Uuuuu, pojechałem sobie wczoraj Mazowiecki Gravel 120km żeby zobaczyć jak to jest na rajdzie/wyscigu. 100-150 a czasem więcej jadę szosą właściwie bez problemu, 100km czasem żwawo 30km/h+ średniej wychodzi, na gravelu 80-100km po lasach, żwirze, ujebach tez kilka razy zaliczyłem. Zabrałem 1.5l izotonika w bidony, 1.5l w plecaku, 6x żel i 2 batony. Śniadanie takie jak trzeba. Wypiłem jeden bidon i pół plecaka w pierwsze 60km +2 żele i jakaś słodka bułka z pitstopu, czułem się jak milion dolarów, była moc była radocha i nawet szybko jechałem bo między 20-30 miejscem. Iiiiii na 80km dostałem skurczu łydki, potem drugiej, chciałem rozciągając na rowerze ale złapał mnie skurcz w 4 głownym i jak się zatrzymałem żeby to jakiś ogarnąć to jeszcze złapało podudzie....obie nogi....Siadłem, zjadłem, napiłem się i jak już mogłem jakoś chodzić to wsiadłem na rower ale wkładanie czegokolwiek w korby powodowało nawrót skurczów w całych nogach. Tak się turlalem prze 15km 12-15km/h do punktu z płynami. Na miejscu okazało się, że mają sok pomidorowy, wypiłem chyba litr, odsiedziałem w cieniu 30min i pojechałem. Jeszcze z 5km czułem, że skurcze się czają w nogach a potem wszystko minęło i mogłem jechać jak wcześniej.
Myślałem, że już ogarniam jedzenie, picie i co jak mogę robić, jednak jeszcze muszę poogarniać.