Skocz do zawartości

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

johny11

Świeżaki

Rekomendowane odpowiedzi

Ja ci gwarantuję, że absolutna większość tutaj wypowiadających się już od dawna nie jest nastolatkami.

So true

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

1 madka = 3,5 euro :E

 

Na mistrzach codziennie w nowej porcji screenów są przynajmniej 2 tego typu ze świeżakami.

 

Dobre :E

 

BTW.

 

Dziś robiłem zakupy w biedzie i dostałem 2 świeżaki i miałem wcześniej 2 i zostawiłem pani kasjerce bo nie zbieram tego :E

 

To skąd miałeś te 2 świeżaki wcześniej, skoro nie zbierasz tego? :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To skąd miałeś te 2 świeżaki wcześniej, skoro nie zbierasz tego? :D

Się głupio pytasz. Upłynnił na czarnym rynku za sex i narkotyki szczerbaty.gif

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To trochę nisko się cenisz :E

Heh :E

 

Miałem z poprzednich zakupów

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie jest to wcale takie banalne. Dzieciarnia w takim jednocyfrowym wieku jest niesłychanie łatwa do zmanipulowania. Wystarczą całkowicie banalne zagrania marketingowe, więc nic dziwnego, że jest tak często brana na cel.

Ja też nie myślałem jak bardzo to jest rozwinięte dopóki nie posłuchałem historii kuzyna o ich 3-letnim dzieciaku. McDonalda odwiedzili z dzieciakiem dosłownie jeden raz, bo był przy trasie a potrzebowali pilnie toalety, a że był głodny to kupili mu małe frytki. Po tej jednej wizycie młody wypatruje każde żółte M w zasięgu wzroku lepiej niż japoński radar start koreańskiej rakiety i przy każdym urządza sceny. Rodzice na razie są twardzi, ale co będzie jak dziecko zacznie dorastać, zobaczy, że oprócz frytek mają tam zabawki i inne rzeczy? Strach się bać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Swoją drogą frytki z maka oraz te parówki z Ikei po 1 zł czy 2 zł mają genialny potencjał uzależniający. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To akurat nie wina Maca czy reklam, ale ogólnie pasji dziecka, jak zobaczy coś fajnego. "Za moich czasów" nie było telewizora i maców, za to wszystkie pieski ze sklepów z zabawkami musiały być moje :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po tej jednej wizycie młody wypatruje każde żółte M w zasięgu wzroku lepiej niż japoński radar start koreańskiej rakiety i przy każdym urządza sceny.

Gdzieś czytałem w ogóle o fenomenie tego logo. Są pierdoły typu, że przypomina piersi a tak naprawdę na początku łuki były osobno i symbolizowały stabilizację i spokój. Potem połączono to w M. Ale prostota tego logo jest właśnie najlepiej odbierana przez dzieci. Pierwsze litery, zabawki - MAMA itp. Jedne z pierwszych liter, jakie dziecko poznaje. To już jest spory bodziec. A jak zostanie kojarzony z zabawkami, ciepłym jedzeniem to już serio jest problem.

 

Dawno to czytałem. Chyba książka Roberta Cialdini, ale było to właśnie genialnie wytłumaczone. Nie tylko zresztą na przykładzie Maca.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z tymi dzieciakami to prawda. Nie mam dzieci, ale po opowieściach dzieciatych znajomych, albo obserwacji w jakimś sklepie z zabawkami wyrobić sobie można niezły wizerunek obecnej rzeczywistości.

Przecież obecne np. film Disneya to nie "tylko film" - to film dający pretekst do pojawienia się gigantycznej ilości gadżetów, maskotek, kartek, ubrań, pościeli, naklejek, mebli do zabawy, itd itp. Wszystko w odpowiednich cenach. Wszystko wywalone na widok dzieciaków terroryzujących swoich rodziców.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przecież obecne np. film Disneya to nie "tylko film"

Sprzedaż gadżetów, zabawek z filmów jest chyba starsze od ciebie, naprawdę teraz to zauważyłeś? Nie żartuj. Jakbym pewnie dobrze poszukał to bym znalazł w piwnicy figurkę Batmana czy Robocopa, która ma prawie 25 lat. Przecież ten biznes trwa od lat i taki disney to może się schować ze wszystkimi swoimi zabawkami przy sprzedaży gadżetów, zabawek czy figurek powiązanych ze Star Wars. Kinder niespodzianka to nikt nie kupuje dla czekolady, a w kina zarabiają więcej na sprzedaży popcornu i coli niż na biletach, to też takie prawdy, które już chyba nikogo nie dziwią. A problem z dziećmi chcącymi zabawek na które rodziców nie stać, to był już w Pewexach. Przez całe życie nie spotkałeś rodzica, który powiedział dziecku nie? Odłóż to tam, gdzie było? Bo ja to widzę na co dzień. Mimo 500+ patologia nie przesiaduje w smyku. I takich rozhisteryzowanych bachorów na punkcie kupna zabawek to nie ma za wiele, mimo mody na bezstresowe wychowanie, które też jest już stare i pewnie używanie tego zwrotu to też już archaizm. W jakiej części Polski się te cuda dzieją? Jak sobie przypomnę to ja miałem więcej luzu niż obecne dzieciaki. Bo każdy grał w dooma, mortal kombat, a na podwórku biegało się z patykiem udając, że to karabin i żaden rodzic nie robił z tego tragedii. A teraz wielu rodziców zabrania dzieciom takich zabaw, a nawet bajki są jakieś takie bez przemocy, bo to niezdrowe. Jakiś czas temu pokazałem 9-latkowi Mortal Kombat na XBOXie, to ten nawet nie zdawał sprawy sobie, że takie gry istnieją. Rodzice tylko pozwalają grać w FIFE itp. bezpieczne gry. Coś mi się wydaje, że na siłę dramatyzujecie i w zbyt czarnych barwach opisujecie obecne społeczeństwo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gadżety istniały, rynek istniał...ale nie było takiego nasycenia produktami, jakie jest teraz. W końcu są sklepy, które bywają wypełnione przedmiotami związanymi z jednym, konkretnym filmem dla dzieciaków - kiedy ten film jest "na topie".

Ile "kreskówek" dla dzieci obecnie wychodzi rocznie, a ile było ich przykładowo 20 lat temu?

Sam rynek kartek pocztowych związanych z Disneyem to są dziesiątki milionów dolców w Europie.

 

Tak, rodzice dalej mówią "nie". Problemem może być (znowu) nasycenie rynku produktami. Czepiając się (znowu) czasów sprzed tych 20 lat - ile tak naprawdę, gadżetów dzieciak mógł pożądać te dwie dekady temu, a ile teraz jest potencjalnych drenażerów portfeli rodziców?

Nie ma dzieciaków rozhisteryzowanych na punkcie gadżetów? Hmm, mam inne zdanie. Dzieciaki to chyba częściej "czyści materialiści", niż ludzie starsi. O czym marzyłeś, jak byłeś smarkiem? No chyba nie o romantycznych wędrówkach po Bieszczadach z cycatą Jolą, czy żeby się udało życie zawodowe, czy kredyty szybko spłaciły.

Marzyłeś o przedmiotach. Teraz masz więcej przedmiotów, o których możesz marzyć. Reklamowane są one bardziej intensywnie, niż kiedyś. Kupić je możesz w większej ilości miejsc, niż kiedyś.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

20 lat temu? Było to samo, zbieranie głupich karteczek, kinder jajka, moda na jojo, pierdoły w chipsach np Tazo z Star Wars, Król lew i pierdoły z tym związane, było tego trochę i co miesiąc-dwa coś nowego wchodziło, co wszyscy zbierali.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

20 lat temu? Było to samo, zbieranie głupich karteczek, kinder jajka, moda na jojo, pierdoły w chipsach np Tazo z Star Wars, Król lew i pierdoły z tym związane, było tego trochę i co miesiąc-dwa coś nowego wchodziło, co wszyscy zbierali.

 

20 lat temu było lepiej niż jest teraz. Teraz od dobrobytu i możliwości ludziom w głowach się poprzewracało, są jak zombie. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najsmieszniejszy i tak post był tutaj w którym autor tego posta pisał, ze jak w lidlu rozdają zabawki to chodzi do lidla jak w biedronce to chodzi do biedry a jak w Piotr i Paweł to chodzi tam. Nie patrzy na różnice cen, tylko wybiera sklep z zabawkami xd

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
20 lat temu? Było to samo, zbieranie głupich karteczek, kinder jajka, moda na jojo, pierdoły w chipsach np Tazo z Star Wars, Król lew i pierdoły z tym związane, było tego trochę i co miesiąc-dwa coś nowego wchodziło, co wszyscy zbierali.

 

Na rynku polskim zaczęło się to tak w latach osiemdziesiątych. Od Barbie, Kena, kucyków pony, Smurfów, itd. (dostępne początkowo w pewexach).

 

Teraz od dobrobytu i możliwości ludziom w głowach się poprzewracało, są jak zombie. ;)

 

Taki dobrobyt, że miażdżąca większość bierze kredyty, zwłaszcza na samochody :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jagular dobrze gada. Rynek z zabawkami był, ale ja nie pamiętam wysypu maskotek z Króla Lwa 1994 roku. Nieważne.

 

Poza tym - nie ma sensu porównywać tego w taki prymitywny sposób. Było kiedyś - teraz też jest. Techniki sprzedaży i manipulacji ludźmi rozwinęły się wręcz nie do uwierzenia. Zapewniam, że istnienia części z nich nie każdy jest w ogóle świadomy. Chodzi mi teraz tylko o dzieci. Jak ktoś jest ciekawy - niech zerknie sobie na

>>To<<

 

 

Zajebiście jest opisany sposób dystrybucji zabawek właśnie na podstawie filmów, czy w okresie świątecznym. Sprzedaż kaskadowa ( reklamowanie 1 zabawki, której nakład jest bardzo niski - tylko po to, żeby rodzić po nią poszedł do sklepu, nie znalazł jej i kupił inną. Miesiąc później - reklamowana zabawka znowu pojawia się w sklepie, a skoro była już dziecku obiecana - trzeba ją kupić. i tak w kółko )

 

Dziecko to idealny cel marketingu. Nie myśli, ile co kosztuje - myśli, że to chce i już. Dlatego m.in nie podoba mi się ta akcja ze Świeżakami. Celuje głównie w dzieci i taka jest prawda. Ktoś dorosły może to kolekcjonuje czy coś, ale ogólnie - chodzi o dzieci.

 

Jak pisałem wcześniej - w Belgii takich akcji nie pamiętam po dyskontach. Były wlepki na noże, jakiegoś robota kuchennego, zestaw narzędzi. Raczej już do osób ze świadomością konsumencką.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, rodzice dalej mówią "nie". Problemem może być (znowu) nasycenie rynku produktami. Czepiając się (znowu) czasów sprzed tych 20 lat - ile tak naprawdę, gadżetów dzieciak mógł pożądać te dwie dekady temu, a ile teraz jest potencjalnych drenażerów portfeli rodziców?

Początek lat 90-tych i późniejsze lata to dopiero było nienasycenie. Każdy nie tylko dzieci wpadał w szał zakupów. Po prostu w końcu można było coś kupić innego. To w tych latach padają największe rekordy sprzedaży prawie w każdej branży. Przecież pegazusów nie kupowało się dla dziadków tylko dla dzieci. Chyba żadna konsola nie zbliży się nigdy do sukcesu pegazusa. I warto nie zapominać, że tak naprawdę pegazus nie był tani. Kosztował coś koło połowy przeciętnej pensji. Dzisiaj mimo, że konsole można kupić w porównaniu do średniej pensji znacznie taniej, nikt już się tak nie rzuca na PS czy XBox. Bo przeszliśmy od wymuszonej i ograniczonej konsumpcji do pełnego zaspokojenia potrzeb w warunkach nadwyżki towarów i powtórki z lat 90-tych już nie będzie. Polska szybko przejęła światowe trendy, bo tak działa globalizacja, Polacy też jak inni szukają promocji, nawet jak ta promocja to 1 grosz. I nikt nie wmówi Polakom, że są jakoś w tej materii zakupowej bardzo zacofani i np. że Polacy mniej kupują przez internet. Wielu ludzi szybko się uodporniło na reklamy, bo po prostu jest ich za dużo. Są tacy co nie wchodzą do McDonalda, bo wybrali smak pepsi i odwiedzają tylko KFC, są też tacy, którzy nigdy tam nic nie zjedzą, nieważne jak bardzo torpedowani by byli reklamami, bo jest też moda np. na wegetarianizm. Niby dalej wszyscy są podatni, ale jednak konsumpcja stała się dużo bardziej zrównoważona, co potwierdzają nawet badania rynku. Dlatego sprawa AmberGold, frankowiczów czy innych skoków nie dotyczy całego społeczeństwa, ale mniej niż promila obywateli. To samo się tyczy 500+ wielu ekonomistów czy dziennikarzy spodziewało się, że patologia wykupi cały alko z rynku albo w jeszcze inny sposób wykorzysta te pieniądze. A tutaj jednak zaskoczenie, bo konsumpcja nie wzrosła tak jakby się mogło tego spodziewać, a konsupcja alkoholu to już w ogóle słabo. Większość ludzi pospłacała długi, już nie muszą brać kredytów w parabankach, bo dzięki 500+ mogą brać w normalnym banku bez lichwiarskiego %. Ludzie w większości wyszli ze skrajnej biedy, a nie się niepotrzebnie zadłużają, jeżdżą na wakacje nie do spa, tylko wybierają tańsze noclegi, mimo że mogliby zaszaleć. To raczej świadczy o tym, że ludzie mniej zamożni też myślą. Może nie jesteśmy bogatym społeczeństwem i nie na wszystko możemy sobie pozwolić, ale skretyniałym też nie jesteśmy, że hurtem kupimy jakieś głupoty na kredyt. Mimo że często słyszy się o takich przypadkach przewalenia całej zarobionej kasy, to jednak to nadal margines społeczeństwa.

 

To samo dotyczy tych świeżaków. Tak naprawdę szału dostało dużo mniej niż promil społeczeństwa, bo to łatwo policzyć jaką sumę by trzeba wydać w biedronce, aby zebrać wszystkie te pluszaki, a ile ludzie średnio zarabiają. I można zakładać, że ci ludzie są kretynami i kupią jakieś głupoty, byle zebrać naklejki. Tylko to by było widać. Towaru w biedronce po prostu by było bardzo mało, tak jak cukru w czasie promocji. Każdy kto zna jak wyglądają kontakty handlowe z biedronką, ten wie, że biedronka nigdy nie kupuje czegoś za dużo, raczej należą do tych co bardzo pragmatycznie planują zakupy i nie mają żadnych skrupułów zerwać kontrakt jak im się coś w dostawcy nie podoba. Ja jednak uważam, że jest inaczej, co potwierdziło się nawet na jakimś blogu, który czytałem sprawdzając sprawę świeżaków, że naklejki to zbierały całe rodziny albo ktoś oddawał naklejki, bo ich nie potrzebował i naprawdę mało która rodzina ma komplet świeżaków i jakoś dzieci to przeżyły i nie zaczęły się ciąć.

Z tego co wiem o tych akcjach za alko i papierosy nikt żadnych naklejek nie da. Te słynne Janusze nie przewaliłyby tak kasy na bachora, bo Passat wymaga środków. Po prostu biedronka w przypadku promocji tak ma, że nie we wszystkich sklepach jest to samo. I tak jak były te gry w promocji, to w jednym sklepie nie było żadnej ciekawej, a w drugiej było ich pełno. Upośledzony redaktor jakieś gazety czy tygodnika napisałby, że ludzie się na tanie gry w biedronce rzucają i dlatego ich nie ma, ale w takie coś to by nikt z użytkowników pclaba raczej nie uwierzył, ale już mniej ogarnięci?

I to samo było prawdopodobnie z tymi świeżakami, w biedronkach było tego mało, bo sama biedronka nie spodziewała się, że będą popularne i po prostu ich zwyczajnie zabrakło, co podobno potwierdziła sama biedronka. Część ludzi ich nie dostało i wkurzeni zaczęli tworzyć własne teorie spiskowe. Niestety tutaj jest bardzo podatny grunt. Ludzie zaczęli oskarżać siebie nawzajem, bo tak najłatwiej. Bardziej ogarnięci zwietrzyli interes, część po prostu sprzedawała naklejki lub same maskotki. Niektórzy zaczęli żebrać. Co było widoczne i wielu ludzi zaczęło wierzyć, że ludziom odwaliło. Jeszcze inni pewnie sprowadzali z Chin. Jeszcze inni zaczęli wkręcać wszystkich, opowiadając niestworzone historie na temat świeżaków. To jeszcze bardziej nakręciło kolejne teorie spiskowe. Obecnie świeżaków z tej drugiej akcji nie brakuje, mimo tych wielu wiadomościach o kradzieży naklejek, na allegro ich pełno, Lidl wprowadził alternatywę, która też zalega. Inne sklepy też wprowadzają swoje maskotki. I się nagle okaże, że całe to zjawisko manii na maskotki było tylko wydumane i nie dotyczyło całego społeczeństwa, choć pewnie wielu widząc tę skrajność np. jakieś wykłócanie się o naklejki czy żebranie myślała, że tak prawie wszyscy mają. Ale jest niestety jakaś taka moda, aby nasze społeczeństwo opisywać tylko najgorzej jak się da, mimo że dużo gorsze sytuacje zdarzają się w innych krajach, a Polacy to jakoś lubią. Nawet takie świeżaki wystarczyły, aby wiele gazet mogła znowu uderzyć w to nasze niby zaściankowe społeczeństwo, a pseudo psychologowie mogli znowu postawić analizę jak nam daleko do tych światowych standardów. A można to było dużo lepiej przedstawić, jako coś pozytywnego. Albo chociaż postarać się o jakiś obiektywizm, bez tych niepotrzebnych aluzji dotyczących przeciętnych klientów biedronki.

 

Powtórzę się, dla mnie to sztucznie nakręcony temat, z góry nałożoną tezą. Możliwe, że pierwotnie miało to uderzyć w biedronkę, ale bardziej uderzyło w klientów, czyli szarych Polaków. Jak coś nie pasowało do tej tezy, np. to że ludzie zbierali te naklejki całymi rodzinami i nikt nie przepłacał, to się o tym nie mówiło, jak coś pasowało, czyli wszelkie patologie się jeszcze bardziej nakręcało, że tak musi być wszędzie, bo generalizowanie to najlepsza metoda wciskania kitu.

 

Jagular dobrze gada. Rynek z zabawkami był, ale ja nie pamiętam wysypu maskotek z Króla Lwa 1994 roku. Nieważne.

Rynek zabawek nakręcało nawet to.

ROZRYWKA_887185327_AR_0_0.jpg

Wiesz z jakiej to bajki?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jagular dobrze gada. Rynek z zabawkami był, ale ja nie pamiętam wysypu maskotek z Króla Lwa 1994 roku. Nieważne.

 

 

Takiego wysypu nie było, jak dzieje się teraz np. z "Frozen" już kolejny rok. Pamiętam karteczki na wymianę w szkołach, pluszaki i zabawki z Maca, także filmy na VHS.

 

 

Rynek zabawek nakręcało nawet to.

http://cdn01.dziennikwschodni.pl/media/news/2011/2011-09/ROZRYWKA_887185327_AR_0_0.jpg

Wiesz z jakiej to bajki?

 

A pamiętasz inne gadżety z wilka i zająca? Bo ja tylko tę grę. I może jakieś tornistry.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zgadza się. Hazhell ma dużo słuszności - był boom na zakupy, bo czegoś nie było a nagle jest. Ale ten rynek pod kątem świeżości dawno przecież ostygł. Zostały manipulacje, techniki sprzedaży oparte nie tylko na badaniu rynku, ale też na psychice, które obecnie wykorzystuje się duuużo mocniej, niż kiedyś.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Jagular dobrze gada. Rynek z zabawkami był, ale ja nie pamiętam wysypu maskotek z Króla Lwa 1994 roku. Nieważne.

Wysyp był tylko do nas jako do postsowieckiego kraju nie docierał w takim stopniu w tamtych latach.

 

Wszystko się rozbija o głupotę i wygodnictwo rodziców. Łatwiej dziecku ulec niż wytłumaczyć, że to niepotrzebne i tyle. Poniekąd to rozumiem bo sam mam córkę, która nieraz o różne rzeczy prosi i zdecydowanie prościej jest dać/kupić/pozwolić niż uświadomić, że coś jest bez sensu, niepotrzebne, albo głupie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wilk i zająć :D

Brawo. W przypadku króla lwa, to był to jeden z największych sukcesów Disneya, oprócz zabawek to nawet grę na PC wydali, co wtedy było już standardem, bo wcześniej już był alladin czy wcześniejsze gry na NES-a oparte o popularne postacie disneya, ale ta była już bardzo zaawansowana i sprzedała się w dość dużym nakładzie. Z resztą do dziś Król Lew się dobrze sprzedaje.

32583101112KS.jpg

Pamiętam jak to w latach 90-tych było mega popularne. Prawie każdy to miał. A to był tylko słownik z obrazkami disneya.

 

Po premierze Jurassic Park pamiętam, że wszystkie księgarnie były zawalone książkami na temat dinozaurów, które po tym filmie wychodziły jak szalone. A zabawek też były tysiące. Niby nie związane z filmem, ale trudno zaprzeczyć, że gdyby nie ten film, nie byłoby szału na dinozaury. To był prawdziwy szał, a nie jakieś tam świeżaki.

 

A pamiętasz inne gadżety z wilka i zająca? Bo ja tylko tę grę. I może jakieś tornistry.

Trzeba było się przejść na bazar, ruscy mieli tego pełno. To był tylko przykład, że nawet Rosjanie rozumieli jak to działa, więc nie ma co gadać, że nagle w Polsce tego nie było, skoro nasi bracia słowianie to na bazarach mieli w ilościach hurtowych, fakt, że to były podróby, ale rynek się tym nasycał.

 

Wszystko się rozbija o głupotę i wygodnictwo rodziców.

Dlatego nie ma co generalizować. Są stanowczy i są tacy co na wszystko pozwalają, ale jednak wszystkich ograniczają pieniądze, więc nawet ci wygodniccy, w końcu muszą powiedzieć nie, bo nie będzie co do gara włożyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

  • Tematy

  • Odpowiedzi

    • I gdzie tu ta zagłada? Zwykłe udogodnienie, jak to zwykle bywa z AI. Istnieją już podobne narzędzia dla nagrań meetingów. Generuje timestampy z info co, kto i kiedy powiedział, podsumowuje ustalenia oraz można się zapytać, w którym momencie padło jakieś stwierdzenie. Bardzo wygodne i oszczędza mnóstwo czasu. Bez tego trzeba dennie przewijać całe wideo.  Tutaj będzie podobnie. Zamiast się samemu przekopywać przez email w formie papieru toaletowego, to program mnie wyręczy i zaoszczędzę parę minut.
    • Miałem na myśli "zepsuł" ale dla graczy, nie dla zielonych 😀
    • @Kelero 3DMark2001 SE jest wrażliwy na inne systemy operacyjne niż Win XP, a poza tym w głównej mierze ten test skaluje się samym procesorem  Tak z ciekawości podlinkuję tutaj mój wynik na INTEGRZE z tamtych czasów: https://hwbot.org/submission/2229334_remiko_3dmark2001_se_radeon_hd_4290_33704_marks ... Ze starszych 3DMark'ów, to najbardziej graficznym (najmniej zależnym od procesora) jest 3DMark03. Odmiany 05 oraz 06 to również w głównej mierze testy wydajności samego procesora wraz z podsystemem pamięci. Przy szybszych procesorach, karta graficzna wystarczy że jakakolwiek współczesna jest, a punkty zapewnia procesor  Niektóre testy odpalają się wręcz w Low 3D, czyli karta nawet nie wbija pełnego 3D podczas przelotu. Pierwszy 3DMark, czyli 3DMark99 zawierał wyłącznie testy procesora. Zmiana karty graficznej na lepszą w ogóle nie miała wpływu na wynik. W wersji 2000 również większość testów jest wyłącznie procesorowa, ale dodali wsparcie sprzętowe (czyli karta graficzna mogła wspomagać render grafiki przez procesor, np. poprzez uzyskanie wyższych rozdzielczości). Dopiero od wersji 2001 nastąpiło pełne wsparcie kart graficznych oraz zrezygnowano z testów CPU.
    • Nvidia nie potwierdza https://www.purepc.pl/nvidia-publikuje-wyniki-finansowe-za-czwarty-kwartal-roku-fiskalnego-2024-i-caly-rok-rekordowe-przychody-i-zyski-dzieki-ai
    • Ja kiedyś myślałem że Gamma Case jest mega Pay2Win, bo można było chować rzadkie przedmioty i znacznie przyspieszać progress.  To co się teraz dzieje natomiast to już jest znak że taki kierunek obrała ta gra. P2W. Scavy przestaną strzelać bo mam lepszą wersję gry? Więcej craftów, szybszy insurance, rep u traderów, lepsza karma, darmowe levele skilli, płatne powiększanie stasha.  To już się wymknęło spod kontroli. Twórcy popłynęli na sukcesie i poszli drogą z którą się nie zgadzam. Ja oczekuję równych szans dla wszystkich i nie mogę uwierzyć w to co widzę w ostatnich latach. Tracę zainteresowanie tą grą zupełnie, a myślałem że to będzie coś wyjątkowego. Z resztą, ile można grać w to samo. Grafika już się zestarzała.
  • Aktywni użytkownicy

×
×
  • Dodaj nową pozycję...