Skocz do zawartości

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

irek78

Bardzo Trudny Przypadek 27 latka

Rekomendowane odpowiedzi

Antyempatyczny? Chyba kpisz.

 

Po prostu nie do końca wiecie czym jest depresja. Ja po prostu jej u tego kolesia nie widzę. Takich ludzi jest mnóstwo i to nei musi być depresja. Raczej widać ludzi użalajacych się nad sobą, bo coś im nie wyszło. Takim nie można mówić, że wszystko robią dobrze, a świat jest zły, bo rodzi się postawa roszczeniowa.

 

Moim zdaniem to nie ma nic wspólnego z depresją i dlatego tak zareagowałem.

 

Antyeamptyczny, chłopie - ja byłem terapeutą zajęciowym w trakcie studiów.

Też miałem trochę do czynienia z takimi osobami i powiem ci, że oni bardzo często zdają sobie sprawę z tego co robią/zrobili źle. Co więcej w czasie rozmowy z nimi wiedzą doskonale co należy zrobić, żeby poprawić swój los (są to często osoby inteligentne, które nie potrafią znaleźć swojego miejsca w świecie, jakoś odnaleźć się w tej rzeczywistości). Problem w tym, iż pomimo wiedzy nic konkretnego w tym kierunku nie robią, a każdy kolejny zmarnowany rok powoduje coraz większe wyrzuty sumienia i chęć odsunięcia tych myśli o zmarnowanym życiu/szansach jak najdalej od siebie - wtedy często gęsto pojawiają się używki jak alkohol (częsty przypadek wśród osób, które mają poczucie, że zmarnowały masę czasu/życie - za dużo myślenia, wiesz, że jesteś w bagnie, ale właśnie minął kolejny dzień, w którym nic nie zrobiłeś - zaczynasz pić, żeby w ogóle móc usnąć).

 

Świetnie, że gość zrobił cokolwiek (zaczął pracować, szuka jakichś znajomych itd.) bez pomocy psychiatry, często takie osoby ogarniają się dopiero jak trafią do ośrodka. Tak czy siak wizyta u psychiatry byłaby wskazana + nawet ważniejsza byłaby psychoterapia, na którą psychiatra może wypisać skierowanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z tego też powodu dziwi mnie dlaczego w szkołach nie ma jakiegoś przedmiotu który by przygotowywał na radzenie sobie z problemami w dorosłym wieku.

To jest właśnie wielki błąd edukacji. W szkole dowiadujemy się, jaką powierzchnię mają lasy w Kirgistanie, co się stało w Pasikurowicach Dolnych 400 lat temu, o oznaczeniach białek w genetyce*, czy o jakimś tam powstaniu w Papui Nowej Gwinei*, a nikt nas nie uczy, co ze sobą zrobić, jak się skończy szkołę. Jak wybrać przyszłość. Jakie kryteria są ważne, jakie mniej ważne. Co dalej.

 

Nauczyciele (no dobra, część z nich), jakoby wielce inteligentni ludzie, twierdzą, że życia to powinni uczyć rodzice. Co za popier......ny pomysł. Jakoby inteligentni ludzie nagle zapominają, że do spłodzenia potomka wystarczy kobiecie rozłożyć nogi, a mężczyźnie włożyć jej fistaszka w muszelkę. Żeby mieć dziecko, nie trzeba być inteligentnym człowiekiem z darem uczenia i wychowywania. Nie wszyscy ludzie posiadający dzieci potrafią je nakierować na właściwy (dla nich) kierunek. Ba, nie wszyscy mają na to ochotę i czas.

 

W hamerykanckych filmach o szkołach czasami można zobaczyć, nie wiem czy fikcyjną, postać osoby, która śledzi wyniki uczniów i z nimi rozmawia o teoretycznej przyszłości i wyborze ewentualnych następnych etapów edukacji. Ktoś taki by się przydał - od gimnazjum w górę.

 

*i tak to po **** wszystko, nawet ta niepotrzebna większości wiedza. Ludzie 10 lat po szkole nawet nie pamiętają, że istnieją jakieś tam geny, ledwo co kojarzą podstawową matematykę, nie potrafią sobie wyobrazić dlaczego w Japonii jest ciemno, kiedy u nas jest jasno, itd.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość kieros

gordą głupoty pisze. Jak to gordą.

 

 

Dziwny temat. Chyba pierwszy kryzys wieku średniego. Sam autor nie ma złej sytuacji. Wielu ma gorzej a poradzenie sobie z problemem pomoże w przyszłości rozwiązywać podobne a będzie ich wiele albo więcej.

Rozpad małżeństwa (dużo w dzisiejszych czasach się rozpada), problemy z dziećmi, problemy dzieci, dom/mieszkanie, opłaty, kryzysy rodzinne, problemy w pracy i presja na pieniądze bo trzeba siebie i innych utrzymać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W hamerykanckych filmach o szkołach czasami można zobaczyć, nie wiem czy fikcyjną, postać osoby, która śledzi wyniki uczniów i z nimi rozmawia o teoretycznej przyszłości i wyborze ewentualnych następnych etapów edukacji. Ktoś taki by się przydał - od gimnazjum w górę.

 

W Niemczech po części tak jest, że chce się nakierować każdego na właściwą ścieżkę (są po prostu "doradcy pracy" których zaprasza szkoła), ale najczęściej ogranicza się właśnie do poszukiwania czegoś po szkole. Nie ma zajęć które by pokazywały jak się najlepiej motywować i radzić z problemami. Jest za to religia z którą najwięcej mi się kojarzy "moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina". Oczywiście wielu osobom religia pomaga ale samym modleniem się ciężko jest sobie radzić.

 

Dobrze jest mieć jakieś źródło inspiracji/motywacji, w moim przypadku jest to mój ulubiony artysta Mariusz Kędzierski (jego niektóre prace są tutaj http://www.mariuszkedzierski.net/ ) którego poznałem kilka lat temu (rysuje bez rąk/palców) który pokazuje, że nie ma co się załamywać ;) Żeby nie było za kolorowo, w jednym z wywiadów opowiadał, że chciał popełnić samobójstwo w swoje urodziny a teraz jak się wybił :)

 

https://www.youtube.com/watch?v=bqewvxm-MO8

 

Mnie generalnie w przypadku osób zdrowych razi to, że każdy myśli, że trzeba studiować żeby jakoś żyć. Też się kiedyś trochę na tym przejechałem, ale na szczęście tylko trochę ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To jest właśnie wielki błąd edukacji. W szkole dowiadujemy się, jaką powierzchnię mają lasy w Kirgistanie, co się stało w Pasikurowicach Dolnych 400 lat temu, o oznaczeniach białek w genetyce*, czy o jakimś tam powstaniu w Papui Nowej Gwinei*, a nikt nas nie uczy, co ze sobą zrobić, jak się skończy szkołę. Jak wybrać przyszłość. Jakie kryteria są ważne, jakie mniej ważne. Co dalej.

 

Nauczyciele (no dobra, część z nich), jakoby wielce inteligentni ludzie, twierdzą, że życia to powinni uczyć rodzice. Co za popier......ny pomysł. Jakoby inteligentni ludzie nagle zapominają, że do spłodzenia potomka wystarczy kobiecie rozłożyć nogi, a mężczyźnie włożyć jej fistaszka w muszelkę. Żeby mieć dziecko, nie trzeba być inteligentnym człowiekiem z darem uczenia i wychowywania. Nie wszyscy ludzie posiadający dzieci potrafią je nakierować na właściwy (dla nich) kierunek. Ba, nie wszyscy mają na to ochotę i czas.

 

W hamerykanckych filmach o szkołach czasami można zobaczyć, nie wiem czy fikcyjną, postać osoby, która śledzi wyniki uczniów i z nimi rozmawia o teoretycznej przyszłości i wyborze ewentualnych następnych etapów edukacji. Ktoś taki by się przydał - od gimnazjum w górę.

 

*i tak to po **** wszystko, nawet ta niepotrzebna większości wiedza. Ludzie 10 lat po szkole nawet nie pamiętają, że istnieją jakieś tam geny, ledwo co kojarzą podstawową matematykę, nie potrafią sobie wyobrazić dlaczego w Japonii jest ciemno, kiedy u nas jest jasno, itd.

Mądry komentarz :thumbup:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość Gordon Lameman

gordą głupoty pisze. Jak to gordą.

Buahahah.

 

Kieros, dziecko drogie, ogarnij się. I może zacznij kiedyś używać argumentów :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kolejny z pseudo-depresją. Teraz taka moda, straciłem prace=przegrałem życie, kolega zmarł=przegrałem życie, zamówiłem zły rozmiar buta=przegrałem życie. Wystarczy wejść na fb i poczytać co tam młodzi wypisują. Normalnie śmiech w lesie samobójców. Patrzę na to młode pokolenie i naprawdę przeraża mnie to jak wyolbrzymiają problemy z jakimi się borykają. A ten tutaj to już naprawdę bardzo trudny "przypadek".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Buahahah.

 

Kieros, dziecko drogie, ogarnij się. I może zacznij kiedyś używać argumentów :)

Myśli samobójcze to jeden objawów depresji. OP powinien pobiegać, ale do psychoterapeuty na diagnoze, terapie i ew leczenie, bo tu nie ma co lekceważyć sprawy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To jest właśnie wielki błąd edukacji. W szkole dowiadujemy się, jaką powierzchnię mają lasy w Kirgistanie, co się stało w Pasikurowicach Dolnych 400 lat temu, o oznaczeniach białek w genetyce*, czy o jakimś tam powstaniu w Papui Nowej Gwinei*, a nikt nas nie uczy, co ze sobą zrobić, jak się skończy szkołę. Jak wybrać przyszłość. Jakie kryteria są ważne, jakie mniej ważne. Co dalej.

Tylko pytanie czy tego da się w ogóle nauczyć? Ktoś ma uniwersalną receptę "jak żyć?"?

 

Nauczyciele (no dobra, część z nich), jakoby wielce inteligentni ludzie, twierdzą, że życia to powinni uczyć rodzice. Co za popier......ny pomysł. Jakoby inteligentni ludzie nagle zapominają, że do spłodzenia potomka wystarczy kobiecie rozłożyć nogi, a mężczyźnie włożyć jej fistaszka w muszelkę. Żeby mieć dziecko, nie trzeba być inteligentnym człowiekiem z darem uczenia i wychowywania. Nie wszyscy ludzie posiadający dzieci potrafią je nakierować na właściwy (dla nich) kierunek. Ba, nie wszyscy mają na to ochotę i czas.

 

W hamerykanckych filmach o szkołach czasami można zobaczyć, nie wiem czy fikcyjną, postać osoby, która śledzi wyniki uczniów i z nimi rozmawia o teoretycznej przyszłości i wyborze ewentualnych następnych etapów edukacji. Ktoś taki by się przydał - od gimnazjum w górę.

Ale przecież nauczyciele też nie mają ani ochoty ani czasu. Każdy ma swój przedmiot, do którego jest podstawa programowa, z której wynika rozkład materiału nauczania na poszczególne lata, zwykle dość napięty względem ilości godzin przewidzianych. I zapewniam, że w żadnym nie ma pozycji "jak ogarniać życie". jasne, jest jeszcze godzina wychowawcza, ale każdy wie, jak to wygląda, zwykle większość schodzi na omówienie spraw bieżących. kto ma z czego zagrożenie, kiedy zebranie rodziców, kiedy wycieczka klasowa itp. Druga sprawa jest taka, że ani nauczyciele, ani rodzice zwykle sami nie mają recepty jak żyć, więc niby jak mają tego nauczyć? Mogą podać w miarę dokładnie co zrobić żeby zostać nauczycielem :D, choć przecież to nie zawsze, czasem ludzie zostają nauczycielami, "bo tak życie rzuciło", w tym moi rodzice. Druga sprawa jest taka, że świat się zmienia, a zarówno rodzice jak i nauczyciele mają wiedzę jak to działało za ich czasów: idziesz do zawodówki - zostajesz mechanikiem, fryzjerem, kierowcą, idziesz do technikum ekonomicznego - pracujesz w jakimś urzędzie albo firmie przy przepisywaniu cyfr w tabelkach, idziesz do technikum mechanicznego - pracujesz w jakims zakładzie, przy maszynach, planując prace dla tych co poszli do zawodówki. Idziesz na studia pedagogiczne - zostajesz nauczycielem, na administrację - do urzędu, na prawo - zostajesz sędzią, adwokatem, prokuratorem itp.

A czasy się zmieniają. Jeszcze dla lekarzy czy nauczycieli to jest w miare podobne, ale przeciez nawet zawody prawnicze są bardziej różnorodne niż za czasów naszych rodziców.

 

Zastanawiam się też jak to działa w USA i czy rzeczywiście ma jakąś wartość dodaną. Czy taki doradca od kariery tylko patrzy: masz dobre oceny - idź na prawo albo medycynę. Ooo, słabo się uczysz - pomyśl o jakimś zawodzie, może wykończeniówka. Masz talent? Możesz spróbiwać zostać aktorem czy piosenkarzem, ale pewnie będziesz okresami przymierać głodem ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kolejny z pseudo-depresją. Teraz taka moda, straciłem prace=przegrałem życie, kolega zmarł=przegrałem życie, zamówiłem zły rozmiar buta=przegrałem życie. Wystarczy wejść na fb i poczytać co tam młodzi wypisują. Normalnie śmiech w lesie samobójców. Patrzę na to młode pokolenie i naprawdę przeraża mnie to jak wyolbrzymiają problemy z jakimi się borykają. A ten tutaj to już naprawdę bardzo trudny "przypadek".

 

Bezstresowe wychowanie rodzi jajka na miękko, które są tylko twarde w necie. Długotrwały pokój w kraju też rodzi słabe społeczeństwo, które skupia się na sobie (absolutnie nie jestem za konfliktami czy wojną, ale tak to wygląda).

 

gordą głupoty pisze. Jak to gordą.

 

 

Dziwny temat. Chyba pierwszy kryzys wieku średniego.

 

27 lat to jeszcze dziecko (no z mojej perspektywy :E). Niektóre osoby w tym wieku grają kilka godzin dziennie w jakieś csy i obrażają innym matki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pierwsza legalna praca w wieku 27 lat + staż który przerwał z własnej winy, pytanie można wpisywać przerwany staż w cv ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ludzie wpisują po jednym dniu pracy na budowie, że mają doświadczenie w pracy na budowie i wypisują pracodawcę z myślą, że nikt tego sprawdzać nie będzie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tylko pytanie czy tego da się w ogóle nauczyć? Ktoś ma uniwersalną receptę "jak żyć?"?

 

 

Ale przecież nauczyciele też nie mają ani ochoty ani czasu. Każdy ma swój przedmiot, do którego jest podstawa programowa, z której wynika rozkład materiału nauczania na poszczególne lata, zwykle dość napięty względem ilości godzin przewidzianych. I zapewniam, że w żadnym nie ma pozycji "jak ogarniać życie". jasne, jest jeszcze godzina wychowawcza, ale każdy wie, jak to wygląda, zwykle większość schodzi na omówienie spraw bieżących. kto ma z czego zagrożenie, kiedy zebranie rodziców, kiedy wycieczka klasowa itp. Druga sprawa jest taka, że ani nauczyciele, ani rodzice zwykle sami nie mają recepty jak żyć, więc niby jak mają tego nauczyć? Mogą podać w miarę dokładnie co zrobić żeby zostać nauczycielem :D, choć przecież to nie zawsze, czasem ludzie zostają nauczycielami, "bo tak życie rzuciło", w tym moi rodzice. Druga sprawa jest taka, że świat się zmienia, a zarówno rodzice jak i nauczyciele mają wiedzę jak to działało za ich czasów: idziesz do zawodówki - zostajesz mechanikiem, fryzjerem, kierowcą, idziesz do technikum ekonomicznego - pracujesz w jakimś urzędzie albo firmie przy przepisywaniu cyfr w tabelkach, idziesz do technikum mechanicznego - pracujesz w jakims zakładzie, przy maszynach, planując prace dla tych co poszli do zawodówki. Idziesz na studia pedagogiczne - zostajesz nauczycielem, na administrację - do urzędu, na prawo - zostajesz sędzią, adwokatem, prokuratorem itp.

A czasy się zmieniają. Jeszcze dla lekarzy czy nauczycieli to jest w miare podobne, ale przeciez nawet zawody prawnicze są bardziej różnorodne niż za czasów naszych rodziców.

 

Zastanawiam się też jak to działa w USA i czy rzeczywiście ma jakąś wartość dodaną. Czy taki doradca od kariery tylko patrzy: masz dobre oceny - idź na prawo albo medycynę. Ooo, słabo się uczysz - pomyśl o jakimś zawodzie, może wykończeniówka. Masz talent? Możesz spróbiwać zostać aktorem czy piosenkarzem, ale pewnie będziesz okresami przymierać głodem ;)

Edukacja w obecnej formie to wrzód na tyłku cywilizacji. Dlaczego? Oto moje tezy:

 

1) edukacja stoi w miejscu od chyba kilkuset lat. Od kilkuset lat dzieciaki siedzą w klasie i uczą się regułek, wzorów, dat. O ile kiedyś (kilkaset?) lat temu to może to jeszcze działało (mniej materiału, ograniczony dostęp do wiedzy, mniej wiedzy potrzebnej w przypadku zajęć profesjonalnych), to teraz to już nie działa. Albo działa 'jakoś', bo nie ma innych opcji;

 

2) edukacja jest jednym wielkim failem pod względem skuteczności i wyników. To tragedia na skalę globalną. Dlaczego? Zadaj sobie, znajomym, przypadkowym osobom pytania:

- co to są pochodne funkcji, kiedy ostatnio ich używałeś?

- jaką długość ma rzeka Nil, a jaką Amazonka?

- wymień kilka znanych zasad i kwasów, łącznie ze wzorami

- wymień kilka znanych ci roślin jednorocznych

Proszę zastanowić się nad wynikami takiej "ankiety".

Ale to może za trudne, więc można zadać pytania w stylu: ile to będzie, jak się doda 20% do 15-tu? (bez kalkulatora!). Wiemy, jaka będzie odpowiedź :>

Jeżeli ludzie, którzy np. skończyli edukację parę+ lat temu mają wielkie problemy z kojarzeniem gigantycznej większości tego, co ich uczono, to o czym to świadczy? 99% populacji jest głąbami (o tym niżej), czy może edukacja jest zaprojektowana przez głąbów, którym to zupełnie nie wyszło?

 

3) metody nauki są archaiczne: liczby, wzory, symbole, daty. Co to, k***** jest?? Test na pojemność pamięci długotrwałej? Może to jeszcze się sprawdzało kiedyś - kiedyś gigantyczna większość populacji nie miała stałego dostępu do wiedzy, więc musiała tę wiedzę nosić w głowie. Ale teraz jest inaczej.

 

4) równanie grupy do najzdolniejszego/najbardziej leniwego/największego lizajdupy, oraz: równanie do "wytycznych programowych". Nie jest istotne, że jesteś np. geniuszem matematyki, ale leżysz z historii. Jak nie wykujesz na blachę (!!) długości penisa rozwielitka, oraz lokalizacji najważniejszych bitew powstania w Kambodży, to nie skończysz tak łatwo edukacji, gagatku.

Masz robić to co inni. Masz być jak inni. Masz się uczyć jak inni. Masz się uczyć tego, co inni. Zrównamy cię do statystycznego modelu, nie podskakuj tylko, bo wylecisz ze szkoły.

 

5) pochodne powyższego: nastawienie na wysoką średnią ocen, czy też same oceny. Znowu: co to, do k. nędzy jest? Ten, który to wymyślił, chyba był kiepski z matmy. Aby na pewno średnia reprezentuje coś interesującego? Ludzie tragiczni z czegoś ważnego są podciągani w górę przez średnią z pierdół. Ludzie genialni w czymś innym są ciągnięci w dół przez średnią z pierdół.

 

6) edukacja nie ma pojęcia o procesie nauki. Jak dobrze pamiętam (hehe) fakty, pojęcia, dane (itd), których nie używamy, zostają przez nas zapominane. Za to pamiętam (i używam), że np. system fiszkowy pozwala na wysoką optymalizację wyników nauki - pamiętamy więcej i dłużej. A klasyczna edukacja? Usłyszy na lekcji, wykuje, zda, zapomni. A jeżeli nie zapomni teraz, to i tak 5 lat po szkole.

 

Itd itp.

 

Co do nauczycieli: może zatrudniać więcej psychologów i doradców zamiast chemików? Może zredukować ilość encyklopedycznej wiedzy, a zacząć uczyć dzieciaki jak: szukać wiedzy, porównywać fakty, rozwiązywać problemy, patrzeć na coś z innej perspektywy, radzić sobie w grupie. Może zaoszczędzone na tym pieniądze wydać na maksymalizację personalizacji edukacji? Może spróbować wyrabiać w dzieciakach coś innego, niż zdolność do recytowania dat?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Do brzda1ek

Sprzeowiec90, SysWOW64, - gdzie się myjecie jako bezdomni? - Ja nie jestem bezdomnym, mam dom, samochód - nie nie BMW a starą Fieste z 2000r - nie znasz mojej sytuacji życiowej. To się nie wypowiadaj

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

gordą głupoty pisze. Jak to gordą.

 

 

Dziwny temat. Chyba pierwszy kryzys wieku średniego. Sam autor nie ma złej sytuacji. Wielu ma gorzej a poradzenie sobie z problemem pomoże w przyszłości rozwiązywać podobne a będzie ich wiele albo więcej.

Rozpad małżeństwa (dużo w dzisiejszych czasach się rozpada), problemy z dziećmi, problemy dzieci, dom/mieszkanie, opłaty, kryzysy rodzinne, problemy w pracy i presja na pieniądze bo trzeba siebie i innych utrzymać.

Taki truizm- dla każdego problemem jest co innego więc nie da się jednoznacznie stwierdzić, że ten lub ten pisze głupoty. Można spać na forsie i mieć depresję- jedno drugiego nie wyklucza. Wiadomo, że czym innym jest walka z rakiem, a co innego to załamywanie rąk nad wydumanymi problemami natury egzystencjalnej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Selekcja naturalna, niech poda adres to poślę sznur lub żyletki...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość

Kasuję. Mówiło się w dzieciństwie: Jak masz żal to się spal. I śmiech.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kolejny z pseudo-depresją. Teraz taka moda, straciłem prace=przegrałem życie, kolega zmarł=przegrałem życie, zamówiłem zły rozmiar buta=przegrałem życie. Wystarczy wejść na fb i poczytać co tam młodzi wypisują. Normalnie śmiech w lesie samobójców. Patrzę na to młode pokolenie i naprawdę przeraża mnie to jak wyolbrzymiają problemy z jakimi się borykają. A ten tutaj to już naprawdę bardzo trudny "przypadek".

Widzę, że nie masz za bardzo pojęcia o problemie. Depresja to choroba i głupie gadanie, że ktoś wylobrzymia problemy albo ma pseduo-depresję tylko szkodzi takim osobom. Bardzo szkodzi. Fakt, wiele nastolatków wypisuje brednie psedo-filozoficzno-depresyjne na swoich wallach i gdzie popadnie, przez co może i trudniej dostrzec osobę z prawdziwym problemem. Takie osoby nie są w stanie z tego same wyjść (tak, to jest choroba) i gadanie "weź się w garść" w niczym nie pomaga. A potem taki ktoś się zabija i jest wielkie zdziwienie, że no tylko na chwilę miał doła, co się mogło stać? przecież miał całe życie przed sobą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kolejny z pseudo-depresją. Teraz taka moda, straciłem prace=przegrałem życie, kolega zmarł=przegrałem życie, zamówiłem zły rozmiar buta=przegrałem życie. Wystarczy wejść na fb i poczytać co tam młodzi wypisują. Normalnie śmiech w lesie samobójców. Patrzę na to młode pokolenie i naprawdę przeraża mnie to jak wyolbrzymiają problemy z jakimi się borykają. A ten tutaj to już naprawdę bardzo trudny "przypadek".

 

Może powinieneś napisać jakiś poradnik co kto powinien uważać za problem a co nie. Pomyśl ilu ludziom byś pomógł. Ileż pieniędzy możesz zarobić !!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

najlepszy post jaki przeczytałem na tym forum w tym miesiącu, szkoda, że nie na tipów

A może to jest najlepszy system jaki istnieje (pomijając drobne poprawki i modyfikacje). Zobaczcie sobie USA - oni ciągle coś tam gmerają w systemie edukacji, ulepszają, unowocześniają. A potem zerknijcie na nazwiska amerykańskich noblistów i ilu z nich to emigranci bądź dzieci emigrantów gonione do nauki starymi metodami. Na więcej szczegółów poodpisuję jak będę miał więcej czasu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Selekcja naturalna, niech poda adres to poślę sznur lub żyletki...

 

Kto wyznaje selekcję naturalną powinien iść mieszkać nago do jaskini i nie nazywać się człowiekiem ;) Ta "selekcja" to zmora współczesnego internetu i myślenie jak zwierzę. Istotą człowieczeństwa jest pomaganie innym.

 

najlepszy post jaki przeczytałem na tym forum w tym miesiącu, szkoda, że nie na tipów

 

Nie wiem czy jagular ogląda Atora, ale streścił dokładnie jego film o polskiej edukacji. Albo ma identyczne poglądy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość

Wczoraj dowiedziałem się, że w edukacji chodzi o wytworzenie tzw. śladów pamięciowych - na których można budować. Choć wątpię, aby "w polskiej edukacji" większość nauczycieli myślała w tych kategoriach. Mogę dać link (YouTube), ale nie chcę teraz, może w innym temacie. Powiem tylko, że moja trenerka mówiła, że jest za zmuszaniem do nauki, ale co miała na myśli...? Może właśnie to, a może - wyeliminowanie konkurencji... ale to zaraz niżej. Jak sama poszła do takiej szkoły gdzie był raczej od zmuszania spokój - dziwna sprawa.

Co kto robi w młodym wieku, ile czyta. Nie bez znaczenie też jest ruch, sport; w późniejszym wieku niektóre rodzaje pracy fizycznej - tam gdzie wysiłek jest wykonywany zrywami i widać jego spektakularne efekty; być może na budowie; przestawianie mebli - tego typu, męskie zajęcia, też gdzieś widziałem o tym.

 

Przypomnę w tym miejscu: Inteligencja makiaweliczna Rzecz o pochodzeniu natury ludzkiej Dr Tomasz Witkowski

 

I teraz właśnie:

https://www.youtube.com/watch?v=ziehEwVY_Qo

 

W filmie jest i o makiawelskich pawianach - ich hierarchii w stadzie (nie o wilkach :Up_to_s: ),

o hipokampie, który u mnie w chorobie i przez stres zanika :( ...A także o objawach w chorobie dwubiegunowej, którą stres może powodować - i też wydaje się, że mam.

Mógłbym to również zamieścić w temacie o mobbingu.

 

Kto wyznaje selekcję naturalną powinien iść mieszkać nago do jaskini i nie nazywać się człowiekiem ;) Ta "selekcja" to zmora współczesnego internetu i myślenie jak zwierzę. Istotą człowieczeństwa jest pomaganie innym.

O wywoływaniu depresji przez stres, opowiada też Vetulani.

 

Wynika z tego, że są stan empatii, tak jak agresji jest raczej krótkotrwały.

Jest trochę filmów, na których zwierzęta pomagają sobie nawzajem, np. ratują przed drapieżnikiem. Ale też można dopatrzeć się w nich, że wynika to z instynktu okazywania kto panuje na danym terenie: psy rozdzielające walczące koty, ale też - pies ochlapujący rybę, żeby nie zdechła bez wody - pomyślałem, czy to aby nie ciekawość tego psa, czy ryba ożyje. No i że tak pomyślałem to też moja spaczona psychika, bo większość w tym widzi empatię.

 

Dodam więc, że wydaje mi się, że ludzie wolą okazywać swoje panowanie, niż opiekować się.

Edycja 21-11-2018: No, ale to zdanie powyżej, to jest chyba u mnie myślenie schizofreniczne i objaw chad.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość

:hmm: Ja to... jednak zalinkuję:

https://www.youtube.com/watch?v=4DdSwMuT4vU

Sposób na przeżycie między silniejszymi, jest to zachowanie wyuczone - osoba sama sobie wmawia, że daje radę.

Mam coś podobnie - nie patrzę wtedy w oczy i czasem jak się np. dziś, chwilowo poczuję... pewniej? - to gadam co mi ślina na język przyniesie i trochę to tak wygląda jak na tym filmie, więc - jak ci ludzie mają inaczej zareagować, jeśli ktoś taki prezentuje sobą takie zachowania...? - "Jesteśmy z tobą" - no co mieli innego powiedzieć?

Ten post był edytowany przez brzda1ek dnia: 24 październik 2018, 19:17

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...