Skocz do zawartości
WebCM

Zakup mieszkania od dewelopera

Rekomendowane odpowiedzi

Godzinę temu, Karister napisał:

. Jeśli nie wykonujesz zawodu, w którym w miesiąc znajdziesz lepiej płatną robotę, nie masz silnych argumentów do negocjacji z szefem.

To jest najgorsze. Nawet jak Ci dobrze się pracuje w Twojej firmie, to czasem przychodzi taki moment że trzeba zmienić zakład. Nieraz nawet na kilka miesięcy aby docenili byłego pracownika i przekupili go na powrót. 

9 minut temu, Karister napisał:

Ja pisałem o 1PLN brutto miesięcznie w przypadku tej pielęgniarki.

Aha XD no to jakby bez podwyżki.

https://youtu.be/po1A6VOjVI4

 

Edytowane przez Minciu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
4 minuty temu, Minciu napisał:

To jest najgorsze. Nawet jak Ci dobrze się pracuje w Twojej firmie, to czasem przychodzi taki moment że trzeba zmienić zakład. Nieraz nawet na kilka miesięcy aby docenili byłego pracownika i przekupili go na powrót. 

Wówczas już się nie pracuje dobrze. Też byłem w firmie, gdzie po roku jako junior dostałem 1% podwyżki. Nie czarujmy się - pierwszy rok dla programisty to olbrzymi rozwój i było to mega-rozczarowujące. Rozmowa była nieprzyjemna i musiałem wyciągnąć argumenty pod tytułem "a inna firma...". Od tej pory nic już nie było takie samo. Dlatego ostatecznie zagrzałem dołek w firmie, gdzie szefostwo rozumie, że podwyżka powinna być czymś naturalnym, a ja nie muszę się tym tematem martwić. Zdrowa atmosfera, zdrowy duch. A i pracownik wówczas jakoś bardziej zaangażowany w to, co robi. Samo się to nakręca, trzeba tylko stworzyć warunki.

Edytowane przez Karister

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
9 minut temu, Karister napisał:

 

U mnie jest jeszcze taki mini bonusik, że jak mam jakąś podwyżkę, to wpływa ona później też na premie roczna. Ale jak ktoś ma procentowa premie miesięczna to też ma z tego bonus.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
49 minut temu, Karister napisał:

Żona kolegi jest położną i dostała podwyżkę 1PLN brutto. XD Szkoda papieru na drukowanie aneksu IMO.

Pierwszy raz czytam i myślę sobie - ale ci medycy rozbestwieni. Dostaną podwyżkę 1k zł brutto i mają to w dupie. Nie chcą tego nawet wpisywać do aneksu. 

Czytam drugi raz i widzę 1 zł - jedna złotówka :E???

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
7 minut temu, Minciu napisał:

U mnie jest jeszcze taki mini bonusik, że jak mam jakąś podwyżkę, to wpływa ona później też na premie roczna. Ale jak ktoś ma procentowa premie miesięczna to też ma z tego bonus.

Kto co lubi - ja wyznaję zasadę, że wynagrodzenie ma być zadowalające bez żadnych premii rocznych. Te potrafią zniknąć, albo zmaleć. Nie rozumiem, czemu nie miałbym całości dostać od razu jako gwarantowane wynagrodzenie. Procentowa premia od własnej pensji brzmi jak furtka do łatwego uwalenia hajsu w razie potrzeby. Premia może być, ale od zysków firmy jako faktyczny bonus, gdy dobrze się wiedzie. Albo jakieś pakiety akcji dla pracowników w przypadku S.A. Tak czy siak - podstawa ma być taka, aby przy premii 0 nadal było ok.

Edytowane przez Karister

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

  

  

Godzinę temu, Wu70 napisał:

Jak ktos potrafi tylko trzymac kase na koncie to faktycznie lepiej nadplacic, w innym przypadku obecnie to bzdura.

Już nie. RRSO to już ok. 5%, więc musiałbyś wyrobić z inwestycji 5%+VAT, żeby w ogóle dorównać zwykłej nadpłacie. A wbrew pozorom to może nie być takie proste gdy wjedzie bessa, teraz wszystko poszło na ATH i korekta w końcu nastąpi. Nadpłata to również zero ryzyka - inwestycja to zawsze ryzyko.

Większość ludzi nie ma melona na restaurację czy inną pieczarkarnię, albo nawet na budę z jarzynami. Zarabia w najlepszym wypadku korzystając z hossy na giełdzie, ew. kupując jakieś obligacje czy papiery wartościowe. To wszystko pójdzie w pizdu na globalnej bessie.

 

Godzinę temu, Wu70 napisał:

Przeciez wszystko drozeje i akurat nie praca?

Może w IT to standard, w typowej robocie w januszeksie czy np. państwówce są widełki od-do. Możesz sobie chodzić do dyrektora do woli po podwyżkę - nie dostaniesz jej. Dlatego Polsce nie grozi żadna spirala płacowa - podwyżek nie ma i nie będzie. Po prostu będziemy biednieć z roku na rok.

 

U mnie (kolej) było 0% podwyżek w 2020, następnie 10% podwyżek w tym roku. Ceny, zwłaszcza na nieruchach, wzrosły znacznie mocniej - od 2019 zbiedniałem.

Edytowane przez Kaiketsu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
4 minuty temu, Kaiketsu napisał:

Może w IT to standard, w typowej robocie w januszeksie czy np. państwówce są widełki od-do.

W IT też są widełki, tylko że zmieniają się w miarę dynamicznie. U nas jest cały zespół ludzi do badania rynku i w ten sposób firma ustala budżety. Swojemu szefowi mówię wprost, że dostałem tyle i tyle takich a takich ofert. Że część z nich była nieznacznie lepsza, co w żaden sposób nie kusi mnie do zmiany. Kilka było znacznie lepszych finansowo, ale nadal nie zmienię, bo jestem zadowolony z atmosfery w firmie i swoich zarobków, a szkoda ryzykować pójścia w nieznane. Dodałem, że wierzę w dojrzałość organizacji, w której pracuję i wyraziłem nadzieję, że moje przyznanie się do zadowolenia z pracy nie będzie odebrane jako coś, co pozwala przetransferować budżet na moje podwyżki do tych, co najgłośniej narzekają. Po dwóch tygodniach szef wrócił z informacją, że docenia otwartą komunikację i daje 5% podwyżki uznaniowej. XD

  • Like 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Karister masz bardzo fajne warunki. Też bym nie zmieniał.

U mnie szef (państwówka) może tylko pokiwać głową, bo sam ma gówno (6500 netto). Dyrektor ma 15k, ale on wzrusza ramionami i mówi, że takie pensje uzgodniono na ten rok ze związkami i nie ma mowy o żadnych podwyżkach, inflacja go nie interesuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zgadza się, ten sam szef mi powiedział, że w poprzedniej firmie, gdzie szefował, zarząd nie dał budżetu na podwyżki, więc mógł ludzi jedynie poklepać po plecach. Siła wyższa. Natomiast mówienie, że inflacja go nie interesuje, jest bardzo nieeleganckie. Mam nadzieję, że tak samo uważa w kontekście własnego wynagrodzenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To żaden sekret, że w państwówce dyrektorem zostaje się poprzez znajomości. Nawet nie chodzi o korupcję czy wpychanie swoich. Czasem wystarczy się napić z kimś wódy i być w marę ogarniętym. Tacy ludzie sobie odpowiednie podwyżki załatwiają tę samą drogą. Oficjalnie oni też nie dostają.

Oficjalnie.

  • Upvote 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pozostaje się pocieszać, że jak zmienią się ludzie stołek wyżej albo partia rządząca, to go wykopią i się obudzi z palcem w d, poznając życie na nowo. :D 

  • Upvote 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, po wyborach, jak odeszło PO i przyszło PIS, zwolniono kilkuset pracowników "szczebla menedżerskiego". Prezes chwalił się tym publicznie - żaden sekret.

Po odejściu pisu będzie to samo.

  • Upvote 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
7 godzin temu, Karister napisał:

Pozostaje się pocieszać, że jak zmienią się ludzie stołek wyżej albo partia rządząca, to go wykopią i się obudzi z palcem w d, poznając życie na nowo. :D 

Jak jest na wyższym stanowisku to ma znajomości wśród partyjnych kolegów. Nawet jak wygryzie go np. PO ze stołka. To PIS dalej będzie rządził np. gdzieś w miastach, powiatach, gminach itd. Zawsze gdzieś się znajdzie dla niego posadka, może za kapkę mniejszą kaskę, ale ciepła i na boku też będzie można coś ugryźć :E

Sam bardzo dobrze znam trochu politykierów i te inne śmietanki "biznesmenów" z np. mojego byłego miasta w PL, raz na jakiś czas na imprezkach przy pękających flaszkach :E mam okazję posłuchać ich wywodów. PIS przejmuję pałeczkę burmistrza miasta, ale PSL siedzi w gminie. Typek z PO wyleci z urzędu miasta to dostanie jakiś marketingowy stołek w szpitalu od znajomego kolesia itd. Wszystko się dalej kręci. Tam nikt co jest w miarę ogarnięty i ma znajomych z głodu nie umrze :E

 

Edytowane przez lukadd

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak zawsze było, jest i będzie. Państowe firmy są po to aby rozdawać stołki :D Ostatnio POwcy płakali że PISowcy ich wywalali. A jak POwcy zaczynali rządy to kasowali poprzedników ;) 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To może dla odmiany od tych wszystkich artykułów piszących o tym, jak to kredyciarze będą z okien skakać:

https://businessinsider.com.pl/twoje-pieniadze/rekordowa-inflacja-i-podniesione-stopy-procentowe-a-zakup-mieszkania/sxbw79y

Tutaj analiza nieco z innej perspektywy, z którą generalnie się zgadzam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
21 minut temu, kanon7 napisał:

co sie dziwic jak tam siedzi banda ameb intelektualnych - przeciez ci ludzie jezdza sie modlic o elektrownie to czego mozemy po debilach oczekiwac- jaki suweren takie "nierzady"

Edytowane przez gruzin don Leonides

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Cytat

Ważniejsze jest to, że dziś brakuje mieszkań na rynku, a fundusze zgarniają nawet 20 proc. ofert lub projektów, które uzupełniłyby ofertę. To ma znaczny wpływ na ceny.

Naganiacz Turek ma rację. Co to za różnica, czy w ogóle rynku promil jest funduszy, skoro liczy się to, co jest aktualnie dostępne w obrocie?

Turek w ogóle miał rację przez ostatnie 5 lat, gdy naganiał na zakup. Pluto na niego na wszystkich portalach typu interia, bankier czy money, ale finalnie wyszło na jego. :E

Osobiście oceniam sytuację na rynku jako złą i ryzykowną. Gdyby nie to, że i tak już jestem w połowie budowy i że nie mam gdzie mieszkać (u mamy też nie mogę), to bym się chyba nie podejmował. Tak jak przez ostanie, no nie wiem, 2 lata w tym wątku? Pisałem, że będzie tylko w górę (i miałem rację :> ), tak teraz myślę, że będzie korekta. Myślę, że niedługo zaczniemy wchodzić w okres spadków cen. Oczywiście spadki o 50% to jakieś wykopkowe nieporozumienie - myślę natomiast, że dla dużych miast zobaczymy 10-20% przeceny w ciągu kilku lat.

Argumenty są następujące:

- Mieszkania są po prostu drogie. Ludzi przestaje być na nie stać i podrożał kredyt. Typowy seba nie da rady kupić mieszkania, bo nie będzie miał na nie zdolności kredytowej. Jeśli fundusze zgarniają 15-20%, to pozostaje 80% też ktoś musi kupić, a liczba chętnych spadnie.

- Pod największymi miastami, budowa domu jest wciąż tańszą alternatywą, chociaż po bańce na działkach budowlanych trzeba poświęcić miesiące na poszukiwaniu gruntu i mieć sporo farta. PS. tak jak pisałem niedawno - bańka na ziemi zakończyła się (co nie oznacza dużych spadków) - kto miał iść na zdalną, poszedł i kupił. Teraz popyt spadnie na pysk i należy się 10-20% korekty właśnie przez tych, co kupili na fali hajpu i nie dadzą rady zbudować domu z powodu cen materiałow i kredytu. Ich działki wrócą na rynek, oczywiście w znacznie wyższych cenach, niż te, po których kupili - ale nie będzie jeleni, więc cena zacznie spadać.

- Developerzy nie mogą jeszcze (przez 1-2 lata) tak po prostu wyplątać się z budów i inwestycji,a potem muszą jeszcze poświęcić rok-dwa, by wybudowane mieszkania sprzedać. Dopiero po tym okresie, tak po 3-4 latach z grubsza, zakładając, że większość z nich dostrzeże ryzyko i sobie odpuści nowe budowy - spadnie podaż na rynku pierwotnym, być może zakończy to korektę.

- Czy się to komuś podoba, czy nie, to w PL wśród boomerów i X-ów (a to oni mają na ogół gotówkę, poza programistami15k) panuje absurdalne przywiązanie do lokat bankowych, więc w przypadku wzrostu ich rentowności i w obliczu masowego już naganiania na spadki na rynku nieruchomości na pewno zacznie się odpływ kapitału na konta bankowe, w jakimśtam procencie.

Moim zdaniem jesteśmy w okresie dystrybucji po wzrostach, fani giełdy pewnie znają to pojęcie - i zacznie się teraz trend boczny z lekkim spadkiem (np. 1% mdm) a potem poważniejszy sell-off ;)

Natomiast jeśli ktoś czekał w 2017-2019, powtarzając jak mantrę, że jest drogo, no to sorry, pociąg odjechał. Może i spadnie te 20% (na zadupiach może nawet więcej), ale i tak będzie drożej, niż wtedy. Sorry. Popyt to jedno - jest też podaż. Gdy ta spadnie (3-4 lata, tak jak pisałem) i zrównoważy spadek popytu, to pozostaną inne czynniki cenotwórcze. A te są znaczące. Wysoka inflacja, wzrost płac minimalnych, WT2021, pogarszająca się sytuacja na rynku działek budowlanych (obecnie jest tragiczna, ale nawet po wyprzedaży części owiec, które kupiły na górce - nadal będzie zła), droga energia, droga benzyna, drogie materiały (które pewnie spadną, ale - znów - pewnie nie do cen z 2017 roku). Nie da się już zbudować lokalu w cenie z 2017 roku. Stąd śmiem twierdzić, że i cen z tamtego okresu nie zobaczymy. Może zobaczymy ceny z 2017 roku +30%, zamiast obecnego +50% które poszło za wysoko i raczej skorekci, ale to tyle.

Obstawiam, że do 2025 ceny w Warszawie spadną do ~10000 PLN z obecnych 12000PLN za metr, CHYBA, że nowy wał wejdzie z innymi, niż obecnie zapisami dot. dofinansownia kredytu LUB stopy procentowe nie przekroczą 2% w ujęciu średnim (czyli za cały rok, chwilowe wzrosty na 3-4% nie są istotne).

@LJ19, zgadzasz się? ;)

 

Edytowane przez Kaiketsu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
37 minut temu, Kaiketsu napisał:

Mieszkania są po prostu drogie. Ludzi przestaje być na nie stać i podrożał kredyt. Typowy seba nie da rady kupić mieszkania, bo nie będzie miał na nie zdolności kredytowej. Jeśli fundusze zgarniają 15-20%, to pozostaje 80% też ktoś musi kupić, a liczba chętnych spadnie.

Błędne założenie, że ludzi musi być stać na zakup mieszkania.Patrząc na inflację oraz skale dodruku wg mnie nadal jest tanio( piszę ogólnie, a nie o Warszawie centrum).  Nominalnie ceny podskoczyły, wg mnie nadal są poniżej wartości, uwzględniając spadek wartości nabywczej pieniądza . Może być tak, że wchodzimy teraz w bańkę i niedługo zaczną się paraboliczne wzrosty, albo po prostu stopniowo cena będzie rosła. Czy ktoś odważy się teraz shortować rynek nieruchomości, ja bym się bał.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Pepers

No cóż, mówi się, że inwestycyjnie kupowano w PL ostatnio połowę mieszkań.

To oznacza, że 50% było "pod użytkowanie" i teraz, po wzrostach cen mieszkań i kredytów, po prostu fizycznie nie będzie stać na to część osób, które jeszcze w 2017 mogły sobie na to pozwolić.

To musi przełożyć się na spadek popytu, który - jeśli nie zostanie zrównoważony spadkiem podaży - powinien doprowadzić do zmniejszenia cen. Zakładam tutaj, że gros przyczyn wzrostów "pozapopytowych" - poza drożejącą co roku minimalną - poza nami, więc ich wpływ nie będzie już tak miażdżący.

Osobiście obstawiałem bańkę (w tym temacie wielokrotnie ;) 15k do 2025), ale to było w czasach, gdy nie było ani obecnego kryzysu, ani gwałtownego wzrostu stopy procentowej, ani jasno sprecyzowanych założeń Nowego Wału (mówiono o dofinansowaniu wkładu własnego, teraz wiadomo, że - przynajmniej w obecnej formie - przez limity PLN/m^2 nie załapie się na to prawie żadne mieszkanie w wielkim mieście). To IMO istotne czynniki które spowodują, że popyt nie da rady dalej dźwigać napompowanej ceny.

Na powtierdzenie tego mamy pierwsze, bardzo delikatne jeszcze spadki w segmencie mieszkań 60+ M^2 i działek budowlanych - ok. 1-2% kdk. Moim zdaniem oznacza to jedno - ludzi po prostu już nie stać. Wybierają mniejsze mieszkanie zamiast większego, rezygnują z budowy.

Jeśli mieszkania nadal będą drożeć, to w połączeniu z rosnącą stopą procentową staną się zwyczajnie poza zasięgiem znacznej części społeczeństwa poza kilkunastometrowymi klitkami. Nawet przy stopie procentowej 0,1% i jeszcze przy mało intensywnej bańce singiel zarabiający dominantę nie miał zdolności na mieszkanie. Teraz już jest na tyle źle, że para zarabiająca dominantę powoli traci zdolność pod typowe mieszkanie 40m^2. Jeszcze z 1-1,5% do wiboru i nie dadzą rady dostać kredytu.

Edytowane przez Kaiketsu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
36 minut temu, Kaiketsu napisał:

@Pepers

No cóż, mówi się, że inwestycyjnie kupowano w PL ostatnio połowę mieszkań.

Ja jestem prostym, mało znaczącym człowiekiem. Patrzę tylko co robi duży kapitał, a oni kupują na tych poziomach, nie zwalniają skupu. Zakładam, że wiedzą co robią, a nie kupują na szczycie bańki. Bardziej skłaniam się do tego, że bańki wcale nie ma lub nie będzie. A jak już to oni dopiero teraz budują jej bazę i uklepują przyszłe dno. Kowalski i jego kredyt hipoteczny w tej grze nie ma żadnego znaczenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
18 minut temu, Pepers napisał:

Ja jestem prostym, mało znaczącym człowiekiem. Patrzę tylko co robi duży kapitał, a oni kupują na tych poziomach, nie zwalniają skupu. Zakładam, że wiedzą co robią, a nie kupują na szczycie bańki. Bardziej skłaniam się do tego, że bańki wcale nie ma lub nie będzie. A jak już to oni dopiero teraz budują jej bazę i uklepują przyszłe dno. Kowalski i jego kredyt hipoteczny w tej grze nie ma żadnego znaczenia.

Przede wszystkim nieporozumieniem jest nazywanie tego bańką. Bańka to coś co spektakularnie pęka i ceny gwałtownie lecą w dół. Bańka była np. na akcjach CDPR - jest wtedy bum i przecena np. o 50%. 

Natomiast na rynku nieruchomości nic takiego nie będzie, co najwyżej spowolnienie wzrostów lub mała korekta i to też rozłożona w czasie pewnie roku dwóch. A nie nagłe wyprzedaże mieszkań w Warszawie po 5 tysięcy za metr. Nieruchomości to akurat takie aktywa które można dość bezpiecznie trzymać przez dłuższy czas.

  • Upvote 2

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na pewno mieliśmy lekkie oderwanie się tempa wzrostów nieruchomości od zarobków około 2020 roku. Ale nie na tyle, by mówić o wielkiej bani. Daleko było do 2008 roku, gdzie ceny względem zarobków odjechały w kosmos.

Ceny musiałyby jeszcze wzrosnąć o 50%, by coś takiego miało miejsce.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
9 minut temu, iwanme napisał:

Przede wszystkim nieporozumieniem jest nazywanie tego bańką. Bańka to coś co spektakularnie pęka i ceny gwałtownie lecą w dół. Bańka była np. na akcjach CDPR - jest wtedy bum i przecena np. o 50%. 

Natomiast na rynku nieruchomości nic takiego nie będzie, co najwyżej spowolnienie wzrostów lub mała korekta i to też rozłożona w czasie pewnie roku dwóch. A nie nagłe wyprzedaże mieszkań w Warszawie po 5 tysięcy za metr. Nieruchomości to akurat takie aktywa które można dość bezpiecznie trzymać przez dłuższy czas.

Nie bardzo rozumiem, bo chyba to samo napisalem wyzej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
39 minut temu, Pepers napisał:

Nie bardzo rozumiem, bo chyba to samo napisalem wyzej.

To nie do Ciebie, tylko taka ogólna refleksja na temat tego, że wszędzie na forach i w mediach ludzie nazywają wysokie ceny nieruchomości bańką ;) 

  • Like 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...