Skocz do zawartości
Spl97

Wykop.pl - Tag Przegryw

Rekomendowane odpowiedzi

Introwertyzm to nie wstydliwość. Introwertyk może być wstydliwy, ale nie musi. Ja jestem wzorowym introwertykiem - dłuższe przebywanie z ludźmi strasznie mnie męczy. I to obojętnie czy z rodziną, znajomymi, ludźmi z pracy, czy zupełnie obcymi ludźmi. Muszę mieć swoje miejsce, w którym mogę sobie spokojnie odpocząć. Nie zawsze taki byłem, kiedyś nawet wolałem bardziej imprezować, ale szybko mi się znudziło. Po znajomych widzę zresztą to samo, mimo że nie każdy z nich jest introwertykiem, a już na pewno nie w takiej skali jak ja. :P

Powiem tak,po części też jestem introwertykiem,choć unikam imprez jak tylko mogę(od czasu do czasu na jakąś domówkę przyjdę).Najlepiej odpoczywam,gdy coś fizycznie dłubię przy kompie(choć na tym trzeba się skupić,ale dla chcącego nic trudnego)

 

O wiele łatwiej dyskutuje mi się poprzez pisanie.

W sumie u mnie tak samo,zdecydowanie łatwiej pisać np.z koleżanką niż rozmawiać z nią o wszystkim i niczym,chociaż rozmowa słowna nie sprawia mi dużych trudności

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na jakimś etapie rozwoju społeczeństwa popełniliśmy błąd. W dobie globalizacji ludzie stają się nam coraz bardziej obojętni, nie czujemy już aż tak wielkiego przywiązania do mniejszych społeczności. Liczy się tylko zachowanie dobrego wizerunku wobec ogółu. A to najczęściej cechuje się chęcią zaimponowania, czy to swoim statusem życiowym, pozycją, czy czymkolwiek innym. Nawet najbardziej marny człowiek potrafi być tak pewny siebie, że przeradza się to w próżność. A to ma duży wpływ na to, jakie wymagania stawiamy wobec siebie.

Nikt nigdzie nie popełnił błędu. Normalna kolej rzeczy, iż w ostateniej fazie cywilizacji tak właśnie zachowują się jednostki.

"Cykl Życia Imperium. W poszukiwaniu środków zaradczych" John Bagott Glubb.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trochę trudno odnieść mi się tylko do tego jednego fragmentu mojej wypowiedzi, bo poprzedni jest równie ważny. Chodzi mi o to, że nasza cywilizacja łączy się w jeden wielki organizm, niestety tracąc przy tym cechy charakterystyczne wynikające z rozwoju moralnego czy ogólnie kulturowego. W pewnym sensie, żeby pójść do przodu, musimy najpierw się cofnąć i wziąć rozbieg. Indywidualizm ustępuje miejsca kolektywizmowi. Nie tylko rola jednostki zostaje spłycona, ale jej interakcja z otoczeniem i świadomość otaczającego jej świata. Niby to dobrze, bo takie podejście pozwoli na specjalizację jednostek w konkretnym kierunku, co znacznie usprawni pracę całego społeczeństwa. Pytanie czy rzeczywiście musimy poświęcać aż tak dużo w imię szybszego rozwoju? A może jest inna droga?

 

Tyle lat rozwoju naszej cywilizacji, kultury, moralności, żeby znów wracać do bardziej prymitywnych czasów i sprowadzać ludzkość do jakiegoś mrowiska?

Edytowane przez Isharoth

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tyle lat rozwoju naszej cywilizacji, kultury, moralności, żeby znów wracać do bardziej prymitywnych czasów i sprowadzać ludzkość do jakiegoś mrowiska?

Ale wszystko sprowadza się do tego :E Rozwijaliśmy kulturę, technologię, naszą cywilizację a zapominamy że jesteśmy tak naprawdę zwierzętami którym udało się wyszkolić coś takiego jak mózg trochę mocniej niż innym gatunkom.

Ciekawi mnie ile osób zastanawia się nad tym co odpowiada za nasze zachowanie, mózg czy bardziej od strony ssaków instynkt. Oczywiście, te dwie kwestie musimy ubrać w wykształcony rozwój cywilizacyjny.

Mrówki wykształciły mrowisko. My wykształciliśmy coś trochę większego, trochę większą komórkę, ale z powodu wyższego IQ mamy trochę więcej problemów wśród ludzi od strony psychicznej. Ale koniec końców, te dwie rzeczy można spłycić i zejść do poziomu prymitywnego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy ja wiem, czy aż tak bardzo się rozwinęliśmy we wszystkich dziedzinach życia. Technologia poszła na przód, a niektóre zachowania zostały z nami nie zmienione od lat.

 

Za przykład mogą posłużyć samozwańczy "przegrywi", którzy mimo rozwoju technologicznego nie są wstanie znaleźć sobie partnera. Myślałem, że w dzisiejszych czasach jest to o niebo łatwiejsze chociażby przez spopularyzowanie się serwisów społecznościowych, które zrzeszają najbardziej różnorodnych ludzi, a tu zonk, wciąż istnieje grupa, która jak oni sami piszą "nie są wstanie zar*chać".

 

Ja mam odwrotne wrażenie, że się cofnęliśmy w niektórych dziedzinach, czy sferach życia, ale to może być efekt skali. Kiedyś jedynie wiedziałeś co się dzieje tylko w twojej najbliższej okolicy tj. Na studiach, w pracy, rodzinie i co najwyżej dowiadywałeś się od nich o jakiś wydarzeniach z dalszych okolic, czy świata. Dzisiaj masz dostęp do internetu i praktycznie do informacji z każdego zakątka świata.

Wczoraj czytałem nt. Sytuacji w San Francisco, i aż się za głowę złapałem jak mogło do tych wydarzeń dojść.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale co miało się rozwinąć w Polsce? :E Obecnie jest najgorszy moment na rozpoczęcie małżeństwa, kobiety ruszyły z pełną parą w stronę "jesteśmy zdolne same mieszkać i żyć", spadek narodzin dzieci, wzrost rozwodów wśród małżeństw (z powodów ekonomicznych jak i społecznych), wzrost ONSów czy znajomości przelotnych, stały związek szukać ze świecą, sytuacja gospodarczo-społeczna najgorsza od lat, patologia się rozwija bo ma w dupie takie rzeczy jak mieszkanie, pracę itd. żyje z socjalów, osoby z głową na karku nie biorą się za małżeństwa i dzieci bo jak wyżej, kasa się nie zgadza.

 

Serwisy społecznościowe spopularyzowały tylko ONSy, nic więcej, a przy okazji spaczyły "normalne" związki jakie były zakładane sprzed ery cyfryzacji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Za dużo pracy umysłowej, za dużo komputera, to potem nie ma siły na filozofowanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Introwertyzm to nie wstydliwość. Introwertyk może być wstydliwy, ale nie musi. Ja jestem wzorowym introwertykiem - dłuższe przebywanie z ludźmi strasznie mnie męczy. I to obojętnie czy z rodziną, znajomymi, ludźmi z pracy, czy zupełnie obcymi ludźmi. Muszę mieć swoje miejsce, w którym mogę sobie spokojnie odpocząć. Nie zawsze taki byłem, kiedyś nawet wolałem bardziej imprezować, ale szybko mi się znudziło. Po znajomych widzę zresztą to samo, mimo że nie każdy z nich jest introwertykiem, a już na pewno nie w takiej skali jak ja. :P

 

Ja natomiast mam trochę inną kwestię do poruszenia. Mam ogromną potrzebę dyskusji z ludźmi, koniecznie na różne tematy. O wiele łatwiej dyskutuje mi się poprzez pisanie. Rozmawiać też mogę, ale jakoś trudniej mi uporządkować myśli, przez co w rozmowie potrafię być zupełnie inną osobą, mam wrażenie że o wiele bardziej płytką niż np. na takim forum. To właśnie pisząc, mogę stwierdzić że jestem w stu procentach sobą. Problem jest w tym, że zacząłem zauważać w internecie niepokojącą tendencję. Nawet na forach, czatach czy innych mediach służących do komunikacji, rozmowy stały się jakieś takie płytkie. Mam wrażenie, że ludzie starają się pisać coraz prostsze wypowiedzi, by przypadkiem nie spędzić nad nimi zbyt dużo czasu. Niestety coraz trudniej jest mi się dogadać z ludźmi.

 

 

Pisać jest łatwiej, bo zanim coś wyślesz, możesz przemyśleć i poprawić. Znaleźć synonim w internecie. Podczas wypowiedzi słownej o czymś zapomnisz, zająkniesz się, powiesz coś głupiego i już jest dyskomfort przy ludziach.

 

Z upraszczaniem i krótkimi wypowiedziami wydaje mi się, że chodzi o nadmiar informacji. 30 lat temu wiadomości miałeś tylko w Kurierze, Głosie albo Teleexpressie, a teraz jak przewijasz FB, to jest ściana tego: o ratowaniu koali, sytuacji na drodze, zadymie w mieście, poszukiwaniu zaginionego i setki innych dziennie. Nie sposób pod każdym postem się wypowiedzieć, nawet jak masz coś do powiedzenia. Ja też na przykład nie mam czasu za bardzo na to forum i piszę krótko, zwykle w 8 tematach na krzyż. Podziwiam ludzi, którzy potrafią pisać długie posty i ich dziesiątki dziennie. Albo mają dużo czasu na to, albo to opłacone ruskie trolle ;), albo mają umiejętność szybkiego myślenia, pisania i wynajdywania w necie wiadomości.

 

Gdzie miejsce na podzielenie się jakąś wiedzą, albo chociaż zwykłymi przemyśleniami? Ludzie wolą chwalić się tym co osiągnęli, przez co nawet zwykłe, codzienne rozmowy przeradzają się w jakieś karykaturalne, osobiste prezentacje. Wyjątkiem jest to, że ostatnio miałem okazję wychodzić co jakiś czas ze znajomymi na kawę, gdzie mogliśmy sobie porozmawiać na dowolne tematy i od razu przyjemniej spędzało się czas. Ale takie coś to jest naprawdę rzadkość i to nie tylko w moim życiu, ale ogólnie, jak patrzę na innych ludzi.

 

Na jakimś etapie rozwoju społeczeństwa popełniliśmy błąd. W dobie globalizacji ludzie stają się nam coraz bardziej obojętni, nie czujemy już aż tak wielkiego przywiązania do mniejszych społeczności. Liczy się tylko zachowanie dobrego wizerunku wobec ogółu. A to najczęściej cechuje się chęcią zaimponowania, czy to swoim statusem życiowym, pozycją, czy czymkolwiek innym. Nawet najbardziej marny człowiek potrafi być tak pewny siebie, że przeradza się to w próżność. A to ma duży wpływ na to, jakie wymagania stawiamy wobec siebie.

 

Chwalenie się w internecie i tak każdy ma w :zadek: Dla zasady dadzą lajka czy napiszą, że "ślicznie wyglądasz". Lepiej już nie marnować swojego czasu i cieszyć się samemu swoim szczęściem oraz w obrębie rodziny.

 

Istnieje teoria spiskowa, że zerwanie więzi rodzinnych i alienacja ludzi to plan iluminati z kontrolą ludzkości przez przyszły globalny rząd, bo samotnymi jednostkami bez "pleców" łatwiej jest rządzić :)

 

Pamiętam książkę z zeszłego tysiąclecia Dragonlance "Irdowie". Było tam właśnie opisane takie społeczeństwo, że każdy jest sam, obojętny na innych, nikt nikomu nie wchodzi w drogę, w wiosce jedni przechodzą obok drugich, nawet jak komuś dzieje się krzywda, potrafią nie pomóc. Łączyli się jedynie na czas rozmnażania, ale po akcie odchodzili od siebie jak obcy. Przerażało mnie to przy czytaniu, a teraz widzę, że dokładnie tak zaczynają zachowywać się ludzie.

 

A na bystre rozmowy to rzeczywiście pozostają fora, gdzie jednak każdy może sobie skorzystać z Google i udawać eksperta, a innych wyzywać od debili, a na żywo burze mózgów na uczelniach czy spotkaniach klubowych. W życiu codziennym porozmawiasz raczej o ubezpieczeniach i samochodach z mężczyznami oraz dzieciach, pieskach i ciastach z kobietami. No i 30+ dochodzą do tego choroby :E

 

Nikt nigdzie nie popełnił błędu. Normalna kolej rzeczy, iż w ostateniej fazie cywilizacji tak właśnie zachowują się jednostki.

"Cykl Życia Imperium. W poszukiwaniu środków zaradczych" John Bagott Glubb.

 

Nie można tego określić, bo ludzie cały czas się zmieniają. A jak wygląda szczyt rozwoju inteligentnego gatunku to sfera fikcji. Z kolei w powieści sf naszego forumowicza jest przedstawiona rasa, która ma wysoki stopień w skali Kardaszowa i przy tym najsilniej rozwinięty altruizm wewnątrzgatunkowy, że nikt w społeczeństwie nie jest sam albo zostawiony bez pomocy, z kolei rasa żywi pogardę do każdego innego gatunku.

 

Jedno jest pewne, że nie każdy człowiek to istota stadna, bo chyba 1/4 świata woli być sama i świetnie sobie z tym radzi.

 

Pytanie czy rzeczywiście musimy poświęcać aż tak dużo w imię szybszego rozwoju? A może jest inna droga?

 

 

Dla mnie najlepsze byłoby społeczeństwo jak w Hobbitowie Tolkiena, czyli silne więzy rodzinne i przyjaźń sąsiedzka. Że każdy może liczyć na pomoc.

Edytowane przez Áltair

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a tu zonk, wciąż istnieje grupa, która jak oni sami piszą "nie są wstanie zar*chać".

Mogą zar***ać,ale albo ONS albo prostytutka z roksa.pl,a to że nie chcą itd. to ich decyzja.

Ja np.nigdy w życiu nie pójdę do prostytutki,żeby uprawiać seks.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale co miało się rozwinąć w Polsce? :E Obecnie jest najgorszy moment na rozpoczęcie małżeństwa, kobiety ruszyły z pełną parą w stronę "jesteśmy zdolne same mieszkać i żyć", spadek narodzin dzieci, wzrost rozwodów wśród małżeństw (z powodów ekonomicznych jak i społecznych), wzrost ONSów czy znajomości przelotnych, stały związek szukać ze świecą, sytuacja gospodarczo-społeczna najgorsza od lat, patologia się rozwija bo ma w dupie takie rzeczy jak mieszkanie, pracę itd. żyje z socjalów, osoby z głową na karku nie biorą się za małżeństwa i dzieci bo jak wyżej, kasa się nie zgadza.

 

Serwisy społecznościowe spopularyzowały tylko ONSy, nic więcej, a przy okazji spaczyły "normalne" związki jakie były zakładane sprzed ery cyfryzacji.

Przynajmniej niektóre rzeczy, o których piszesz, to nie jest domena tylko kraju nadwiślańskiego, tylko planety ogólnie.

 

Pindzisiont bachorów nie jest powszechnym marzeniem kobiety nigdzie, bez względu na to, z jakiego kraju. Dzieciaki się produkuje/produkowało masowo dlatego, że ich śmiertelność w krajach/czasach mniej rozwiniętych była ogromna*. Dzieciak to też szybko rosnąca, dodatkowa para rąk do pracy. Nasze współczesne zakazy pracy dzieci są stosunkowo nowym luksusem.

Świat się jednak zmienia i śmiertelność dzieciaków spada. Coraz mniej się je wykorzystuje do pracy. Coraz więcej ludzi zauważa, że życie to coś więcej, niż produkcja nowych członków społeczeństwa. Coraz mniej się nabiera na bajeczki o wspaniałym życiu z liczną rodziną.

Destabilizacja "betonowej" instytucji małżeństwa-aż-po-grób również wynika z tego, że ludzie już mniej muszą udawać że się wiecznie kochają, są coraz bardziej mobilni i mają więcej wolności.

Coraz bardziej właśnie uczucia zaczynają grać rolę - małżeństwo, nawet w Europie, jeszcze kilkaset lat temu, to nie była instytucja zbytnio związana z romantycznym wyborem ukochanej/ukochanego, ale prozaicznym łączeniem się w pary dla produkcji dzieciaków i uławienia sobie codziennego życia. Postępujące rewolucje społeczne w krajach rozwijających się zbierają swoje żniwa w postaci destabilizacji.

 

*przykładowo, jeszcze nie tak dawno, w drugiej połowie XIXw., śmiertelność w dzielnicach przemysłowych Manchesteru (UK) była taka, że średni przeżywany wiek to były okolice solidnie poniżej 20 roku życia.

 

Prawie na pewno jesteśmy na końcówce okresu dobrobytu i stabilizacji ekonomicznej - ogólnie, na całej planecie. To również swoje dokłada.

 

Niemniej, jeżeli ktoś chce i myśli realistycznie, to jakiegoś tam partnera życiowego dalej znajduje. Nie trzeba być bogatym modelem z okładki pisma dla gejów (:E) z pięcioma firmami prowadzonymi od 20-go roku życia. Normalni, zwykli ludzie też znajdują. I zamaczają ogóra :P

Edytowane przez jagular

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale wszystko sprowadza się do tego :E Rozwijaliśmy kulturę, technologię, naszą cywilizację a zapominamy że jesteśmy tak naprawdę zwierzętami którym udało się wyszkolić coś takiego jak mózg trochę mocniej niż innym gatunkom.

Czy ja wiem, czy aż tak bardzo się rozwinęliśmy we wszystkich dziedzinach życia. Technologia poszła na przód, a niektóre zachowania zostały z nami nie zmienione od lat.

 

A czy właśnie nie chodzi o to, żeby wznieść gatunek ludzki do jeszcze wyższego poziomu? Jesteśmy zwierzętami, mamy nadal te same prymitywne instynkty, a to dlatego, że ewolucja to nie jest jednodniowy proces, przynajmniej nie w przypadku ludzi, których pokolenia trwają nieporównywalnie dłużej od np. bakterii. To wcale nie znaczy, że to co do tej pory osiągnęliśmy nie ma wpływu na nasz dalszy rozwój. Niewiele zwierząt może pochwalić się myśleniem abstrakcyjnym. Żyjemy w epoce informacji, mamy dostęp do takich rzeczy, jakie kiedyś byłyby uznane za magię. Mamy już na tyle dużą świadomość otaczającego nas świata, że powinniśmy już wiedzieć iż mamy praktycznie nieograniczone możliwości, oczywiście w ramach zasad obowiązujących w naszym świecie. To samo w sobie powinno dawać ludzkości motywację do rozwoju nie tylko technologicznego, ale też intelektualnego czy moralnego. Nie można rozwijać jednego kosztem drugiego, bo to doprowadzi do katastrofy. Wyobraźcie sobie cywilizację, która moralnie jest na poziomie jakichś prymitywnych zwierząt, a ma dostęp np. do broni jądrowej. Bez moralności, czy chociażby wyrachowania w stylu "nie opłaca mi się używać broni jądrowej, bo moje społeczeństwo też na tym straci", takie coś doprowadziłoby do samounicestwienia.

 

Gdzie się podziała ta motywacja, ambicja? Ludzie pogodzili się z tym, że są zwykłymi zwierzętami, bo oczywiście są, ale nie robią nic by się rozwinąć. Mam wrażenie, że ludzkość po prostu nie nadąża za obecnym rozwojem technologicznym i zajmie to jeszcze bardzo dużo czasu, zanim go nadgonią.

 

Ciekawi mnie ile osób zastanawia się nad tym co odpowiada za nasze zachowanie, mózg czy bardziej od strony ssaków instynkt. Oczywiście, te dwie kwestie musimy ubrać w wykształcony rozwój cywilizacyjny.

Mrówki wykształciły mrowisko. My wykształciliśmy coś trochę większego, trochę większą komórkę, ale z powodu wyższego IQ mamy trochę więcej problemów wśród ludzi od strony psychicznej. Ale koniec końców, te dwie rzeczy można spłycić i zejść do poziomu prymitywnego.

Mrowisko jest znacznie uproszczoną wersją kolektywistycznego społeczeństwa ludzkiego, ale działa na podobnych zasadach. Nie liczy się jednostka, jej inteligencja i rozwój, a dobro całej cywilizacji. Patrząc na to powierzchownie można stwierdzić, że nie ma w tym nic złego. Dopiero jak zaczniemy wchodzić w szczegóły zobaczymy przerażający obraz takiego społeczeństwa. Każdy człowiek zostanie sprowadzony do roli robota, któremu przydzielone zostanie określone zadanie. Ludzie będą pustymi, płytkimi skorupkami bez własnego zdania. Cały rozwój kulturowy cywilizacji zostanie rzucony w kąt. Filozofia odejdzie na dalszy plan, będzie liczył się jedynie twardy rozwój technologiczny cywilizacji i jej ogólna potęga. Jeśli jako takie kolektywistyczne społeczeństwo natrafilibyśmy kiedyś na bardziej inteligentną cywilizację to w jej oczach bylibyśmy zwykłymi małpami, które dostały w swoje ręce dość niebezpieczne narzędzia.

 

Za przykład mogą posłużyć samozwańczy "przegrywi", którzy mimo rozwoju technologicznego nie są wstanie znaleźć sobie partnera. Myślałem, że w dzisiejszych czasach jest to o niebo łatwiejsze chociażby przez spopularyzowanie się serwisów społecznościowych, które zrzeszają najbardziej różnorodnych ludzi, a tu zonk, wciąż istnieje grupa, która jak oni sami piszą "nie są wstanie zar*chać".

Paradoksalnie, tutaj rozwój technologiczny np. aplikacje randkowe, bardziej utrudnia tworzenie związków niż pomaga. To dlatego, że te aplikacje oddziałują na prymitywne instynkty. Ludzie dostali narzędzie do przebierania w potencjalnych partnerach, tak jakby to był jakiś towar w sklepie. Po co mają wybierać kogoś gorszego, skoro zawsze mają szansę znaleźć kogoś lepszego? Dodatkowo wszelkiego rodzaju media w bardzo dużym stopniu podbijają próżność, a przez to wymagania ich odbiorców. Ludzie mają coraz większe wymagania wobec siebie, a jednocześnie sami dają coraz mniej.

 

Ja mam odwrotne wrażenie, że się cofnęliśmy w niektórych dziedzinach, czy sferach życia, ale to może być efekt skali. Kiedyś jedynie wiedziałeś co się dzieje tylko w twojej najbliższej okolicy tj. Na studiach, w pracy, rodzinie i co najwyżej dowiadywałeś się od nich o jakiś wydarzeniach z dalszych okolic, czy świata. Dzisiaj masz dostęp do internetu i praktycznie do informacji z każdego zakątka świata.

Wczoraj czytałem nt. Sytuacji w San Francisco, i aż się za głowę złapałem jak mogło do tych wydarzeń dojść.

Ciekawe, przybliżysz mi trochę ten temat z San Francisco?

 

Ale co miało się rozwinąć w Polsce? :E Obecnie jest najgorszy moment na rozpoczęcie małżeństwa, kobiety ruszyły z pełną parą w stronę "jesteśmy zdolne same mieszkać i żyć", spadek narodzin dzieci, wzrost rozwodów wśród małżeństw (z powodów ekonomicznych jak i społecznych), wzrost ONSów czy znajomości przelotnych, stały związek szukać ze świecą, sytuacja gospodarczo-społeczna najgorsza od lat, patologia się rozwija bo ma w dupie takie rzeczy jak mieszkanie, pracę itd. żyje z socjalów, osoby z głową na karku nie biorą się za małżeństwa i dzieci bo jak wyżej, kasa się nie zgadza.

 

Serwisy społecznościowe spopularyzowały tylko ONSy, nic więcej, a przy okazji spaczyły "normalne" związki jakie były zakładane sprzed ery cyfryzacji.

Trudno mi zaprzeczyć. Obecnie bardzo trudno stworzyć stały związek. Całe otoczenie i sposób działania społeczeństwa też temu nie sprzyja.

 

' date='19 Styczeń 2020 - 12:58' timestamp='1579435099' post='15766713']

Za dużo pracy umysłowej, za dużo komputera, to potem nie ma siły na filozofowanie.

Inna sprawa gdyby po prostu nie mieli czasu, ale mieli szacunek do tego typu przemyśleń i brali je na poważnie. Problem w tym, że sporo ludzi traktuje filozofię jako rzecz kompletnie zbędną i stratę czasu.

 

Pisać jest łatwiej, bo zanim coś wyślesz, możesz przemyśleć i poprawić. Znaleźć synonim w internecie. Podczas wypowiedzi słownej o czymś zapomnisz, zająkniesz się, powiesz coś głupiego i już jest dyskomfort przy ludziach.

W normalnej sytuacji potraktowałbym to jako wytłumaczenie mojego problemu, tylko że podczas pisania nie poświęcam zbyt dużo czasu na poprawianie, bądź sprawdzanie czegoś. ;)

Chwalenie się w internecie i tak każdy ma w :zadek: Dla zasady dadzą lajka czy napiszą, że "ślicznie wyglądasz". Lepiej już nie marnować swojego czasu i cieszyć się samemu swoim szczęściem oraz w obrębie rodziny.

To nie dotyczy tylko internetu. Nawet podczas zwykłych spotkań ludzie skupiają się głównie na opowiedzeniu co tam się u nich dzieje, co nowego sobie kupili, chwalą się czymś. Najgorsze jest to, że niby każdy słucha uważnie, ale tak naprawdę wszyscy czekają na swoją kolej do opowiadania. Gdybyście zapytali niektórych słuchaczy o to, o czym przed chwilą mówiliście to wielu z nich nie potrafiłoby odpowiedzieć nawet na najprostsze pytanie.

 

Pamiętam książkę z zeszłego tysiąclecia Dragonlance "Irdowie". Było tam właśnie opisane takie społeczeństwo, że każdy jest sam, obojętny na innych, nikt nikomu nie wchodzi w drogę, w wiosce jedni przechodzą obok drugich, nawet jak komuś dzieje się krzywda, potrafią nie pomóc. Łączyli się jedynie na czas rozmnażania, ale po akcie odchodzili od siebie jak obcy. Przerażało mnie to przy czytaniu, a teraz widzę, że dokładnie tak zaczynają zachowywać się ludzie.

Właśnie o to mi chodziło na początku mojego, przydługiego już, posta. Ludzie zaczynają się ścierać jedną, obojętną, szarą masę.

 

A na bystre rozmowy to rzeczywiście pozostają fora, gdzie jednak każdy może sobie skorzystać z Google i udawać eksperta, a innych wyzywać od debili, a na żywo burze mózgów na uczelniach czy spotkaniach klubowych. W życiu codziennym porozmawiasz raczej o ubezpieczeniach i samochodach z mężczyznami oraz dzieciach, pieskach i ciastach z kobietami. No i 30+ dochodzą do tego choroby :E

Niestety fora są na wymarciu, a media społecznościowe które je zastąpiły (wytępiły) niezbyt sprzyjają takiej dyskusji.

 

Coraz bardziej właśnie uczucia zaczynają grać rolę - małżeństwo, nawet w Europie, jeszcze kilkaset lat temu, to nie była instytucja zbytnio związana z romantycznym wyborem ukochanej/ukochanego, ale prozaicznym łączeniem się w pary dla produkcji dzieciaków i uławienia sobie codziennego życia. Postępujące rewolucje społeczne w krajach rozwijających się zbierają swoje żniwa w postaci destabilizacji.

Owszem, kiedyś zawieranie związków opierało się na zwykłym wyrachowaniu. Ale czy dziś też tak nie jest? Jest, tylko objawia się czymś innym. Jakiś mężczyzna będzie chciał związku dla seksu, a kobieta dla bardziej wygodnego życia. A to, że czasami na początku pojawia się zauroczenie? Nie ma żadnego znaczenia. Zauroczenie to nie miłość. Jest przyjemne, ale potrwa góra kilka miesięcy, a potem związek jest wystawiony na próbę.

 

A sama miłość moim zdaniem nie jest czymś prawdziwym. Miłość to pojęcie abstrakcyjne (tak samo jak np. honor) i człowiek jest w stanie ją zrozumieć, tym bardziej że sam stworzył to pojęcie, ale nie każdy jest gotów do poświęceń, żeby ją spełnić.

 

Niemniej, jeżeli ktoś chce i myśli realistycznie, to jakiegoś tam partnera życiowego dalej znajduje. Nie trzeba być bogatym modelem z okładki pisma dla gejów (:E) z pięcioma firmami prowadzonymi od 20-go roku życia. Normalni, zwykli ludzie też znajdują. I zamaczają ogóra :P

Pytanie czy celem jest samo zamoczenie ogóra. Bo pakowanie się w związek, żeby potem zostać wykorzystanym, albo zdradzonym, to jak dla mnie jakaś farsa. :P A wystarczy popatrzeć jak powszechnym zjawiskiem są zdrady. A zdrady to nie jedyny problem związków, chociaż oczywiście jeden z najpoważniejszych.

Edytowane przez Isharoth

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Niestety fora są na wymarciu, a media społecznościowe które je zastąpiły (wytępiły) niezbyt sprzyjają takiej dyskusji.

 

Na szczęście PCLab trzyma się dobrze. Nawet politycy czytają ponoć tematy polityczne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na szczęście PCLab trzyma się dobrze. Nawet politycy czytają ponoć tematy polityczne.

Patrząc na podejście administracji i RAS do tego forum, długo to nie potrwa. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Owszem, kiedyś zawieranie związków opierało się na zwykłym wyrachowaniu. Ale czy dziś też tak nie jest? Jest, tylko objawia się czymś innym. Jakiś mężczyzna będzie chciał związku dla seksu, a kobieta dla bardziej wygodnego życia. A to, że czasami na początku pojawia się zauroczenie? Nie ma żadnego znaczenia. Zauroczenie to nie miłość. Jest przyjemne, ale potrwa góra kilka miesięcy, a potem związek jest wystawiony na próbę.

Oczywiście, dalej mnóstwo związków powstaje bazując na wyrachowaniu.

Po prostu kiedyś, kiedyś tam, gdybyś spytał się o jakieś tam uczucia w stosunku do "szanownej pani małżonki", czy "mego pana szanownego męża", to byś zadziwił rozmówcę, który by miał problemy z wiązaniem miłości z małżeństwem :)

A sama miłość moim zdaniem nie jest czymś prawdziwym.

Zależy w jaki sposób ją zdefiniujemy. Skoro jednak się pojawia (nawet na krótko :E), to chyba istnieje?

Pytanie czy celem jest samo zamoczenie ogóra. Bo pakowanie się w związek, żeby potem zostać wykorzystanym, albo zdradzonym, to jak dla mnie jakaś farsa. :P A wystarczy popatrzeć jak powszechnym zjawiskiem są zdrady. A zdrady to nie jedyny problem związków, chociaż oczywiście jeden z najpoważniejszych.

Dla przepełnionego hormonami, niezaspokojonego 'przegrywa', to pewnie tak. Może część z nich, gdyby 'spuściła trochę z krzyża', zauważyłaby że życie z kimś to nie tylko ruch posuwisty :E

Zdrady były, są i będą częścią społeczeństwa. Tak, jak wiele innych zjawisk.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Inna sprawa gdyby po prostu nie mieli czasu, ale mieli szacunek do tego typu przemyśleń i brali je na poważnie. Problem w tym, że sporo ludzi traktuje filozofię jako rzecz kompletnie zbędną i stratę czasu.

Nie wydaje mi się, żeby w jakimkolwiek okresie naszej cywilizacji, filozofia była głównym tematem rozmów.

Rozmyślaniem i rozmowami "skąd jesteśmy - dokąd zmierzamy" nie nakarmisz siebie i rodziny. Zapewnienie sobie przetrwania nadal jest podstawową potrzebą, a abstrakcyjne rozmyślania o naturze człowieczeństwa, gdzieś na szczycie piramidy.

 

Inna sprawa, że do poważnej rozmowy potrzebna jest też wiedza, a tej w społeczeństwie brakuje lub jest wąska i specjalistyczna na tyle, że dwie osoby się nie zrozumieją i pozostaje gadka szmatka o sprawach bieżących.

 

Kolejny aspekt spłycenia rozmów (zwłaszcza rodzinnych?), to unikanie drażliwych tematów, powodujących kłótnie. Po co gadać np. o polityce jak wiadomo, że druga strona jest z przeciwnego obozu? Lepiej spędzić miło czas gadając o pogodzie lub narzekając jak to znów coś łupie w kościach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Perła

Kobiety lubią facetów opie*****lać że "za dużo porno oglądają" i przez to mają "oderwane od rzeczywistości standardy". Jest to oczywiście głupie p###olenie, my faceci jak najbardziej potrafimy odróżnić porno od rzeczywistośc, natomiast tego samego nie można powiedzieć o femoidach i ich stosunku do mediach społecznościowych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja tam rozumiem "przegrywów", ponieważ pogodzenie się z tym, że nasza atrakcyjność seksualna w skali 1-10 to 2-3 nie jest łatwe, zwłaszcza w młodości, gdzie jest mega silna presja społeczna na pewne zachowania, bezustanne porównywanie się z innymi, etc. Zwłaszcza w pokoleniach wychowanych na facebooku i nieweryfikowalnych przechwałkach internetowych.

 

Rozumiem również temat pt "p0lki", chociaż z reguły przeciwstawiam się generalizowaniu pod każdą postacią. Nie da się natomiast zaprzeczyć, że wiele dziewczyn po prostu niczym się nie interesuje (przegląda fb i ogląda seriale na netflixie). Ich wiedza o świecie jest praktycznie żadna, pogadać można tylko o dupie maryni. Urodzenie się z ładną twarzą i ciałem z automatu daje kobiecie olbrzymie ułatwienie w praktycznie każdym aspekcie życia i to jest po prostu fakt, nie ma co o tym nawet dyskutować.

 

Mi znalezienie odpowiedniej kobiety zajęło 9 lat usilnych starań i teraz jestem zadowolony (w tym roku minie 5 lat). Ale jak patrzę na teksty facetów, nawet na pclabie, którzy zupełnie serio piszą, że muszą konsultować z żoną zakup konsoli albo zastanawiają się, jak "wytłumaczyć żonie, że kupili sobie nową grę", to ręce mi opadają. Warto było nie brać "pierwszej lepszej", ani drugiej, ani nawet dziesiątej. Zupełnie szczerze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale jak patrzę na teksty facetów, nawet na pclabie, którzy zupełnie serio piszą, że muszą konsultować z żoną zakup konsoli albo zastanawiają się, jak "wytłumaczyć żonie, że kupili sobie nową grę", to ręce mi opadają.

Chyba dobrze,że jeszcze nie dotarłem do tych czasów

A tak szczerze,to czasem coś moi(wiadomo o co chodzi),jak kupuję coś do kompa,to sobie pokiwują głową(w tym po co mu to potrzebne :hmm:)

Mam to za uszami co mówią,kupuję bo chcę!

 

Urodzenie się z ładną twarzą i ciałem z automatu daje kobiecie olbrzymie ułatwienie w praktycznie każdym aspekcie życia i to jest po prostu fakt, nie ma co o tym nawet dyskutować.

I jeszcze do tej ładnej kobiety banda spermiarzy ustawi się w kolejce....

Naprawdę to się nie mieści w głowie,co "spermiarze" odwalają

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Perła

Na hasztagu jest wielu chłopaków, którzy nie wyglądają źle. Problem polega na tym, że średnio atrakcyjna dziewczyna nie chce średnio atrakcyjnego chłopaka. Hipergamia: przekleństwo naszych czasów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

^^ Dyrdymały jakieś. Ja tam nie mam problemu zagadać do ładnych dziewczyn w kawiarni, a nie uważam się za jakiegoś Kluneja (czy kto tam teraz jest taki najprzystojniejszy).

 

Ogólnie temat wydaje mi się jak cały Wykop – pełen zakompleksionych gejmerów, którzy nie wychodzą z domu i wymyślają sobie do tego jakąś pokręconą filozofię.

 

Poza tym jak przeciętna cię nie chce, to co z tego?

Kopa w dupę i podbijasz do bardziej chętnej. To proste jak jazda na ręcznym.

 

Swoją drogą, jaka jest definicja "przeciętności"? Bo gust jest bardzo subiektywny.

Np. jak byłem ostatnio właśnie w kawiarni z kolegą, to jemu się jedna bardzo podobała, a ja bym tej samej nawet "średnią" nie nazwał.

Edytowane przez Kamiyan

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pełen zakompleksionych gejmerów, którzy nie wychodzą z domu i wymyślają sobie do tego jakąś pokręconą filozofię.

Normalnie wychodzę,czasem pogadam z dziewczynami itd.

Tyle,że "przegrywy" najwidoczniej nie wierzą już w siebie,znaleźli grupę wzajemnego wsparcia i piszą takie dyrdymały,że szkoda gadać

 

Czasem na tym tagu siedzą dziewczyny,tak gdzieś za miesiąc spróbuję zwabić jedną z nich do tego tematu i zobaczymy co ona powie

Edytowane przez Splendor_97

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co za perła!

Gdybyście się kiedyś zastanawiali co się dzieje z tymi chłopakami, którzy na własnej studniówce tańczyli Poloneza z nauczycielką, to mogę wam oznajmić, że kończą na tagu #przegryw. Wiem z autopsji.

 

Ja też tańczyłem Poloneza z nauczycielką na studniówce(to już osobna historia na kiedy indziej) i na #przegryw nie wylądowałem

Fuks :hmm:

Edytowane przez Splendor_97

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ten temat jeszcze żyje? :E

 

Swoją drogą, jaka jest definicja "przeciętności"? Bo gust jest bardzo subiektywny.

Np. jak byłem ostatnio właśnie w kawiarni z kolegą, to jemu się jedna bardzo podobała, a ja bym tej samej nawet "średnią" nie nazwał.

Nie ma żadnej definicji, chociażby jak spojrzysz na niektóre, szczęśliwe pary (mieszkam w UK to może być spora rozbieżność) to albo facet jest zadbany i wysportowany, a jego żona "przy ości" z dzieckiem/dwójką trójką, albo jest na odwrót. Cechy czysto fizyczne takie jak rysy twarzy pomijam, bo to jest - tak jak zresztą wszystko - subiektywne.

 

Często i gęsto bywam w Coście i baristki do mnie często zagadają, a powód jest banalny, bo rozpoczynam konwersacje czymś niebanalnym np. na pytanie, czy chcę czekoladową posypkę (chocolate sprinkles) na cappuccino odpowiadam, że nie jestem wstanie się oprzeć czekoladzie i cappuciono bez czekolady to zbrodnia, która powinna być karana bezwzględnie z urzędu. Rozmawialiśmy przez bite 5 min o genezie posypki czekoladowej na cappuccino w tym samym czasie dziewczyna robiła kolejne napitki. Dowiedziałem się, że oryginalnie każda filiżanka cappuccino była posypywana, ale niektórych klientom to nie pasowało z różnych powodów (alergia lub po prostu nie lubią czekolady... to drugie to zbrodnia...)

 

Jeżeli nie potrafisz zagadać do dziewczyny lub faceta i utrzymać tą rozmowę to nic z tego nie będzie. Ba, nawet jak dziewczyna/chłopak (znowu, prawdziwa moja historia) mówi Ci, że bierze ją choroba i ból gardła to zawszę warto wrzucić od siebie jakaś poradę, np ja ostatnio znajomemu z pracy powiedziałem, że mi na gardło pomaga gorąca, biała czekolada z miodem, ku mojemu z dziwieniu na drugi dzień miał gorącą czekoladę z miodem w termosie i się uśmiechnął jak mnie zobaczył.

O pogodzie nie da się dłużej rozmawiać niż kilka sekund, a jeżeli nie jesteś z kimś się komunikować dłużej niż te kilka sekund to całego dnia w domu nie wytrzymasz, o reszcie życia nie wspominając.

Edytowane przez Deniryer

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ten temat jeszcze żyje? :E

Dopóki nie zamkną,to ten temat będzie dalej żył

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...