Skocz do zawartości

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

Asturas

Manta V5 vs Microlab Solo 7c

Rekomendowane odpowiedzi

Niestety na ten moment recenzja będzie uboga. Przede wszystkim ze względu na brak aparatu. Mój pojechał na wakacje. Dosłownie. A zdjęcia z telefonu są żenująco słabej jakości.

 

Microlab Solo 7c kosztowały 345zł z wysyłką. Chwilowo niesdostępne. Bedą w połowie sierpnia.

Manta V5 kosztowała 500zł w łódzkim Realu. Już prawie niedostępne, choć podobno oficjalny dystrubutor Manty na zachodnią Polskę ma ich jeszcze około 1000 na magazynie. Mało prawdopodone.

 

 

 

.:BOHATEROWIE RECENZJI:.

1. Microlab Solo 7C + Beresford + zintegrowana karta muzyczna

2. Manta V5 (dwie 6N3P radzieckiej produkcji) + Beresford + zintegrowana karta muzyczna

3. kolumienki z V5 + Onkyo Integra A-8850 + Beresford + zintegrowana karta muzyczna. (tylko jako odnośnik w pewnych sytuacjach)

 

I niestety istotna sprawa. Solo są wygrzane, a Manta V5 nie. Chwilowo nic na to nie poradzę. To chyba oczywiste :)

 

 

.:POMIESZCZENIE:.

Poza tym w teście bierze udział pokój o powierzchni około 17m kw. wysoki na około 2,5m, fatalnie umeblowany i z beznadziejną akustyką. Wniosek z tego taki, że test będzie powtórzony w pomieszczeniu o pow. 27,5 m kw. ale to niestety za jakieś dwa miesiące.

 

.:KABLE:.

Nie grają, ale gwoli ścisłości. Manta V5 gra na swoim okablowaniu, Solo gra na swoich kablach głośnikowych i na 2xRCA>2xRCA (1,5m długości, czerwony kolor :P ) za 20zł z MM. Beresford gra na coaxialu za 40zł z MM. Onkyo gra na 2xRCA>2xRCA za 17zł z MM :)

 

.:TESTER/RECENZENT:.

Ja, czyli totalny amator w kwestii profesjonalnego sprzętu i jeszcze większy amator w kwestii nazewnictwa audiofilskiego (te wszystkie średnice, środki itp)

 

.:MUZYKA:.

Guns n' Roses

10 Years

Ashes Divide

The Prodigy

Tool

Loreena McKennitt

Dave Mathew's Band

 

Wszystko w mp3@320 lub FLAC.

 

.:"PROCEDURA" TESTOWA:.

Są dwa wejścia w Beresfordzie. Pod jednym jest Solo pod drugim Manta. Przełączenie czy raczej wyciszenie jednego z zestawów to kwestia sekundy. Tak więc mogę ten sam utwór porównywać na bierząco. Niesty, ze wzgledu na brak warunków odpowiednich jeden zestaw stoi na "północny zachód" ode mnie, a drugi na "północny wschód". Uszy mam tak samo sprawne :P

 

.:PORÓWNANIE - cz. I - WYKONANIE/PORĘCZNOŚĆ:.

 

Oba zestawy tak samo nie nadają się dla przeciętnego użytkowanika. Sa duże, ciężke, nieporęczne, trudne do ustawienia. Solo są wielkie, ich przewaga (i zarazem wada) to wewnetrzny wzmacniacz i pilot. Manta V5 to zdecydowanie inna bajka. Mniejsze, ale równie trudne do ustawienia kolumny, ale przede wszystkim mamy wzmacniacz zewnętrzny który... parzy i ociepla mieszkanie. Serio :/ Nie polecam stawiać obok siebie wzmacniacza. Tyle, że to tez nie do końca dobre, bo Manta nie ma pilota :/ Pozostaje ustawić głośność na wzmacniaczu na maksimum i sterować Beresfordem. Tak przy okazji, to ponoć nawet lepsze rozwiązanie niż sterowanie wzmacniaczem.

Muszę jednak zaznaczyć, że po kilku godzinach słuchania temperatura lamp się ustabilizowała, przestały się bardziej grzać. I na 4 ohm jest to do zniesienia. Oczywiście gdy nie siedzi sie tuż obok :)

 

Co do wykonania i estetyki... Sam wzmacniacz Manty nie podoba mi się. Ot, puszka z lampami. Stylistycznie wzmacniacz odstaje od lamp ze kilka/kilkanaście tysięcy. Ale jedno ma to samo. Przepięknie świeci w ciemności :) Z zewnątrz Manta jest wykonana bez zarzutu. Sliczne kolumienki, wszystko spasowane, ładne. Tylko głośnik sprawia wrażenie tandety. Ale to tylko wrażenie.

Kable w Mancie są dobrej jakości. To mi wystarczy. Nie zalatuje od nich tandetą. Grube, porządne. Głośnikowy jest z końcówkami bananowymi. Dla mnie rewelacja.

Solo bardziej mi się podobają. Są bardziej klasyczne. Wykonanie zewnętrzne na tym samym poziomie co Manta. Kable dla odmiany to żenująca tandeta. Zwłaszcza interkonekt.

 

Wewnętrzne wykonanie stoi na podobnie niskim poziomie. Ale to wiem tylko ze zdjęć, więc pominę to :)

 

W kwesti wykonania Manta raczej wygrywa. Ze względu na kable. Co do wyglądu... no cóż to kwestia gusty. Ja wolę Solo, z tego co wiem RBEJ, który miał Solo i ma teraz V5, zdecydowanie woli Mantę.

 

.:PORÓWNANIE - cz. II - GWARANCJA/DOSTĘPNOŚĆ/CENA:.

 

Manta ma dwa lata gwarancji door to door. Kontakt serwisem to koszmar, ale na szczęście wszystko odbywa się automatycznie. Te dwa lata obejmują też lampy.

Solo mają rok gwarancji. Przez sklep, który ściągał je z Chin czy też innej Litwy ;)

 

Solo, jak już pisałe będą. I pewnie będzie ich coraz więcej, bo cieszą się dzięki temu forum wielką popularnością.

Manty nie ma i raczej nie będzie. Da się jednak kupic identyczny zestaw chiński. W podobnej cenie.

 

O opłacalności będzie w podsumowaniu. Choć już teraz mogę napisać, że Solo są bardzo opłacalne. Za 300zł mamy absolutną rewelację :)

 

.:PORÓWNANIE - cz. III (wersja I) - ODSŁUCH:.

 

Po pierwsze: Bardzo się cieszę, że mam możeliwość porównania bezpośredniego. Dzięki temu nie ma mowy o autosugestii. I bardzo dobrze, bo... Manta V5 z niewygrzanymi kolumnami gra niemalże identycznie jak Solo!!! Różnice są absolutnie minimalne! A co ciekawe kolumny Manty z Onkyo grają... najlepiej.

Pierwszy mój wniosek jest taki, że kolumny koniecznie muszą się wygrzać. Wtedy podejrzewam, że spasują się z lampowym wzmacniaczem. Na tę chwilę najlepiej gra zestaw kolumny Manty, wzmacniacz Onkyo i Beresford. Najciekawiej, najpełniej, bas jest przyjemniutki, że aż chce się słuchać.

 

Ale do rzeczy, bardziej konkretnie.

 

Guns n' Roses:

Na Manta V5 jest więcej szczegółów niż na Solo. Gitary, które gdzieś wcieło w Solo nagle się pojawiły. Ale pojawiły się gdy bardzo dokładnie się wsłuchać. To nie jest tak, że nagle doznałem olśnienia, o! tutaj gra gitara. Nie, to raczej kwestia tego, że na Solo jest przytłumiona, a na Mancie delikatnie sobie pogrywa. Głównie dotyczy to oczywiście gitary basowej. Ale nie tylko.

Minimalnie lepiej wypadają na Mancie solówki Slasha. Są... chyba czystrze, lepiej docierają do mnie. Ale akurat w tym przypadku uważam, że to moze yć autosugestia, i to pomimo bezpośredniego porównania.

Wniosek: Manta i Solo grają niemalże identycznie Guns n' Roses. Oczywiście przed wygrzaniem kolumn. Nie mniej jestem rozczarowany, bo różnice są tak minimalne, że w codziennym słuchaniu, nie do wyłapania.

 

10 Years:

Grają prostszego rocka. Więcej zlanych dźwięków, mało solówek.

Sytuacja prawie identyczna jak przy Gn'R. Gitary, które grają w tle słychać lepiej. Jest więcej szczegółów.

Druga różnica to tak jakby na Solo dźwięk był minimalnie przytłumiony. Tak w skali 1 na 10 to bedzie jakieś 1. Trudno to opisać, ale na V5 jest bardziej krystaliczny. Tyle, że jest to również trudno usłyszeć, bez starania się :)

Wniosek: Manta i Solo grają podobnie. Już nie tak samo, ale to wciąż jest bardzo podobnie. Nie do uchwycenia w codziennym słuchaniu.

 

Ashes Divide:

Grają bardzo podobnie do Perfect Circle.

Tja... ja chyba głuchy jestem, ale jedyna różnica jaką zauważyłem to to, że gitara basowa gra niżej i jakby dłużej. A poza tym identycznie! Ewentualnie można się doszukać gdzieniegdzie większej szczegółowości na Mancie.

Wniosek: Albo jestem głuchy, albo wygrzanie tak bardzo zmieni granie Manty...

 

The Prodigy:

hmm.. Już w innym temacie pisałem, że The Prodigy brzmi rewelacyjnie na kolumnach Manty z Onkyo. Natomiast lampa nie lubi się z taką muzyką. Solo gra lepiej. Cóż, to już jest zapewnie kwiestia gustu, ale wole Prodigy na Solo niż na zestawie Manta V5. Na Mancie to nie ten bas, brak mu tego czegoś co jest niezbędne do takiej muzyki.

Wniosek: Manta nie jest do basowego łupania. Przynajmniej nie gdy za wzmak robi lampa.

 

Tool:

Niech te cholerne Manty się wygrzeją, bo mnie szlak najjaśniejszy trafia. Identyczna sytuacja jak przy Gn'R i 10 Years. Niemalże identyczne granie. Różnice minimalne. Koszmar jakiś :/

Z drugiej strony kawałek The Grudge brzmi momentami zdecydowanie lepiej. Im ciszej grają muzycy, im więcej jest smaczków do wychwycenia, tym ciekawiej gra Manta. To tak jakby Solo niwelowało swoje braki dopiero przy natłoku dźwięków, a to raczej dziwne. Widzę w tym raczej rękę Beresforda niż zasługę Solo.

Wniosek: Manta wygrywa. Ciekawiej się słucha. Można się bardziej wczuć, posłuchać większej ilości szczegółów. Szybciej pojawiają sie partie gdzie muzycy dopiero zaczynają grać. Jakby oda samgo poczatku ich grania, a nie tak jak na Solo gdy już sa rozegrani. Tak to odbieram

 

Loreena McKennitt:

Muzyka folkowa, mnóstwo pięknego kobiecego śpiewu.

Manta gra lepiej gdy Loreena McKennitt wchodzi na wysokie rejestry, gdy szklanki pękają :P Ciekawiej brzmią instrumenty. Ale... różnica jest niewielka. Bardzo niewielka.

 

Dave Mathew's Band

Jest spora różnica. Na Mancie lepiej słychać Dave'a. Fajniej słucha się gitary wybijającej sie poza rytm i skrzypiec. Nie mniej wielkich różnic się nie doszukałem.

 

 

.:POSUMOWANIE - wersja I:.

Cóż mam powiedziać. Autosugestia to podstępna bestia. Starałem się uniknąć jej wpływu. Mam nadzieję, że mi się udało. To jednak oznacza, że na tę chwilę Manta V5 mnie rozczarowała. Bardzo teraz muszę wierzyć, że wygrzanie poprawi sytuację, bo niewygrzana Manta 5 gra prawie identycznie jak Solo. I to prawie wcale nie robi wielkiej różnicy. Jeśli to się nie zmieni to z przyjemnością sprzedam wzmacniacz lampowy. Bo nie stać mnie teraz na wydanie 1k zł na np KEF Q1 do tej lampy.

 

Ponieważ jednak na razie wierzę, że Manta się wygrzeje to nie będę fatalizował i podsumuję.

Manta V5 gra lepiej niż Solo 7C. Bardziej szczegółowo. Lubi się z gitarami i wokalem. Nie boi się głośnego grania, tam gdzie Solo czasami zaczyna być zagubione.

Manta V5 jest dokonała to skomplikowanej muzyki. Led Zeppelin, Guns n'Roses, Dave Mathew's Band, Tool. Muzykę prostszą Manta traktuje z lekceważeniem. Mancie brak basu do grania łupaniny. Prodigy brzmi jakoś dziwnie. Jakby ktoś minimalnie skręcił bas.

Solo są bardziej uniwersalne. Trochę wygodniejsze. Są dostępne lub raczej będą.

Ta recenzja, która zostanie za jakieś dwa tygodnie, a potem jeszcze raz za dwa miesiące poszerzona jest o tyle bez sensu, że Manty za chwilę nie będzie. Najwyżej można szukać oryginalnej chińskiej wersji.

 

Dodam jeszcze tyle. To porównanie utwierdziło mnie, że Solo 7c sa rewelacyjne. Za 300zł mamy zestaw, który bije na głowę wszystko poniżej i który nie wywołał śmiechu u posiadacza zestawu H-Fi za ~2500zł (Marcin_gps).

Manta natomiast to wg mnie ciekawostka. Wspaniały zestaw za od 350zł do 500zł (zależnie od Reala). Daje możliwości prostej modyfikacji, vide zmiana lamp na lepsze radzieckie.

Trudno mi teraz napisać, że polecam V5. Słyszałem niewygrzany egzemplarz. A w takiej wersji nie jest wart polecenia.

 

Microlab Solo 7c

 

+ PLUSY +

+ wygląd

+ wykonanie

+ jakość grania

+ stosunek cena-możliwości

+ pilot

+ dość duża uniwersalność

 

- MINUSY -

- rozmiary

- dołączone okablowanie

- dotępność

 

 

Manta V5

 

+ PLUSY +

+ wykonanie

+ wygląd

+ to lampa za 500zł!

+ kolumny dobrze grają z tradycyjnymi wzmacniaczami

+ bardzo dobre dołączone okablowanie

+ dwa lata gwaracji door-to-door, obejmuje lampy

+ bardzo dobrze gra rocka, klasykę, bluesa i jazz

+ możliwość wymiany lamp na lepsze radzieckie

 

- MINUSY -

- jak na zestaw komputerowy, kompletnie nieporęczne

- wszystkie wady wzmacniaczy lampowych

- dostępność, a w zasadzie jej brak

- bez wygrzania gra w sposób niewarty swej ceny

- nie lubi muzyki "łupanej" ;)

 

 

---------------------

Na razie tyle. Bedzie więcej tak jak napisałem w recenzji. Wszelkie sugestie mile widziane.

 

===========================================

EDIT -- 2 faza testu - 15 sierpnia 2008

 

Tym razem postanowiłem pójść inną drogą, czyli poddać się autosugestii, choć oczywiście nie w 100%.

 

Po pierwsze włączyłem sobie na zestawie kasetowiec Onkyo + wzmacniacz Onkyo + kolumny od Manty oryginalną kasetę Led Zeppelin IV. Posłuchałem około 20 min. Po przewinięciu podłączyłem zamiast wzmacniacza Onkyo wzmacniacz Manta V5. I puściłem dokładnie to samo. O bezpośrednim porównaniu trudno jest mówić, ale...

Zarówno na Onkyo jak i na Mancie brak było jakiegoś "wypas" basu. To już jednak przede wszystkim uroda źródła, czyli kasetowca Onkyo Integra TA-2570. Jednak, na wzmacniaczu Onkyo muzyka była zdecydowanie bardziej przymulona. I chociaż, co już pisałem, klasyk japoński gra tak jak mi najbardziej odpowiada, to muszę przyznać, że solówki Roberta Planta brzmiały lepiej na Mancie. Wyraźniej, mniej zamulone, znaczy wg mnie tak jak brzmi gitarowa solówka. Innymi słowy lampie od Manty udało się wyeliminować część niedoskonałości kasety. Bardzo to zaskakujące. Pozytywnie oczywiście. Inne aspekty dla mnie nie różniły się na tyle znacząco bym rozpisywał sie o nich.

Jaka konkluzja wynika z tego? Wygląda na to, że jednak nie sprzedam Manty, a kupię do niej drugiego kasetowca. Jako, że Manta ma tylko jedno wyjście będzie to zestawik kasetowy. Całkiem niegłupie, czyż nie? ;)

 

Po drugie ponownie podłączyłem zestaw Manta V5 do Beresforda. Najpierw jednak przesłuchałem dwa razy na Microlab Solo 7c, również podpięte pod Beresforda, dwa razy całego albumu zespołu Ashes Divide, Keep Telling Myself It's Alright. Jak już pisałem wyżej, grają jak Tool i Perfect Circle.

Następnie przesłuchałem tego albumu na Mancie. Głośność na wzmacniaczu lampowym na maksimum i tym samym sterowanie przez Beresforda.

Dlaczego takie porównanie? Bo znam ten album bardzo dobrze. Słucham go od kilku miesięcy prawie codziennie. A po drugie ciekawiło mnie coś bardzo. Otóż Solo jest rewelacją, bo w większości przypadków, prawie 100% przypadków kupują go ludzie przesiadający się w najlepszym wypadku z Geniusów 2000x. I na Solo wszyscy doznaliśmy olśnienia. Ja tymczasem pozwoliłem sobie poprzednio skonfrontować tę chińsą rewelację z inną chińską rewelacją, z Manta V5. I bezpośrednie prównanie wypadło jak wypadło. Wystarczy spojrzeć kilkadziesiąt linijek w górę. A wyszło w skrócie, że Manta jest może i lepsza, ale różnice są minimalne.

I tak na prawdę jest to krzywdzące porównanie.

 

Przechodząc do wrażeń z odsłuchu. Ashes Divide słucha się wyśmienicie. Rewelacyjnie. Nie prawdą też jest, że Manta gra ciszej od Solo. Przy ustawieniu, o którym wspomniałem wystarczy przekręcić Beresforda na pozycję 20 min do godziny 12 by mieć głośność jak na Solo 18/60.

Zmieniłem tez ustawienie kolumn Manty w stosunku do poprzedniego. Przede wszystkim teraz są ustawione tak samo źle jak Solo :P Czyli jedna kolumna wyżej, druga niżej. To ciągle bardzo tymczasowe rozwiązanie, ale nie w tym rzecz. Druga zmianato to, że tym razem kolumny stoją stoją bliżej ściany. Efekt jest troszkę zaskakujący. Manta dalej ma bas mniej... hmm wydatny niż w Solo, to słychać chociażby juz w pierwszym utworze rzeczonego albumu, Stripped Away, ale za to jest jakiś ciekawszy gdy bardziej chodzi o smakowanie tego basu. Niżej schodzi? Nie wiem, bo tym razem nie jest to bezpośrednie porównanie, a "tylko" wrażenia z odsłuchu.

Poza tym jestem zachwycony wokalem, gitarą.

 

Nie rozpisując się więcej nad samym odłuchem, dodam jeszcze kilka słów. Manta V5 kupiona, postawiona i włączona do słuchania muzyki sprawuje się wyśmienicie. Wrażenie jest bardzo pozytywne. Powiem szczerze, że dzisiaj bardzo żałuję, że po zakupie Manty nie podłączyłem jej najpierw i nie posłuchałem ulubionych kawałków, a zamiast tego od razu przeszedłem do porównania. Nie chciałbym żeby to zabrzmiało, że Manta gra dobrze póki jej się z czymś nie porówna, ale... autosugestia i wrażenie nie tylko muzyczne, ale i estetyczne ma olbrzymie znaczenie. Solo to komputerowe głośniki, rewelacyjne, ale komputerowe. Manta V5 to ocieranie się o High-End. To wzmacniacz lampowy, to "fajoskie" kable, bardzo fajne kolumienki z głośnikami na licencji duńskiej firmy Vifa. Gdy grają nie tak, to zawsze można poeksperymentować z zakupem innych, np ostatnio na audiostereo ktoś stwierdził, że kolumny Magnat Quantum 505 grają bardzo dobrze z V5. To koszt 1600zł, ale czy to na prawdę tak dużo biorąc pod uwagę ceny sprzętu?

Po dzisiejszym teście nasuwa mi się wniosek, że czasem warto dac sprzętowi co najmniej drugą szansę. Niech sobe pogra. Ja teraz słucham Manty i słyszę jak gra rewelacyjnie. I choć na albumach Prodigy braki basu są nie do przeskoczenia to albumy rockowe brzmią bardzo miło dla ucha. Czy to oszukiwanie samego siebie? Troszkę tak, a moze to juz początki wygrzania kolumn? Ostatecznie dużo grały z Onkyo. Za jakiś czas, może za miesiąc pokuszę się o kolejne bezpośrednie porównanie, w lepszych warunkach.

 

Z kilku powodów jednak Manta V5 dla mnie i pewnie nie tylko dla mnie nie nadaje się na jedyny zestaw do muzyki. Dlaczego? Ponieważ to jest wzmacniacz lampowy. Ma swoje ograniczenia, grzeje się, lampy nie grają wiecznie, a wręcz mają dość duze ograniczenie. Ponoć starczają na około 4h dziennie przez dwa lata. Ja słucham muzyki, gdy jestem w domu, a z racji bycia pilnym studentem, bywam bardzo często, nawet po 10h na dobę. Oczywiście gwarancja obejmuje lampy, ale nie w tym rzecz. Zwłaszcza, że juz kilka osób twierdzi, że rosyjskie NOSy grają lepiej od chińskich lamp. Drugim powodem jest to, że bas Manty V5 wysiada przy muzyce łupanej. O tym już niejednokrotnie pisałem. A to powoduje konieczność posiadania przynajmniej Solo. Piszę przynajmniej, bo są jeszcze gry i filmy. A zwłaszcza w filmach przydaje sie basowe łupnięcie.

 

Podsumowując drugą fazę testu napiszę, że jestem zadowolony z Manty. Dzisiaj będzie grała jeszcze kilkanaście godzin bez przerwy. Chcę ją skatować, zmusić do wyciśnięcia wszystkiego co tam ma. Przerwa będzie pewnie wieczorem aż do rana, bo kiedyś w końcu musze obejrzeć Stargate Atlantis s2. (hehe, pewnie myśleliście, że spać? Jestem studentem, spanie jest przereklamowane ;):P )

 

Gdybym miał więc dzisiaj ponownie odpowiedziec na pytanie czy polecam Mantę V5 to odpowiadam, że tak. Szkoda, że już jej nie ma w sprzedaży. Ale gdy była, to za 500zł... ech aż trudno uwierzyć, że za 300zł są Solo, a za 500zł Manta. Coś sie reszcie ruszyło na polskim rynku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...