Nie no armia zawodowa w żadnym razie nie wystarczy w razie wojny z Rosją.
Nasze armia w razie wojny obronnej opiera się o rezerwę. Zawodowych nie starczyłoby do obsadzenia frontu, nie mówiąc o zabezpieczeniu kolejnych linii, stolicy, przepraw.
Po to zintensyfikowano ćwiczenia obecnej rezerwy, w tym szybkie kilkugodzinne mobilizacje, by się przygotować do pierwszych tygodni wojny.
Nie, Rosja nie będzie pół roku szykować się pod granicami, bo wiedzielibyśmy że zaatakują. Nie popełnia drugi raz tego samego błędu.
Nasz realny scenariusz obrony zakłada obronę tzw uporczywą we wschodniej Polsce, w oparciu o miejscowości i rzeki, tak by dać czas armii na dużą mobilizację rezerwy i sił zawodowych w zachodniej Polsce. Optymistycznie też czas na przyjazd sojuszników, z tych państw, które zdecydują się wysłać kontyngent wojsk lądowych.
Mamy tez plany/scenariusze natychmiastowej obrony Państw Bałtyckich, w oparciu o mieszany kontyngent zawodowo - poborowy.
Nie ma też żadnej gwarancji że inne państwa NATO wyślą swoje wojska lądowe do walk na pierwszej linii, przynajmniej nie w większej ilości. Wszystko będzie zależało od decyzji i działań USA. Ale to już tu omawialiśmy, w tym zagrożenia związane z możliwym wyborem Trumpa.
P.S. Obecnie dochodzą obawy o zachowanie Słowacji i Węgier. Znaczy wiemy że pomóc nam na pewno nie pomogą, a prawdopodobnie co najmniej umożliwią siłom rosyjskim swobodny przejazd i atak na nas. Teoretycznie jest możliwe, w razie wojny z Rosją, że pronatowscy wojskowi dokonają tam przewrotów i jednak wesprą NATO, ale to opcje na dziś; proruskie władze w ciągu kilku lat wymienią dowodzących na lojalnych wobec siebie.
Opcje negatywna jest taka że natychmiast się poddadzą i ich wojska dołączą do rosyjskich w zamian za obietnice zdobyczy terytorialnych. Na Węgrzech to prawdopodobne, mają duże pretensje o utratę terytorium w pierwszej połowie XX wieku.