Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

To jest właśnie państwo z tektury.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To są jakieś drobne. Rydzyk wyciągnął już ponad 100 mln zł. Fundacja Narodowa kolejne kilkaset(co się z tymi pieniędzmi stało to trudno powiedzieć :D). PiSowscy politycy będą bogatymi ludźmi po zakończeniu karier politycznych :). Wyborcy tej partii raczą nie zauważać złodziejstwa, które nigdy wcześniej nie przybrało takich rozmiarów. Dodatkowo teraz funkcjonariusze partyjni chronieni są przez prokuraturę, więc szary obywatel spotykając takowego na swojej drodze życia nie ma żadnych szans(słynna łapówka dla Kaczyńskiego, gdzie obcokrajowiec nie może się "doprosić" zwrotu kilkudziesięciu tys. zł, a prokuratura nie ma zamiaru nawet przesłuchać naczelnika państwa). Dajcie spokój. Jak Duda wygra to stracę wiarę w ten naród(kiedyś Stonoga to podsumował... przesadził w jednym, ale niektórzy w tym kraju to za 500zł matkę by sprzedali).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Radar, ktoś zapodał idiotyzmem pod kątem PiSu, radośnie podjąłeś temat, a teraz raczkiem do tyłu.

No to oceniaj konkretnie, co ja napisałem a nie co ktoś inny napisał. Nie dopisuj mi czegoś, czego tam nie było - zwłaszcza tego, że niby z mojej wypowiedzi wynikało, że wcześniej było cacy. Swoją drogą nadal uważam, że na tym polu PiS się niechlubnie wyróżnia.

 

Na fatalny obraz matmy (a jeszcze bardziej fizyki), aż do matury, składają się wszystkie rządy po 89. Czepianie się tu PiSu, czy bliżej określonych populistów, nawet z tym marginesem na "nie tylko", jest idiotyzmem. Który rząd po 89 Twoim zdaniem zrobił coś naprawdę dobrego w szkolnictwie?

Na plus mogę zaliczyć odejście od klucza odpowiedzi przy ocenie pytań otwartych na maturze, ale to było tylko naprawianie oczywistej głupoty. Trudno mi też ocenić zalety systemu bolońskiego, bo ja się załapałem jeszcze na pełne pięcioletnie studia, ale tu podejrzewam, że daje to więcej możliwości i ułatwia zmianę kierunku kształcenia tudzież dobranie sobie potrzebnych rzeczy z różnych dziedzin. Poza tym głównie pamiętam to, że notorycznie w gronie najbardziej negatywnie ocenianych ministrów był/była minister edukacji i to nie bez powodu.

 

Co do uczelni technicznych mam odrobinę inne zdanie. Na dobre kiedyś było się trudno dostać, a i dzisiaj nie tak prosto, przynajmniej na te lepsze kierunki. Tu wiem jak to z grubsza wygląda na AGH, no może ostatnie lata nie jestem na bieżaco. Tam problem moim zdnaiem jest ciut inny. Kształci się szeroko i "zakresem programowym", mało podejścia indywidualnego, które jest u Anglosasów. Uczelnie techniczne wykształcą u nas dobrego fachowca, nie wykształcą noblisty w wąskiej dziedzinie.

Ale ile jest tych dobrych? A magister czy inżynier z każdej innej uczelni formalnie znaczy tyle samo. Jeśli chodzi o podejście indywidualne na uczelniach, to są możliwości w postaci na przykład indywidualnych planów studiów. Nie wiem, jak to dokładnie teraz funkcjonuje, ale za moich czasów można było skroić plan studiów pod siebie dobierając nawet przedmioty z innych uczelni, byleby minima danej specjalizacji były wyrobione. Wiązało się to też z wyborem opiekuna naukowego, co pozwalało na wczesne wejście w prawdziwe badania i właśnie bardziej bezpośrednią naukę od specjalisty w danej dziedzinie. To jest opcja dla najbardziej ambitnych, ale tak po prawdzie, to większość osób opuszczających uczelnie, to mają być po prostu dobrzy fachowcy dla przemysłu czy usług.

 

Warto też wspomnieć, że nawet najlepsze uczelnie muszą wybierać kandydatów według wyników matur a te niekoniecznie są dobrym sprawdzianem rozumienia treści programowych i umiejętności rozwiązywania problemów. Z doświadczenia wiem, że bardzo wielu studentów w ogóle nie wie, co to znaczy rozumieć i utożsamia rozumienie z zapamiętywaniem, bo przez cały okres edukacji to się świetnie sprawdzało. Także podejrzewam, że nawet najlepsze uczelnie muszą poświęcać sporo czasu na uzupełnianie braków.

 

Jeszcze oddzielną kwestią jest to, że wielu ludzi nie wie, po co idzie a studia poza papierem, który sam w sobie ma być przepustką do lepszej pracy. Objawia się to tym, że traktują uczelnię wyższą tak jak szkołę - byle zdać, prześlizgnąć się jakoś. Jednocześnie wiele osób z uporem studiuje na kierunku, który nijak się ma do osobistych predyspozycji i to z podobnych powodów - brakuje refleksji nad tym, do czego te studia są potrzebne. W całej tej gonitwie z materiałem w podstawówkach, liceach i wcześniej gimnazjach ucieka istotny element szukania własnych mocnych stron czy też pomocy uczniom w znalezieniu pomysłu na siebie - na to po prostu nie ma czasu a też tak w zasadzie za bardzo się o tym nie mówi.

 

Wiele problemów poniekąd z resztą wynika z tego, że prawie wszędzie powszechne szkolnictwo opiera się ciągle na modelu pruskim, który był świetnie skrojony w konkretnym celu: kształcenia przykładnych obywateli, zdyscyplinowanych, szanujących podane autorytety i tak dalej. Kompletnie błędna idea, że do zrozumienia dochodzi się przez zapamiętywanie i powtarzanie własnymi słowami też niestety pokutuje w systemie szkolnictwa od zamierzchłych czasów.

 

A noblisty nie da się od tak wykształcić. Nawet najbardziej wybitna jednostka z najlepszym wykształceniem to teraz za mało. Musi do tego być właściwe zaplecze, dostęp do sprzętu, funduszy no i zazwyczaj zespół światowej klasy specjalistów pracuje na wybitnego kierownika - nie bez powodu jest tylu noblistów wywodzących się np. z Laboratorium Bella. Są jeszcze wąskie dziedziny, gdzie można jednostkowo dokonywać istotnych odkryć, ale jednocześnie one nie miałyby raczej wystarczająco szerokiego wydźwięku, żeby można było liczyć na Nobla.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość

Radar, przy szkolnictwie może jeszcze bym coś dołożył, bo generalnie podzielam powyższe. Jak już wspominalem mam dwójkę dzieciaków, jeden i drugi robi coś dobrowolnie i mocno ponad program. Starszy jednym z lepszych szachistów (juniorów) w Polsce. Przy jednym i drugim na pewnym etapie była konieczność "przestawienia mentalności" - nauczycielowi nie spzredajesz tego co umiesz, ale mówisz mu czego nie umiesz, a co chcesz umieć i nad tym pracujecie. Nawet idąc wąsko niekiedy przymykamy na coś tam oko, bo np mniej to lubimy, a rozwijamy to co lubimy. I to moim zdaniem też jedna z wad naszego systemu. I takiego podejścia, lekkiego przykmnięcia oka na coś tam, by rozwinąć ponadprzciętnie coś innego, mi u nas brakuje.

 

Jak teraz wyglądają studia, nie wiem. Podstawówka, byłe gimnazjum, liceum, pod tym kątem mnie nie cieszy. I to powtórzę, żadna ekipa po 89 niczym dobrym się nie wyróżniła. Nooo, może tylko Zalewska się wyróżniła pod kątem bajzlu jaki zafundowała rocznikami. Pod katem programu nauczania na poziomie poprzedników.

 

W całej tej gonitwie z materiałem w podstawówkach, liceach i wcześniej gimnazjach ucieka istotny element szukania własnych mocnych stron czy też pomocy uczniom w znalezieniu pomysłu na siebie - na to po prostu nie ma czasu a też tak w zasadzie za bardzo się o tym nie mówi.

To jest chyba to, co własnie piszę wyżej. Popatrzeć na dziecko, spróbować w nim coś odkryć i później go tam poprowadzić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ogólnie to na całym świecie poziom edukacji spada drastycznie. Także nie ma przyszłości :E

Teraz to gówniaki w CV piszą, że grali w Call of Duty :E

Moim zdaniem to takie trochę pieprzenie na zasadzie "kiedyś było lepiej".

Być może kiedyś było więcej materiału trudniejszego na przykład na matematyce, ale to dlatego, że wiele rzeczy trzeba było liczyć na piechotę. Teraz są komputery i oprogramowanie które też trzeba umieć obsługiwać, a uczenie się tych trudniejszych rzeczy przesuwa się wyżej, albo gdzie indziej (tam gdzie takie oprogramowanie się tworzy). Nie można zostawić starego programu i w prosty sposób dodawać nowych rzeczy do nauczenia, bo czas na naukę nie jest z gumy, możliwości przyswajania wiedzy także. Teraz są po prostu inne rzeczy do nauczenia, więcej dziedzin, więcej specjalizacji, dlatego wiedza ogólna na dany temat nie będzie już tak rozwinięta jak kiedyś. Różni ludzie będą mieli różne umiejętności i często dwoje ludzi będzie widziało w sobie nawzajem debila po tej drugiej stronie.

 

Też uważam, że ważniejsze jest rozwijanie talentów ucznia, podciąganie jego antytalentów.

Edytowane przez Suchy211

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem to takie trochę pieprzenie na zasadzie "kiedyś było lepiej".

Być może kiedyś było więcej materiału trudniejszego na przykład na matematyce, ale to dlatego, że wiele rzeczy trzeba było liczyć na piechotę. Teraz są komputery i oprogramowanie które też trzeba umieć obsługiwać, a uczenie się tych trudniejszych rzeczy przesuwa się wyżej, albo gdzie indziej (tam gdzie takie oprogramowanie się tworzy). Nie można zostawić starego programu i w prosty sposób dodawać nowych rzeczy do nauczenia, bo czas na naukę nie jest z gumy, możliwości przyswajania wiedzy także. Teraz są po prostu inne rzeczy do nauczenia, więcej dziedzin, więcej specjalizacji, dlatego wiedza ogólna na dany temat nie będzie już tak rozwinięta jak kiedyś. Różni ludzie będą mieli różne umiejętności i często dwoje ludzi będzie widziało w sobie nawzajem debila po tej drugiej stronie.

 

Też uważam, że ważniejsze jest rozwijanie talentów ucznia, podciąganie jego antytalentów.

Po części tak; doszła informatyka, jakieś elementy przedsiębiorczości też są potrzebne (jak jest z jakością tego przedmiotu, to nie wiem). Ale to, że np. religii jest więcej niż fizyki (nawet licząc tylko te lata, gdzie fizyka jest w programie), to już ostra przesada a takich absurdów jest więcej.

 

Bardziej jednak niż o ilość materiału chodzi o efekt końcowy. Uczeń powinien nawet mniejszy zakres materiału, ale faktycznie rozumieć - nabyć jakieś umiejętności. Zamiast tego zazwyczaj kończy się na zapamiętywaniu schematów rozwiązań, które są potem przelewane na papier w czasie sprawdzianów jak mistyczne formuły. Takiej wiedzy nigdy się w praktyce wykorzystać nie da, bo poza rozwiązywaniem książkowych zadań i to tylko wybranych nie umie się nic. Od bezmyślnego klepania schematów mamy komputery. Sporą winę ponoszą tutaj egzaminy w postaci testów, bo promują zapamiętywanie schematów i szybkie odpowiedzi na stos prostych pytań. Stara matura polegała na rozwiązaniu niewielu ale rozbudowanych zadań, dawała czas na zastanowienie, próby różnych dróg i tak dalej. Jedyną zaletą testów jest łatwość sprawdzania i równe ocenianie. Co z tego, że ocenia i sprawdza się rzeczy niemiarodajne...

 

Jak już na temat edukacji, to marzeniem moim jest, żeby różne przedmioty szkolne zazębiały się w miarę możliwości - żeby np. opis historii XIX wieku był powiązany z analizą literatury romantycznej i pozytywistycznej, era wielkich odkryć geograficznych była omawiana od różnych stron na historii, geografii, fizyce (choćby omówić rozwój metod nawigacji czy szkutnictwa) a choćby i przedsiębiorczości (jeśli są tam jakieś elementy ekonomii a mogłyby być). Nie zawsze się da, ale w wielu przypadkach byłoby to możliwe a byłoby z wielką korzyścią dla uczniów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość

W odpowiedzi do Suchego Radar mnie uprzedził, więc tylko jako uzupełnienie. Z podstawówki wywalono Talesa, nie jestem pewny, ale chyba też funkcje trygonometryczne. Jedno i drugie można w godzinkę pokazać. Tego postępem i rozwojem komputerów nie uzasadni. Jestem mechanikiem, studia robiłem wtedy, gdy komputery i oprogramowanie odwalające obliczenia wytrzymałościowe dopiero wchodziły. Za moich czasów tłukło się do oporu umiejętność ręcznego liczenia konstrukcji, dzisiaj zrobią to komputery, szybciej i dokładniej. Ale ja nie odbierałbym inżynierowi rozumienia tego co ten komputer liczy. Podobnie będzie u budowlańców wszelakiej maści, umiejętnośc liczenia wytrzymałościowego konstrukcji przestrzennych nie jest moim zdnaiem konieczna na poziomie biegłego liczenia, na poziomie rozumienia, owszem już jest.

Pokazałbym schemat liczenia, co się skąd bierze, jak i co powiązane ze sobą, jak to się liczy, może tylko dzisiaj nie piłowałbym na egzaminach z ręcznego liczenia tego. To co Radar wyżej pisze - rozumieć, niekoniecznie biegle liczyć.

 

Jestem katolikiem, ale całkowicie zgodze się z Radarem, jeśli religi wiecej niż fizyki, to jest to absurd.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem katolikiem, ale całkowicie zgodze się z Radarem, jeśli religi wiecej niż fizyki, to jest to absurd.

Powiedziałbym więcej: religia w obecnej formie jako przedmiot szkolny to sam w sobie jest absurd. Trochę religioznawstwa jak najbardziej popieram - powinniśmy poznawać inne kultury a religia jest tego integralną częścią. Ale nauczanie konkretnej wiary na takich samych zasadach jak biologii czy języka polskiego po prostu nie działa i nie ma prawa działać.

 

Z jednej strony jest kwestia świeckiego charakteru państwa, ale z drugiej takie zajęcia są wręcz szkodliwe dla wiary katolickiej. Nic tak nie zniechęca do danego tematu jak obowiązek szkolny. Zakładam, że większość osób tutaj pamięta jeszcze, jak nauczanie religii wyglądało. Pogłębiło to czyjąkolwiek wiarę albo zachęciło do zgłębiania teologii? Szkoła narzuca konkretną formę zajęć, która do kwestii wiary raczej nie przystaje a większość uczniów chodzi na te zajęcia bez jakiegokolwiek zaangażowania. Gdyby odbywały się one przy kościele, to już klimat byłby inny jak i forma zajęć (z przymusem oceniania i wyrobienia konkretnego materiału) mogłaby być lepiej dobrana. Tylko wtedy nie byłoby pensji państwowych dla katechetów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość Devvine

Mój link

 

Demokraci chca chyba walkowerem oddac druga kadencje Trumpowi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość

Oczywiście, że jest bardzo ważna! Może nie tyle aby dokładnie co do 3 miejsca po przecinku znać wartości ale by potrafić oszacować w kilka sekund (a to się da bardzo szybko zrobić na kartce z dokładnością +/- 20%) co powinno wyjść. Wiesz, jak oszacujesz sobie w głowie/na kartce, że dany przekrój ma mieć 8 prętów a widzisz 6 ciutkę grubszych to jesteś spokojny ale jak wyjdzie, że po oszacowaniu powinno być 14 prętów a jest 6 to już chyba coś jest nie tak? Imho podstawowa umiejętność każdego projektanta to szacowanie - szybko nakreśli co ma być a obliczeniami potwierdzi słuszność swojego oszacowania.

 

Szacowanie też, ja myślałem tu akurta o czymś innym. Ktoś ma jakąś kratownicę przestrzenną, czy jakiś układ przestrzenny (płaskie to banalnie się liczy, tu można prawie na pałę dość dokłądnie szacować/liczyć), który trzeba przeliczyć i powiedzmy coś gdzieś ewentualnie zmienić. Jakieś nowe węzły dołożyć, albo zmienić układ węzłów/belek/żebrowań. Komputer świetnie wszystko policzy, ale wypada mieć odrobinę własnej wiedzy, co na co i jak może wpływać. To fajnie widziałem, jak architekt projektował mi niewielką halę o nieco nietypowym kształcie i na nieco wrednym podłożu. Na upartego i ja, i on byśmy to ręcznie policzyli, komputer odwalił to moment.

To samo mialem, gdy ze znajomym bawiliśmy się we frezarkę CNC do celów modelarskich. Symulacja w Catii szkieletu zarówno pod kątem wytrzymałościowym, jak i odszkałceń (te mają wpływ na póxniejsze błedy geometrii obrabianego modelu) pod wpływem obciążeń. Tu oprogramowanie, do którego niejako Suchy ciągnie, jest fantastyczne, ale coś tzreba też i samemu potrafić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość

Trepcia, tak. Dlatego ja nigdzie nie napiszę, że komputery załatwią wszystko. Wrecz pzreciwnie, że podstawy trzeba znać. Znasz podstawy, to jest bardzo duże prawdopodobieństwo ze wyłapiesz grubsze błedy, też te wygenerowane przez komputer. A cała dyskusja wyszła od szkolnictwa, gdzie ja się będę upierał, że solidne podstawy z matmy i fizyki muszą być, już od podsatwówki i liceum.

 

ps

I choć dla laika węzeł sztywny, oraz przegubowy, mogą wyglądać tak samo, to taka drobna zmiana pod kątem obliczeń wytrzymałościowych może sporo namieszać ;)

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Głównym problemem polskiej szkoły są złe metody nauczania. Cały(cywilizowany) świat już wie, że kształcimy człowieka, który powinien logicznie myśleć, a dodatkowo rozwijamy jego mocne strony + stawiamy na kreatywność. U nas jest to odtwarzanie i program taki sam dla każdego(oczywiście, są profile w późniejszym okresie, ale to jeszcze nie to). Potem mamy głupią satysfakcję, jak ktoś(np. z USA) nie wie kto brał udział w II WŚ, a jednocześni Ci sami ludzie z USA tworzą nowe technologię(do czego im historia?), posyłają ludzi w kosmos, itd. W dodatku posyłamy dzieci za późno do szkoły, co skutkuje też tym, że wypuszczamy za późno człowieka na rynek pracy(w USA ukończenie studiów to 22 lata, a u nas 24 lub 25 w zależności do jakiej szkoły średniej ktoś chodził).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Głównym problemem polskiej szkoły są złe metody nauczania. Cały(cywilizowany) świat już wie, że kształcimy człowieka, który powinien logicznie myśleć, a dodatkowo rozwijamy jego mocne strony + stawiamy na kreatywność. U nas jest to odtwarzanie i program taki sam dla każdego(oczywiście, są profile w późniejszym okresie, ale to jeszcze nie to). Potem mamy głupią satysfakcję, jak ktoś(np. z USA) nie wie kto brał udział w II WŚ, a jednocześni Ci sami ludzie z USA tworzą nowe technologię(do czego im historia?), posyłają ludzi w kosmos, itd. W dodatku posyłamy dzieci za późno do szkoły, co skutkuje też tym, że wypuszczamy za późno człowieka na rynek pracy(w USA ukończenie studiów to 22 lata, a u nas 24 lub 25 w zależności do jakiej szkoły średniej ktoś chodził).

Akurat system edukacji w USA jest jeszcze gorszy niż u nas. Naukowców i inżynierów dla tych drogich przedsięwzięć albo kształcą pojedyncze, renomowane i drogie szkoły, albo specjaliści są sprowadzani z zagranicy. Jeśli coś się zmieniło, to chętnie się dowiem. Tak zupełnie serio i bez ironii, jak masz jakieś źródła o globalnych (albo tylko w konkretnych krajach) zmianach w nauczaniu, to prosiłbym o jakieś linki, bo temat mnie interesuje. Że są różne modele nauczania i fundacje prowadzące szkoły na ich podstawie to jedno, ale jak na razie nie spotkałem się z tym, żeby takie zmiany były stosowane powszechnie.

 

A co do metod nauczania, to te są wynikiem źle napisanych programów (czyli też brak czasu), zbyt licznych klas, zbyt małych funduszy (są środki na doświadczenia?) i złego sposobu egzaminowania (na testach nie ma miejsca na kreatywność).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I? O co Ci chodzi? Potwierdziłeś to co ja napisałem :). Studia mają być płatne(w postaci kredytu). O tym też zapomniałem :). To sprawi, że (w odróżnieniu do naszego pięknego kraju) trafią tam ludzie, którzy powinni tam być. I skąd dane, że system edukacji w USA gorszy niż u nas? Chętnie na ten temat poczytam(ode mnie wymagasz artykułów). I o jakich zmianach Ty mówisz? W państwach zachodnich(ogólnie pojętych) model nauczania był budowany przez kilkadziesiąt lat(musi też ciągle się zmieniać i być dostosowywany do obecnego świata). Czyli Ty twierdzisz, że zachodnia szkoła nie stawia na logiczne myślenie i kreatywność? Dobrze zrozumiałem? Bo nie wiem co mi zarzucasz :). Prosiłbym o linki z artykułami nt. porównania szkolnictwa i gorszego poziomu nauczania w USA(oczywiście przygotowanie przez amerykańskich i naszych specjalistów z tej dziedziny). Będę wdzięczny :).

 

Nie moja wina, że ktoś głosuje na PiS. W normalnym kraju ogromne środki idą na naukę i szkolnictwo(to w ogóle podstawa). U nas absurdalne dyskusja o podwyżkach dla nauczycieli :D.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Choćby dane OECD dokładnie to mówią - średnio szkoły w USA kształcą gorzej niż w Polsce. Dostępność edukacji też jest gorsza.

 

Co do tego, czy szkoły za zachodzie stawiają na logiczne myślenie i kreatywność, to właśnie tu chciałbym się czegoś dowiedzieć, bo na tyle, na ile wiem, stosuje się powszechnie pruski model szkoły i egzaminowanie poprzez testy a ani jedno, ani drugie nie sprzyja kreatywności i myśleniu. Może pomimo tego się zachodnim krajom udało wprowadzić te elementy do nauczania, ale chętnie bym na ten temat coś przeczytał.

 

Zaś płatne uczelnie wyższe to wcale nie jest plus, bo wtedy dostają się na nie po prostu ci, których na to stać, niezależnie od kompetencji. Prowadzi to też do zadłużania się ludzi na starcie życie i to nie są małe kwoty. Także albo masz bogatych rodziców, albo dodatkowo utrudniony start w życiu przez pożyczki. Prawdziwa selekcja na studia powinna być prowadzona pod kątem kompetencji i niczego więcej.

Edytowane przez Radar28

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Choćby dane OECD dokładnie to mówią - średnio szkoły w USA kształcą gorzej niż w Polsce. Dostępność edukacji też jest gorsza.

 

Co do tego, czy szkoły za zachodzie stawiają na logiczne myślenie i kreatywność, to właśnie tu chciałbym się czegoś dowiedzieć, bo na tyle, na ile wiem, stosuje się powszechnie pruski model szkoły i egzaminowanie poprzez testy a ani jedno, ani drugie nie sprzyja kreatywności i myśleniu. Może pomimo tego się zachodnim krajom udało wprowadzić te elementy do nauczania, ale chętnie bym na ten temat coś przeczytał.

 

Zaś płatne uczelnie wyższe to wcale nie jest plus, bo wtedy dostają się na nie po prostu ci, których na to stać, niezależnie od kompetencji. Prowadzi to też do zadłużania się ludzi na starcie życie i to nie są małe kwoty. Także albo masz bogatych rodziców, albo dodatkowo utrudniony start w życiu przez pożyczki. Prawdziwa selekcja na studia powinna być prowadzona pod kątem kompetencji i niczego więcej.

Model pruski stosowany jest z prostego powodu. Kreatywność to nie umiejętność, tylko cecha. Owszem można ją podrasować poprzez ćwiczenia, ale to nadal cecha. Jeśli nagle wszystkie zadania będą na kreatywność, logiczne myślenie, nagle może się okazać, że 50% uczniów nie jest wstanie nauczyć się czegokolwiek. Poza tym nie wszystko musi się opierać na kreatywności i logicznym myśleniu. Taki lekarz pediatra opiera się przede wszystkim na ogromnej ilości zapamiętanej wiedzy, wykorzystywaniu wiedzy którą ktoś już wcześniej odkrył. aby wiedzieć, że penicylylina nie zadziała na taką i taką bakterię a amoksycylina tak trzeba to po prostu wiedzieć, albo przynajmniej pamiętać gdzie sprawdzić. Musi umieć dopasować objawy (o ironio jak w testach) do chorób które muszą oznaczać i tak dalej.

 

Na pewnym niskim, a wystarczającym do normalnego życia poziomie zarówno fizykę jak i matematykę można znać na poziomie teoretycznym, i jakoś z tą wiedzą sobie radzić.

 

Tymczasem jak stworzysz system edukacji tylko dla kreatywnych, to co z tymi, dla których próg kreatywności jest za wysoki? Zostawisz ich bez żadnej edukacji?

To się powinno odbywać na zasadzie śniegowej kuli. Relatywni niski próg wejścia i prosty materiał dla mniej utalentowanych, ogromne wymagania i zaawansowany pod kątem kreatywności materiał dla geniuszy swojej dziedziny. To samo z zapamiętywaniem, jeśli ktoś ma problem z zapamiętaniem wiersza, to nie ma sensu wymagać od niego, aby nauczył się kilku stron Pana Tadeusza. Natomiast są tacy, którzy potrafią zapamiętać znacznie więcej. Dlaczego taki talent miałby być nie rozwijany, wykorzystywany jako atut?

 

O religii się nie wypowiem, bo to w ogóle powinno się odbywać poza programem nauczania według duchowych potrzeb.

Edytowane przez Suchy211

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość
To się powinno odbywać na zasadzie śniegowej kuli. Relatywni niski próg wejścia i prosty materiał dla mniej utalentowanych, ogromne wymagania i zaawansowany pod kątem kreatywności materiał dla geniuszy swojej dziedziny.

 

Trochę własnie problem jest z tymi drugimi, raz ich wyłuskać, a dwa pociągnąć później ostro w górę, poprowadzić też przez edukację. Jest taka teoria Gardnera o inteligencji wielorakiej, która mi się podoba. I tu też nie jestem zwolennikiem piłowania każdego ze ścisłych, bo można też rozwijać w innych kierunkach.

Brytyjczycy np mają ogromną tolarencję na ekcentryków. Takie ich podejście mi się tutaj obiło o uszy, że jeśli na 100 ekscentryków tylko 10 ma "odchyły" w dobra stronę, a z tych 10 tylko 1-2 coś sensownego zrobi, co wyróżnia się ponad normę (niech to będą osiągnięcia w jakiejś dziedzinie), to i tak warto tolerować całą setkę. Takie podejście pod "model pruski" chyba nie podepnie ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trzeba jednak trochę zejść na ziemię. Największa część ludzi mieści się w pojęciu przeciętny (w znaczeniu średni). W systemie demokratycznym to właśnie ta grupa będzie miała najwięcej do powiedzeni, tych osób jest najwięcej, i to właśnie najlepiej ten przeciętny poziom fajnie by było zawiesić na wyższym pułapie, chyba nikt tutaj z obecnych nie ma kwalifikacji, aby powiedzieć jak to zrobić. Jaka baza programowa to jest ta optymalna. Nie mają ich nawet teoretycy. Różne teorie można tylko wprowadzać i zobaczyć co się stanie, jaki będzie efekt końcowy. Ewentualnie można kopiować sprawdzone i najlepsze rozwiązania od pionierów. Kto ma teraz najlepszy system edukacji a jednocześnie taki, który przystawałby do warunków w Polsce? Trzeba też pamiętać, że jak ludzie są przeciętni tak nauczyciele są przeciętni, to też trzeba brać pod uwagę. Nic z genialnych metod nauczania, jeśli brakuje geniuszy którzy będą go potrafili zastosować.

Edytowane przez Suchy211

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość

Baza to jedno, tu Suchy masz rację, z kompetencjami u nas (w tym wątku) może być lipa. Ale jest też druga rzecz - to co z tą bazą się robi dalej i jak traktuje tych, co potencjalnie mogą więcej. Dwie rzeczy które mnie np walą po oczach - za niskie pensje w szkolnictwie by skusić do pracy w szkole dobrych "ścisłowców" (samo podniesienie pensji nie zadziala), oraz praktyczny brak nagradzania za osiągane wyniki ponadprzeciętne. Tu mam na myśli głównie podstawówki i średnie. I nawiązując do Twojego ostatniego zdania - już nawet nie geniusza, ale dobrego nauczyciela ścisłych nie ściągniesz do szkoły, o ile nie będzie wariatem-pasjjonatem. Do tego dojdzie jeszcze bierność rodziców, bo po co dziecko przemęczać.

 

Ja żartem pokazałem swoim to:

www.edziecko.pl/Junior/7,160035,25637458,szkoly-w-chinach-dzieci-nie-moga-miec-wolnego-czasu-bo-to.html#s=BoxOpMT

I podsumowałem - ja z tym z art konkurować nie musiałem, wy być może będziecie musieli.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W UK model pruski? Przecież od studentów wymaga się Grade C (3) z matematyki i angielskiego jako entry qualification i to tylko do Collegu. Nikt na Uniwersytecie nie zapyta Cię o GCSE, bo ich to nie obchodzi.

 

GCSE to w sumie jedyne testy jako-takie, bo reszta np. science jest oceniana indywidualnie przez nauczyciela np. National Qualification (NVQ, IVQ lub SVQ itd.).

 

https://www.studying-in-uk.org/uk-education-system-guide/

 

System do 16-18 roku życia nie jest jakoś dramatycznie skomplikowany - College i wyżej zaczynają się schody.

 

College do levelu 3 (year 1 & 2) jest darmowy pod kilkoma warunkami:

- Nie ukończyłeś 21 roku życia

- Nigdy wcześniej nie uczęszczałeś do College - tj. nie oblałeś jedego z wcześniejszych leveli w innym wypadku musisz zapłacić, co najmniej za level, który oblałeś i oczywiście go zdać.

 

Żeby dostać się do College, w pierwszej kolejności trzeba spełnić podstawowy warunek - j.angielski i matematyka na Grade C (3).

Jeżeli ten warunek został spełniony to wtedy jest ustalane przesłuchanie z wykładowcą/nauczycielem i to on decyduje o tym, czy się nadajesz, więc zdanie szkoły podstawowe lub six-form nie gwarantuje miejsca nigdzie.

 

College mają różny tryb nauczania i niektóre Units wymagają egzaminu, inne pracy semestralnej, a jeszcze inne miesięcznego/rocznego projektu np. zaprezentowanie działającej strony e-commerce.

Uniwersytet:

 

https://www.ucas.com/undergraduate/what-and-where-study/entry-requirements/ucas-tariff-points

https://www.ucas.com/further-education/post-16-qualifications/qualifications-you-can-take/btec-diplomas

https://www.ucas.com/undergraduate/after-you-apply/undergraduate-interview-invitations

 

Żeby dostać się na uniwersytet trzeba mieć odpowiednią ilość punktów UCAS - Te otrzymujemy za kwalifikacje dyplomy zdobyte po ukończeniu interesujących na kierunków w College lub Six-Form, czy doświadczenie zawodowe zdobyte podczas nauki w College/Six-Form (16 mogą normalnie pracować na part-time).

Na tym etapie absolutnie nikogo nie interesują GCSE (General Certificate of Secondary Education) z matematyki, czy angielskiego, bo to tylko testy, jeżeli uczeń jest wstanie przeprowadzać projekty naukowe, oddawać prace w terminie bez jakiś większych błędów (gdyby były to nawet by procesu aplikowania nie przeszedł) i uczęszcza na wykłady to nikt na to nie będzie zwracać uwagi.

 

Punkty UCAS to nic, w aplikacji - która jest płatna - trzeba napisać esej o sobie (wcześniej wspomniane błędy są tutaj wyłapywane, na teście można zrobić ich milion, w eseju, który nie jest pisany pod żądną presją absolutnie nie można), podać referencje (pracodawce, nauczyciela six-form, czy wykładowce z college), który wesprze naszą aplikację.

 

Po tym jak już wam się poszczęści to zostaje formalne przesłuchanie przeprowadzane przez zazwyczaj dwóch, różnych wykładowców, z którymi później będziecie mieć zajęcia i wykłady.

 

http://www.oecdbetterlifeindex.org/ <- mierzy "poziom" za pomocą testów, które Brytyjczycy unikają jak ognia...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość
W UK model pruski?

 

Ale tego tutaj nikt nie napisał nigdzie. Ja wtrącam Anglosasów jako właśnie zupełnie inne podejście do szkolnictwa, niż tzw "model pruski".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Poza tym nie wszystko musi się opierać na kreatywności i logicznym myśleniu. Taki lekarz pediatra opiera się przede wszystkim na ogromnej ilości zapamiętanej wiedzy, wykorzystywaniu wiedzy którą ktoś już wcześniej odkrył. aby wiedzieć, że penicylylina nie zadziała na taką i taką bakterię a amoksycylina tak trzeba to po prostu wiedzieć, albo przynajmniej pamiętać gdzie sprawdzić. Musi umieć dopasować objawy (o ironio jak w testach) do chorób które muszą oznaczać i tak dalej.

 

Na pewnym niskim, a wystarczającym do normalnego życia poziomie zarówno fizykę jak i matematykę można znać na poziomie teoretycznym, i jakoś z tą wiedzą sobie radzić.

Co do kreatywności, masz rację. Co do logicznego myślenia, to nawet machanie łopatą wymaga odrobiny logiki w podejmowanych działaniach.

Gdyby praca lekarza wymagałaby jedynie zapamiętania ogromnej ilości wiedzy, a później jedynie dopasowaniu faktów, to w dobie internetu staliby się zbędni, bo ta wiedza jest na wyciągnięcie ręki dla każdego.

 

Na niskim i wystarczającym poziomie, to trzeba znać matematykę i fizykę na poziomie praktycznym, a nie teoretycznym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość Devvine

Podatek miesny

 

Nadszedł czas, abyśmy podjęli zdecydowane działania w zakresie polityki dotyczącej wpływu białka zwierzęcego na środowisko, którego cena jest sztucznie utrzymywana na zbyt niskim poziomie przez zdecydowanie zbyt długi czas. Mamy tu rozwiązanie, które jest sprawiedliwe dla rolników i wspiera przejście na system żywności oparty w większym stopniu na roślinach, którego tak pilnie potrzebujemy, jeśli poważnie myślimy o łagodzeniu zmian klimatu – mówi Philip Mansbridge, dyrektor ProVeg International w Wielkiej Brytanii, jednego z członków Koalicji TAPP.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość Devvine

Podatek mięsny trafi do UE, w której nawet nie wiem czy mieszka 1mld osób a pozostałe 6 mld dalej będą sobie krówki hodować :lol2:

Unia ma 512,4 miliona obywateli, czyli jeszcze mniej. Niech wprowadza na wszystko podatki, zakazy, limity. Reszta swiata olewa. Jednakowoz pani Spurek i jej pobratymcy beda bardzo zadowoleni.

 

P.S: Nowy pomysl ministra finansow to likwidacja gotowki. Orwell 2020.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość Devvine

O likwidacji gotówki mowi sie od bardzo dawna. Bez gotowki zniknie szara strefa, wszystkie transakcje beda zaksiegowane i zapisane.

Nawet bimbru sie juz nie kupi od sasiada :mad2:

I zrobia profil psychologiczny kazdego. Maja pejsbuki, instagramy, CCTV, na jakie strony wchodzimy, co nas interesuje. Teraz do tego co kupujemy, kiedy, za ile i gdzie.

Jesli to nie jest kontrola totalna to juz nie wiem co jest.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...