Skocz do zawartości

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

Bono[UG]

Wpadki kuchenne

Rekomendowane odpowiedzi

Jakie przydarzyły się wam lub znajomym wpadki kuchenne? Coś pokręciliście ze składnikami i było okropne, a może wręcz odwrotnie danie wyszło wspaniałe?

Sernik (znane tylko z opowiadań):

Kolega postanowił upiec sernik, więc zabrał się do robienia jak w przpisie stało. Kłopoty zaczęły się gdy doszedł do utrzeć ser. Pomyślał ser to ser (żółty), jakby chodziło o twaróg to by napisali. Więc utarł ten ser i dokończył mieszanie składników. Podczas pieczenia ser się roztopił i spłynął na dno formy i się zapiekł. W sumie wyszło coś na kształt pizzy dogóry nogami. Podobno jedząc ser i ciasto oddzielnie było ok, ale razem nie szło.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moje pierwsze dni "na swoim" i kucharzenie dla dwóch osób to była jedna wielka wpadka :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Poza wpadkami wynikajacymi z braku doswiadczenia, a wiec juz dosyc dawno ;) to jakies trzy lata temu chcialem zrobic barszcz ukrainski, taki prawdziwy zaciagany maka i zabielany smietana. Byla to kompletna porazka, jak pozniej wyjasnila mi moja znajoma z Kijowa, zabralem sie do tego kompletnie po amatorsku. Rezultat byl taki: fasola "Wielki Jas" byl niby namaczany przez noc, ale twardy jak kamyki, barszcz musial byc wielokrotnie przelewany, bo nie wiedzialem, ze barszcz ukrainski "pecznieje w garnku", maka sie skleila i zbrylila na spodzie i brzegach garnka, a smietana niby byla OK, ale po dolewce okazalo sie ze nie do konca. Probowalem ratowac sprawe doprawiac nieco octem i sokiem z cytryny, ale tez okazalo sie ze to nie to. Nikt mnie nie poinstruowal, ze prawdziwy barszcz na Ukrainie (podobnie jak nasz bigos) zaczyna sie przygotowywac na wiele dni przed spozyciem, bo musi miec czas aby sie "przegryzc" i zharmonizowac. Tak wiec wyszedl z tego dosc egzotyczny sok z gotowanych burakow :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Robiem polewę do ciasta - kostka margaryny, szklanka cukru, kakao, odrobina wody. Co tu można spi...ć? Ale jakoś ta margaryna za nic nie chciala się polączyć z cukrem - caly czas krysztalki cukru osobno, margaryna osobno.

Wyjaśnilo się jak sprubowalem. Bylo slone :-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

moją największą wpadką było spalenie czajnika na kuchni gazowej(dosłownie).Chciałem zrobić sobie herbate nastawiłem wode na gaz; no i wróciłem do gry(bodajrze Final Fantasy 7).Woda sie wygotowała a płomienie objęły czajnik.Finał - kuchnia do wietrzenia i czajnik do wyrzucenia :D

a na poważnie; chciałem sobie zrobić riggatoni w sosie sojowym (składniki były dokładnie takie jakie powinny być; wszystko przyżądziłem dokładnie tak jak to kiedyś robiłem w restauracji Cafe Brama :) i nic .Smakowało tak obrzydliwie i wstrętnie że musiałem wyrzucić

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sreberko przykleiło się do spodu pizzy no i Możecie sobie wyobrazić jak wyglądało jej spożywanie :). Dodam, że odbywało się to w sylwestra w grupie parunastu osób, ubaw mieliśmy po pachy , gdy "obieralismy" pizzę :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moje pierniczki świąteczne, które po jakimś czasie powinny zrobić się miękkie, świetnie nadają się na kostkę brukową.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja jak byłam mała (naprawdę mała-z 7 lat może miałam) chciałam sobie zrobić lody cytrynowe z przepisu, który znalazłam w książce kucharskiej... Wszystko może byłoby dobrze, gdybym wiedziała, że białko z jajek trzeba ubić, a nie tak po prostu dodać... :D Możeci sobie wyobraźić jak te moje lody wyglądały... :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1. Robiłam taki barszcz z torebki i chcialam odcedzić te wszystkie syfki które pływają w nim po ugotowaniu. I zamiast przelać barszcz przez sitko do garnka, niewiele sie zastanawiajac przelalam przez sitko ale ...prosto do zlewu... No i zanim sie zorientowalam co zrobilam, połówkowi zostało niewiele zupki...:) Zreszta wlasnie w tej chwili mu sie do tego przyznłam bo do tej pory nie wiedział.. :dajekwiatka::D

2. Gotowałam makaron spagetti, i połówek prosił żebym bo odcedzeniu zalała garnek zimną wodą to się łatwiej potem umyje....oczywiście odcedziłam spagetii, garnek odstawiłam na bok i zalałam zimną wodą makaron....:) Dobrze że chociaż mięsko było gorące to dało się zjeść letnie spagetii :D :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Makaron się po ugotowaniu zalewa zimną wodą. Zawsze tak robię. Chyba, że od wielu lat robię źle? :-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

- to mój kolega :D

 

" Wróciłem do domu późno, głodny jak diabeł, jedyną myślą było: jak

najszybciej i jak najwięcej. No więc schabowy. Kupiłem mięso po drodze, w kuchni przygotowałem co trzeba: talerz z mąką, bułkę tartą, tłuczek, deseczkę, jajko. Wiedziałem, że teraz coś trzeba zrobić i... z całej siły, z forhendu rąbnąłem tłuczkiem w jajo. Kto by przypuszczał, że surowe białko tak wysoko lata? Kuchnia zabryzgana na wysokość 2 metrów, plamy na ścianach, gluty na oknie.

Ze śmiechu jeść mi się odechciało."

 

:D :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

garnek odstawiłam na bok i zalałam zimną wodą makaron....:) Dobrze że chociaż mięsko było gorące to dało się zjeść letnie spagetii :D :D

 

Makaron zawsze powinno się zalewać zimną wodą bo to go hartuje, nabiera elastyczności. No chyba że jest totalnie rozgotowany :D wtedy lepiej nie ryzykować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, tak - sluchajcie Nulki, bo warto. Jest dokladnie tak jak piszesz, aby makaron byl "al dente" to TRZEBA zalewac zimna. Moze Shady moczyla makaron w zimnej wodzie ;) . Dobrze tez dodac do wody w ktorej sie gotuje makaron odrobine oliwy - makaron bedzie sie mniej sklejal. W Polsce niestety bardzo czesto serwuje sie rozgotowana bryje a nie makaron, czesciowo za sprawa producentow, bo prawdziwy makaron powiniem byc z pszenicy durum, ktora jest dosyc droga. Przoduja w tym niechlubnym procederze makarony z Lublina, Malma jest lepsza, a wloskie to w ogole niebo w gebie. A za takie spaghetti jakie podaje sie zazwyczaj w polskich restauracjach we Wloszech takiemu kucharzowi zalozonoby betonowe skarpetki ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mama Pawła robi wyśmienite kopytka, więc postanowiłam, że zrobię i ja nawet lepsze i zrobiłam.. piłeczki kauczukowe. :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Tak, tak - sluchajcie Nulki, bo warto. Jest dokladnie tak jak piszesz, aby makaron byl "al dente" to TRZEBA zalewac zimna.
No tak zalewa się, ale spagetti nigdy nie zalewamy...bo efekt byłby taki jak w moim przypadku: poprostu zimny. Przez co całe danie było ledwie letnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
No tak zalewa się, ale spagetti nigdy nie zalewamy...bo efekt byłby taki jak w moim przypadku: poprostu zimny. Przez co całe danie było ledwie letnie. 

Wtedy, do tego naczynia, wc ktorym gotowalas makaron, wlewasz troche wody. Wkladasz do gara sitko z makaronem, przykrywasz pokrywka i grzejesz...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W kwestii makaronu to ja popieram Shady, na spagetti to jak się zaleje zimną, wszystko stygnie, a grzać to jeszcze dodatkowo? Robota tylko...

A zahartować można dolewając do garnka (przed odcedzeniem) trochę zimnej wody, nie za dużo...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli chodzi o makaron to przypomniało mi się jak kolega robił naleśniki. Było to w lecie na obozie. Miał przepis dla 2 osób ale tym razem miały być zrobione na 4. Więc przemnożył ilość jajek przez osoby ale ilości mąki, mleka, wody nie zwiększył proporcjonalnie do ilości osób. Ciasto się rozmieszało i zaczęliśmy smażyć. Pachniało jak należy i z zapałem spróbowaliśmy :P . W smaku był jak makaron :scratchhead: Na szczęście po dodaniu większej ilości mleka i mąki zaczęły smakować jak należy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja młoda kiedyś do pomidorówki wsypała słonecznik łuskany dla smaku :rotfl:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przypalilem makaron gotujac go.... :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja tam całkiem przyzwoicie gotuję... a że uczyłem się od małego (moja mamusia mnie uczyła) to swoich wpadek niewiele pamiętam... Pamiętam tylko jak bawiłem się w "małego chemika" w kuchni... Robiłem eksperymenty typu: Co się stanie jak wycisne butapren do garnka wleję benzyny ekstrakcyjnej i to wszystko podgrzeję na małym ogniu... Jak mi raz garnek eksplodował i wybierałem jego resztki ze ściany to dałem sobie spokój (całe szczęście ze nie było mnie w kuchni)... poza tym dostałem takie manto od starszej ze odechciało mi sie raz na zawsze eksperymentować...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja kiedyś oświeżałam pączki w mikrofalówce. Zadzwonił telefon i gdy skończyłam rozmowę to kuchnia była pełna dymu, bo nastawiłam na max! :D . Zawsze tak robię, ale jestem blisko, żeby przerwać i wyłączyć. Z okien mojego mieszkania walił taki dym, że dzwoniła sąsiadka z pytaniem, czy coś się pali u mnie :D . Wpadek kulinarnych większych raczej nie miałam, bynajmniej nie dlatego, że nie gotuję :cool: . Pamiętam tylko, jak mojej Siostrze kilka lat temu podczas solenia jajecznicy na patelni wypadł dozownik i cała sól wyleciała na patelnię. Nie było by problemu, gdyby tę sól wybrała, a ona to rozmieszała :D . Byliśmy w Norwegii, gdzie jajka były bardzo drogie jak dla nas wtedy i tę strasznie słoną jajecznice zjedliśmy :mad2::D .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czasem robię paprykę faszerowaną (z ryżem, mięskiem i innymi "śmieciami"). Zapiekam to w piecyku elekrtycznym. Takim większym co wygląda jak buda dla psa. Kiedyś ten piecyk pożyczyłem i wrócił do mnie bez kabla. No nic, pożyczyłem kabel i wstawiłem swoje extra papryczki. Po 10 min dotarł do mojego nosa zapach palonego plastiku. Tak oto znalazłem kabelek- był w piecyku pod blachą, na której ustawia się foremki. Wszystko poszło do kosza.

I z innej beczki. Koleżanka w pracy w mikrofali z grilem gotowała sobie jajko. Oczywiście w skorupce. Jajo EKSPLODOWAŁO ofkors, bo jakże by inaczej. Nikomu się nie pochwaliła, tylko ładnie umyła kuchenkę w środku i było caca.... do czasu, kiedy ktoś nie użył grila. Jajo na żarnikach grila, które są za siatką zapaliło się dostarczając wszystkim mocnych wrażeń ;) (nie był to zresztą jedyny pożar tej kuchenki :D ). Rozebrałem kuchenkę wypiąłem żarniki i teraz wszyscy się dziwią, że gril nie działa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja prubowałem zrobić Turbo Kisiel na wódce... taka najtańsza ze słowacji za 12zł 0,5 litra.... wogóle nie chciało związać. Tak więc dostałem mętną wódkę i osad na dole.

Ratowałem się dosypaniem jeszcze dwóch kisieli ale tylko więcej osadu było :(

A miało byc tak pięknie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Ja prubowałem zrobić Turbo Kisiel na wódce... taka najtańsza ze słowacji za 12zł 0,5 litra.... wogóle nie chciało związać. Tak więc dostałem mętną wódkę i osad na dole. 

Ratowałem się dosypaniem jeszcze dwóch kisieli ale tylko więcej osadu było :(

A miało byc tak pięknie

Ten specyfik nosi nazwę "sperma Lucyfera" ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...