Skocz do zawartości
jagular

Wietnam + Bangkok/Tajlandia. Azja Południowo-Wschodnia po pandemii.

Rekomendowane odpowiedzi

Niedawno (znowu) wróciłem z Azji Południowo-Wschodniej. Tym razem, po raz pierwszy, odwiedziłem Wietnam - do którego podróżowałem z kilkudniową przesiadką w Bangkoku.
Oto fotorelacja z tego wyjazdu. Jak zawsze, oprócz zdjęć, trochę wprowadzającego tekstu :D

Technikalia: foty robione Canonami FF + 16mm, 35mm, 85mm oraz smartfonem :P 

Część I: Bangkok 
Stolicę Tajlandii odwiedzaliśmy wielokrotnie, ale teraz to był nasz pierwszy raz od pandemii. Ciekawi byliśmy, jak miasto sobie radzi po tych kilku latach kryzysu. Byliśmy w Bangkoku tylko parę dni, nie zwiedzaliśmy za dużo, zajmowało nas głównie odwiedzanie miejsc, które pamiętaliśmy z poprzednich razy. Miasto wydaje się być znowu żywe, znowu głośne i chaotyczne. Streetfood wrócił na ulice. Turyści też wracają. Jak wszędzie, jest drożej, niż przed wiadomo czym...

Bangkok niezmiennie nas fascynuje swoją architekturą. To miasto wielopoziomowe, wielkie, z dużą ilością wieżowców. Czasami podczas przejazdu kolejką nadziemną, zwłaszcza późnymi popołudniami, można poczuć się jakby się jechało w jakimś cyberpunku :)
Bhwu8lC.jpg
Okolice stacji Monumentu.
2WR1xrs.jpg

hyX7Uev.jpg

bgMGHSG.jpg

yIYQm8V.jpg

eRlVJls.jpg

NK8z9R7.jpg

sK5UFck.jpg
Streetfood!
EVMeMSm.jpg

LIWsNhX.jpg

VNt1dwW.jpg
Nie zabrakło tradycyjnej przekąski do piwa :D
dL9dWUH.jpg
...oraz odwiedzin w jednej ze świątyń buddyjskich.
YQqiDVL.jpg

aHJ4TQI.jpg
...złote, a skromne.
QFZCbQF.jpg

xyynFzp.jpg

 

U4FNln5.jpg

MSuTMrY.jpg

AxT2h4y.jpg

GlCsSxq.jpg

Va9b1TW.jpg

RMp2V6G.jpg

To chyba tyle z samego Bangkoku. Może uda mi się jeszcze wrzucić jakieś wideo.
Ciąg dalszy: Wietnam.

  • Upvote 2

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Część II: Wietnam
Wietnam to kraj kontrastów. Kolejny kraj kontrastów :E

To kraj komunistyczny. No, technicznie to oni są na razie na drodze ku utworzeniu prawdziwie komunistycznej ekonomii i społeczeństwa, ale ***** z tym, czy dochodzą, czy doszli. Są komunistami, ale takimi, którym coś wychodzi.

Wietnam chyba nie ma już problemów z buddyzmem (słynne przez pewną fotografię samospalenie mnicha w Sajgonie w 1963), nie ma też problemów ogólnie z religią.
Kraj się rozwija bardzo dynamicznie (chyba najszybszy stały przyrost PKB w ogóle), za kilkadziesiąt lat ma to być 10-ta ekonomia planety. Dwa największe miasta to podobno (odwiedziłem jedynie środkową część kraju) technologiczny i finansowy wypas. Firm prywatnych jest mnóstwo, w zasadzie to chyba więcej na głowę, niż w np. Europie :) Wietnamczycy potrafią być bardzo interesowni (kasiorka, kasiorka), ale potrafią być też bardzo oddani, przyjaźni.

Średnia wypłata to chyba okolice 280-300USD/miesiąc, ale samochody osobowe na ulicach wszystkie nowe, duże, wypasione. Nie ma ich dużo, ale jednak. Tak jakby parę lat temu albo nikogo na nie nie było stać, albo wszyscy co mieli starocie się ich pozbyli i kupili nówki. Dziwne też jest to, że nawet posiadacze turbo doładowanych beemek nie kozakują, tylko spokojnie, z rezerwą sobie pomalutku jeżdżą. Szokujące to jest w kontraście do Zachodu/Europy, gdzie mocne auto to narzędzie dla młodych chłopaków służące zrealizowaniu marzeń typu: popis, agresywna jazda, czy samobójstwo w wypadku. A tu nic. Nie mają kompleksów do wyleczenia, czy cooo?
Być może to z powodu stylu ruchu drogowego: przepisy są łamane, ludzie wjeżdżają sobie wzajemnie pod koła. Co jakiś czas można zobaczyć sytuacje po prostu bardzo głupie. Może to dzięki spokojnej jeździe nie jest jednak tak źle. Zrobiliśmy po wietnamskich drogach ponad 100km na rowerach i po krótkim czasie poznawania realiów jeździło się nienajgorzej. Kwestia bycia przygotowanym non stop na niespodzianki.

Wietnamskie jedzonko nam posmakowało, ale bez ochów i achów. Nie dlatego, że jest złe, tylko dlatego, że nie jest tajskie :P Ostrych, tak po azjatycku, rzeczy tam dużo nie ma, co z drugiej strony może być dużą zaletą dla białasów :P Jedzenie jest trochę pod wpływem kuchni chińskiej, trochę pod wpływem kuchni francuskiej. Ewenementem jest obecność bánh mì, czyli pieczywa (w Azji!) - to chrupka bagietka z nadzieniem wkładanym w momencie zakupu. Taka forma tradycyjnego Subwaya :) Udało nam się odwiedzić 2 miejsca słynne z powodu wypromowania przez Anthony`ego Bourdaina - w tym jedną taką 'kanapkownię' - i akurat te buły nam smakowały. Ogólnie można powiedzieć, że jedzenie wydaje się być bezpieczniejsze, niż w innych krajach Azji: jak napisałem wyżej, nie ma super ostrości, nie ma dziwactw, większych problemów z higieną. 

W kwestii dostępności do fajnych noclegów w fajnych cenach jest bardzo dobrze - o wiele lepiej, niż w Tajlandii.
Oto proszę państwa przykład noclegu za okolice 90zł/dobę. Bardzo duży pokój w domu w stylu trochę art deco. Rozkładane drzwi na taras itd.

udD60sA.jpg
To jednocześnie miejsce, które będziemy do końca życia pamiętać z powodu właścicielki, która okazała się jedną z najmilszych, najfajniejszych osób, jakie w życiu spotkaliśmy.

Odwiedziliśmy 3 miejsca w środkowej części kraju. Relację rozbiję na 3 części.

Hội An. Jak zabić chroniąc.
Hoi An to stosunkowo nieduże miasteczko ze znaną już na całym świecie starówką nad rzeką. Starówka jest malownicza, wyróżniała się swoją urodą od dawna. Została przez Unesco zauważona i wpisana na listę światowych zabytków. To było początkiem końca. Sława i popularność ubiły klimat tego miejsca. Obecnie prawie wszystkie domy na starówce to albo sklepy, albo knajpy. Turystów jest mnóstwo, dokuczliwe jest to zwłaszcza kiedy tarasują ruch na wąskich uliczkach korzystając masowo z rowerowych riksz. To obecnie miejsce dla starych dziadków kupujących drogie pierdoły i jedzących kiepskie żarcie w drogich knajpach. Lampiony, znak rozpoznawczy Hoi An są wprawdzie urokliwe, ale jest to urok trochę blisko kiczowi, co chyba będzie widać na fotach :E Miejsce nas rozczarowało. Odwiedziliśmy je za późno o kilkadziesiąt lat. Obecnie to już jest komercyjna, kolorowa wydmuszka.
dmz0v6C.jpg

40Bk8LJ.jpg

eLc82Y0.jpg

aOx47AT.jpg

MfdQ9sf.jpg
Słynny Most Japoński z Hoi An. Myślę że nie warto...
IdBYnB7.jpg

Oy95DWJ.jpg

G13zadw.jpg
Hoi An jest też słynne jako miejsce, gdzie się jedzie do krawca lub szewca. Jest podobno kilka miejsc, w których można sobie sprawić dobrze dopasowany, dobrej jakości garnitur, czy buty, ale to wyjątek. Większość sklepów to już tylko sklepy, pośrednicy pomiędzy klientami a prawdziwymi krawcami. Lub niezbyt prawdziwymi. Turyści mają w końcu pieniążki, ale nie zawsze gust i oko do jakości :)

  • Upvote 2

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach


Osobiście lubię Azjatów za ich wycofanie, skromność, brak agresji, cierpliwość, umiejętność zaangażowania się, uczciwość. Dużą rolę w kształtowaniu cech człowieka w Azji mają buddyzm i konfucjanizm. Niestety, Wietnamczycy mający kontakt z turystami w Hoi An i okolicach czasami zapominają o tych wartościach :P Pod wpływem turystów utworzyła się kultura "zedrzeć turystów na cenach jest ok". Mnóstwo rzeczy jest płatnych. Od parkingów do możliwości popatrzenia na coś. Ceny nie są wysokie w porównaniu do np. europejskich, ale i tak się płaci o wiele więcej, niż to realnie jest warte. Podobno jednym z wytłumaczeń było zachowanie się turystów z USA, którzy mają zwyczaj dawać solidne napiwki każdemu i wszędzie. To przekonało lokalsów, że można ceny ostro podbić, a turysta nie będzie protestować. Taka przynajmniej jest historyjka ;) Oczywiście, nie wszyscy Wietnamczycy z Hoi An są tacy, to tylko ogólny trend.

4CpGuVW.jpg

mcSHZcr.jpg

Cr7AzGU.jpg

NegI0Yy.jpg

bChyLQm.jpg

Cdn.

  • Upvote 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No u nas za 90 zł to się można co najwyżej w jakieś szopie na agroturystyce w Bieszczadach wyspać...

Próbuje sobie wyobrazić jakby u nas przyjęły się takie "kolorowe" ulice 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No, Polska jest obłędnie droga. 
Lampiony są tradycyjnym elementem wystroju w tych okolicach.

Tak a propos cen, przykładowe, niektóre wyraźnie turystyczne (wyższa z zakresu).
1zł=5400VND, czyli 10000VND to jakieś 1.85zł.

mała woda: 3000-5000VND
duża woda: 10000-15000VND
piwo puszka 0.33 lokalne, w sklepie: 11000-15000VND
piwo w knajpie 0.33 butelka, lokalne: 10000 (to już duża rzadkość)-20000VND
danie w knajpie dla lokalsów, albo taniej turystycznej: 20000-55000VND
to samo w knajpie w centrum starówki, podobno gorszej jakości: 280000VND+tax
bánh mì: 20000-35000VND
butelka lokalnego, tragicznego w smaku wina (wpływy francuskie): 120000-180000VND
butelka wina importowanego: 250000-400000VND
przejazd kilkanaście km grabem motocyklem: ~70000VND/osoba
przejazd kilkanaście km grabem autem: 180000VND
przejazd 120km luksusowym vip busem z fotelami z masażem itd: 500000VND/osoba

przejazd 90km prywatnym samochodem przewoźnika, na wypasie: 1200000-1500000VND. Grab to okolice pod 1.8M VND.
wejściówka do wybranych z większej puli 5 zabytków (kiepskie) w Hoi An: chyba 120000VND/osoba
wejściówki do krypt imperatorów, albo fortecy w Hue: 100000-250000VND

niektóre towary potrafią być bardzo drogie, przykładowo: kilogram jabłek w supermarkecie to ~200000VND, kilogram krewetek 200000-400000VND, wszelki sprzęt, kosmetyki importowane z zewnątrz - ceny europejskie, albo wyższe

To są stosunkowo wysokie ceny, popandemiczne. Chętni sobie porównają do własnych cen lokalnych :)

Wracając do zdjęć:
Wieczorami lampiony i inne światła są zapalane i wtedy jest nawet przyjemnie. Może nie licząc naganiaczy, którzy sprzedają papierowe (banalne) łódeczki ze świeczką w środku do puszczenia na rzekę (koszt: 10000VND, niecałe 2zł). Naganiacze od łódek są głównie aktywni w ciągu dnia, kiedy nie mają klientów.
SrX5d01.jpg

pwlpfEp.jpg

wkAUW1S.jpg

CDN.

  • Upvote 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak tam z poczuciem bezpieczeństwa w tych okolicach ? Nie oglądałeś się za siebie kto tu mi może potencjalnie aparat zakosić albo kobietę uprowadzić ?? :E  Jak to wypada w porównaniu do polskich wielkich miast atrakcyjnych turystycznie ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W tych okolicach, czyli w środkowym Wietnamie, czy w Azji Południowo-Wschodniej?

To w zasadzie ciekawe zagadnienie, jedno z najczęściej występujących pytań. Uniwersalnie chyba uważamy, że jak gdzieś jest biednie i daleko od nas, to dla nas niebezpiecznie :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W Wietnamie choć jak możesz się wypowiedzieć generalnie o regionie to chętnie poczytam ile prawdy jest w tym uniwersalnym przesłaniu :)

W zasadzie w necie/prasie jakoś ludzie szczególnie nie poruszają tego tematu więc można by założyć, że Azja całkiem bezpieczna ?

Dla porównanie takie cywilizowane Włochy, a wszędzie trąbią, że w Mediolanie to oczy dookoła głowy trzeba mieć, a takie Napoli widziałem ostatnio w jakimś zestawieniu jako najniebezpieczniejsze miasto Europy...

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Generalnie, to jak zrobisz jakąś głupotę (prostytucja, dragi, przemyt, jakieś nielegalne interesiki, itd), będziesz prowokować, czy masz wielkiego pecha, to wszędzie możesz mieć problemy. Ludzie są ludźmi...

...ale myślę że w Azji SE można czuć się bezpieczniej, niż w Europie - osobiście nigdy nie miałem nawet podejrzenia że coś się wydarzyć może, nie mówiąc o samych złych wydarzeniach. Myślę, że typowy turysta może się obawiać głównie tego, że się struje, spali skórę, przepłaci, albo wykupi coś durnego/sztucznego.

Oczywiście, Azja to nie są jakieś tam rusałki bujające w obłoczkach. Przykładowo, mimo że Tajlandia taka jakaś bardziej cywilizowana, nie powinno się zadzierać z tajską policją. Z azjatyckimi urzędnikami nie wygrasz, jeżeli oni uznają, że nie dadzą ci wygrać. Podczas np. kolizji drogowej stajesz się bankomatem (lokalsi też). Korupcja bywa wręcz oficjalnym elementem składowym życia i albo ją akceptujesz, albo ją akceptujesz :P 
Są miejsca, w które nie chcesz się zapuszczać, chyba że zechcesz być świadkiem czegoś, czego nie powinieneś widzieć i wtedy ktoś może mieć dylemat co z tobą zrobić. Trzeba być kretynem, żeby to zrobić przypadkiem. Zazwyczaj jednak wszelkie brudy omijają turystów i turyści nie są celem czegoś poważnego.

Drobiazgi typu kradzież, wymuszenia, pobicia, itd itp -  takie pospolite przestępstwa dominujące w europejskich statystykach - to jest chyba naprawdę rzadkość. Nie ma znudzonych chłopców troszczących się o to czy masz jakiś problem. Nie ma dresiarzy, pijaków na ulicach, itp.

Myślę że taki trend wynika z tego, że oni naprawdę są inni:
Azjata bardzo szanuje Hierarchię i potrafi znieść podporządkowanie się, ustępstwo komuś, obsesyjnie nie chce stracić Twarzy, obsesyjnie nie chce okazać negatywnych emocji, bo to utrata Twarzy i okazanie Słabości. Azjata to człowiek rodzinny, jest częścią Grupy. Ma milion kuzynów i trylion ciotek, z którymi ma kontakt non stop. Nie chce robić siary nie tylko sobie, ale do tego całej rodzinie. Azjata jest wycofany w kontakcie bezpośrednim, skupiony na grupie, interesie grupy/rodziny, wpatrzony w szerszy horyzont.
Azjata buddysta jest od dzieciaka karmiony szacunkiem, samodoskonaleniem, rachunkami sumienia, oceną własnego zachowania, refleksjami co naprawić w sobie żeby być doskonalszym. Nie jest Panem Świata, świat nie został stworzony dla niego. Jest marnym pyłkiem i powinien znać swoje miejsce. Azjata buddysta nie pojawił się w momencie narodzin i nie zniknie w momencie śmierci. Życie to element, kawałek procesu istnienia i podróży Azjaty. Spierdzielisz jeden moment, spierdzielisz cały proces istnienia.

Do buddyzmu i jego idei dochodzi konfucjanizm i jego wartości społeczne.

Do tego Azjaci Azjatom, nawet ci buddyjscy i w ogóle, robili nie tak dawno tak wyrafinowane okrucieństwa, że może ci, którzy żyją teraz, mają już trochę dość agresji.

Trochę inaczej wyglądają Indie. Indie to brutalne mrowisko. Mrowisko kipi emocjami, eksploduje co chwilę. Indie to życie, z każdym elementem życia absurdalnie podkreślonym. Indie to rasizm, seksizm, kasty, gnębienie podludzi przez nadludzi, ludzie traktowani jak narzędzia. W Indiach, w tłumie, blond białaska może usłyszeć różne hehe propozycje i będzie taksowana od góry do dołu przez ten tłum. Taka uwaga a propos Indii: kolorowe święto Holi, tak romantycznie (?) opisywane u nas, jest potencjalnie niebezpieczne dla kobiet. Podczas Holi można zapomnieć o limitach, jest szaleństwo, jest zioło, jest zabawa...w tłumie podjaranych na maksa facetów oblepionych potem i barwnikami dzieją się rzeczy różne.

Trochę kolejnych fot z Hoi An. Zabytki. Głównie wpływy chińskie.
lzzK5Uz.jpg

j1wfLLt.jpg

shQ2npJ.jpg

JPM5JIZ.jpg

E6A1xE9.jpg

hxdgeM2.jpg
Starówka Hoi An z góry.
S6HrJ4q.jpg
Ciekawostka: pan pali specjalne papiery (czasami podróbki banknotów) w ofierze za zmarłych.

Edytowane przez jagular
  • Thanks 1
  • Upvote 2

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Da Nang. Przypadkowe odwiedziny na festiwalu buddyjskim.
Da Nang, miejscowość blisko Hoi An, odwiedziliśmy w celu obejrzenia Marble Mountains - kompleksu gór, jaskiń i świątyń. Na szczycie jednej z gór zobaczyliśmy, że coś się dzieje na jednej z ulic, kilka kilometrów dalej. Poszliśmy tam...i trafiliśmy na religijny festiwal buddyjski, na którym było mnóstwo jedzenia, atrakcji.

Ciekawostka: jedną z atrakcji była forma "loterii"/bingo: muzyka na żywo + dwoje śpiewaków, kobieta i mężczyzna. Śpiewacy śpiewają cały czas jakąś piosenkę wydającą się być połączoną z "modułów"/zwrotek. Łączą to jak im się podoba, losowo. Publiczność kupuje sobie "losy", na których mają po kilka symboli powiązanych ze śpiewanymi zwrotkami. Ci, którzy mieli farta i zawartość ich losów odnosiła się do zwrotek non stop śpiewanej piosenki, wygrywali.

Obok festiwalu widzieliśmy (chyba) końcówkę "zawodów" w kształtowanie drzewek bon-zai. Drzewka były piękne, coś niesamowitego, od razu czuć azjatyckie poczucie estetyki. Może coś znajdę ze zdjęć w tym temacie.

Wracając do festiwalu, oto kilka fotek z głównego ołtarza:
kzcE8kK.jpg

1NuPCGa.jpg

f6aiWwQ.jpg

NAmPtxw.jpg

huKjFoR.jpg

01IvtAk.jpg

OTqr8le.jpg

51UCnHe.jpg

3zGPxOx.jpg
Powyżej kolejna ciekawostka: możliwość kupna ptaszków w klatce w celu...uwolnienia ich. Buddyzm.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z racji, że do forumowych dżentelmenów nie należę :E to zapytam (o ile to nie tajemnica ) ile Cię/Was taka impreza kosztowała  przelot/ spanie / jedzenie. Chciałbym sprawdzić czy taka impreza będzie dużo droższa od naszych europejskich Azorów np.

Co do samych opisów to dostrzegam coraz większą fascynacje buddyzmem :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, Klakier1984 napisał:

Co do samych opisów to dostrzegam coraz większą fascynacje buddyzmem :P

W sensie: u siebie?

Co do kosztów: była taka dyskusja w wątku o Indiach. To nie jest takie łatwe do określenia. Nie pamiętam ile nas to całościowo kosztowało, ale na pewno mniej, niż podobny czas w Europie. Ba, nawet wliczając cenę biletu lotniczego, to gdyby zakładać że chce się fajnego poziomu noclegów w Polsce, to Polska byłaby może droższa nawet z tym biletem ;) 

Jak chcesz oszacować koszta dla siebie, zacznij od wyboru z grubsza terminu i z grubsza długości urlopu. Cena lotu do Azji będzie dominującym kosztem nawet jeżeli znajdziesz tani lot.

Ceny lotów podlegają większym zmianom, niż w Europie. Zmiana o 2 dni może zmienić cenę o kilkadziesiąt procent. Lot w sezonie/poza sezonem - również. Różnica pomiędzy linią tanią, bilet kupowany promocyjnie i linią drogą to może być więcej, niż 50% różnicy. Nawet sposób w jaki kupujesz bilet: bezpośrednio/pośrednik/przechodząc ze strony A do B/przechodząc ze strony C do B, ma znaczenie.

W samej Azji loty podlegają podobnym prawom, co w Europie, albo wręcz czasami są na dosyć stałych cenach. 

Jak już znajdziesz szacunek ceny lotu, pozostaje reszta. Z tym jest łatwiej. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Spanie za rozsądne pieniądze jest, z jedzeniem też cenowo ok tylko te loty mają rzeczywiście niezły rozrzut... Wstępnie w tym roku są  plany na wylot w październiku to teoretycznie poza sezonem. Gdybym jeszcze udało się to zaklepać ze sporym wyprzedzeniem to może i cena była by lepsza. 

Przy Indiach temat też był poruszany- fakt. Poprostu z góry założyłem, że tutaj całościowo zapewne było drożej 

Co do buddyzmu to u Ciebie ;) ja tam tylko w dobre jedzenie wierzę ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pojęcie sezonu jest nieco względne. Przede wszystkim chcesz (najczęściej) ominąć jakieś monsuny, porę mokrą. Jesień pod tym względem jest zazwyczaj dobrym wyborem, ale to też zależy gdzie konkretnie się chcecie udawać, bo Azja nie ma jednego klimatu i w jednym miejscu może być sucho, w drugim mokro.

Największe upały też często nie są dobrym wyborem. Nie chodzi nawet o temperatury same w sobie, ale połączenie wysokich temperatur+bardzo wysokiej wilgotności. Tego nie ma w Europie nigdzie, jak jest hardkor, to jest hardkor i nie każdy ma zdrowie/ochotę się katować.

Noclegi bez problemu na booking com, czy agodzie się ogarnie. Uwaga co najwyżej na opinie, ale to wiadomo, wszędzie tak jest. Może być taniej cebulować różnymi metodami wejścia na ofertę. Prowizja pośrednika jest wysoka, jest z czego ucinać.

 Buddyzm: ja jestem ateistą :P ale gdybym miał sobie coś wmówić, to rzeczywiście chyba buddzyzm byłby najlepszy. Sama koncepcja, podstawowe podstawy, logika tej „religii” (to nie jest religia) są bardzo odmienne od np. religii monoteistycznych, do tego bardzo dojrzałe. Każdy może sobie opisy itd wygooglać. Ale nie wszystko jest takie cudowne, jak w jakimś np. holiłudzkim słodkim pierdzie z B. Pittem :P Ludzie są ludźmi, także w buddyzmie. Przykładowo: molestowanie seksualne to też problem. Gwałty na młodocianych? Ależ oczywiście. Ba, nawet sobie wytłumaczyli jaki gwałt na chłopcu to nie gwałt…Buddyzm, przez swoje skupienie na wnętrzu, doskonaleniu spirytualnym, chyba niezbyt idzie w parze w dążeniu do rozwoju. Tybet przed podbiciem przez Chiny przeznaczał chyba z 70% pkb na religię, stał w miejscu.

Ale jak sobie odwiedzisz jakiś klasztor buddyjski to pogadamy ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hue. Miasto imperium.
Hue jest miastem środkowego Wietnamu znanym z zabytkowej fortecy-miasta imperialnego, oraz katakumb imperatorów rozsianych po okolicy.
Hue ma podobno legendarnie złą i zmienną pogodę ze względu na bliskość gór i morza. Podobno, bo akurat podczas naszego pobytu praktycznie nie padało (tj. odrobinkę popadało jednego przedpołudnia, ale akurat wtedy spędzaliśmy czas w hotelu). Wpływ klimatu jednak widać - budynki, które były odnawiane np. około 10 lat temu, czy są w podobnym wieku, potrafią być bardziej nadgryzione przez klimat od kilkusetletnich budynków w Europie :)
Sama forteca, oraz katakumby są na tyle dobrze zachowane (i regularnie odnawiane), że jest co oglądać. Nie zawsze tak jest w Azji: przykładowe zabytki na Sri Lance to w większości kupy omszałych kamieni.
Do Hue pojechaliśmy z Da Nang minibusem vip. To bardzo fajna forma transportu, stosunkowo niedroga, ale wygodna (7 foteli na busa, fotele z masażem itd, itp :) ).

Poza miastami można zobaczyć dżunglę środkowego Wietnamu. Mimo że poruszanie się w takim terenie jest, delikatnie mówiąc, trudne, ciągnie mnie do lasu. Może tylko na odległości pozwalające na powrót na noc do miejsca mniej...eee...hojnego w naturę :E:E Naoglądaliśmy się już w życiu na tyle pająków, wijów i różnych cudaków, że noc w tropikalnym lesie nie byłaby przyjemna nawet gdyby nie klimat oraz ewentualne komary.
s2M7H8l.jpg

oqM6Afa.jpg

W Hue w centrum jest słynny targ, obok którego można zjeść streetfooda. Słynny z powodu jednego z programów Anthonego Bourdaina. Ceny są przystępne, wybór rozbudowany. Można sobie zjeść pho, żabkę czy inną małżę :)
E7eodAF.jpg

DVGEwBq.jpg

GxCr3NJ.jpg

Oto główna atrakcja miasta, wejście do miasta-fortecy imperialnej:
OHMQ5or.jpg

E4tuQCA.jpg

yTIuKuL.jpg
Motyw obecny wszędzie.

C.D.N. 

  • Like 2

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Klasyczna architektura Wietnamu i trochę zieleni Miasta Imperialnego.
HvvYE3I.jpg

CMaWxRT.jpg

IH6hhFX.jpg

6r5sUVa.jpg

W1zR9DI.jpg

R6eMHV1.jpg

VlFrzf7.jpg

ewRuOiv.jpg

DZMNglP.jpg

RgSlsUb.jpg

L9Gc9ej.jpg

tVC3k9B.jpg

1kxmZnM.jpg

AovqW1l.jpg

 

Edytowane przez jagular
  • Like 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dla odmiany, wizyta w świątyni buddyjskiej na południowo-zachodnim krańcu miasta.
GoSGOC3.jpg

7FwsE3q.jpg

nOlUIrd.jpg

l1SZl5Y.jpg

BEW0N9s.jpg

6GFhArs.jpg

HwhIMI1.jpg

IZL9rQN.jpg

WZYAOnb.jpg

Ogólnie to jedno z najbardziej spokojnych, pogodnych miejsc, jakie odwiedziliśmy w ogóle. Podobało nam się to, ile tam jest zwierzaków, harmonia budowli, niesamowite dzwonki na jednym z drzew. Może jak uda mi się przejrzeć pliki wideo, znajdę coś ciekawego.

  • Like 2

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przy większości tych świątyń/ zabytków zero ludzi w kadrze. Takie pustki ? Szczęście dopisywało ? Czy tak wcześnie wstawałeś :P ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Absolutnie nie wstawałem wcześnie :)
Rezultat to kilka czynników na raz: trochę pustki, trochę czekania na kadr, trochę wizyty w mniej popularnych miejscach.
Ogólnie w środkowym Wietnamie turystów widzieliśmy głównie w Hoi An i w okolicach - tam było ich czasami bardzo dużo. Czasami wręcz absurdalnie dużo, przykład to pływanie okrągłymi łódkami przez zarośla blisko morza. Generalnie zasada "widzisz dużo autokarów na parkingu? daruj sobie, inaczej będziesz miał plastikowy "ekszperięnc" w tłumie turystów masowych" :) W Hue trochę więcej turystów było w klasycznym miejscu: cytadeli w środku miasta. W niektórych miejscach zaś w ogóle zero.

Taka sugestia pomagająca w decyzji dla hipotetycznej osoby, która również by chciała odwiedzić Hue: miasto i okolice ma dużo "pomniko-grobów" imperatorów w ofercie. Niemniej architektura i styl wszystkich są podobne. My osobiście po obejrzeniu kilku miejsc uznaliśmy, że darujemy sobie dalsze. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

  • Tematy

  • Odpowiedzi

    • Crashowanie od czasu do czasu (driver timeout lub czarny ekran z możliwym recoverem od minuty do ~pięciu )  na kartach AMD to norma była dla wielu osób przez jakieś ostatnie 2 lata, bo AMD ma problem z kompatylnością z praktycznie nikomu niepotrzebną funkcją windowsa, która jest domyślnie włączona (MPO ). Starczy tylko ściągnąć i uruchomić plik wyłączający MPO, który przygotowała nvidia, bo kiedyś też takie problemy ta marka miała (zresztą czasem słychać, że u niektórych na starszych kartach nvidii wciąż jest ten problem ) https://nvidia.custhelp.com/app/answers/detail/a_id/5157/~/after-upSpam wyslij raport-to-nvidia-game-ready-driver-461.09-or-newer%2C-some-desktop-apps Niektórzy piszą, że AMD jakiś czas temu już ten problem ogarnęło, ale nie jestem przekonany (przynajmniej parę miesięcy temu wciąż widziałem narzekania niektórych ), osobiście mam wyłączone MPO i nie widzę potrzeby go włączać i sprawdzać czy naprawdę AMD w końcu to ogarnęło. Generalnie to najlepiej po zakupie karty mieć komp włączony codziennie jak najdłużej i jak są problemy to robić zwrot, bo niestety wadliwe karty istnieją.
    • GTX1660Ti?    https://allegro.pl/oferta/karta-graficzna-msi-geforce-gtx-1660-ti-gaming-x-6gb-gddr6-192bit-15323722718
    • Chyba se kpisz, typie. Ryczałt ma śmiesznie niski podatek i ZUS. Co ma powiedzieć ktoś na liniówce albo skali xD
    • Witam: Na sprzedaż wymienione w tytule części: https://www.olx.pl/d/oferta/rtx-2070-super-msi-gaming-x-trio-CID99-IDZ8WU7.html?bs=olx_pro_listing  900zł https://www.olx.pl/d/oferta/zasilacz-seasonic-gx-550w-plus-gold6lat-gwarancji-CID99-IDZ8WXl.html?bs=olx_pro_listing 300zł Części w pełni sprawne, bez usterek sprzedaję bo zmieniam platformę z am4>am5, i 2070s>4080s  Chętnie odpowiem na wszelkie pytania odnośnie zakupu.
    • A ja to miałem na GTX 1060, potem dalej to samo na GTX 1660Ti, a na RX 6700 całkowity spokój od roku. Też mam powiedzieć nigdy więcej Nvidi ? Oba GTX-y w pełni sprawne. Temat jest niepewny. Czytałem że problemy takie mogą występować w przypadku niektórych monitorów i nie ze wszystkimi kartami bez związku czy to zielone czy czerwone. Dawno to było ale chodziło chyba o tryby odświeżania. Moja iiyama pokazuje w windzie 3 - 50Hz, 59,940 Hz i 60 Hz. Podobno jak się samo przestawi karta traci sygnał i "widzę ciemność". Podejrzenia padały na jakiś bug w systemie który ujawnia się w określonych sytuacjach. U mnie na rozwiązanie problemu trafiłem całkowicie przypadkowo. Po kolejnym czarnym ekranie zrobiłem reset, logowanie w ciemno bo dalej nic nie było widać i wtedy zadzwonił telefon. Rozmawiałem chyba ze 20 min i jak wróciłem do komputera obraz się normalnie wyświetlał. Potem kilka razy jak się zwiesił tak czekałem po resecie i obraz powracał po 10-15 min. Co to za cholerstwo nie doszedłem, a jak kupiłem Radka problem od roku nie występuje. 
  • Aktywni użytkownicy

×
×
  • Dodaj nową pozycję...