Skocz do zawartości
WebCM

Zakup mieszkania od dewelopera

Rekomendowane odpowiedzi

Napisano (edytowane)
4 minuty temu, Michaelred napisał:

"jakbym sie drugi raz budowal to bym zrobil to albo tego bym nie robil tak bo za duzo roboty itd"

No czyli zasłyszane :E tylko o to pytałem ;)

I masz rację, bo wiele ludzi robi dużo rzeczy samemu. Konkretne oszczędności, tylko potem są wypompowani i mówią "nigdy więcej" ;)

Mi chodziło o to, że to nie jest konieczność, tj. możesz robić samemu ale nie musisz.

4 minuty temu, Michaelred napisał:

to chyba mamy inne pojecie masowej skali. BTW W latach 1997-98 przeciętny kredyt mieszkaniowy miał stawkę oprocentowania na poziomie 25%. Walili drzwiami i oknami zeby go dostac.

Mi chodziło o dostępność ;) One były dostępne w kazdym banku od mniej więcej 1996. A to, że były drogie - tak, zgadzam się.

Edytowane przez Kaiketsu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dane przytoczone przez Michaelred to by się zgadzało i być może to bomba z opóźnionym zapłonem, ale trzeba też wziąć pod uwagę inne czynniki, że deweloperka mocno wyhamuje (w każdym mieście będzie inaczej i pytanie, skąd brać rzetelne statystyki, żeby nie liczyć tego na oko), młodzi nie chcą PRL-u ani starego budownictwa, exodus do dużych miast mimo wszystko będzie generował popyt na mieszkania na wynajem.

Najchętniej bym się zamienił na mieszkanie 30-40 metrów i mimo że mam dużo gratów, to większości tak naprawdę bym się pozbył. Szkoda, że to jest niemożliwe, bo "inwestorzy" rzucają się na takie mieszkania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)

Ta analiza pomija, że to samo stało się w innych krajach. Dlatego to trochę dziwaczne dla mnie pisać "bo Polacy nie potrafią inwestować" kiedy w innych krajach napompowano ceny, czasem o wiele bardziej, niż u nas...? Tam też nie potrafią inwestować? To gdzie potrafią? W Rosji?

Niskie (zerowe i ujemne) stopy procentowe były w innych krajach nawet i przez dekadę i też wzrostów same z siebie nie spowodowały. U nas zagościły na krótko i od razu zostały obwołane źródłem wszelkiego zła.

Takie to trochę niekonsekwentne.

 

Czemu wszyscy pomijają coś takiego:

comment_164095658921WSWyvYSUA4mB7pM4oTlb

Może po prostu była potrzeba, a Polacy się nominalnie wzbogacili, więc zaczęli te odroczone (z powodu bańki 2007 gdzie wielu zrezygnowało) potrzeby realizować?

Może po prostu taka rozpiętość pomiędzy wynagrodzeniami a cenami jest dla rynku akceptowalna i wywołuje większy popyt niż podaż?

 

Edytowane przez Kaiketsu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
28 minut temu, Kaiketsu napisał:

Czemu wszyscy pomijają coś takiego:

Bo na coś trzeba zwalić. Ostatnio widziałem jakiś filmik na YT o porównaniu cen "koszyka prezydenckiego" z 2015 roku i obecnie, wśród wniosków "przerażające" 67% wzrostu cen. W tym samym czasie minimalna wzrosła o 72%, średnia o ponad 50%. Gdyby nie podwyższona inflacja, wzrost cen byłby bardzo zbliżony do wzrostu średniej pensji. Tak samo wzrost cen mieszkań to naturalna konsekwencja coraz wyższych zarobków Polaków i kredytów, których koszt zachęcał do ich brania pomimo dość niskich dochodów - na oko wychodziłoby oprocentowanie mniej więcej na poziomie wzrostu średniej pensji.

Czy możemy nazwać mieszkanie lokatą indeksowaną zamożnością Polaków? :E

  • Upvote 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, Kaiketsu napisał:

Większość z tych rzeczy jest po prostu... fajna :E Jak gry strategiczne :D Jak nie lubisz, to i budowy nie polubisz.

Fajnie jest planować i realizować coś własnego moim zdaniem. Nie każdemu się spodoba, rzecz jasna. Ale to coś jak z... no nie wiem, siłownią? Chodzisz, rozpisujesz treningi, ogarniasz diety, jest upierdliwie, ale potem masz satysfakcję i fajne efekty - siła, wytrzymałość, wygląd, zdrowie, etc. Tutaj też. Dobrze zrobiona chata daje frajdę, spokój, wygodę.

Satysfakcja na pewno jest, tak samo miałem jak pierwszy raz składałem rower z wybranych części.
Drugi też jeszcze był dobrą zabawą i fajnie było patrzeć jak zaczyna nabierać kształtów.
Ale to było z 10-15 lat temu. Rok temu jak robiłem przeróbki i przekładkę części, to już dałem do serwisu. Za dużo upierdliwej roboty, za mało właściwych narzędzi, a wyszło jeszcze trochę kwiatkuf i kombinowania, żeby dopasować nieszablonowe części.

Wiem ile kosztowało mnie czasu i pewnego stresu jak wykańczałem mieszkanie (jeszcze nałożyło się z czasem częstych delegacji), wiem co koledzy z pracy mówili o stawianiu domów. Wychodzi mi, że tej roboty jest kilkukrotnie więcej. Do tego wypadałoby też przyswoić masę wiedzy, żeby nie wtopić z czymś, mieć jakiś ogląd czy robota poprawnie wykonywana.
Mieszkanie od developera, to głównie wybór lokalizacji, układu mieszkania, rozeznanie czy firma sensowna. Potem papiery kredytowe, notarialne, chwila spokoju i odbiór, sprawdzenie czy prawidłowo wykonane i zgodnie z umową. Nie ma zabawy w wybór materiałów budowlanych, typy fundamentów, stropów, jaką zrobić izolację. Na pewno na minus przeważnie brak lub utrudniony wybór sposobu ogrzewania, nie koniecznie da radę łatwo klimę czy rekuperację zrobić. Alternatywne źródła prądu czy ciepła jak developer nie zrobił, to już pewnie się nie pojawią. No ale nie trzeba wtedy tego wszystkiego zgłębiać.
Wykończenie, to już podobny nakład środków i czasu, tak samo trzeba wybrać materiały, ekipę i przypilnować.

 

Generalnie nie mówię, że nie chciałbym domu ale to nie są same plusy.
Jakby obecnie u mnie coś od nowa budować, to wypadnie gdzieś na obrzeżach miasta lub w sąsiednich gminach. Po prostu albo nie ma miejsca, albo ceny gruntu kosmiczne.
Zadupie jest zadupiem, a ja jestem niesamochodowy. Te 10km rowerem zimą czy przy innej niesprzyjającej pogodzie jest do zrobienia. 15km będzie już mocno ciążyć, 20km to już hardkor. Innych alternatyw dojazdu prawie nie ma, trzeba by celować w bliskość PKM-ki, a ta w szczycie napchana jak sardynki w puszce.
Nawet rozglądając się za mieszkaniem w Gdańsku po chwili zastanowienia odrzuciłem południowo zachodnie krańce. Niby miasto czy tuż za jego granicami ale jednak zadupie i w razie co alternatywy transportowe kiepskie.

Godzinę temu, Michaelred napisał:

Polacy juz teraz maja gdzie mieszkac. Ostatnie wykresy pokazywaly ze wiecej jak 50% to byly zakupy inwestycyjne. Mamy boom na mieszkaniowce spowodowany inwestorami i nadmiarem kasy a nie potrzebami mieszkaniowymi.

Skoro to inwestycja, to musi się jakoś zwrócić. Widzę dwie możliwości:
- odsprzedanie za jakiś czas jak wartość wzrośnie
- wynajem
Obie zakładają popyt na cele mieszkaniowe, że ktoś będzie chciał odkupić bo potrzebuje mieszkania albo potrzebuje teraz gdzieś mieszkać i wynajmuje. Jeżeli kupuję w celach inwestycyjnych, to jakoś musi mi się to zwrócić.

Jest jeszcze wynajem krótkoterminowy, który wyłamuje się z potrzeb mieszkaniowych ale wątpię, żeby aż tak pompował rynek.

Godzinę temu, Michaelred napisał:

To tez troche wychamowalo, przez podkrecanie pensji minimalnej. Czesto bardziej oplaca sie siedziec na minimalnej w tanim mieszkaniu w pipidowie niz pchac sie do duzego miasta.
Najnowsze prognozy, ktore widzialem to w ciagu ok 20 lat na zero z wiekszych miast to ma zostac tylko Warszawa. Reszta sie troche wyludni.

Tylko ta praca za minimalną musi być. Jeżeli miasto opierało się na jednym dużym pracodawcy (np. kopalnia, zakład przetwórstwa rolnego) i ten pracodawca się zawinął, to młodzi nie mają perspektyw na pracę.
Tak czy inaczej pierwszy krok do wyjazdu to już liceum/technikum, potem studia. Jak już wyjadą z małego miasta, to raczej do niego nie wrócą, bo po prostu ie mają czego tam szukać.
Zostają ci co się załapali na lokalną pracę i nie mają ambicji lub już konkretni fachowcy za więcej niż minimalna.

Trend wyludniania się dużych ośrodków miejskich jest znany i wielokrotnie opisany. Hasło klucz: suburbanizacja.
Formalnie jest odpływ ludzi ale faktycznie to nadal mieszkańcy dużej aglomeracji, gdzie życie zawodowe i towarzyskie odbywa się w mieście, a nie na jego peryferiach. Było to dobrze zobrazowane na wrzuconych wyżej grafikach. Duże miasto na minusie, a obwarzanek wokół niego na plusie.
Dla Gdańska pierwszy krąg to Pruszcz, Rotmanka, Straszyn, Borkowo*, Kowale*, Banino, Chwaszczyno. * - praktycznie już dzielnice Gdańska.
Drugi to kierunek Jankowo, Bąkowo, Lublewo, Kolbudy. Leźno i Czaple pewnie też niedługo się mocniej ruszą.
Oczywiście nie można zapomnieć o historycznych przedmieściach, czyli Rumia, Reda, Wejherowo (tzw. małe Trójmiasto). Były dobrze skomunikowane koleją to szybciej wyciągnęły ludzi ale obecnie też mocno się rozbudowują

Trend jeszcze silniej widoczny w ścisłych centrach, zwłaszcza jak to turystycznie atrakcyjne miejsca. Wynajem krótkoterminowy jest na tyle opłacalny, że ludzie wykupują mieszkania, z drugiej strony na tyle uciążliwy dla innych, że uciekają. W Gdańsku powstało też sporo "osiedli" wprost pod taki wynajem dla turystów. Jest to toksyczny składnik miasta, który zabija centra.
Dodatkowy impuls do wyludniania centrów miejskich, to pompowanie cen przez biura, banki itp. Dodatkowo takie usługi 10-18 wyludniają ulice i zniechęcają do życia w takim otoczeniu.

1 godzinę temu, Michaelred napisał:

To nie sa tylko suche dane. Obstawiam, ze studentem byles pewnie z 10 lat temu a wtedy byl szczyt. I teraz ci ludzie szukali w wiekszosci mieszkan. Tylu osob w tym wieku juz w Polsce nie zobaczymy.  Od tego czasu studentow ubedzie o jakies pol miliona albo wiecej.

14 lat temu, a powinienem 18 ;) (kurde, stary jestem).
Patrząc po zdjęciach, to
w 2008 szał na budowanie w Gdańsku miał się już dobrze.

Owszem, pewnie już tylu młodych na raz nie będzie ale to nie znaczy, że ich w ogóle nie będzie. Nie znaczy też, że dzieci tamtych młodych przejmą mieszkania rodziców.
Pokolenie powojenne było pierwszym dużym wzrostem, to oni potem wygenerowali szczyt lat 70 i 80. Kolejny wzrost powinien wypadać 2000-2020, czyli wchodzimy w dołek. Tylko tak jak pisałem wcześniej, to się kumuluje.

Pokolenie 0 czyli przedwojenne i okresu wojny, pokolenie 1 powojenny wyż, 2 wyż lat 70-80, 3 2000-2020, 4 2030-2050.
0 zaczynało w dużej mierze od 0, trzeba było miasta budować na nowo, nie aż tak dużo zasobów, sporo pompowane po mniejszych miejscowościach.
1 to blokowiska z wielkiej płyty, niesamowita rozbudowa dużych miast.
2 to obecny boom mieszkaniowy.
3 kontynuacja obecnego rozpędzonego, początek hamowania bo zaczynają się zwalniać z pokolenia 1
4 to dopiero duża porcja mieszkań ze spadków pokolenia 1 i potem 2

No i to oczywiście przy zeszłorocznych modelach i trendach. Wojna za miedzą to przemiesza, raz że potrzeby mieszkaniowe dzisiaj o wiele większe, dwa część migrantów zostanie co podbije nam demografię.

 

Trendy studenckie nie są bezpośrednio skorelowane z demografią. Dochodzą tutaj dodatkowe czynniki wymogu rynku pracy, dostępności studiów (po przemianach ustrojowych powstały uczelnie prywatne, zmieniły się kryteria dostania się i wylecenia), świadomości społecznej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
2 godziny temu, Bono[UG] napisał:

Skoro to inwestycja, to musi się jakoś zwrócić.

No chyba sie troche zagolopowales :D Slowo inwestycja to nie jest synonim zarobic. Inwestycja moze byc dobra i zla.

2 godziny temu, Bono[UG] napisał:

Tak czy inaczej pierwszy krok do wyjazdu to już liceum/technikum, potem studia. Jak już wyjadą z małego miasta, to raczej do niego nie wrócą, bo po prostu ie mają czego tam szukać.

Patrzac po swoich kolegach ze studiow przyjezdnych to polowa wrocila do siebie a druga polowa zostala lub wyjechala za granice albo do innego miasta. No i w najblizszych latach zapowiada sie mniej chetnych na studia. Spada zainteresowanie studiami.

2 godziny temu, Bono[UG] napisał:

Trend wyludniania się dużych ośrodków miejskich jest znany i wielokrotnie opisany. Hasło klucz: suburbanizacja.
Formalnie jest odpływ ludzi ale faktycznie to nadal mieszkańcy dużej aglomeracji, gdzie życie zawodowe i towarzyskie odbywa się w mieście, a nie na jego peryferiach. Było to dobrze zobrazowane na wrzuconych wyżej grafikach. Duże miasto na minusie, a obwarzanek wokół niego na plusie.

To wiem. Nie wiem z jakiego roku te grafiki byly ale ja widzialem mniej optymistyczne dane. Do tego jezeli ten naplyw nastapi to przeciez bedzie rozciagniety wg tych prognoz na wiele lat. Skad wiec pewnosc, ze deweloperzy nie beda budowac tych mieszkan duzo taniej niz teraz ze wzgledu na nizsze ceny materialow itd

2 godziny temu, Bono[UG] napisał:

Nie znaczy też, że dzieci tamtych młodych przejmą mieszkania rodziców.

Dziadkow najpierw :) ale roznie to bywa

2 godziny temu, Bono[UG] napisał:

Trend jeszcze silniej widoczny w ścisłych centrach, zwłaszcza jak to turystycznie atrakcyjne miejsca. Wynajem krótkoterminowy jest na tyle opłacalny, że ludzie wykupują mieszkania, z drugiej strony na tyle uciążliwy dla innych, że uciekają. W Gdańsku powstało też sporo "osiedli" wprost pod taki wynajem dla turystów. Jest to toksyczny składnik miasta, który zabija centra.
Dodatkowy impuls do wyludniania centrów miejskich, to pompowanie cen przez biura, banki itp. Dodatkowo takie usługi 10-18 wyludniają ulice i zniechęcają do życia w takim otoczeniu.

No miejscowki turystyczne to sie rzadza troche innymi prawami. Sytuacja z covide pokazala jednak, ze nie jest to taki pewny biznes jak to sie niektorym wydawawalo. No a np zamienianie zwyklych budynkow zamieszkanych przez randomowe rodziny na pseudo hotel dla AirBNB to juz imo patologia jest.

2 godziny temu, Bono[UG] napisał:

Pokolenie 0 czyli przedwojenne i okresu wojny, pokolenie 1 powojenny wyż, 2 wyż lat 70-80, 3 2000-2020, 4 2030-2050.
0 zaczynało w dużej mierze od 0, trzeba było miasta budować na nowo, nie aż tak dużo zasobów, sporo pompowane po mniejszych miejscowościach.
1 to blokowiska z wielkiej płyty, niesamowita rozbudowa dużych miast.
2 to obecny boom mieszkaniowy.
3 kontynuacja obecnego rozpędzonego, początek hamowania bo zaczynają się zwalniać z pokolenia 1
4 to dopiero duża porcja mieszkań ze spadków pokolenia 1 i potem 2

No i to oczywiście przy zeszłorocznych modelach i trendach. Wojna za miedzą to przemiesza, raz że potrzeby mieszkaniowe dzisiaj o wiele większe, dwa część migrantów zostanie co podbije nam demografię.

Chyba bym to troche przesunal bo 75% bloków z wielkiej płyty wybudowano między 1971 a 1988 rokiem . Jak rozpoczeli masowa budowe to byl jeszcze niz ale spodziewali sie wlasnie echa wyzu z pokolenia urodzonego zaraz po wojnie.

Ten wykres z przyrstem naturalnym konczyl sie w dobrym jeszcze dla nas miejscu :) Prognozy juz nie wygladaja tak ciekawie. Tak jak pisalem to bedzie mocno widoczne juz za +/- 10 lat

Jeszcze w 2007 porodowki byly pelne stad ten ostatni wzrost.
przyrost-naturalny-1950-2050.jpg

Edytowane przez Michaelred

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
5 godzin temu, Bono[UG] napisał:

Tak przeglądam po przerwie kilka ostatnich stron dywagacji o kosztach i problemie ze znalezieniem wykonawcy i widzę ile mniej roboty przy domu :E
Już sam proces budowy daje taki włożony kapitał czasu i nerwów, że będzie się go spłacać tyle co kredyt ;)

Patrząc też po ludziach z pracy ile siwych włosów kosztowało ich stawianie domu, to nie wiem czy to tak tanio mieszkać.
Już nie chce mi się wygrzebywać, kto pisał, że przerzucanie węgla to nie robota. No jakoś kolega w mieście nie narzeka, że nie musi codziennie rąbać drewna tak jak w rodzinnym domu.

W mieszkaniu nosiłem 8kg węgla na dzień 4 piętra + piwnica. 2 wiadra na 2 dni.

Babci obok nosiłem 6-7 wiaderek na tydzień na zmianę z tatą i siostrą bo ona by nie dała rady :)

Takie mieszkania bezwęglowe :P

 

Deweloperkę nowej chaty tez możęsz olać i niczym się nie interesować, a później wspólne rury będziesz mieć w kanalizacji i wentylacji z somsiadem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
37 minut temu, Michaelred napisał:

 

Jeszcze w 2007 porodowki byly pelne stad ten ostatni wzrost.

A uwzględniasz takie coś, jak mniej dzieci, mniej rodzin, więcej singli, czyli podaż mieszkania po jednym trupie to dwójka singli chętna? 

Ukraińcy też chętni. A ostnio dzieci ukraińców u nas też nie brakuje. Zanim się doczekasz nadpodaży mieszkań, to Ci dzieci z ukrainy podrosną i je podkupią.

  • Sad 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
42 minuty temu, Michaelred napisał:

Dziadkow najpierw :)

Nie wiem, jak jest w Twoim środowisku, ale w moim dziadkowie zostawiają mieszkania rodzicom, nie wnukom (w większości). A rodzice je wynajmują lub sprzedają. Chętnym na przekazywanie kosztownych prezentów bombelkom nie ma wcale tak wielu.

  • Upvote 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
20 minut temu, Minciu napisał:

A uwzględniasz takie coś, jak mniej dzieci, mniej rodzin, więcej singli, czyli podaż mieszkania po jednym trupie to dwójka singli chętna? 

Ukraińcy też chętni. A ostnio dzieci ukraińców u nas też nie brakuje. Zanim się doczekasz nadpodaży mieszkań, to Ci dzieci z ukrainy podrosną i je podkupią.

Tak i do sredniej unijnej juz az tak wiele nam nie brakuje. I to tez jest zmiana pokoleniowa mozna powiedziec tylko, ze tego pokolenia nowego bedzie stosunkowo malo. Kolejna sprawa to jest to raczej najbardziej popularne tam gdzie jest spory socjal (kraje skandynawskie) i mi sie wydaje, ze jednak sporo zalezy od mentalnosci danego spoleczenstwa. Tak jak np u nas pomimo tego, ze bieda to bezdomnych jest stosunkowo malo. Czesto sie znajdzie jednak ktos kto pomoze i przygarnie. 
No pytanie ilu ich zostanie i co bedzie po wojnie. Jak zaczna zasypywac Ukraine kasa na odbudowe to ja obstawiam, ze wiele osob jednak wyjedzie. a nawet jeszli to sprobuj sobie dodac te kilkaset tysiecy dzieciakow do tego wykresu przy prognozowanej liczbie zgonow. To az tak wiele nie zmieni.

 

17 minut temu, Kaiketsu napisał:

Nie wiem, jak jest w Twoim środowisku, ale w moim dziadkowie zostawiają mieszkania rodzicom, nie wnukom (w większości). A rodzice je wynajmują lub sprzedają. Chętnym na przekazywanie kosztownych prezentów bombelkom nie ma wcale tak wielu.

O to mi chodzilo. U siebie widze raczej standard, ze mieszkanie "po babci" idzie najpierw na wynajem a pozniej jest dla dzieciakow. Pewnie wszystko zalezy jaka jest sytuacja i w jakim wieku jest dzieciak. Po znajomych miejscowych widze sporo takich sytuacji. Tak jak sobie pomysle to faktycznie z ostatnich lat z mieszkaniem faktycznie problem mieli glownie przyjezdni, ktorych znam. Jak ktos juz mieszka w miescie od pokolen to jest latwiej.

Edytowane przez Michaelred
  • Upvote 2

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)

Jedna projektantka oszacowała koszt na 2500 zł/m2. Co wynosi ponad 150 000 zł. A chcę się zmieścić ze wszystkim do 100k, czyli z meblami (w zabudowie), materiałami, robocizną... Tam jest tyle projektowych WTF-ów, że projektantki też nie mają pomysłu i proponują różne pośrednie rozwiązania. Kluczowe jest, co z tym mieszkaniem dalej zrobić, bo jeśli pójdę tam mieszkać, to: spłacam kredyt (za chwilę raty dobiją do 2,5 koła + czynsz koło 500 zł, bo duży metraż), mam duży salon z aneksem, ściankę na telewizor (niestety w takim miejscu, że większej szafki nie postawisz, bo zagrodzisz wejście, a można by nawet tę ściankę pociągnąć do końca i wydzielić dodatkowy pokój), dużą łazienkę o dziwnym układzie (kibel przy prysznicu), pokoje jakoś tam zagospodaruję (np. jeden tylko do pracy, drugi jako sypialnia, garderoba i magazyn na sprzęt). Super, tylko z tym można się zmieścić na 30-40-50 metrach. A gdyby dać na wynajem - to będzie zupełnie inny projekt. W innych mieszkaniach prawdopodobnie robili przeróbki jeszcze na etapie budowy przed wstawieniem ścianek działowych, tylko trzeba mieć kontakt z dobrym biurem projektowym albo mieć już pewne doświadczenie, pewną wizję.

Dokładnie za miesiąc weszłaby pierwsza ekipa, ale jest ryzyko, że nie dojadą materiały, że nie otrzymam projektu na czas, że kwota jednak będzie wyższa... Ale czy jest sens przekładać to na październik, kiedy więcej ekip ma wolny termin? Chodzi mi głównie o to, że będzie już zimno.

A co do pilnowania ekipy - mało która projektantka oferuje takie coś (choć są takie) - a ja ani nie mam na to czasu, ani się nie znam.

Edytowane przez WebCM
  • Sad 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
33 minuty temu, WebCM napisał:

A co do pilnowania ekipy - mało która projektantka oferuje takie coś (choć są takie) - a ja ani nie mam na to czasu, ani się nie znam.

Zwykle za to musisz płacić drugie tyle jeśli nie więcej  co za projekt. Możesz wziąć też osobę tylko do tego. 

 

Wynajem, a pod siebie to dwa różne światy. Pod wynajem robisz najtaniej jak się da. Bo Ci się kilkadziesiąt tysięcy różnicy w wyposażeniu i jakości materiałów nigdy nie zwróci w wyższym czynszu za "mieszkanie premium". Trafisz na kiepskich lokatorów to Ci szybko zużyją i tyle ze splendoru. 

  • Upvote 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)

Takie przemyślenia, które mało kto bierze pod uwagę - wiadomo było, jak będzie, ale niedawno dla częsci rodzin otworzyło się 'okienko transferowe' do zakupu mieszkania 60-70 metrów dla rodziny 2+2.
Wcześniej nie mogli sobie pozwolić na taki lokal (bo zdolność/zarobki), potem 2-3 lata był luz, teraz znowu nie mogą sobie pozwolić (bo znowu zdolność/zarobki)...

Teraz mają wysoką ratę - ale jest ten dodatkowy pokój/dwa dla dzieci, rodzina się zepnie i pomoże, dadzą radę...

Edytowane przez rzymo
  • Upvote 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
4 godziny temu, Wu70 napisał:

Dla osób bezdzietnych co mogą pracować zdalnie super sprawa. 

Ale z dzieciakami odpada bo szkoła, albo trzeba robotę zmienić.

  • Upvote 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Godzinę temu, iwanme napisał:

Zwykle za to musisz płacić drugie tyle jeśli nie więcej  co za projekt. Możesz wziąć też osobę tylko do tego.

Jak bierzesz sobie firmę, która zajmuje się kompleksowo projektowaniem i wykańczaniem mieszkań (sądząc po wpisie autora i podanej cenie, to właśnie tego typu ofert poszukuje i ją dostał), to masz to w cenie, bo taka jest idea tego typu usług - komu chciałoby się jeździć i pilnować ekipy, skoro płaci się za całość duży hajs i dodatkowo się na tym nie zna w większości przypadków?

1 godzinę temu, WebCM napisał:

Jedna projektantka oszacowała koszt na 2500 zł/m2. Co wynosi ponad 150 000 zł. A chcę się zmieścić ze wszystkim do 100k, czyli z meblami (w zabudowie), materiałami, robocizną... Tam jest tyle projektowych WTF-ów, że projektantki też nie mają pomysłu i proponują różne pośrednie rozwiązania. Kluczowe jest, co z tym mieszkaniem dalej zrobić, bo jeśli pójdę tam mieszkać, to: spłacam kredyt (za chwilę raty dobiją do 2,5 koła + czynsz koło 500 zł, bo duży metraż), mam duży salon z aneksem, ściankę na telewizor (niestety w takim miejscu, że większej szafki nie postawisz, bo zagrodzisz wejście, a można by nawet tę ściankę pociągnąć do końca i wydzielić dodatkowy pokój), dużą łazienkę o dziwnym układzie (kibel przy prysznicu), pokoje jakoś tam zagospodaruję (np. jeden tylko do pracy, drugi jako sypialnia, garderoba i magazyn na sprzęt). Super, tylko z tym można się zmieścić na 30-40-50 metrach. A gdyby dać na wynajem - to będzie zupełnie inny projekt. W innych mieszkaniach prawdopodobnie robili przeróbki jeszcze na etapie budowy przed wstawieniem ścianek działowych, tylko trzeba mieć kontakt z dobrym biurem projektowym albo mieć już pewne doświadczenie, pewną wizję.

Dokładnie za miesiąc weszłaby pierwsza ekipa, ale jest ryzyko, że nie dojadą materiały, że nie otrzymam projektu na czas, że kwota jednak będzie wyższa... Ale czy jest sens przekładać to na październik, kiedy więcej ekip ma wolny termin? Chodzi mi głównie o to, że będzie już zimno.

A co do pilnowania ekipy - mało która projektantka oferuje takie coś (choć są takie) - a ja ani nie mam na to czasu, ani się nie znam.

Dokładnie tyle to kosztuje w dużych miastach (uwzględniając prawdopodobne podwyżki w ostatnich miesiącach ze względu na wybuch wojny). Jak korzystasz z usług firmy, która robi wszystko za Ciebie, to nie widzę możliwości zrobienia tego za 100k (jeszcze ze wszystkim meblami na wymiar :-D ). Jak chcesz tanio, to sobie sam "projektujesz" całość, wynajmujesz ekipę budowlaną (najlepiej po znajomości), która Ci kupuje materiały i wykańcza mieszkanie + jedziesz na gotowych i tanich meblach ze sklepów typu Ikea.

  • Upvote 2

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)

Straty banków rosną o połowę w kilka dni. Mamy już 30mld kosztów, strat, a nawet braku prowizji. 

https://biznes.interia.pl/finanse/news-banki-nie-zostawiaja-suchej-nitki-na-pomysle-wakacji-kredyto,nId,6053865

Ciekawe jakie są zyski kredyciarzy z rosnącego wiboru XD skoro banki tracą tylko.

Albo jakie straty teraz mają za granicą banki, jak widzą jakie złote żniwa mają banki u nas i jeszcze płaczą że to golenie będzie za słabe.

Edytowane przez Minciu
  • Sad 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z punktu widzenia konsumenta, straty banków są absurdem ale patrząc obiektywnie, oprocentowanie kredytów poniżej poziomu inflacji jest stratą.
Oczywiście trzeba by dokładniej policzyć, bo łączne oprocentowanie np. 7% nie jest jednoznaczne z zyskami z kredytu na poziomie 7%.

W dniu 28.05.2022 o 22:04, Minciu napisał:

W mieszkaniu nosiłem 8kg węgla na dzień 4 piętra + piwnica. 2 wiadra na 2 dni.

Babci obok nosiłem 6-7 wiaderek na tydzień na zmianę z tatą i siostrą bo ona by nie dała rady :)

Takie mieszkania bezwęglowe :P

 

Deweloperkę nowej chaty tez możęsz olać i niczym się nie interesować, a później wspólne rury będziesz mieć w kanalizacji i wentylacji z somsiadem.

Blok z lat 50-60 czy przedwojenna kamienica?

Ale że dom będzie miał wspólną instalację wewnętrzną z sąsiadem? :E

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem, kto w tych bankach pracuje w PR, ale chyba powinni zasugerować kolegom analitykom,że mówienie o utraconym POTENCJALNYM zysku jako o STRACIE to troszkę faux pas... :E

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
42 minuty temu, Kaiketsu napisał:

 to troszkę faux pas... :E

Absolutnie nie. Banki mają głośno krzyczeć o "stratach", bo premier ma pozować na obrońce uciśnionych, który "odebrał pieniądze bankom". Inaczej w przekazie publicznym wybrzmiewa "stracił" a inaczej "nie zarobił" ;) 

  • Upvote 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No tak, racja. Zapomnialem, gdzie żyjemy :E

ps

Cytat

W ciągu miesiąca obowiązywania programy Mój Prąd 4.0 wpłynęło tyle wniosków, ile kiedyś składano w ciągu jednego dnia do południa. Nie złożono wniosków o dofinansowanie do magazynów energii elektrycznej.
 

https://biznes.interia.pl/gospodarka/news-polacy-nie-kupuja-magazynow-energii,nId,6059597

Ziobro zaskoczenia. Branża padnie jak zdechła kawka.

A co do mieszkań to dziewczyna mi wysłała coś takiego:

https://www.facebook.com/groups/1531518517097164/permalink/3199146470334352/?ref=facebook_story_share

Dla tych spoza Warszawy - dojazd do centrum z tego miejsca trwa około 40-60 min nie licząc dojścia do bloku:

https://www.google.pl/maps/dir/52.3107596,21.0694284/Warszawa+Centralna,+Aleje+Jerozolimskie,+Warszawa/@52.2615811,21.0150587,12.05z/data=!4m9!4m8!1m0!1m5!1m1!1s0x471ecc8d65233559:0xeb0bc9f267c74ed9!2m2!1d21.00327!2d52.22884!3e3

Dłużej niż... z mojej działki k. Legionowa.

Cena (łącznie) za te 58m^2 z komórką i pojedynczym (lol) miejscem postojowym jest wyższa, niż moja działka+koszt wybudowania i wykończenia mojego prawie 2x większego domu (z ogrodem włącznie).

...

WTF? :E

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
2 godziny temu, BladyPL napisał:

Absolutnie nie. Banki mają głośno krzyczeć o "stratach", bo premier ma pozować na obrońce uciśnionych, który "odebrał pieniądze bankom". Inaczej w przekazie publicznym wybrzmiewa "stracił" a inaczej "nie zarobił" ;) 

https://www.google.com/amp/s/forsal.pl/nieruchomosci/aktualnosci/artykuly/8425609,kredyty-hipoteczne-nasze-hipoteki-sa-najdrozsze-w-europie.html.amp

Tracą, nawet z wakacjami stracą minus setki miliardów XD 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Taka ciekawostka. Koleżanka z pracy brała kredyt konsumencki na nierucha. Bez wpłaty własnej. Bez przymusowego ubezpieczenia nierucha. Bez zabezpieczenia hipoteka. Mówi, że ma już taniej niż jakby brała hipotekę. 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
18 minut temu, Minciu napisał:

Taka ciekawostka. Koleżanka z pracy brała kredyt konsumencki na nierucha. Bez wpłaty własnej. Bez przymusowego ubezpieczenia nierucha. Bez zabezpieczenia hipoteka. Mówi, że ma już taniej niż jakby brała hipotekę. 

Bierz raty 0% na 5 lat, taniej nikt nie bedzie mial :D

  • Haha 2

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...