Witajcie. Z racji tego, że parę dni temu wróciłem z kolejnego wyjazdu do Indii, tradycyjnie już postanowiłem się podzielić zdjęciami i relacją.
Tym razem celem wyjazdu były dwa południowe stany Indii: Goa i Kerala. W zasadzie relacja będzie dotyczyć prawie całkowicie stanu Kerala - w Goa spędziliśmy łącznie może z parędziesiąt godzin.
Goa jest bardzo popularnym stanem na 'klasyczne' wakacje, ze wskazaniem na imprezownię na plaży. Ze względu na to, że ten wyjazd mieliśmy w okresie monsunowym (no, bardziej precyzyjnie: staraliśmy się wstrzelić w typową dziurę w deszczach pomiędzy dwoma "połówkami" monsunu), imprezownia na plaży nie miała sensu...nawet jeżeli by nas interesowała (osobiście nie widzę sensu lecieć przez połowę planety żeby się nawalić i pobawić w ciepłym miejscu. Jak ktoś tego chce, lepiej już polecieć na południe Europy). Podobnie jak nie miały sensu ewentualne wyjazdy w np. góry, w które raczej nie jest dobrze jeździć w porze deszczowej z powodu możliwości odcięcia dróg dojazdowych przez np. osuwiska błota.
Kerala zaś jest chyba mniej popularnym stanem turystycznie, zwłaszcza w monsunie. To stan wypełniony klasycznymi rajskimi krajobrazami, z bujną i wszędzie obecną przyrodą. Razem z Goa (poza wybrzeżami) to w zasadzie tereny dżungli poprzedzielanej w niektórych rejonach wodnymi traktami, kanałami i jeziorami. To właśnie przyroda i tropikalne kanały były naszym celem - oraz spędzenie święta Onam gdzieś na indyjskiej pipidówce
Południe Indii to, w porównaniu chociażby do północy tego kraju, zupełnie inny świat. Północ Indii to hardkor, brutalne, niekończące się Hunger Games nieprzerwanie organizowane w superbiednych, zacofanych, często pokrytych pyłem wioskach otaczających wielkie, chaotyczne megamiasta. Przetrwanie na północy Indii jest same w sobie sukcesem. Wybicie się ponad los mrówki w mrowisku to wygrana w totolotka. A południe? Wydaje się być troszkę bogatsze, i to nawet na prowincji - bo w końcu na południu Indii są także globalne ośrodki IT, technologiczne, R&D, przemysłu kosmicznego. Południe to lepsze standardy życia, mniej stresu, mniej śmieci, mniej hałasu. Południe to także zupełnie inne języki - tradycyjnie próbowaliśmy się nauczyć kilku podstawowych zwrotów w najbardziej powszechnie używanym lokalnie języku (w Indiach jest 22 głównych języków), czyli malayalam, ale poza "cześć", "jak leci" i "dziękuję" nie byliśmy w stanie nic więcej ogarnąć. Ten język to dzwiękowa masakra, przy nim nawet egzotyczny Hindi wydaje się łatwiejszy. Ilość dźwięków na sekundę przekracza zdolność rozdzielczą uszu i mózgu białego człowieka To nagromadzenie dźwiękowe widać po części po np. nazwach lokalnych miejscowości (stolica stanu Kerala nazywa się: Thiruvananthapuram ).
Jak wspomniałem, wstrzeliliśmy się z wyjazdem w przerwę w okresie monsunowym. Deszcze nas w zasadzie ominęły, całe techniczne zabezpieczenia sprzętu foto na szczęście nie były potrzebne (poza zabezpieczeniem przed zalaniem w łodzi i kajaku). Pogoda jednak była no, wilgotna. Jeżeli ktoś ma ochotę na zielone, soczyste tropiki i ma problemy kardio, to pory deszczowe mogą nie być najlepszym momentem na podróż.
Tym razem nie mieliśmy zbyt wielu problemów w podróży, no może poza doświadczeniami w podróży lokalnym pociągiem, oraz ostatnimi chwilami w Indiach, podczas przechodzenia procedur wyjazdowych na lotnisku w Goa. To ostatnie było doświadczeniem absurdalnym, stresującym, wypełnionym negocjacjami z tępymi pracownicami Qatar Airways i prowokującymi pracownikami emigracyjnymi i bezpieczeństwa. Zgrzyty były na każdym etapie, od pierwszego kontaktu z osobą zarządzającą kolejką, do ostatnich dyskusji przed podbiciem paszportów. Mamy trochę doświadczenia związanego z lataniem, także w egzotycznych krajach (chyba jakieś 14-16 lotów związanych tylko z Indiami), ale takiego zachowania nie pamiętam od lat. Skończyło się wprawdzie wyjściem bez strat (no, może poza konfiskatą "strasznego narzędzia" w postaci kilkucentymetrowego imbusa do przykręcenia osłony wizjera aparatu Fuji ), ale niesmak pozostał. Moja szklana kula mi mówi, że może zostaliśmy sprofilowani na jakichś imprezowiczów związanych z dragami (używki są popularne na plażach Goa).
Tym razem zdjęć nie będę wrzucał posegregowanych geograficznie, lecz tematycznie.
Zapraszam, może kogoś zainspiruję do podróży na południe Indii - w końcu to zabawa i tańsza, i bardziej egzotyczna od urlopu w Polsce, więc jest popularna wśród Polaków.
Mieszkańcy backwaters:
Jeśli chodzi o sam proces tworzenia gier to nie wiem, jeśli zaś chodzi o "pushing specific agenda", to uważam, że w miarę podobnie jest obecnie w Bioware, tyle że oni od 5 lat nic nie wydali, więc niewiele się o nich mówi. Każdy kto interesuje się tematem nadchodzącego DA4 wie, jaka ekipa go tworzy i pod czyim kierownictwem. Pokazane do tej pory materiały świadczą też, że w niektórych kwestiach poszli o wiele dalej niż Ubi.
Tak jak mówił jeden z pracowników Ubi, obecnie najbardziej bezpiecznie jest promować nijakość, żadnego wychodzenia przed szereg, żadnego niepotrzebnego zwracania uwagi. Jakikolwiek dev, który zaproponowałby przykładowo design kobiecych postaci jak w Stellar Blade, szukałby prawdopodobnie nowej pracy. Zwróć uwagę jakie są nadchodzące opcje romansowe dla faceta w DA4: mała piegowata kobieta krasnal, mulatka bez nogi i pewna azjatka, która nawet przez youtuberów zaproszonych przez Bioware na 6-godzinne ogrywanie gry, została odkreślona jako wyjątkowo niefajna, mało interesująca czy wręcz odpychająca. A gdzie się podziały ładne kobiety, jak w poprzednich odsłonach ? Nie ma. Bardzo rozbudowany kreator postaci, gdzie możesz nawet pozostawić rany po usunięciu piersi, albo dodać sobie 5 jąder, ale nie możesz stworzyć seksownej babki, bo największy dostępny rozmiar piersi to AA, a tyłek płaski jak u Taylor Swift.
Jak widać więc, nie tylko Francuzi, i zapewne nie tylko Kanadyjczycy, ale akurat te dwie firmy przodują w takich tematach.
Wdg mnie masz racje i on stara sie kazego zadowolic ale czy to minus?? Wdg mnie opisuje prostm jezykiem to co trzeba a cyferki i konkretne suche dane tez znajduja sie w materiale. Mi sie tego przyjemnie slucha, a jednoczesnie dostaje suche konkretne dane, ktore mnie interesuja. Ale rozumiem, ze ktos moze miec odmienne zdanie. Ja np nie ogladam tez kazdego recenzenta sprzetu bo odrzuca mnie czasem nawet po samym sposobie mowy.