Skocz do zawartości
WebCM

Hulajnoga elektryczna - dojazd do pracy

Rekomendowane odpowiedzi

Jeździ ktoś do pracy hulajnogą elektryczną? Chciałbym zapytać o Wasze doświadczenia. Dlaczego wybraliście właśnie hulajnogę zamiast roweru/auta/autobusu? Wnosicie do biura, czy pozostawiacie na zewnątrz? Jak zabezpieczacie przed kradzieżą, kiedy trzeba zostawić ją przed budynkiem (np. przed sklepem)?

 

Kiedyś jeździłem do pracy rowerem, ale teraz mam zakaz. Trasa wiedzie pod górkę w pełnym słońcu i zawsze dojeżdżam spocony jak świnia, zwłaszcza przy obecnych temperaturach. Kiedyś nikomu to nie przeszkadzało, ale odkąd koleżanka zaczęła odstawiać cyrki, to przeszkadza to wszystkim. Najgorsze jest kilka minut po wysiłku, kiedy wiatr przestaje chłodzić. Właśnie wtedy pocę się najmocniej. Obecnie dojeżdżam autobusem, ale te często bywają zatłoczone (jest taki przystanek, gdzie wysiada 20 babć i wsiada 30 innych) i trzeba się dostosować do rozkładu jazdy. Stąd pomysł na dojazd hulajnogą elektryczną. Z tego, co wiem, to kilka osób w naszym biurowcu wykorzystuje ten środek transportu.

 

Myślałem o Xiaomi M365 Pro, ale nie podobają mi się 3 rzeczy: wąski podest (dotyczy większości hulajnóg na rynku), wiecznie pękające dętki i pojawiające się luzy w różnych miejscach (najczęściej na kierownicy). Odnośnie podestu. Jeżdżąc miejską hulajnogą Blinkee (w KRK jest jeszcze kilka innych systemów, których nie próbowałem) zawsze trzymam stopy równolegle koło siebie. Taka pozycja jest najbardziej zdrowa, wygodna i bezpieczna.

 

Znacznie lepsze są hulajnogi Speedway i Dualtron od firmy Minimotors, ale te kosztują od 3500 zł wzwyż. Na chwilę obecną brak budżetu na zabawki. Tak więc szukam kompromisu między ceną a użytecznością.

 

Jeśli dojeżdżacie innymi pojazdami elektrycznymi, to też podzielcie się doświadczeniami.

Edytowane przez WebCM

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W pracy nie ma prysznica, aby przyjechać rowerem 5 min przed czasem i się umyć ?

Edytowane przez mlody_tarnow

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Albo po prostu rower elektryczny z manetką ;) Może sam jechać bez pedałowania. Można przerobić obecny na elektryka i po problemie :cool::)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

e-bike jest dobry do tego ale nie zbyt zgodny z przepisami taki z manetką...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hulajnogi też póki co nie są zgodne z przepisami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ale czego to wina? rozwijającego się sprzętu czy olanych przez politykierów przepisów które są stworzone pewnie w latach 70' zeszłego wieku? mi się wydaje że zdecydowanie to drugie.

 

z xiaomi 365/pro jest o tyle dobrze że scena moderska tych pojazdów jest bardzo aktywna i pewnie z czasem powstanie coś na rozwiązanie twoich problemów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

e-bike jest dobry do tego ale nie zbyt zgodny z przepisami taki z manetką...

Dlaczego niezgodny? Chyba były juz interpretacje, że we wspomaganiu chodzi o rozwijaną prędkość. Jeżeli jest porównywalna z tą wyciąganą "nożnie" to dalej jest rower, jeżeli większa to już nie (np. motorowery)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ze względu na korki w mieście (na ulicach), jeżdżę przeważnie tramwajami, rowerami miejskimi (ale tu są często jazdy z terminalami i nabijaniem kasy na zwróconym już rowerze) i własnym rowerem. Nie mam problemu z potem w pracy, jak dojeżdżam, mam suche ubranie. Dojeżdżam kilka kilometrów rowerem do pętli i wsiadam do tramwaju na miejsce towarowe. Muszę podjechać tym tramwajem kilkanaście kilometrów, bo samym rowerem się spóźnię. Trochę miejsca ten rower zajmuje, ale wszystko jest zgodne z regulaminem.

 

Coraz częściej widuję dorosłych ludzi w mieście, na hulajnogach na ścieżkach rowerowych. Też się nad tym zastanawiam, bo mniejsze to od roweru, ale hulajnogi mają krótki czas jazdy i trzeba je ciągle ładować. To jest dobre może na pokonywanie 2 km dziennie. Chyba już lepiej kupić taką zwykłą do odpychania się nogą, bo mniej przy tym roboty.

 

I współczuję wariatki w pracy :thumbdown: To ona ma problem.

Edytowane przez Áltair

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś jeździłem do pracy rowerem, ale teraz mam zakaz. Trasa wiedzie pod górkę w pełnym słońcu i zawsze dojeżdżam spocony jak świnia, zwłaszcza przy obecnych temperaturach. Kiedyś nikomu to nie przeszkadzało, ale odkąd koleżanka zaczęła odstawiać cyrki, to przeszkadza to wszystkim. Najgorsze jest kilka minut po wysiłku, kiedy wiatr przestaje chłodzić. Właśnie wtedy pocę się najmocniej.

Jak się człowiek spoci, to chyba trzeba się ogarnąć, a nie siadać z innymi w pokoju, czy gdzie tam pracujesz.

Przeważnie stosuję:

-wytarcie potu papierowymi ręcznikami (na tyle ile to możliwe, bo w gorsze dni momentalnie znowu jestem mokry)

-przetarcie się nawilżanymi chusteczkami

Metoda szybka i w miarę skuteczna, do tego nie potrzeba dedykowanych pomieszczeń i można wszystko ogarnąć w kiblu.

 

No i podstawa, to wyjechać czystym i mieć ciuchy na zmianę.

Ciuchy do jazdy też warto mieć odpowiednie, bo zdarzają się kombinacje bardzo szybko śmierdnące.

 

Odnośnie koleżanki, zmień grupę w pracy lub samą pracę ;)

Bez szczegółów o co poszło ciężko cokolwiek poradzić. Jeżeli tak jak piszesz przychodzisz spocony jak świnia i w tych przepoconych ciuchach siedzisz cały dzień, to się nie dziwię, że komuś to przeszkadza. Zakaz dojazdu rowerem wydaje mi się jednak ingerencją pracodawcy w życie prywatne i może to nosić znamiona mobbingu, choć jeżeli nie podejmowałeś żadnych prób zwalczenia problemu, to się nie dziwię.

 

Dlaczego niezgodny? Chyba były juz interpretacje, że we wspomaganiu chodzi o rozwijaną prędkość. Jeżeli jest porównywalna z tą wyciąganą "nożnie" to dalej jest rower, jeżeli większa to już nie (np. motorowery)

Bo definicja "roweru elektrycznego" to wspomaganie silnikiem, czyli wymagane jest pedałowanie, żeby napęd się załączył. Sterowanie manetką to już nie rower, a być może skuter.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)

Podbijam. Ma ktoś więc taką hulajnogę? Jak tak i często jeździ, to ile wychodzi mu kosztów miesięcznych za prąd przy częstym ładowaniu? Czy każdy model elektryczny radzi sobie z krawężnikami?

Edytowane przez Áltair

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio przejechałem się, z ciekawości, taką wypożyczaną przez aplikację (w Łodzi akurat nie obsługuje tego Lime ani żadna inna podobna korporacja, tylko lokalny startup Volt). Trzeba było nabić konto za 25 zł – ale przejazd jakichś 2 km zeżarł mi 2 zł, a więc całkiem przyjemnie – jednorazowy bilet MPK kosztuje prawie o połowę drożej.

 

I według mnie słabo się tym jeździ. Przy większej prędkości nie ma się zbyt dużej kontroli nad pojazdem, więc trzeba jechać raczej powoli, z prędkością niewiele większą, niż prędkość pieszego. Po drodze dla rowerów trochę strach jechać, żeby przypadkiem nie wpaść pod rower (jedzie się wolno – to problemem jest duża różnica prędkości względem rowerów, jedzie się szybko – przy takich małych kółkach praktycznie nie ma się panowania, i na jakiejś nierówności nawierzchni można by się było wywalić). Właśnie, druga rzecz – nawierzchnia. Na idealnym, gładkim jak stół asfalcie to ma szansę się sprawdzić, ale gdzie taki spotkamy w polskich miastach? Nawet zjazd z chodnika na jezdnię i odwrotnie jest problemem (bo rzadko bywa tak, by krawędź chodnika była idealnie zrównana z jezdnią, często mimo obniżenia jest minimalny, ale nadal, próg). Często nawet niewielkie nierówności skutkują głośnym łupnięciem, a czasem nawet tarciem spodu hulajnogi o nawierzchnię.

 

Po chodniku też strach jechać, by z kolei nie wpaść na pieszego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Strach i brak kontroli?

by się z tobą nie zgodził. :D Chociaż akurat takie z pompowanymi oponami i jakąś amortyzacją to fajna rzecz, nawet jak chcesz osiągać normalne prędkości.

 

No ale na taki dojazd do pracy w mieście, to nawet jak wyjdzie średnia 10 km/h to fajna opcja. W pół godziny przejedziesz 5 km, komunikacją miejscą może wyjśc podobnie jak masz np. dojście do przystanku, przesiadkę, dojście z przystanku. No i nie zapocisz się jak na rowerze, więc odpada przebieranie/prysznic. A od biedy (ulewa) hulajkę pod pachę i do tramwaju.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)

Jedną z alternatyw może być składany e-bike miejski. Ich wadą, poza ceną, może być waga - te kilkanaście kg musi to ważyć.

 

Przykład:

ebike-m-h-type-white-alt1.jpg

Edytowane przez jagular

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Strach i brak kontroli?

by się z tobą nie zgodził. :D

 

Ciekawe czy miał kask :cold: Ludzie w komentarzach raczej nie pochwalają takiej jazdy ;) Gdyby nie początek filmu i czasem pochylanie się w trakcie można by myśleć, że jedzie motorem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

On ma jakąś wypasioną tę hulajnogę – może ma większe koła. Na tych miejskich – przynajmniej tych, co mamy w Łodzi – strach jest przejechać przez jakąś nierówność, choćby od korzenia pod chodnikiem (ja akurat jechałem taką asfaltową drogą dla rowerów chyba z lat 80. lub 70. – dziur nie ma, ale są takie właśnie nierówności), nie mówiąc już o ryzyku wylądowania w dziurze. A wypożyczając taką miejską hulajnogę raczej nie ma się dostępu do kasku i ochraniaczy (w instrukcji jest, by założyć kask, ja jednak na jej wyposażeniu żadnego kasku nie stwierdziłem).

 

Wolę rower miejski.

 

No i jednak nie zeżarło mi z konta 2 zł (tak mi pokazało), lecz 11,50 zł. To już chyba taniej wyszedłby mnie ten przejazd samochodem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

to ile wychodzi mu kosztów miesięcznych za prąd przy częstym ładowaniu?

 

Tyle że nie trzeba się tym przejmować. W moim e-bike przejechanie 100km kosztuje ~1,2zł. W takiej hulajnodze dużo mniej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rzeczywiście mało. Zastanawiam się nad kupnem, zawsze to kolejny pojazd do kolekcji, no i się przyda. Ale z testów wynika, że nie ma sensu kupować nic co jest tańsze niż 1500 zł, bo to raczej dla dzieci.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak daleko masz do pracy? Bardzo dużo ludzi tym teraz śmiga i nie sprawiają wrażenia jakby miało nie być stabilnie.

Ja mam jakieś 2,5 km po fajnej ścieżce i dojeżdżam deską elektryczną, frajda nieporównywalna, po kilku dniach treningu jest to naprawdę wygodne, w dodatku nie ma problemu żeby te wszystkie hulajnogi wyprzedzać. Jednak każdy krawężnik wyższy niż 4-5 cm trzeba się zatrzymać i podnieść deskę, do tego nie ma raczej mowy żeby zrobić po drodze jakieś większe zakupy, jedynie to co do plecaka się zmieści. Podczas silnego wiatru też nie jeździ się zbyt przyjemnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak daleko masz do pracy? Bardzo dużo ludzi tym teraz śmiga i nie sprawiają wrażenia jakby miało nie być stabilnie.

Ja mam jakieś 2,5 km po fajnej ścieżce i dojeżdżam deską elektryczną, frajda nieporównywalna, po kilku dniach treningu jest to naprawdę wygodne, w dodatku nie ma problemu żeby te wszystkie hulajnogi wyprzedzać. Jednak każdy krawężnik wyższy niż 4-5 cm trzeba się zatrzymać i podnieść deskę, do tego nie ma raczej mowy żeby zrobić po drodze jakieś większe zakupy, jedynie to co do plecaka się zmieści. Podczas silnego wiatru też nie jeździ się zbyt przyjemnie.

 

Dojeżdżam bez auta ze względu na korki. Chcę sobie podjeżdżać na pętlę 3km w jedną stronę i potem po pracy, czyli łącznie by było 6km dziennie.

Roweru miejskiego nie chcę, bo ciągle są problemy z terminalem i widełkami (najczęstszy bug to dobrze zaczepiony rower po jeździe, ale i tak kasa się nabija. Mam rano smsa, że konto jest na -40 zł i trzeba składać reklamację. Albo roweru się nie da wyjąć, a zaczyna się odliczanie kasy).

 

Masz na myśli deskę elektryczną na 4 kołach czy 2? Na 2 chyba łatwo zaliczyć glebę :E

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To myślę, że fajna opcja, deske łatwo wziąć do ręki i przenieść, czy wnieść do busa/tramwaju. Na 4, zwykły longboard, w ręku trzymasz pilot którym dodajesz gazu/hamujesz. Te na 2 kółkach to zabawka dla dzieci, nie dosc że niestabilne to też bardzo powoli jedzie. Są jeszcze monocykle, ale nie bawiłem się tym, na pewno trudniejsze w opakowaniu, przez duże kółko chyba wygodniejsze. Przede wszystkim wszystko zależy od tego jak te 3 km wyglądają, jeśli asfalt to bajka, jeśli nierówna kostka to dość mocny masaż stóp i trudno mocniej przyspieszyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W przypadku krawężników hulajnoga ma tą zaletę, że nie trzeba zsiadać, wystarczy się zatrzymać. Stajesz na jednej nodze i podnosisz całość za kierownicę, stawiasz po drugiej stronie krawężnika i jazda. Tylko trzeba się nauczyć, żeby się nie walić po kostkach, bo o to bardzo łatwo przy takim manewrze ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tyle że nie trzeba się tym przejmować. W moim e-bike przejechanie 100km kosztuje ~1,2zł. W takiej hulajnodze dużo mniej.

Czemu ma być mniej?

10kg lżejsze ale silnik musi działać ciągle, w rowerze tylko wspomaga. Moce silników podobne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mogą mieć inne momenty obrotowe, inne profile użytkowania, moce maksymalne podtrzymywane przez określony czas, itd.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
' date='08 Lipiec 2019 - 13:09' timestamp='1562587740' post='15556738']

10kg lżejsze ale silnik musi działać ciągle, w rowerze tylko wspomaga. Moce silników podobne.

 

Pisałem o przejechaniu 100km na samej manetce bez chwili pedałowania przy prędkości 25km/h. U mnie to wychodzi 1,20zł, oczywiście taki e-rower nie jest zbyt legalny na zwykłej drodze.

 

Czy moce podobne to nie wiem, ja pcham w swój silnik nawet 2,5kW (2500W). Tyle wychodzi przy 54V (nominalne 48V), i 45A ze sterownika.

Edytowane przez Camis

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To przede wszystkim nie jest rower, a motorower. Chyba że nie masz blokady prędkości, to nawet na tą definicję się nie łapie.

Kretynizmem jest nazywanie rowerem 2,5kW pojazdu obsługiwanego manetką...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

  • Popularne aktualnie

  • Tematy

  • Odpowiedzi

    • Odnośnie hałasu: Kupiłem na próbę "odnawiany" (refurbished) dysk enterprise Toshiba z serii MD i... spodziewałem się, że będzie gorzej. Ja osobiście do PC bym czegoś takiego nie włożył (od prawie 10 lat mam tylko dyski SSD), ale w NASie pracującym w tym samym pomieszczeniu, ale ok. 4m od moich uszu nie sprawia to problemów. Na pewno nie jest to tragedia w stylu opisów, że "takie dyski można używać jedynie w serwerowni albo w piwnicy".
    • Widzę że trafiło na operatora drona i jak już napisane że czegoś nie wolno to emocje biorą górę... - pilota Emocje to biorą u mnie górę jak widzę jak ktoś lata totalnie bez głowy i poszanowania innych - a takich jest 90% użytkowników dronów. Co do licencji to ok, użyłem niewłaściwego określenia, (...) myślałem, że to ogarniesz. - skoro mnie łapiesz za słówka, to cóż: taste your own medicine Nie, nie pisałeś i wiem o strefach, ale podałem po prostu dosadny przykład by zobrazować jak wygląda Twoje myślenie w tym temacie, że jak coś nie jest wprost zakazane to jest dozwolone. Nie, to tak nie działa, bo to co robisz musi być wykonywane z poszanowaniem praw innych osób czy Ci się to podoba czy nie. - widocznie nie wiesz jak działa moje myślenie w tym temacie. Latam z poszanowaniem prawa i prywatności. Jeżeli podczas nalotu, ktoś do mnie podejdzie i poprosi o nie publikowanie wizerunku, to postaram się mu wytłumaczyć, że charakterystyka mojej pracy nie polega na nagrywaniu wizerunku. Jeżeli to nie poskutkuje to pewnie skończy się na policji i sądzie. Ale ochrona i poszanowanie prywatności nie zabrania mi wykonywania swojej pracy. I zaklinanie przez was rzeczywistości tego nie zmieni. To co jest przerażające w dronowaniu to nieświadomość ludzi. Kupuje sobie jeden z drugim drona. Lata i dopiero po jakimś czasie dociera do niego, że są jakieś przepisy regulujące loty. a cała dyskusja zaczęła się od tego, że ja to napisałem, ale uwaga! w odniesieniu do nagrania z drona jakie pokazała TV Republika z przeszukania domu Ziobry, gdzie: - a jak by kręcili z chodnika kamerą to byłoby ok?
    • To też nie jest tak, że gra jest słaba, bo nie jest. To nadal dobra, a w niektórych aspektach bardzo dobra gra. Zadań pobocznych ogólnie jest niewiele w porównaniu z innymi Sandboxami i moim zdaniem dobrze, są zadanie, słabe, średnie i dobre. Jestem w 10 rozdziale i póki co nie spotkałem zadania pobocznego, które zapadałoby mi na tyle w pamięć, że mógłbym je nazwać bardzo dobrym. Ot, takie typowe jrpg-owe poboczniaki, jeżeli ktoś oczekuje tego typu zadań to się nie zawiedzie. Mimo wszystko podobało mi się zadanie z Johnnym (nawet pomimo zbieractwa, które trzeba było dla niego zrobić).  Fabuła główna jest spoko, jeżeli człowiek się głównie na niej skupia to naprawdę da się zaangażować "emocjonalnie", problem w tym, że jest jednak sporo rozpraszaczy i sama fabuła jest rozciągnięta względem oryginału. Już nie będę pisał o zmianach, które w niej nastąpiły, bo to każdy sobie oceni osobiście (każdy, który grał w oryginał oczywiście). Fajne też są relacje między bohaterami, ich komentarze i rozmowy, a tak jak już ktoś pisał, zdecydowanie relacja Tifa-Aearith (i to jak to wpływa na Clouda) robi tu robotę.  Ja zdecydowałem, że po 10 rozdziale skupiam się już praktycznie tylko na głównej fabule, 57 godzin za mną, myślę, że dobije do 70.
    • Do kupienia u jednego sprzedawcy jak wejdziesz w nowy teren po wyjściu z bazy jak popchniesz fabułe to siedzi na poludniu. Normalnie Gromoszczęki czy inne dziadostwa strąca bez problemu, tego brakowało bo ten łuk startowy to szrot jakich mało.
    • Powinni sprzedawać teraz w komputerowych jako gadżet PCMR
  • Aktywni użytkownicy

×
×
  • Dodaj nową pozycję...