Skocz do zawartości

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

Gosia

Paskudztwa

Rekomendowane odpowiedzi

Agnes, masz racje - Edek juz sie zabiera do wyrazania paru uwag ;) Rzeczywiscie, de gustibus non disputandum est, ale dorzuce cos od siebie.

krewetki - sa b. dobre, ale przede wszystkim te pacyficzne, tygrysie - tez z Morza Polnocnego nie sa najlepsze, ze Srodziemnego byly podobno dobre (nie pamietam...), ale obecnie sie popsuly na skutek zanieczyszczenia srodowiska. Pamietac trzeba, aby kupic je luskane, jesli sie nie wie jak to robic. Trzeba tez pamietac, ze calkiem sporo osob ma alergie na krewetki (opuchlizna twarzy). Pod wzgledem zywieniowym krewetki stanowia najlepsze bialko, ktoremu nie dorownuja nawet jajka (o tym, ze krewetki nie zawieraja tyle cholesterolu nawet nie ma co wspominac).

osmiorniczki - zjada sie koncowki macek, nie ma sie co obawiac, smakiem i konsystencja przypominaja kurczaka

kalmary - bardzo je lubie, malo osob wie, ze mozna je panierowac i gleboko smazyc w tluszczu (najlepiej na woku) - fantastycznie smakuja, a konsystencja frytek lub chipsow - mniam-mniam, czesto je jadam

slimakow nie jadam, bo jestem patriota, a wiem, ze wiekszosc z nich jest z Polski :)

homara - jadlem chyba 3 razy w zyciu, b. smaczny, ale sposob przygotowywania wzbudza moje obiekcje, z tegoz powodu nigdy nie probowalem ostryg, bo jada sie je zywcem

malze - nigdy nie budzily mojego entuzjazmu

 

to by bylo na tyle :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Są takie potrawy bądź produkty, które już na samą myśli przyprawiają mnie o mdłości i utratę apetytu na tydzień. 

Oto i one:

 

1. Flaki

2. Wątróbka (wątroba z trupka - ot co)  :wymiotuje: 

3. Ozorki i inne mięsne paskudztwa

4. i jedno warzywko - brukselka

A co u nas powoduje mdłości?...

 

No nie toż to sa pyszne rzeczy. odroby odpowiednio przyrzadzone są super, a owoce morza wprost doprowadzaja mnie do kulinarnej roskoszy i extazy.

Przyznaję, że faktycznie nie lubię brukselki - jest za słodka.

 

Mdłosci powoduje u mnie ciepłe mleko, jego kożuch. Nie lubie jajek na zimno w majonezie i białego sera na słodko z miodem. Nie lubię tez nalesników z serem i ryżu na słodko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hihihi... :) No ja mam zaskakujące typy. Znaczy się, komu powiem, ten jest zaskoczony... :)

 

Na pierwszym miejscu rzeczy znienawidzonych i niejadalnych jest u mnie zsiadłe mleko, kefir i majonez (znaczy, w sałatce czy innym dressingu - OK, ale jak widzę, jak ktoś je łyżką albo z jajkiem, robi mi się niedobrze...)

 

Po drugie primo, nie jem pomidorów (nie znam nikogo, kto by się w tym momencie nie popukał w czoło), pomimo że uwielbiam ketchup, soki i sosy pomidorowe, pomidorówkę i krwawą Mary... (nie znam nikogo, kto by w tym momencie nie nabił sobie guza, pukając się w czoło).

 

A jeśli chodzi o inne rzeczy, to najczęściej mam awersję wizualną, znaczy: nie wiem jak to smakuje (małże, krewetki, chłodnik litewski, kotlet z psa zmielonego razem z budą), ale wygląda nieapetycznie. Choć np. do małych, podsmażonych i doskonale przyrządzonych ośmiorniczek (nie, Agnes, nie przyssały mi się, ale wyglądały, jakby miały cholerną ochotę... takie gumowe zabaweczki...) z czerwonym winem przywykłem w trzy sekundy... to była genialna kolacja (były czasy, że mnie zapraszano, hehe...).

 

O, Piła - jadłeś kimchi...? A te sprasowane na zielony papierek algi? Co myślisz? :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pomidorowa bleeehhh

flaki 2x bleeehhh

 

jak mi się coś przypomni to dopiszę

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja tam jestem wszystkożerny (a głównie mięsożerny :P ). Jeżeli tylko nie uznam, że coś jest nieświeże to jem wszystko. Włącznie z flakami, ozorami, wątróbką, owocami morza oraz... czarniną (lub czerniną lub jak kto woli czarną polewką). Wiecie co to jest? Zupa z krwii, mięska i suszonych owoców, na słodko-kwaśno. Pychota :D .

Jedyne co przez długi czas (tak ze 20 lat)powodowało u mnie niewytłumaczalny odruch wymiotny to... czerwony barszczyk. Ale ostatnio zacząłem go pijać i bardzo mi smakuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

apetyt zabijają we mnie zupy i sosy z dodatkiem śmietany - mam dość po 2 -3 łyżkach....

podczas gdy do samej śnietany nic nie mam ( podsmażone pierogi z twarogiem i ziemniakami jem tylko ze śnmietaną)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hmm... u mnie odruch wymiotny wywołuje część warzyw - groszek, kukurydza, fasola, brokuły, kalafior, brukselka... Cóż, o ile na codzień warzywa lubię i jadam, o tyle tamtych kilka pozycji + jeszcze pewnie kilka, o których zapomniałem zniechęca mnie do cna...

Dalej, mleko z kożuchem - aż cierpko o tym myśleć... Ozorki - cóż, nie wyglądają najgorzej, ale pozostaje podświadomy wstręt - to tak, jakby uderzać w ślimaka z krową :P Za to absolutnie, całkowicie i nieodwołalnie nienawidzę móżdżku - taki ugotowany, doprawiony, rozmieszany lekko do papkowatej konsystencji, z keczupem... :wymiotuje::wymiotuje::wymiotuje::thumbdown:

Jajka na surowo nie próbowałem, ale sama myśl o czymś takim każe mi twierdzić, że raczej nie spróbuję. ;)

 

Cóż, jak na jeden raz wystarczy, bo apetyt mi odejdzie na cały dzień. ;)

 

Pozdr.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Po drugie primo, nie jem pomidorów (nie znam nikogo, kto by się w tym momencie nie popukał w czoło), pomimo że uwielbiam ketchup, soki i sosy pomidorowe, pomidorówkę i krwawą Mary... (nie znam nikogo, kto by w tym momencie nie nabił sobie guza, pukając się w czoło).
Nie tylko nie pukałam się w czoło, ale ze zrozumieniem kiwałam głową. Nie, nie dlatego, że mam podobnie, po prostu znam osobę z identycznymi upodobaniami. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pod punktami 2,3,4 sie jak najbardziej podpisuje :) a Brukselka to juz wogole bleeeee tak samo jak szpinak a dotego jeszcze rozne owoce morza i tego typu cuda pomidorow za bardzo nie lubie ale jak trzeba to sie da zjesc , majonez to tylko w Hamburgerach albo czyms takim zjem

 

A i jeszcze cos co sie pewnie wiekszosc zdziwi Grzyby bleeee jak tego nie lubie w kazdej postaci poprostu fuj

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1. Wątróbka

2. Wszystko co jeszcze żyje

3. Robaki w czereśniach

4. Wszelkie ciasta

5. Jedzenie w barach przydrożnych

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
A i jeszcze cos co sie pewnie wiekszosc zdziwi Grzyby bleeee jak tego nie lubie w kazdej postaci poprostu fuj

 

nawet w piccy / pasztecikach /zapiekankach ?

 

how strange....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nareszcie mogę gdzieś legalnie ponarzekać, Gosia dzięki za ten wątek :D

wątróbka, szpinak, flaczki, grzyby, brukselka, żylaste mięso, większość zup, no i jeszcze... mleko (kakao pijam, ale samo...bleee...). Tego proszę mi nigdy nie serwować :) jeśli któryś Pan chciałby mnie uwieść ( :P ) to jestem owocolubna i kocham wszystko, co słodkie, z dżemem, czekoladą , mniam... :glodny:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szpinak, flaczki, śledzie, zupa jarzynowa - okropność

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Śledzie w śmietanie, oliwki, salceson, kurze łapki - blee ohyda!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
wątróbka, szpinak, flaczki, grzyby, brukselka, żylaste mięso, większość zup, no i jeszcze... mleko (kakao pijam, ale samo...bleee...). Tego proszę mi nigdy nie serwować  jeśli któryś Pan chciałby mnie uwieść (  ) to jestem owocolubna i kocham wszystko, co słodkie, z dżemem, czekoladą , mniam... 

 

Gdyś ze mną mieszkała to chyba umarłabyś z głodu :-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
O, Piła - jadłeś kimchi...? A te sprasowane na zielony papierek algi? Co myślisz? :D   

 

Hmmmm kolega piteq ma kontakt z dżapanis kiczen.... ja jadłem te cudownie dziwne w smaku potrawy tak jak i ulubioną przekąskę (tak słyszałem od dziewczyny mojego kolegi która jeździ do japonii) ciasteczka ryżowe a wewnątrz nich zatopione mróweczki... :D I paskudny gorący kubek z zupką z wodorostów.... Najbardziej jednak odpowiadały mi cukierki (coś jak halls) o smaku zielonej herbaty :D

 

 

BTW Wasabi nie jest wcale takie ostre... Polecam za to węgierską taką maluteńką papryczkę niestety nie znam nazwy... ale łezki aż się kręcą w oczach po jej zjedzeniu ;)

 

Śledzie w śmietanie

plus do tego ziemniaczki w mundurkach mmmmmmmmm pyszota :D

 

pomidorowa bleeehhh

NIEWIERNY!!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Nie tylko nie pukałam się w czoło, ale ze zrozumieniem kiwałam głową. Nie, nie dlatego, że mam podobnie, po prostu znam osobę z identycznymi upodobaniami.

 

Agnes, żartujesz!? Rany julek... pierwsza, jedyna, niepowtarzalna okazja, żeby jego/ją pozdrowić...!! Pozdrawiam serdecznie i antytomatycznie! :D

 

Hmmmm kolega piteq ma kontakt z dżapanis kiczen....

 

Miałem... pracowałem z nimi swego czasu (adzia! hai!) :) Smak tych rzeczy jest na maksa zakręcony... A ta papryczka nie nazywa się przypadkiem "czuszka"? Ale głowy nie dam sobie uciąć, podobnie, jak za pisownię ;) Jeśli chodzi o ostre rzeczy, jadłem kiedyś coś, co się nazywa "papryka czereśniowa", w zalewie. Nie jest to takie drogie, w naturze występuje m.in. w takich sześciobocznych (heksagonalnych...?!) słoiczkach produkcji firmy Rolnik i jest pioruńsko ostre. Choć zależy od egzemplarza :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na śmierć zapomniałam o tych wszystkich chińsko-witnamsko-tajwańskich rarytasach jak:

języki kaczek, suszonych i szatkowanych meduzach, smażonych wężach, wszelkich morskich robali z długimi wąsami, i ... jąder w sosie słodkim. O fuś o fuś!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gulasz z krowich wymion - oj chyba mi niedobrze...  :o 

 

A paróweczki na śniadanko jesz?? W srodku masz drobno zmielone krowie wymiona przeterte na mączke kości, skóry, uszy.... nic się nie zmarnuje... jeśli ktoś pisze na opakowaniu że są z mięsa... hmmm po prostu kłamie...

 

Na śmierć zapomniałam o tych wszystkich chińsko-witnamsko-tajwańskich rarytasach jak:

języki kaczek, suszonych i szatkowanych meduzach, smażonych wężach, wszelkich morskich robali z długimi wąsami, i ... jąder w sosie słodkim. O fuś o fuś!!!

 

Bycze cynadry.... mmmmm pychota tylko że przez jakiś czas głos się robi grubszy ;) kiedyś jadłem takie cuś jak pojechałem z ojcem do niemiec...

 

A ta papryczka nie nazywa się przypadkiem "czuszka"?

A wiesz ze to możliwe... tyle że taka nie marynowana kopie ostro.... Ostatnio w programie o zpachach i smakach widziałem zawody w jedzeniu papryki... ciekawe jaki to rodzaj... jakaś meksykańska... z chęcią bym takie cuś spróbował :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie cierpie pizzy! :mad: Za to wszystkie paskudztwa typu: owoce morza, serki plesniowe... uwielbiam :P:D

 

pozatym nie tykam od pewnego momentu kaczki ... po tym jak hodowalam sobie sympatycznego kaczorka i na rosol mi go przerobili :( Co najgorsze nieswiadomie podjadlam sobie tego rosolku - podwojna porcje :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gulasz z krowich wymion - oj chyba mi niedobrze...  :o 

 

A paróweczki na śniadanko jesz?? W srodku masz drobno zmielone krowie wymiona przeterte na mączke kości, skóry, uszy.... nic się nie zmarnuje... jeśli ktoś pisze na opakowaniu że są z mięsa... hmmm po prostu kłamie...

 

A właśnie nie jem :D Przez ostatnie 11 lat nie tknęłam mięsa, dopiero niedawno musiałm wprowadzić do mojego jadłospisu odrobinkę piersi z kurczaka, którego szczerze nie lubię.

 

Na śmierć zapomniałam o tych wszystkich chińsko-witnamsko-tajwańskich rarytasach jak:

języki kaczek, suszonych i szatkowanych meduzach, smażonych wężach, wszelkich morskich robali z długimi wąsami, i ... jąder w sosie słodkim. O fuś o fuś!!!

Bycze cynadry.... mmmmm pychota tylko że przez jakiś czas głos się robi grubszy ;) kiedyś jadłem takie cuś jak pojechałem z ojcem do niemiec...

 

O bleee... szczerze współczuję i buzi nie dam!!! :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
O bleee... szczerze współczuję i buzi nie dam!!! :P

 

Eeee tam faktycznie to wygląda jak zwykły gulasz... i niespecjalnie wygląd kojarzy się z jajami :D po prostu takie mięsne kuleczki :P Hmmmmm a z tym buziakiem.... to kurcze sie nie spodziewałem :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
O bleee... szczerze współczuję i buzi nie dam!!! :P

 

Eeee tam faktycznie to wygląda jak zwykły gulasz... i niespecjalnie wygląd kojarzy się z jajami :D po prostu takie mięsne kuleczki :P Hmmmmm a z tym buziakiem.... to kurcze sie nie spodziewałem :D

 

Nawet nie wiesz co straciłeś :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mój syn nie je pomidorów. Do ust nie bierze. To już trzech takich :-) Nauczył się jednak jeść pomidorową i spagetti.

 

Córa hoduje takie małe papryczki. Na stole w kuchni obierała je na nasiona. Stół wytarła (zdawało jej się, że dokładnie). Oparłem rękę na stole a potem tą ręką kroiłem bółkę. Bółka paliła jak oplana kwasem. Głupi, polizałem rękę (a tak, żeby sprawdzić, czy mam rację) i potem żałowałem. Bardzo żałowałem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie tknę, kaczki, czerniny, kukurydzy, szpinaku, salcesonu, ostryg, pierogów ruskich, ozorków, cynaderków, drapć z kurczaka, gęsich szyjek i ich wątróbek, zapewne jeszcze by się coś znalazło, a oczywiście żadnego tłuszczu nawet na szynce, gorącego mleka z czosnkiem i miodem, nie jem też masła, zabielane zupy też odpadają, grzybowa, rybna, cytrynowa czy z dyni są też okropne.

Zresztą gotuję sam i nie trawię jak mi się zagląda do garnków. Wolę coś upichcić w domu niż iść do knajpy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...