Skocz do zawartości

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

Edit Mode

Czy opłaca mi się inwestować w język angielski?

Rekomendowane odpowiedzi

Pytanie takie jak w temacie. Stoję przed wyborem tego, co chcę robić dalej w życiu, a może nie tyle co chcę robią, a na czym można zarobić duże pieniądze. Z językami nigdy większych problemów nie miałem. Słówka, gramatykę przyswajam dosyć szybko i łatwo. Znam osoby, które na tym się dosyć dorobiły i to w młodym wieku :) Angielski znam tak średnio na jeża, ale to z lenistwa. Jeżeli bym się przyłożył to za (2 lata?) mógłbym się nim posługiwać już na porządku dziennym, swobodnie. Tylko co z takim angielskim można zrobić... ?? Na jakie studia iść, jakie kierunki/certyfikaty ukończyć, żeby były z tego pieniążki :) Z góry dziękuję za odpowiedzi :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rób to co lubisz robić, co sprawia Ci przyjemność. Dlaczego teraz tylko kasa się liczy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość Gordon Lameman

Ech.

A jak myślisz, jakie studia trzeba ukończyć, żeby mieć dyplom poświadczający znajomość języka angielskiego w stopniu biegłym? Jak myślisz certyfikaty, których zagranicznych uczelni liczą się najbardziej w takiej kwestii?

 

Jak myślisz, czy będziesz zadowolony z życia, jeśli nie będziesz lubił swojej pracy?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bo tym co naprawdę kocham jest muzyka jazz/rap/flamenco/gitara klasyczna :) , ale z tego to ja się nie dorobię. Angielki jest mi bardziej obojętny, ale na pewno nie jest to dla mnie ciężka dziedzina :P

 

@Up: Tak, będę.

 

Edit: A jeżeli będę miał pieniądze, to będę mógł się zająć tym co kocham, czyli muzyką.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To bez pieniędzy się nie da muzykować?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie o to mi chodzi. Wolę na początek robić coś, co da mi pewną przyszłość, a dopiero potem zająć się tym co lubie :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość

obojętnie co robisz w życiu w obecnych czasach MUSISZ znać angielski. Na złość francuzom Angielski (a zaraz po nim Hiszpański) stał się uniwersalnym językiem. Gdy będziesz szukał pracy większość pracodawców będzie oczekiwała że Angielski oczywiście znasz ale czy znasz jeszcze jakiś język? Moim zdaniem nie znajomość nawet podstaw angielskiego (podstawowe czasy i spory zasób słówek) w dzisiejszych czasach to cholerne ograniczenie. Pojedziesz gdziekolwiek na wakacje to po angielsku się dogadasz. Mniej więcej ;)

Reasumując. Pytasz czy warto? Ja mówię: Nie masz wyboru!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja żyję z angielskiego, a nie mam nawet papieru toaletowego na potwierdzenie znajomości. Ot, udało się trafić w lukę rynkową - tłumaczenia ściśle techniczne, a ja akurat techniczna jestem :D

 

Beletrystykę też robiłam, ale to nuda. Przez jakiś czas ekscytowało, fajnie było rozdawać gratisy ze swoim nazwiskiem, ale teraz wolę zainwestować w inny język, przydaje się. Kapitalna luka rynkowa to na przykład tłumaczenia angielski-francuski, francuski-rosyjski, rosyjski-angielski i tak dalej, bez udziału polskiego. Akurat tłumaczenia techniczne idealnie się do tego nadają, jak długo orientujesz się w temacie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ewentualnie możesz pojechać na saxy, ale jest duża konkurencja.

 

Aha, jest też duża konkurencja dot. angielskiego, wiec jak napisała Kai, dobrą inwestycją byłyby inne języki. Angielski zawsze się przydaje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Ewentualnie możesz pojechać na saxy, ale jest duża konkurencja.

 

Aha, jest też duża konkurencja dot. angielskiego, wiec jak napisała Kai, dobrą inwestycją byłyby inne języki. Angielski zawsze się przydaje.

 

Nie wykluczam tego, że po Angielskim przyjdzie czas na np. Hiszpański :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście, że się opłaca, nie tyle po to, żeby się potrafić komunikować, ale po to, żeby być 'dobrze odebranym' przez ewentualnych rozmówców.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co jak co, ale znajomość języków to chyba najbardziej wartościowa wiedza, jaką można wynieść ze szkoły.

Daty bitwy pod Cedynią można nie znać, wzorów całek również (choć teoretycznie mogą się przydać w wielu sprawach), itd itp...ale języki to wiedza uniwersalna i uniwersalnie potrzebna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Popieram przedmówców, angielski przydaje się w życiu, niezależnie co chciałbyś robić :) Nawet, jeżeli nie wykorzystywałbyś go bezpośrednio w danym zawodzie.

 

//btw, angielski umiem średnio (tzn żeby pisać to bez problemu komunikuję się po angielsku na IRC'u, czytam teksty napisane po angielsku, ale jak miałbym rozmawiać głosowo, to już gorzej, albo rozumieć słyszaną treść :s), i dobrze byłoby umieć w życiu coś jeszcze :E niemieckiego się w skzole uczę, idzie mi średnio (tzn. umiałbym pewnie lepiej, gdybym się bardziej przyłożył :E i nigdy nie pamiętam jakichś drobiazgów typu zaimki jakieś itp. :< ), prócz tego nie trawię wielu europejskich języków ala włoski, hiszpański, francuski...... cieszę się, że nie muszę się ich uczyć, bo mi się nie podobają :P już wolałbym ten niemiecki dobrze umieć :E prócz tego jeszcze rosyjski ujdzie, jest ok, jak dla mnie :P Ale zaś językiem, który mi się cholernie podoba, jest japoński.... tylko myślicie, że jest szansa, żeby mi się ten język przydał w pracy bez wyjeżdżania stąd? (dodam, że planuję zajmować się informatyką :P)

 

Z góry dzięki za odpowiedzi, pozdrawiam :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Ale zaś językiem, który mi się cholernie podoba, jest japoński.... tylko myślicie, że jest szansa, żeby mi się ten język przydał w pracy bez wyjeżdżania stąd? (dodam, że planuję zajmować się informatyką :P)

 

Z góry dzięki za odpowiedzi, pozdrawiam :P

Miałam to z arabskim, dodatkowo gość, który u nas na studiach prowadził francuski stwierdził, że na tyle odstaję od grupy, że lepiej, bym uczyla się z nim arabskiego. Fajna sprawa tylko że jak nie używasz to wylatuje z głowy... kiedyś pisałam normalne teksty, dzisiaj podpisać się nie umiem.

 

Gość siedzący biurko w biurko ze mną uczy sie japońskiego, nie mówię, że źle robi, bo to jego kasa i sprawa, ale umysł ludzki jest tak skonstruowany, że jak nie ćwiczy, to zapomina. A co będziesz ćwiczył na co dzień? Tłumaczył nazwy klubów karate? Języka trzeba używać na okrągło, żeby żył. Francuski i hiszpański zapuściłam na tyle, że dzisiaj klecę zdania z trudem, a był czas, że tłumaczyłam symultanicznie. Więc się zastanów czy warto. Te kursy poza tym nie są tanie.

 

Oczywiście, że się opłaca, nie tyle po to, żeby się potrafić komunikować, ale po to, żeby być 'dobrze odebranym' przez ewentualnych rozmówców.

Chyba odwrotnie.

Jeszcze nie spotkałam się z tym, żeby potrzeba komunikacji była mniej ważna od wrażenia, jakie zrobisz na rozmówcy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Chyba odwrotnie.

Jeszcze nie spotkałam się z tym, żeby potrzeba komunikacji była mniej ważna od wrażenia, jakie zrobisz na rozmówcy.

 

Chodziło mi o to, że komunikować się może każdy, kto spędzi powiedzmy kilka tygodni za granicą, ale co to będzie za język? Prostacki, który od razu pokazuje braki w wykształceniu człowieka. Dlatego popieram naukę języków nie tylko na poziomie podstawowym (wystarczającym do komunikacji), ale też na wyższych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z ostatnich kilkunastu(a może kilkudziesięciu?) rozmów o pracę po angielsku nie rozmawiałem raz. I byłem tym tak zdziwiony, że to zapamiętałem. Aha, w mojej pracy języka angielskiego się nie używa, no chyba że szef jest nie-Polakiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Inwestowanie w języki, to inwestowanie w siebie. Jasne że warrto, ale angielski to minimum, warto znac przynajmniej jeszcze jeden, dwa ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
umysł ludzki jest tak skonstruowany, że jak nie ćwiczy, to zapomina. A co będziesz ćwiczył na co dzień?

Jak już bym umiał dobrze, to hmmm, jak na codzień bym go ćwiczył? Oglądał anime, czytał mangi, :E rozmawiał z internautami w tymże języku (chociażby jest kanał IRC #nihongo na Freenode :P)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Jak już bym umiał dobrze, to hmmm, jak na codzień bym go ćwiczył?

 

No ten teges....pracowałbyś "nim" :Up_to_s:;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Chodziło mi o to, że komunikować się może każdy, kto spędzi powiedzmy kilka tygodni za granicą, ale co to będzie za język? Prostacki, który od razu pokazuje braki w wykształceniu człowieka. Dlatego popieram naukę języków nie tylko na poziomie podstawowym (wystarczającym do komunikacji), ale też na wyższych.

Zdziwiłbyś się.

Przypadkiem mam świeżutkie informacje z pierwszej ręki, bo cały czas współpracuję i z Anglikami, i z Amerykanami i z każdym, kto jest w stanie wydusić z siebie słowo po angielsku. To, że ktoś jest native, nie oznacza, że mówi poprawnym językiem, wręcz przeciwnie, wygładzony język na wyższym poziomie nieomylnie wskazuje na cudzoziemca i nie zawsze jest nawet rozumiany (!). Liczy się niestety zawartość przekazu, forma znacznie mniej. I jest to bardzo odczuwalne. Znam osoby, które po kilku latach spędzonych w Anglii tak się cofnęły w języku, że sama byłam zszokowana.

 

I nie czarujmy się, komunikować się po kilku tygodniach to może na zasadzie pokazywania palcem, jeśli się uczy od zera.

 

Wszystko zależy od tego, czy chcemy brylować na salonach czy mieć z tego kasę. Nie zawsze da się jedno z drugim pogodzić.

 

 

 

Jak już bym umiał dobrze, to hmmm, jak na codzień bym go ćwiczył? Oglądał anime, czytał mangi, :E rozmawiał z internautami w tymże języku (chociażby jest kanał IRC #nihongo na Freenode :P)

Marzyciel. Jak nie musisz, to niewiele zrobisz. Wrodzone ludzkie lenistwo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem warto jest inwestować w język angielski. Powiem więcej w naukę każdego języka dobrze jest inwestować. Niestety tak to już teraz jest, że w dużej mierze się liczą pieniądze... a jak będziesz znał więcej języków, będziesz bardziej atrakcyjny dla przyszłego pracodawcy, a co za tym idzie będziesz zarabiał więcej pieniędzy. A jeszcze jak piszesz, że łatwo przyswajasz słówka i gramatykę tym lepiej, będzie ci łatwiej;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Moim zdaniem warto jest inwestować w język angielski. Powiem więcej w naukę każdego języka dobrze jest inwestować. Niestety tak to już teraz jest, że w dużej mierze się liczą pieniądze... a jak będziesz znał więcej języków, będziesz bardziej atrakcyjny dla przyszłego pracodawcy, a co za tym idzie będziesz zarabiał więcej pieniędzy. A jeszcze jak piszesz, że łatwo przyswajasz słówka i gramatykę tym lepiej, będzie ci łatwiej;)

:thumbup:

 

Zapisz się na jakiś kurs angielskiego, zdobądź FCE(liczy się przy rozmowie kwalifikacyjnej) ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Zdziwiłbyś się.

Przypadkiem mam świeżutkie informacje z pierwszej ręki, bo cały czas współpracuję i z Anglikami, i z Amerykanami i z każdym, kto jest w stanie wydusić z siebie słowo po angielsku. To, że ktoś jest native, nie oznacza, że mówi poprawnym językiem, wręcz przeciwnie, wygładzony język na wyższym poziomie nieomylnie wskazuje na cudzoziemca i nie zawsze jest nawet rozumiany (!). Liczy się niestety zawartość przekazu, forma znacznie mniej. I jest to bardzo odczuwalne. Znam osoby, które po kilku latach spędzonych w Anglii tak się cofnęły w języku, że sama byłam zszokowana.

 

I nie czarujmy się, komunikować się po kilku tygodniach to może na zasadzie pokazywania palcem, jeśli się uczy od zera.

 

Wszystko zależy od tego, czy chcemy brylować na salonach czy mieć z tego kasę. Nie zawsze da się jedno z drugim pogodzić.

 

Tak jeśli ktoś chce być po pierwszym zdaniu uznany za buraka i potwierdzić stereotyp o zaściankowej Polsce, to spoko. Ja jednak wolę znać jakieś bardziej złożone konstrukcje gramatyczne, zawsze to jakiś plus na moją korzyść.

A o tym, że za granicą nie wszyscy mówią poprawnie, to bardzo dobrze wiem... Ale wiesz - jakie masz zdanie na temat kogoś kto mówi 'poszłem', 'se', itp? Po prostu wiocha jak dla mnie i tyle w temacie.

 

Zdecydowanie przesadziłem z tym, że poprawność jest ważniejsza niż komunikatywność, tu się zgadzam. Chodzi mi po prostu o to, że warto umieć coś więcej poza odmianą 'to be' i 'handred dolar is gud for mi'.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zdecydowanie zastanowiłbym się najpierw czy praca z tym językiem będzie przynajmniej znośna.

Robienie w życiu to czego nie lubisz ma ma poważniejsze konsekwencje niż można sądzić.

 

Angielski jest fajny, ale niemiecki oznacza wymierne korzyści.

Wielu ludzi przy końcu lat 80. uciekło do Reichu pracować i nauczyli się języka. W tworzącej się na nowo polskiej gospodarce zaczęły powstawać firmy niemieckie, w których nawet ktoś poprzednio pracujący w Niemczech na barze mówgł znaleźć pracę niekoniecznie przedstawiającą prestiżową funkcję, ale płacę na poziomie przekraczającej 3 krotnie tą polską. Do dziś obecność Niemców w sensie gospodarczym u nas się rozwija, dlatego to nadal się dzieje. Fakt, że z nauką mowy sąsiada mamy poważne problemy powoduje, że osobie z dobrą znajomością tego języka jest łatwiej niż komuś z dobrym angielskim.

Kancelarie prawnicze na ten przykład krocie ciągną z interesowania się niemieckimi klientami, natomiast spraw angielskojęzycznych jest mniej niż np. francuskich.

 

Dlatego ustawiony jest ten kto ma dobry angielski i bardzo dobry niemiecki. Drugi język można spokojnie robić w jakiejś dziedzinie specjalistycznej, to chętny pracodawca zawsze się znajdzie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość Gordon Lameman
Kancelarie prawnicze na ten przykład krocie ciągną z interesowania się niemieckimi klientami, natomiast spraw angielskojęzycznych jest mniej niż np. francuskich.

 

Dlatego ustawiony jest ten kto ma dobry angielski i bardzo dobry niemiecki. Drugi język można spokojnie robić w jakiejś dziedzinie specjalistycznej, to chętny pracodawca zawsze się znajdzie.

W tym zawodzie dobrze jest znać język czeski bądź słowacki plus 'specjalizowanie się' w sprawach gospodarczych. Klienci niemal pewni.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...