje do kupowania niepotrzebnych rzeczy, to będzie kupował. Jak ktoś umie odmówić, to odmówi.

Nie są to nowe rzeczy w marketingu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1. To jedynie opis pomysłu do modyfikowania gier pod kątem dopasowania do możliwie najskuteczniejszego sprzedawania danemu graczowi.

2. To wszystko to nic nowego, od początków handlu i kontaktów międzyludzkich istnieli ludzie, których zadaniem było tak zakombinować, żeby sprzedać jak najwięcej. Teraz co najwyżej ci ludzie mogą mieć dostęp do większej ilości danych oraz pomocy maszyn.

3. Sprzedaż w grach, modyfikacja gier to też nic nowego przecież - w końcu na marketing gier czasami wydaje się więcej, niż na ich produkcję. One mają zarabiać na graczach, już od dawna. Jak najwięcej.

Nie zgodzę się bo wraz z rozwojem czy pojawianiem się nowych narzędzi dochodził też nowe narzędzia obrony, prawo itd. Obecnie duże korporacje robią co chcą - a to wszystko w ramach bzdur jak "rozwój technologii" czy wolność w internecie itp. Szkoda, że wraz z rozwojem...nie chcą uwalniać np. patentów. Wprost przeciwnie patenty, prawa do np. utworów są rozszerzane i wydłużane. Poza tym skomplikowanie wszystkiego powoduje, że przeciętny człowiek nie ma narzędzi do obrony, a czasami nie ma też świadomości, że powinien takie działania podejmować. Prawo, rząd, organy powinny to umożliwić. Chodzi o decyzję i wybór. Prosty przykład aplikacja na Androida czy iOSa, nawet ta płata często wymaga zgody na dostęp do wielu rzeczy, często kompletnie niepowiązanych z samą funkcjonalnością aplikacji. A nawet jeżeli to użytkownik powinien móc samemu wybrać, które konkretnie składniki chce aktywować, udostępnić.

 

Dzisiaj nawet płacąc nie mamy prawie żadnego wyboru, brak możliwości co do tego co i jak robi się z naszymi danymi. Jeżeli ktoś odpisze nie korzystaj, nie kupuj to wg mnie jest skończonym idiotą. Niestety czasami musimy, prosty przykład - wymaganie posiadania nr telefonu, a ponadto np. konta bankowego. Gdzie ? W wielu sytuacjach. Nawet kiedy jedno i drugie nie jest bezpośrednio powiązane z usługą. Prawo powinno się zmieniać, dzisiaj powinno chronić obywateli, konsumentów i dawać wybór. Nikt nie mówi o całkowitym zakazie. A jedynie o pełnej i jawnej informacji dla odbiorcy oraz o możliwości wyboru - masz grę, możesz wszystko dowolnie wyłączyć / włączyć.

Jeden z lepszych przykładów - ceny gier na PC i prawo co do nich, do naszej kopii. Steam - fajna usługa, wygodna, czasami tak. Co nam dała ? Nic, poza tym, że w jednym sklepie mamy sporo gier. Z czego (80%)90% to szrot, (10)5% małe czy średnie nowości i (10)5% gry od gigantów.

Kupujesz grę za 120-150zł, gra jest twoja, w sensie fizyczne pudełko, płyty CD/DVD, czasami kolorowy poradnik itp. Grę przechodzisz, gra ma miesiąc czy rok, za używaną KOPIĘ swojej gry dostaniesz na allegro...20-60zł w zależności od tego jak dany tytuł jest dobry i ile czasu minęło. Dzisiaj masz pudełko z kodem lub sam cyfrowy plik na Steamie, gra jest na stałe przypisana do konta. Gra na cały życie jest twoja, niezbywalna...Ale gra wcale nie jest już twoją własnością. Nie nabywasz już swojej kopii, z którą możesz zrobić co tylko chcesz. Steam musi utrzymywać serwery itp. bzdury ? A kto powiedział, że ja chcę owy tytuł mieć dla siebie na rok czy 10 lat ? Może mem ochotę przejść grę i ją sprzedać po miesiącu ? Nie da się. Gra kosztuje 45-60€, i nie chodzi o cenę w Polsce, bo nawet na Zachodzie pudełka były tańsze od nowości na Steamie, a i tak płacąc tyle dostajemy dzisiaj...mniej.

Więc skoro pewna grupa społeczna zgodziła się na utratę prawa do tego co kupuje - bo dałoby się grę z konta usunąć i ja sprzedać, ale Steam i wydawca nie zarobiłby kilka razy...to jak można się dzisiaj dziwić DLC ? Dodatki to nic nowego, ale rozwój technologii sprawił, że grę można pociąć na jedną większą część i 2-5 mniejszych. Bo komu ileś lat temu chciałoby się ryzykować i wydawać w wersji pudełkowej 2-5 dodatków ? Koszty tego wszystkiego, dystrybucja itd. Dzisiaj wrzucasz kolejny dodatek do sklepu i sprzedajesz. Zbroja dla konia ? Co to za problem. Czekam na sytuację kiedy w Quake, Overwatchu czy LOLu skończy się "amunicja" i będzie ją trzeba online szybko dokupić ;)

 

I zaraz ktoś wpadnie i powie to oczywiste, że firmy chcą zarabiać. Świetnie panie jagular - pan w takim razie kupując samochód chce mieć sytuację, że do Forda, VW czy Mercedesa kupi pan części tylko "oryginalne" (i to najlepiej w sklepie producenta bo nie będzie rywalizacji cenowej sklepów jako takich) ? Chociaż zamiennik wykonany w 100% z tych samych materiałów, w testach wypadający w 100% tak samo będzie o 15-50% tańszy, ale poprzez lobby...ZAKAZANY ? Albo, że poprzez celowe działanie producenta, nie naprawi pan samochodu poza wybranymi serwisami ? Albo nie naprawi pan pralki bo producent celowo zmienia konstrukcję jedynie w celu zmuszenia nas do zakupu nowej ? Różnica pomiędzy producentem A, B i C jest taka, że ludzie szukają producenta i serii gdzie da się naprawić najdroższe/najczęściej psujące się rzeczy. Bo inaczej Nowakową odwiedzi smutny pan i powie naprawa z częściami 400-650zł, nowa z 2 letnią gwarancją 900-1200zł. Miele za 4000zł też ma podobnie. A może aparat gdzie producent celowo po cyknięci 5000 fotek zmusi do kupna nowego ? :D

Pójdźmy dalej - już prawie mamy "śmieszną" sytuację, gdzie w grach płaci się za wszystko. Kupujesz grę, płacisz tak jak do tej pory 120-180zł i niestety gra to 60-80% całości. Do tego jakieś małe głupoty. Ale dzisiaj mamy płatną grę i tak jak w STBF2 zmuszanie graczy do grindu. Chcesz postać, chcesz kilka, spędzisz dziesiątki, setki godzin. A jak nie to...zapłać. Może automatyczne oprogramowanie w aparatach powinno limitować migawkę ? Strzelisz 1000 fotek i na ekranie / wizjerze - doładuj konto, doładuj konto! Kolejne 1000 za 10$, 2000 - 18,99$, 5000 za jedyne 45$. Dlaczego by nie ? :E

I tak się dzieje, ale postawa typu...tak jest i trudno, nic się nie da zrobić, będzie gorzej więc się ciesz, jest wg mnie jest idiotyczna. Bo konsument vs firmy to było i będzie pole walki. I to niezależnie czy ktoś zarabia 1500zł czy 10 000zł miesięcznie. Czy wydaje mu się, że na wszystko mu starcza i prawie o nic się nie martwi. Prawo wobec obywatela, wobec konsumenta powinno stać po stronie jednostki / grupy wymagającej "ochrony". Bo pozbawionej wiedzy, narzędzi, możliwości równej rywalizacji. Szczególnie jeśli druga strona z góry zakłada praktycznie oszustwo, kradzież. Najlepszy przykład z Intelem i AMD. Intel obrywa bardziej bo i mocniej mu się należy. I co mam płakać gdyby zapłacili setki mld kary ? Niby dlaczego, firma upadnie ? I co się stanie patenty kupi ktoś inny. Produktu nie będzie mógł sprzedać drożej niż AMD obecnie, no chyba, że będzie lepszy. Dla mnie takie projektowanie gier (a także innych rzeczy) jest na tym samym poziomie co zmowy cenowe producentów i powinny podlegać takim samym obostrzeniom.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

edit: @up: tl;dr cool.gif

 

' date='23 Styczeń 2018 - 13:33' timestamp='1516710835' post='14969934']

Matka oburzona jak to tak, przecież córka na pewno nie jest w ciąży - tyle że profil trafił idealnie, bo córeczka jednak była.

https://www.forbes.c...d/#48295b236668

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Żelazna logika. Ale... teraz gry, potem KFC, potem kino, potem apteki itd. W końcu i Ciebie może to dotknąć. Poza tym, kiedyś będziemy starzy i jest prawdopodobne, że troszkę zgłupiejemy (jak to na starość) a oni będa mogli nam coraz więcej wcisnąć.

 

Rozważając w tę stronę wychodzi, że najlepiej wybudować sobie bunkier, najlepiej jakoś tak ze 2 km pod powierzchnią ziemi, zaś po wejściu doń, szyb zalać betonem. Wtedy nikt nic nam bez względu na nasz wiek nic nie zaproponuje do zakupu, nawet choćby to była w danej chwili najniezbędniejsza nam rzecz.

 

ps Straszysz naturalnymi procesami. Sprzedawcy zawsze chcieli więcej i drożej sprzedać. Kupujący odwrotnie... choć może nie do końca, też najwięcej kupić, ale jak najtaniej, tudzież za darmo. Zmieniają się jedynie - wraz z postępem i rozwojem cywilizacji - techniki sprzedaży. Podobnie było z np. bronią. Kiedyś zabijaliśmy się dzidami i mieczami, obecnie wykorzystujemy do tego broń palną. Ludzie w pewnych aspektach nie zmieniają się. Zmieniają się jedynie techniki. Nic nadto.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Straszysz naturalnymi procesami. Sprzedawcy zawsze chcieli więcej i drożej sprzedać. Kupujący odwrotnie... choć może nie do końca, też najwięcej kupić, ale jak najtaniej, tudzież za darmo. Zmieniają się jedynie - wraz z postępem i rozwojem cywilizacji - techniki sprzedaży. Podobnie było z np. bronią. Kiedyś zabijaliśmy się dzidami i mieczami, obecnie wykorzystujemy do tego broń palną. Ludzie w pewnych aspektach nie zmieniają się. Zmieniają się jedynie techniki. Nic nadto.

 

Skoro dla Ciebie nielegalne i masowe zbieranie danych, nieuczciwa manipulacja cenami, modyfikowanie gier na bieżąco aby wywołać większą sprzedaż to naturalne procesy... to nie mamy o czym rozmawiać. Może sie wszyscy pozagryzajmy od razu, w końcu to naturalny proces, jak tygrysy czy inne słonie. :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Naturalnym jest też, że powątpiewanie, wyrażanie obaw, protest. Całkiem jak Ty teraz (jedynie deko histeryzujesz). Legalne, nielegalne, to jedynie kwestia umowy społecznej na co sobie pozwolimy (a póki coś nie jest zabronione, to jest dozwolone). Na co sobie jednak byśmy nie pozwolili, warto o tym merytorycznie porozmawiać bez "straszenia strachem". Czasem jest tak, że coś, czego obawiamy się, w najmniejszej mierze straszne nie jest. Czasem wprost przeciwnie. Tutaj uważam, że Twoje obecne obawy są na wyrost, choć warto przyglądać się rozwojowi zjawiska. I kontrolować. Może faktycznie będzie z tego kwas. A może nie. CO by nie rzec, sprawa dotyczy gier, czyli czegoś, bez czego można całkiem komfortowo żyć. Jeśli producenci gier zorientują się, że konsumenci unikają raz, że korzystania z takich mikropłatności, a dwa, że w ogóle unikają takich gier, rzecz umrze jak telewizory 3d. Ewentualnie ludziom spodoba się. I nic z tym nie zrobisz (poza paroma postami z oburzeniem w necie).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Obecnie duże korporacje robią co chcą - a to wszystko w ramach bzdur jak "rozwój technologii" czy wolność w internecie itp.

Korporacje chciałyby robić, co chcą. A chcą jedynie zysku. Pieniądz jest największym i jedynym istniejącym bogiem. Sami tę sytuację stworzyliśmy. To nasza wina, cywilizacji ludzkiej.

Korporacje, mimo że mają gigantyczny wpływ na życie, nie potrafią jednak (jeszcze) wszystkiego. Muszą się wciąż borykać z ocenami społecznymi, wciąż kursy akcji są istotne.

Poza tym skomplikowanie wszystkiego powoduje, że przeciętny człowiek nie ma narzędzi do obrony, a czasami nie ma też świadomości, że powinien takie działania podejmować.

Przeciętny człowiek nigdy nie miał tyle możliwości do obrony, co teraz. Nie oznacza to, że teraz jest dobrze. Oznacza to, że kiedyś było beznadziejnie.

Świadomość? Ludzie ledwo co składają zdania, czy dodają cyferki. Jakie oni mają mieć poczucie świadomości czegoś tak abstrakcyjnego.

Prawo, rząd, organy powinny to umożliwić. Chodzi o decyzję i wybór.

Powinny co konkretnie umożliwić?

Mieszkasz w kraju/regionie świata, w którym jest wręcz super spokojnie i prawo o ciebie dba. Jeżeli się nie zgadzasz z tą tezą, poszperaj jak wygląda sytuacja obywatela, który się postawi władzy w np. USA, czy innej Azji.

Prosty przykład aplikacja na Androida czy iOSa, nawet ta płata często wymaga zgody na dostęp do wielu rzeczy, często kompletnie niepowiązanych z samą funkcjonalnością aplikacji.

To nie jest dyskusja o aplikacjach na Androida.

Instalatory aplikacji jednak pokazują, co chce aplikacja. Jeżeli tylko wiemy, co mamy na ekranie napisane, jesteśmy świadomi.

Steam - fajna usługa, wygodna, czasami tak. Co nam dała ? Nic, poza tym, że w jednym sklepie mamy sporo gier. Z czego (80%)90% to szrot, (10)5% małe czy średnie nowości i (10)5% gry od gigantów.

Winisz Steam że masz na nim duży wybór? I to jest wina Steama? Serio?

Poza tym, każdy ma własny punkt widzenia. Dla mnie Steam jest bardzo, bardzo dobrą opcją - najlepszą istniejącą. Wszystko w jednym miejscu, wielkie obniżki sezonowe, łatwość instalacji, sejwy w chmurach, autoupdaty.

Ale gra wcale nie jest już twoją własnością.

NIGDY nie była. Mogłeś co najwyżej kiedyś posiadać nośnik z instalatorem.

Jest 2018 rok. XXI wiek w pełni. Ludzie dalej nie pojmują, że nie wszystko, co kupują, to przedmioty/rzeczy.

Nie nabywasz już swojej kopii, z którą możesz zrobić co tylko chcesz.

NIGDY nie mogłeś zrobić ze swoją kopią wszystkiego, co chciałeś.

Kiedy to się skończy?

Świetnie panie jagular - pan w takim razie kupując samochód chce mieć sytuację, że do Forda, VW czy Mercedesa kupi pan części tylko "oryginalne" (i to najlepiej w sklepie producenta bo nie będzie rywalizacji cenowej sklepów jako takich) ? Chociaż zamiennik wykonany w 100% z tych samych materiałów, w testach wypadający w 100% tak samo będzie o 15-50% tańszy, ale poprzez lobby...ZAKAZANY ?

Samochód to przedmiot. Oprogramowanie to nie jest przedmiot. Jak duży procent populacji jest w stanie to ogarnąć? W XXI wieku?

 

Nawiasem mówiąc, historia chyba zna wiele przypadków, kiedy rozwiązanie bardziej optymalne, lepsze, tańsze, szybsze czy bardziej ergonomiczne upadało i było brutalnie ucinane. Z powodu lobby. Najprawdopodobniej także i w świecie samochodów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Skoro dla Ciebie nielegalne i masowe zbieranie danych, nieuczciwa manipulacja cenami, modyfikowanie gier na bieżąco aby wywołać większą sprzedaż to naturalne procesy... to nie mamy o czym rozmawiać. Może sie wszyscy pozagryzajmy od razu, w końcu to naturalny proces, jak tygrysy czy inne słonie. :D

 

jakie "nielegalne" xD? jak w biedronce obserwują sposób przemieszczania się klientów po sklepie a potem przesuwają segmenty tak aby zmaksymalizować sprzedaż to to też jest nielegalne? założe sie że umowa pobierania usługi bardzo dobrze będzie opisywać istnienie tego zjawiska. ale ludzie nie będą tego czytać a potem OLABOGA NIELEGALNE! SZPIEGUJO! :lol2: najpierw się na coś zgadzają a potem się oburzają :E jak ja się z czymś nie zgadzam to nie korzystam z usługi. joł

 

to co chcą zrobić to zwyczajne przełożenie psychologii społecznej do gry. damy ci to czego nie wiesz że potrzebujesz. bzium. póki da się grać bez mikro to mam to gdzieś. a jak mikro będzie zbyt uciążliwe to przestanę grac w takei tytuły. i polecam takie podejście każdemu. jeśli ktoś chce wydawać kase - feel free. ja nikomu do portfela nie zaglądam.

serio niektórzy dali się opętać. jak widzą mikro to uważają że TRZEBA je kupować. a kupowac nie chcą i płaczą. ja nie chcę kupować więc nie kupuję. jak nie da się grać bez mikro - no elo nie dogadamy się. i tak samo ze wszystkim. tvn kłamie? ok. nie oglądam. kto chce to niech ogląda. za swoje pieniądze mogą robić co chcą. nie mam obowiązku kupowania gier ani tym bardziej kozystania z mikrotransakcji. kupuję wtedy kiedy czegoś chcę.

 

chcecie rozpętać ruch oporu czy coś? Aronson, Cialdini, Wojciszke, Mandal, Wilson, Goldman. zacznijcie czytać i wtedy będziecie mogli się obronić :E w sumie beka. co kogo spytasz to odpowie MANIPULACJA? TO INNYCH MANIPULUJĄ A NIE MNIE. a jak mają na papierze przedstawiony dokładny model działania systemu (więc mogą się na niego przygotować) to nagle płaczą jakby zaraz się miała wojna rozpętać :lol2:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość Gordon Lameman

Skoro dla Ciebie nielegalne i masowe zbieranie danych, nieuczciwa manipulacja cenami, modyfikowanie gier na bieżąco aby wywołać większą sprzedaż to naturalne procesy... to nie mamy o czym rozmawiać. Może sie wszyscy pozagryzajmy od razu, w końcu to naturalny proces, jak tygrysy czy inne słonie. :D

Na jakiej podstawie ustaliłeś to nielegalne przetwarzanie danych?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

OK. Ja się na prawie nie znam. Ty powiedziałeś, że już niedługo wchodzi w życie akt prawny rozszerzający ochronę danych osobowych, więc stwierdzam, że takie zbieranie wszystkiego co możliwe jest/będzie nielegalne. Problemem też jest udowodnienie zbierania jakichś danych. 2,5 roku po premierze Win 10 a dalej nie wiadomo co zbiera i w przeciwieństwie, co ktoś tam wyżej napisał nie ma tego w umowie licencyjnej. Chyba najbezpieczniej uznać, że zbiera wszystko.

 

Słyszeliście o sprawie pewnej osoby odwiedziającej jakąś tam stronę? Sorry ale nie pamiętam szczegółów. Poprosiła ich o przesłanie wszystkiego, co o niej mają. Nazbierało się 800 stron. Conajmniej niepokojące.

 

EDIT: Chodzi o Tinder: https://www.theguardian.com/technology/2017/sep/26/tinder-personal-data-dating-app-messages-hacked-sold

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1. The Guardian to lewicówka działająca na niskim proficie, zdesperowana równie mocno jak tabloidy.

2. Artykuł jest przykładem nie na to, że jakieś korpo z nas coś wyciągają, a jedynie na to, jak naiwni ludzie publikują detale swojego życia, sami z siebie, w Internecie. W tym przypadku (Tinder) dane podawane przez naiwniaka są obrabiane, żeby mu podstawić pod nos możliwie atrakcyjną dla niego laskę.

Ja się na prawie nie znam...więc stwierdzam, że....

Nawet mnie to bawi :rotfl:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość Gordon Lameman

OK. Ja się na prawie nie znam. Ty powiedziałeś, że już niedługo wchodzi w życie akt prawny rozszerzający ochronę danych osobowych, więc stwierdzam, że takie zbieranie wszystkiego co możliwe jest/będzie nielegalne. Problemem też jest udowodnienie zbierania jakichś danych. 2,5 roku po premierze Win 10 a dalej nie wiadomo co zbiera i w przeciwieństwie, co ktoś tam wyżej napisał nie ma tego w umowie licencyjnej. Chyba najbezpieczniej uznać, że zbiera wszystko.

 

Słyszeliście o sprawie pewnej osoby odwiedziającej jakąś tam stronę? Sorry ale nie pamiętam szczegółów. Poprosiła ich o przesłanie wszystkiego, co o niej mają. Nazbierało się 800 stron. Conajmniej niepokojące.

 

EDIT: Chodzi o Tinder: https://www.theguardian.com/technology/2017/sep/26/tinder-personal-data-dating-app-messages-hacked-sold

"nie znam się [...] więc stwierdzam"

 

Idealne podsumowanie twoich wypocin.

 

 

 

 

 

Internet to źródło wielkiej wiedzy, ale kompletnie z niej nie korzystasz albo robisz to źle.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1. The Guardian to lewicówka działająca na niskim proficie, zdesperowana równie mocno jak tabloidy.

Guardian ma profil bardziej lewicowy, ale nie rozumiem co masz na myśli mówiąc o desperacji i niskim proficie. I dlaczego porównujesz do tabloidów, skoro to tabloidy sa najmocniej trzymającymi się gazetami na rynku : :hmm:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciągle mówimy o tabloidach w UK, prawda?

Korporacje wydające The Sun, Daily Mail i spółkę zanotowały ostatnio rekordowe straty, rzędu dziesiątek milionów funtów w plecy. Sprzedaż tabloidów idzie ostro w dół (omińmy na chwilę fakt, że gazety drukowane to mają przerąbane ogólnie), do tego panuje pomiędzy nimi wyniszczająca (ekonomicznie) wojna o kretyna czytelnika - wojna o bonusy i cenę. Możemy dołożyć jeszcze do kompletu rosnącą popularność kampanii Stop Funding Hate (tabloidy w UK są na o wiele wyższym poziomie agresywności i manipulacji, niż w Polsce, spodobały by się naszemu tu lokalnemu kieroskowi, oj tak :E, ale nie podoba sie to coraz większej ilości tamtejszej populacji), która próbuje zniszczyć źródło finansowania tych tytułów poprzez uświadamianie reklamodawców i społeczeństwa.

Tyle o sytuacji tabloidów.

The Guardian, rycerz na białym koniu, mężnie broniący min. praw emigrantów, również średnio sobie radzi - nie dość, że tematyka raczej intelektualna (brak cycków, porwań przez ufo itp), to jeszcze ogólna sytuacja na rynku. Są zdesperowani - i to widać po nasyceniu artykułów emocjami, budowaniu atmosfery zagrożenia. Używają często retoryki na skraju retoryki tabloidów - mimo że oficjalnie tabloidami gardzą i (również) oficjalnie i otwarcie, od czasu do czasu jawnie atakują te tabloidy. Smaczku dodają czasami informacje n/t tego, co się dzieje w redakcji The Guardian - jeżeli jesteś reporterem, dostajesz "przydział" tematu od edytora. Jak nie dostajesz przydziału, musisz zwrócić (!) tę część pensji, która odpowiada za czas, kiedy nie masz przydziału. Klasyczne "zero hours contracts" w wersji prasowej. Nie świadczy to zbyt dobrze o kondycji - chociaż, jeszcze raz powtarzając się, nie można oddzielić ich kondycji od kondycji reszty. Mamy koniec drugiej dekady XXIw. Rynek mediów papierowych (bez znaczenia, że mają też działy online) właśnie się przetasowuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...