Skocz do zawartości
Isharoth

Praca programisty - czy na pewno tego chcę?

Rekomendowane odpowiedzi

Nie chodziło mi o hobby, tylko jakieś zainteresowanie dziedziną, w której się pracuje i satysfakcję z tego co się zrobiło.

Programowanie nie było raczej nigdy moim hobby, mało co sam w domu pisałem ale zawodowo mi to pasuje, choć myślę że bardziej się liczy nie samo kodowanie, a tematyka, w której się obracam.

 

Nie jest też dobrą drogą, jeżeli programowanie jest jedynym zainteresowaniem. Czasem widzę takie CV, gdzie na stanowisko programisty ludzie w zainteresowaniach mają wpisane jedynie programowanie. Według mnie to prosta droga do zajechania się jeżeli w prazy i domu robi się to samo. Wystarczy gorszy okres w robocie i w domu nie ma się czym zająć, bo się już rzyga kodzeniem.

 

Bo chyba nie powiesz mi, że ktoś będzie czerpał frajdę z pracy na kasie, w magazynie? ;)

Na kasie raczej ciężko, dla mnie to trochę ludzkie roboty. Nie wiem ile dziennie muszą powiedzieć to samo, a potem skanować, skanować, skanować...

 

W magazynie, to zależy jakim i co się będzie robić.

Jazda na wózku, czy inne przerzucanie męczące fizycznie ale psychicznie pełny luz, prawie żadnej odpowiedzialności, no chyba że się coś krzywo postawi i nie daje to spokoju, bo może się komuś na łeb zwalić.

Jako osoba organizująca pracę magazynu można mieć satysfakcję z tego jak się ją zorganizowało, skatalogowało, zaplanowało rozmieszczenie, jak widać płynność w przyjmowaniu i wydawaniu. Taka dobrze naoliwiona i rytmicznie chodząca maszyna.

Pedant - każda śrubka w swojej przegródce, każda buteleczka etykietą na zewnątrz i w równiutkich rzędach - ekstaza :E

 

Próbowałem. Ale dla mnie niestety to, że jakiś tam kod działał było całkowicie obojętne, nic z tego tytułu nie czułem.

Jak wszystko - nie jest dla wszystkich.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem programistą z podobnym nastawieniem do Ciebie.

 

Ogólnie tak

 

W młodości 0 umiejętności miękkich

Programowanie hobbistycznie, ale przeszedłem drogę Pascal -> C++ -> C# + to co się liznęło na studiach

Raczej słaby z angielskiego - max czytanie ze zrozumieniem

Z matmy byłem słaby

Zaczynałem na ostatnim roku studiów od januszsoftu pensja 1600 na rękę

Też nie widziałem dla siebie innej alternatywy.

 

Po 5 latach pracy czyli teraz

 

Kontakt z ludźmi mi się dużo poprawił sam z siebie

Programuję po pracy wciąż hobbistycznie no i oczywiście jak w pracy luźniej ale programistą dalej jestem mocno średnim

Nie ogarniam nowości, nie uczę się dużo - tylko tyle co potrzeba w pracy

Matma mi nie potrzebna była, za to angielski sam z siebie się poprawił i jakoś daje dogadać się z klientami z zagranicy

3 razy zmieniałem firmę i teraz zarobki ~11-12k na rękę

Minusem jest stres - ale to też od charakteru zależy, niektórzy mają wywalone np. że nie dowiozą czegoś na czas

Siedzenie przy kompie 12h dziennie to też duży minus, szczególnie jak chcesz jeszcze pograć, czy coś innego porobić

Plusem jest to że jak jest luźniej to idziesz na kawę, pograć na konsoli czy iść na spacer + można pracować z domu.

 

Ogólnie sprawa mocno indywidualna, zarobki dobre ale raczej w dużych miastach, jak lubisz siedzieć przy kompie i rozkminiać 10 rzeczy na raz to nadajesz się - ale to pewnie wiesz bo już pracowałeś. No i pewnie dzisiaj ciężko ze słabym zapałem się przebić, chyba że ktoś ma jakiś wrodzony talent.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No i pewnie dzisiaj ciężko ze słabym zapałem się przebić, chyba że ktoś ma jakiś wrodzony talent.

 

Od kilku lat prężnie działają bootcampy, wypuszczając sporo dodatkowych (zwykle słabych) programistów na rynek.

Wiele osób napisze, że to żadna konkurencja? Dla osób siedzących w tym X lat na pewno. Dla nowych - już jakaś jest.

 

Ponoć coraz trudniej o juniora i wynagrodzenie też jest oferowane "takie se".

 

Mi zaoferowali 2700 na rękę w Warszawie za Juniora w 2017 albo 2018 (już nie pamiętam dokładnie).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Od kilku lat prężnie działają bootcampy, wypuszczając sporo dodatkowych (zwykle słabych) programistów na rynek.

Wiele osób napisze, że to żadna konkurencja? Dla osób siedzących w tym X lat na pewno. Dla nowych - już jakaś jest.

 

Ponoć coraz trudniej o juniora i wynagrodzenie też jest oferowane "takie se".

 

Mi zaoferowali 2700 na rękę w Warszawie za Juniora w 2017 albo 2018 (już nie pamiętam dokładnie).

Kiedy ja zaczynałem karierę w 2016 roku, szedłem z nastawieniem że i tak na początku muszę odrobić "pańszczyzne" czyli byle by się załapać do dobrej firmy i nabijać expa za pół darmo czyli celowałem długoterminowo.

Zaczynałem za 1200zł czy coś koło tego (może nawet 1500 z jakimiś bonusami.. nie pamiętam) w chyba najniższej możliwej pozycji w IT. Tylko ja miałem plan, nie konkurowałem z wieloma osobami na moim poziomie tylko konkurowałem z wieloma dużo dużo poniżej byle by dostać się do dobrej firmy, niestety wszyscy którzy idą do IT po bootcampach (albo 95%) chcą tylko kasy i żądają niebotycznych stawek za to że umieją napisać pętle for i dać warunek if, a to za co nam płacą to praktycznie umiejętność rozwiązywania problemów, nie używanie narzędzia jakim jest język(za to też, ale co mi po młotku jak będę nim próbował wkręcać śrubki).

Moja ostatnia stawka do końca zeszłego roku to średnio 2.5k euro/mc więc kwestia strategii. fakt od stycznia nie pracuje, bo nie chciałem się męczyć z głupim szefem i jedna firma anulowała ledwo co podpisana umowe bo korona kryzys uderzył, ale i tak rynek nie znosi pustki i wczoraj ustaliłem zatrudnienie z nową firmą, a na wszelki wypadek mam jeszcze parę rozmów.

Więc jak widzisz wszystko jest kwestią nastawienia, przewidywania i obierania dobrej strategii, ludzie płaczą bo jak oni przeżyją 1mc/2mc bez dochodu, dla mnie to taki okres zatrzymania się, kontemplacji nad życiem no i grania w gierki!!! :D, tylko ja znowu wyciągnę wnioski i zabezpieczę się na rok następnym razem czy poszukam dodatkowych źródeł dochodów etc. etc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kiedy ja zaczynałem karierę w 2016 roku, szedłem z nastawieniem że i tak na początku muszę odrobić "pańszczyzne" czyli byle by się załapać do dobrej firmy i nabijać expa za pół darmo czyli celowałem długoterminowo.

 

Chyba wtedy nawet bootcampów w PL za bardzi nie było ;)

 

Pytanie jeszcze czy lubisz to, co robisz. No i jaka była atmosfera w pierwszej pracy.

 

Mnie zwodzono, że będą mnie uczyć wszystkiego bo zależy im na dobrym pracowniku (znali mnie gdyż współpracowałem z nimi przy projektach, od innej niż informatyka strony i dużo im pomogłem - mimo, że w państwówce i większość czasu się opierdalam, to jednak robię bardzo solidnie pracę projektową). Dltego wstępnie byłem OK ze słabym wynagrodzeniem. Niestety, gdy było już blisko zatrudnienia, to kompletnie zmienił się front. Usłyszałem że powinienem też ogarnąć angulara, wylistowano mi frameworki, etc. a potem usłyszałem od faceta, który miał mnie przyuczać, że "nie będzie pomagał w prostych sprawach, należy googlować".

 

Dałem sobie siana. Atmosfera się zbyt zagęściła. Wróciłem do inżynierowania w państwówce. Pewnie z perspektywy czasu to błąd, bo dziś byłbym już midem w jakiejś firemce, może zagranicznej, i kosił 10k miesięcznie, ale ja nie umiem współpracować z ludźmi, którzy mnie próbują wykorzystać, od razu mówię im, żeby spier...lali. Taki charakter. :(

 

Teraz już raczej na bank jestem za stary (32 lata), przecież nie będę rywalizował z dzieciakami po studiach o juniora za 2500 na rękę. Idę raczej w kierunku pracy projektowej w t-k, zobaczymy, jak będzie.

 

Programista15k to fajna sprawa, można wcześnie zarabiać dużo kasy i przerzucić się koło 40-tki na życie z dochodu pasywnego. ale w moim wieku raczej na to za późno, trzeba szukać innej drogi.

Edytowane przez Kaiketsu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Usłyszałem że powinienem też ogarnąć angulara, wylistowano mi frameworki, etc. a potem usłyszałem od faceta, który miał mnie przyuczać, że "nie będzie pomagał w prostych sprawach, należy googlować".

jeśli przyszło by Ci pisać pół-hobbistycznie jakieś publicznie dostępne oprogramowanie freeware (czyli takie jakie jest dostępne na download.komputerswiat.pl czy programosy.pl) to googlował byś wszystko

 

problem z zastanym kodem maja głownie osoby z krótkim stażem programistycznym im więcej w życiu zobaczysz czyjegoś kodu tym jest łatwiej go zrozumieć

dużo tez zależy od różnicy miedzy własną biegłość językową a zaawansowaniem autora

 

generalnie to sam mam doświadczenia z warszawki rynkiem juniorskim ... oferowałem się za 2500 dopóki nie podniesiono pensji minimalnej do 2600 (wiecznie dostawałem pytanie czy mnie taka kwota "satysfakcjonuje")[moje opowieści przestały być dla forum wiarygodne]

wybór jest jeden; zostać wrocławianinem ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chyba wtedy nawet bootcampów w PL za bardzi nie było ;)

 

Pytanie jeszcze czy lubisz to, co robisz. No i jaka była atmosfera w pierwszej pracy.

 

Mnie zwodzono, że będą mnie uczyć wszystkiego bo zależy im na dobrym pracowniku (znali mnie gdyż współpracowałem z nimi przy projektach, od innej niż informatyka strony i dużo im pomogłem - mimo, że w państwówce i większość czasu się opierdalam, to jednak robię bardzo solidnie pracę projektową). Dltego wstępnie byłem OK ze słabym wynagrodzeniem. Niestety, gdy było już blisko zatrudnienia, to kompletnie zmienił się front. Usłyszałem że powinienem też ogarnąć angulara, wylistowano mi frameworki, etc. a potem usłyszałem od faceta, który miał mnie przyuczać, że "nie będzie pomagał w prostych sprawach, należy googlować".

 

Dałem sobie siana. Atmosfera się zbyt zagęściła. Wróciłem do inżynierowania w państwówce. Pewnie z perspektywy czasu to błąd, bo dziś byłbym już midem w jakiejś firemce, może zagranicznej, i kosił 10k miesięcznie, ale ja nie umiem współpracować z ludźmi, którzy mnie próbują wykorzystać, od razu mówię im, żeby spier...lali. Taki charakter. :(

 

Teraz już raczej na bank jestem za stary (32 lata), przecież nie będę rywalizował z dzieciakami po studiach o juniora za 2500 na rękę. Idę raczej w kierunku pracy projektowej w t-k, zobaczymy, jak będzie.

 

Programista15k to fajna sprawa, można wcześnie zarabiać dużo kasy i przerzucić się koło 40-tki na życie z dochodu pasywnego. ale w moim wieku raczej na to za późno, trzeba szukać innej drogi.

Ja mówię jak było :D Ogólnie konkurencja była zawsze, ale praktycznie chyba każdy ze znajomych osób odrabiał "pańszczyzne" tak jak w każdym zawodzie. Faktem jest że wraz ze wzrostem umiejętności i lekkiego ogarnięcia interpersonalnego zarobki szły do góry no ale po prostu więcej dochodzą generowałeś.

Ogólnie to o czym się nie mówi, a część osób raczej to rozumie bez mówienia to żeby dojść do tego etapu trzeba przejść przez wiele wzlotów i upadków to nie jest tak łatwe :P Część osób o tym nie pamięta ew. należą do grup tych osób które z braku specjalistów zostały przepłacone i w tym kryzysie zderzą sie boleśnie ze ściana.

I moim zdaniem dobrze zrobiłeś, znajomość frameworków przez juniora to śmierdzi janusz softem. Rozumiem że tu chodziło o web developerke więc raczej bardziej na juniora to widziałbym solidna znajomość HTML, CSS i przede wszystkim JavaScript. Żeby używać frameworków to trzeba rozumieć po co one w ogóle są i mieć już solidne podstawy bo to jakby specjalistyczne narzędzia z danego jezyka. Przykład? Ta firma która teraz nie mogła mnie zatrudnić chciała ze mnie zrobić fullstacka C# i .NET i wszystkiego w koło. Byli ok z tym że nie mam znajomości tego języka i powiedzieli że w sumie w rok powinienem się wyrobić żeby się tego nauczyć, a w międzyczasie będą chcieli korzystać z innych moich skilli? Więc tak dobrze zrobiłeś.

 

I nigdy nie jest za późno, w szczególności jak masz luzy w pracy to możesz coś tam klepać sobie w godzinach pracy zawsze to jakiś exp, potem złapanie czegoś nawet na 1/4 etatu i jazda :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie tylko zastanawia czemu tak DUZO ludzi (mimo jako takiego uzywania mozgu ---> czyt. nie sa idiotami ;) ), daje sie wmanewrowac w konformizm tego swiata? Oczywiscie nie karze kazdemu brac ze mnie przykladu i jak ja to nazywam ---> wylogowac sie z systemu (Jak ktos oglada Domo+ to "Daleko od miasta" sie klanai :D), ale... po prostu pomyslcie.

Zycie macie tylko jedno i jezeli ktos z was jest na poczatku tej drogi to po prostu nie idzcie slepo jak reszta owiec;) Zebyscie nie obudzili sie za 15 lat w jakims korpo gdzie was wszystko wkur... Wracacie do domu, a tam zona, ktorej tak do konca to nawet nie lubicie. (No, ale jakos tak wyszlo) ;) A z drugiego pokoju drze jape dziecko (ogolnie nigdy nie cchiceliscie miec dzieci, ale... Juz 30 na karku. W zwiazku/malzenstwem tez jestescie juz pare lat i do tego rodzina robi jakies aluzje ;)).

Czasami patrzac na znajomych (ich zwiazki, zyciowe wybory dot. pracy, ale nie tylko) to mi sie wlos na glowie jezy. Chociaz z drugiej strony czlowiek jest jak szczur i do wszystkiego jest sie w stanie przyzwyczaic. 30-40 lat w znienawidzonej pracy to betka :D Pamietam, kiedys ogladalem dokument o polski wspinaczu skalkowy, ktory z zona i synkiem przeprowadzil sie do jurty. Postawili sobie namiot w lesie (nie pamietam gdzie dokladnie, ale jakis cieply kraj. Hiszpania? Portugalia?). Typ pracowal 2-3 miesiace w roku zeby zarobic, a pozostalem miesiace wspinal sie w okolicznych skalach. Dzieciaka dowozili do miasteczka, do szkolyi mieli wyjeb... na wszytko ;) Nie mowie, ze kazdy by sie w czyms takim odnalazl, ale serio zycie moze wygladac na milion sposobow. Tylko od was zalezy jak je przezyjecie. Szmiesza mnie tez troche ludzie, ktorzy uparcie wpajaja innym, ze cos WYPADA, albo jeszcze lepiej... Ze przyszedl juz czas, na to, czy na tamto ;) To siedzi w glowach ludzi, no i nie oszukujmy sie, ale Polacy (od razu mi sie nie obruszac, nie twierdze, ze wszyscy ;) sa jednak mentalnie jeszcze 100 lat za... :mad: ) Pamietam stary wywiad Luq`a (gracz 1.6). Padlo pytanie dlaczego w Szwecji i ogolnie krajach skandynawski jest tak duzo dobrych graczy. Jaka byla odpowiedz? Ze tam nikt nie ocenia czlowieka, ze pyka sobie w gierke powiedzmy do 30`tki,a dopiero potem ogarnia co chce w zyciu robic. Moim zdanie ludzie popelniaja blad juz na samym poczatku (przy wyborze studiow, albo jeszcze lepiej przy wyborze szkoly sredniej). Zastraszajaca wiekszosc osob przy wyborze szkoly ma tylko przed oczami zarobki po jej skonczeniu(sic!). Nie wazne, ze szczesliwym mozna byc nizaleznie od stanu portfela (no moze wykluczajac jakies hardcorowe stany ubostwa ;) )

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co do powyższego: na małżeństwo i dzieci na ogół prą kobiety, zdecydowana większość z nich ma silne ciśnienie na macierzyństwo w pewnym okresie życia, faceci (jeśli też nie chcą), to ulegają albo zostają wrobieni/przymuszeni. Dobrze jest zrobić sobie rachunek sumienia (czy chcemy dzieci, czy też nie?) w wieku 25+ jeśli wcześniej o tym nie myśleliśmy i szukać partnerki, która ma podobne oczekiwania. Oczywiście można po paru latach usłyszeć "miś, ja tylko żartowałam, chcę bobo!", na to nie ma rady poza zmianą partnerki :lol2:

 

Natomiast co do reszty to generalnie nie lubię wyolbrzymionych przykładów z jakimś szczęśliwym eremitą mieszkającym w namiocie w puszczy. Z jakiej racji mycie dupy w strumieniu i spanie na liściach miałoby mi dać szczęście? Toż to klasyczne niewygody, po coś cywilizacja wymyśliła łóżka i prysznice. Chodzę do pracy, bo utrzymanie tego wygodnego łóżka, prysznica i zakup rzeczy związanych z moimi hobby wymaga pieniędzy, a niestety nie jest mi dane być wybitnym sportowcem, muzykiem czy aktorem, który jedną rolą zarabia tyle, co setki śmiertelników przez całe życie.

 

Popieram to, by nie "decydować o życiu za młodu, gdy jest się kretynem" jak to Adaś Miauczyński mawiał, ale życie jest tak skonstruowane, że nie ma innej opcji za bardzo. Wybierasz np. studia gdy jesteś nastolatkiem (z reguły bez pojęcia o życiu i o tym, co naprawdę lubisz robić... nie licząc nielicznych szczęśliwców), i tyle, jedyne, co możesz potem robić, to próbować się przebranżowić. Jeśli idziesz do zawodówki, to wybierasz praktycznie jeszcze jako dziecko. Jest zaledwie kilka lat przerwy między dzieciakiem co głosi na podwórku że "chce być policjantem!", a młodym człowiekiem dokonującym wyboru na nierzadko resztę życia.

 

Oczywiście w ciemno, bo system nie przewidział, by zapoznawać dzieci i młodzież z tym, jak wygląda praca w różnych zawodach. Potem jeden z drugim myśli, że praca biotechnologa to przygody żywcem z Dexter's Laboratory. A to w większości (nie licząc wybitnych jednostek pracujących naukowo) nudna robota polegająca na obsłudze wirówek i innych maszyn ze skryptem, dzień w dzień to samo.

Edytowane przez Kaiketsu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem gdzie Wy pracujecie, że się z klientami użeracie i zbieracie od nich informacje? Od takich rzeczy jest analityk. Pracuję jako programista i ani razu w swojej karierze programistycznej nie miałem kontaktu z klientem. Jedyny kontakt z klientem/biznesem to kontakt codzienny z product ownerem, który jest dla programisty frontem biznesowym. Jednak zazwyczaj jest to osoba, która żyje pracą zespołu developerskiego i się z nami świetnie dogaduje. Zbieranie wymagań i kształtowanie produktu to tym zajmuje się trójca... analityk, product owner, potencjalny użytkownik. Ja jako wytwórca oprogramowania dostaję przed każdym sprintem piękną analizę na podstawie, której tworzę. Jakieś niejasności wyjaśniam zazwyczaj z dwoma osobami tj. analityk i PO.

Nigdy się nie zgłębiałem w zasady panujące w danej branży. Analiza zawsze była na tyle zrozumiała, że klepiąc kod chcąc czy nie chcąc wpajałem zasady danego biznesu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem gdzie Wy pracujecie, że się z klientami użeracie i zbieracie od nich informacje? Od takich rzeczy jest analityk. Pracuję jako programista i ani razu w swojej karierze programistycznej nie miałem kontaktu z klientem. Jedyny kontakt z klientem/biznesem to kontakt codzienny z product ownerem, który jest dla programisty frontem biznesowym.

 

Kiedy zacząłeś? bo ludzie, którzy zaczynali 5-10 lat temu trochę nie ogarniają zarówno obecnej konkurencji na rynku juniorów, jak i zasad pracy w obecnym janusz-sofcie :E To już nie tamto el dorado. Gdzie ja miałem wtedy oczy... było wtedy się załapać :E

 

W tym Janusz-sofcie, do którego chcieli mnie przyjąć, były spotkania z klientami (uczestnictwo przynajmniej 2 osób z zespołu liczącego kilka osób - rotacyjnie).

Edytowane przez Kaiketsu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kiedy zacząłeś? bo ludzie, którzy zaczynali 5-10 lat temu trochę nie ogarniają zarówno obecnej konkurencji na rynku juniorów, jak i zasad pracy w obecnym janusz-sofcie :E To już nie tamto el dorado. Gdzie ja miałem wtedy oczy... było wtedy się załapać :E

 

W tym Janusz-sofcie, do którego chcieli mnie przyjąć, były spotkania z klientami (uczestnictwo przynajmniej 2 osób z zespołu liczącego kilka osób - rotacyjnie).

 

W IT pracuję od 12 lat. Od 5 lat stricte tworzę w .Net'owych technologiach. Generalnie wystrzegam się wszelkich firm co świadczą outsourcing ludzi do projektów.

Jak szukam pracy to tylko tam gdzie tworzą dla siebie oprogramowanie lub dla kogoś, ale ja siedzę w jednym miejscu, a nie co kilka miesięcy mnie przerzucają jak worek do ziemniaków.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A to już inna rzeczywistość w takim razie. Wchodzenie dziś do klepania kodu to masakra moim zdaniem. Trzeba naprawdę to polubić, albo naprawdę zaciskać zęby. Najlepiej obie te rzeczy naraz. :E

 

Tzn. ja nie mam wielkiego doświadczenia (szukałem trochę i ostatefcznie zrezygnowałem), więc może nie jest to do końca reprezentatywne, co piszę, ale swoje zobaczyłem. Generalnie jest olbrzymia konkurencja, więc pracodawcy oferują juniorom bardzo słabe stawki i cisną na szybkie postępy. Jak ktoś złapie bakcyla, to da sobie radę. "Wyrobnik" który nie czuje tematu będzie intensywnie eksploatowany i raczej nic mu z tego nie przyjdzie poza stresem, stratą życia prywatnego na ciągłe doszkalanie się... :(

 

Może widziałem jakieś przesadzone akcje, poza tym - jak wspominałem - mnie osobiście kodowanie nudziło, więc to też wpływa na moje postrzeganie rynku.

 

Ogólnie wydaje mi się, że jest na rynku kapitalistyczny model nasycenia, czyli trochę jak początek "Nightcrawlera" - ciśniesz za słabe pieniądze albo za darmo, byle się tylko załapać :E

Edytowane przez Kaiketsu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To ja z kolei mam wrażenie, że teraz to jest raj dla programistów. Być może taki junior musi odbębnić swoje, ale później przebierasz w ofertach i jest z tego kasa. Moją pasją też nie jest programowanie. Robię to dlatego bo jest z tego kasa. Mam o wiele ciekawsze zajęcia i pasje, którym bym się poświęcił gdybym miał z tego kasę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Raj to jest dla senior programistów, którzy potrafią coś więcej od klepania CRUD. Dostają po dwie oferty dziennie. A dla juniorów to był raj lata temu. Pamiętam swoją pierwszą rozmowę:

- Umiesz Javę:

- Tyle, co po studiach, tylko SE

- Ile umiesz z Javy Webowej?

- Nic

- Spring? Hibernate?

- Widziałem tutoriale do tego, ale nie kumam, po co to.

- Ile chciałbyś zarabiać?

- 3k na rękę.

- Damy 5.

- spoko

 

xD Z perspektywy czasu była to denna robota, dostawałem poprawianie literówek, mało co do roboty w faktycznym kodzie, guzik się nauczyłem. Trzeba było się zawijać po pół roku. Druga praca była już normalna, a z utrzymaniem zarobków nie było problemów. Obecnie stawki dla juniorów są niższe, a dla seniorów wyższe. Wejście w projekty enterprise dla nowego jest ciężkie, ale możliwe. Niedawno braliśmy stażystę do zespołu. Od razu na głęboką wodę: rozproszone mikroserwisy w chmurze, intensywna komunikacja sieciowa z innymi systemami, rozbudowane fallback policy, Docker i tuzin innych technologii. Zespół mamy doświadczony (4-15 lat expa) i każdy z nas poświęcił naście godzin stażyście. Rozrysowywanie architektury, tłumaczenie po co, wyjaśnianie technologii. Po dwóch tygodniach robił pierwsze taski. Jego kod wymagał szlifu i każdą rzecz też omawialiśmy, czemu lepiej będzie zrobić inaczej. Po pięciu miechach zawodnik był pełnoprawnym pracownikiem i bardzo fajnie pomagał zespołowi w pracy. Także trudność wejścia głównie zależy od zespołu. I projektu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Raj to jest dla senior programistów, którzy potrafią coś więcej od klepania CRUD. Dostają po dwie oferty dziennie. A dla juniorów to był raj lata temu. Pamiętam swoją pierwszą rozmowę:

- Umiesz Javę:

- Tyle, co po studiach, tylko SE

- Ile umiesz z Javy Webowej?

- Nic

- Spring? Hibernate?

- Widziałem tutoriale do tego, ale nie kumam, po co to.

- Ile chciałbyś zarabiać?

- 3k na rękę.

- Damy 5.

- spoko

 

xD

 

No właśnie. Było, minęło. Teraz ludzie z tamtych naborów to przysłowiowi #programiści15k, a reszta zabija się o pierwszą pracę w IT za 2000 na rękę :E :E

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Troche się nauczyłem (na tyle, że zaproponowano mi juniora w znajomej firmie), ale zrezygnowałem, bo a) nudziło mnie to koszmarnie b) słaba stawka, zapropnowali 2700 netto i na koniec okazało się, że w sumie to chcą więcej, niż podstawy C# - ma być jeszcze podstawy javy, angular i jakieś frameworki, taki w sumie zakres na mida bardziej z tego, co mi koledzy programiści podpowiedzieli. Podziękowałem.

 

Każda firma inna, ja z nieźle ogarniętym c# w net framework/core, sql, javascript, angular, i frameworkami robie jako Junior .net dev, dostaje 5k netto, ale zapierdalam codziennie jak pojebany, obowiązki mam jak fullstack bo robie front i backend, tylko cssa nie musze uzywac ale tez trzeba go znac na wszelki. Nienawidze scruma. Do tego trzeba znać technologie wspomagające np dockera do testów integracyjnych, gita musowo, CI/CD, umieć konfigurować te wszystkie pieprzone pipeliny a to sie różni w każdej firme i zależy od infrastruktury i użytych technologi.

Całe szczęscie koronawirus sprawił, że przynajmniej moge popracować troche z domu.

Edytowane przez Krsztwy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Każda firma inna, ja z nieźle ogarniętym c# w net framework/core, sql, javascript, angular, i frameworkami robie jako Junior .net dev, dostaje 5k netto, ale zapierdalam codziennie jak pojebany, obowiązki mam jak fullstack bo robie front i backend, tylko cssa nie musze uzywac ale tez trzeba go znac na wszelki. Nienawidze scruma. Do tego trzeba znać technologie wspomagające np dockera do testów integracyjnych, gita musowo, CI/CD, umieć konfigurować te wszystkie pieprzone pipeliny a to sie różni w każdej firme i zależy od infrastruktury i użytych technologi.

Całe szczęscie koronawirus sprawił, że przynajmniej moge popracować troche z domu.

 

Scrum to najlepsze co mogło się przytrafić w świecie IT jeśli chodzi o metodyki. Jeśli jest dopięty co do joty to nie masz żadnych zakichanych wrzutek z boku, nikt nie zmienia zakresu w trakcie sprintu bo masz DOR przez co nie poprawiasz kodu i nie orzesz tego co wcześniej napisałeś bo ktoś sobie pomyślał, że jednak to trzeba inaczej zrobić.

Żadni refaktorzyści nie wywracają do góry nogami solucji bo aż ich ciśnie aby zrobić jakiś refaktorek zamiast wytwarzać wartości biznesowe. Znam takich co to by na BE przenieśli generowanie htmla dla frontu bo oni muszą ciągle coś refaktoryzować. Później taki traktorzysta refaktorzysta rozpierdziela pracę całego zespołu bo sobie coś na boku zrobił.

W scrumie nie masz żadnych prac pod blatem. I to jest piękne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ale zapierdalam codziennie jak pojebany

 

Rozwiniesz? chodzi Ci o ilość zadań w pracy naraz, czy też np. nadgodziny (płacą za nie?), zabieranie roboty do domu?

 

dokształcasz się po pracy? Ile realnie poświęcasz na programowanie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja bym powiedział, że Scrum dopięty co do joty jest sztywny niczym blacha. Znalazłem istotnego buga w kodzie i oceniam, że naprawię w 2h. Mam czekać do next sprintu, żeby nie było wrzut? W trakcie pracy nad taskiem, okazało się, że czegoś brakuje i trzeba dorobić. To coś ma czekać na następny sprint? Task się okazał większy i można go podzielić na dwa. Czekamy z dzieleniem do końca sprintu? Sorry, scrum to kicha, a nie agile. Sto razy lepiej działa samoorganizujący się zespół, który wie, jak mu jest wygodnie pracować bez odgórnych procesów. A co do refaktoru - to powinna być codzienność i naturalna czynność podczas pracy zespołu. Tak samo jak podbijanie wersji języka i bibliotek. Chyba, że ktoś jest fanem pracy w stacku z 2k15.

 

Poza tym zaryzykowałbym stwierdzenie, że sama obecność pojęcia "wrzuta", znaczy, że coś nie działa. Mikroserwisy, nad którymi pracuję mają kilkanaście środowisk produkcyjnych, na które nowe releasy wrzucamy nawet dwa razy na dzień. Dobrze zrobione automatyzacja CI/CD jest błogosławieństwem. Pushuję, idzie review, klik i jest na prodzie. Praca to ciągły flow, w którym wiemy, co ma być robione przez najbliższe pół roku. Gdy zrobimy obecne zadania z tablicy, planujemy kolejne. Wtedy, kiedy jest na to dogodna pora, a nie minie jakiś magiczny x-tygodniowy sprint. Jeśli uznamy, że kod zaczyna sprawiać problemy, zaczynamy refactor teraz, a nie po sprincie. Przychodzi kumpel z zespołu obok i mówi, że bardzo czegoś potrzebują - spoko. Jutro kończę zadanie i to wezmę, a reszta zespołu ciśnie dalej swoje. To jest dla mnie agile. Dzisiaj pracujemy tak, a jutro nieco inaczej. Sami sobie to wypracowaliśmy, bo tak jest nam wygodnie i efektywnie.

Edytowane przez Karister

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja bym powiedział, że Scrum dopięty co do joty jest sztywny niczym blacha. Znalazłem istotnego buga w kodzie i oceniam, że naprawię w 2h. Mam czekać do next sprintu, żeby nie było wrzut? W trakcie pracy nad taskiem, okazało się, że czegoś brakuje i trzeba dorobić. To coś ma czekać na następny sprint? Task się okazał większy i można go podzielić na dwa. Czekamy z dzieleniem do końca sprintu? Sorry, scrum to kicha, a nie agile. Sto razy lepiej działa samoorganizujący się zespół, który wie, jak mu jest wygodnie pracować bez odgórnych procesów. A co do refaktoru - to powinna być codzienność i naturalna czynność podczas pracy zespołu. Tak samo jak podbijanie wersji języka i bibliotek. Chyba, że ktoś jest fanem pracy w stacku z 2k15.

 

Poza tym zaryzykowałbym stwierdzenie, że sama obecność pojęcia "wrzuta", znaczy, że coś nie działa. Mikroserwisy, nad którymi pracuję mają kilkanaście środowisk produkcyjnych, na które nowe releasy wrzucamy nawet dwa razy na dzień. Dobrze zrobione automatyzacja CI/CD jest błogosławieństwem. Pushuję, idzie review, klik i jest na prodzie. Praca to ciągły flow, w którym wiemy, co ma być robione przez najbliższe pół roku. Gdy zrobimy obecne zadania z tablicy, planujemy kolejne. Wtedy, kiedy jest na to dogodna pora, a nie minie jakiś magiczny x-tygodniowy sprint. Jeśli uznamy, że kod zaczyna sprawiać problemy, zaczynamy refactor teraz, a nie po sprincie. To jest dla mnie agile. Dzisiaj pracujemy tak, a jutro nieco inaczej. Bo tak nam się pracuje wygodnie i efektywnie.

 

Co innego praca nad taskiem i niedoszacowanie taska, a co innego gdy ktoś robi sobie coś pod stołem. Wrzuta jest wtedy gdy Pan dyrektor Zdzisio przychodzi żebyś mu coś dorobił na teraz.

W scrumie to PO decyduje czy zostaniesz wyjęty z prac zespołu na potrzeby Zdzisia i Zdzisio najpierw odbije się od PO zanim stanie nad moim biurkiem i będzie wymagał ode mnie zrobienia czegoś ze względu, że ma dyrektorską pozycję.

Jak coś się rozrasta to szybkie info do PO i scrumastera, że historyjka niedoszacowana, dostaję akceptację i dzielę.

Zadania na zaś przygotowuje analityk z PO i co dwa tygodnie mamy gotowy pakiet historyjek.

W ramach sprintu masz też czas na dług technologiczny, ale żeby zrobić refaktor jakiegoś fragmentu aplikacji to go planujesz i wszyscy wiedzą, że może coś jebnąć, a nie robisz sobie pod stołem i nikt o tym nie wie.

Dzięki takiemu podejściu biznes wie ile jesteśmy w stanie wytworzyć w danym okresie, a ja inni pracownicy nie zabieramy pracy do domu.

Ja np. nie trawię takiego chaosu o którym napisałeś.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To w takim razie problem leży w "pod stołem". Po to zespoły siedzą razem, aby się komunikować (i nawiasem - dlatego 100% zdalne zespoły to rak). Również dlatego gadanie, że programista to piwniczak i nie musi mieć soft skilli to bzdura. Jeśli ja czy kumpel z zespołu widzimy, że zmienna się głupio nazywa, albo klasa jest za duża, to dzielimy, bo tak uważamy za słuszne i żadnemu ogarniętemu programiście nie powinno to sprawić trudności. A jeśli jest to grubsza sprawa i rodzi się pomysł, aby przeorać większą część, razem to planujemy i wspólnie ustalamy rozwiązanie. Nie pytamy o błogosławieństwo, czy możemy jutro czy za tydzień. Potrzebujemy tego teraz, więc robimy. Komunikacja w zespole to podstawa. Może to kwestia kultury firmy. Mnie podoba się właśnie takie, Netflixowe podejście. PO daje robotę, a jak ona będzie wykonana, leży w całości po stronie zespołu. My planujemy, ustalamy architekturę i szacujemy, po czym dajemy znać PO, co ustaliliśmy i ile to zajmie. Oczywiście podchodzimy do tematu poważnie i nie wystawiamy estymaty pół roku na jeden endpoint. Na bieżąco informujemy o postępach i napotkanych trudnościach i w razie potrzeby prosimy o doprecyzowanie/ogarnięcie tego czy owego.

 

Co do wrzuty - nadal czuję tak samo i problemem jest dyrektor. Czemu dyrektor? On nie ma innych zajęć? Przychodzi kumpel z innego zespołu czy też ich PO. Mogę powiedzieć, że czegoś potrzebują, więc jest to wrzuta. A mogę powiedzieć, że jest to nowa potrzebna funkcja w systemie, nad którą ktoś usiądzie w wolnej chwili. Przecież to nasza aplikacja. Fajnie, że będzie robiła coś nowego i przydatnego.

 

W ten sposób nie czuję potrzeby sztucznego dzielenia swojej pracy na sprinty, w których jest wydzielony czas na wszystko, skoro to wszystko mogę robić na bieżąco wedle własnego uznania.

 

No ale to zapewne kwestia gustu, jak i wiele innych rzeczy. Są osoby, które lubią pracę w open space, a ja wtedy przecieram oczy.

Edytowane przez Karister

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dobrze zrobione automatyzacja CI/CD jest błogosławieństwem. Pushuję, idzie review, klik i jest na prodzie.

odrazu po review na proda? nie robicie testów integracyjnych?

Edytowane przez Krsztwy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Robimy. Najpierw komponentowe/kontekstowe w Dockerze, a potem integracyjne z SIT. Jedno i drugie zautomatyzowane. Żadnego ręcznego klikania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No właśnie. Było, minęło. Teraz ludzie z tamtych naborów to przysłowiowi #programiści15k, a reszta zabija się o pierwszą pracę w IT za 2000 na rękę :E :E

Teraz to rynek juniorów i programistów 15k sie zmieni. Kryzys ekonomiczny + korona namieszał, a ledwo co się zaczały.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...